
Przebiegałem prawie całą zimę planem 10-tygodniowym, od 3 tygodni biegam 4 razy w tygodniu dystanse od 5km do 11km i wciągnąłem w bieganie moją lepszą połowę - ciągniemy razem jej plan 10-tygodniowy. Moje bieganie wygląda więc następująco - 4-razy w tygodniu najpierw 30 minut marszobiegów (jesteśmy na etapie 3/3) a następnie moje samotne truchty w tempie 5:50 - 6:30. Lepiej się czuję biegając 7km (42-44 minuty) niż 5 (30min). Tylko razem z poprzedzającym marszobiegiem wychodzi 8 km i więcej - nawet do 12 dziennie. Czy jak na początkującego jak by nie patrzeć to nie za dużo? Dodatkowo zaczynam ćwiczyć po bieganiu core stability. Raz w tygodniu robię przebieżki 6x100. Aha - biegam prawie wyłącznie po lesie, żadnych bólów kolan itd. Biegam dla przyjemności, bez żadnego planu treningowego choć przyjemnie by było zejść poniżej 50 minut na dychę kiedyś i pobiec półmaraton poniżej 2 na jesieni. Tylko czy takim systemem - 30 minut rozbiegania z połówką + właściwy trening 30-45 minut kilka razy w tygodniu mnie nie zajadą?
Pozdrawiam
M&S