Nigdy nie lubiłem biegać - jednak ostatnimi czasy chęć zrzucenia paru kilogramów i poprawienia kondycji wzięła górę nad awersją do biegu i oto "stoję" przed Wami po prawie miesiącu od momentu, kiedy zacząłem. Początki raczej standardowe, bieg przeplatany marszem na stopniowo zwiększanych dystansach, później 2-3 km ciągłego biegu, dość szybki przeskok do 5 km. Obecnie średnio w trakcie jednego treningu przebiegam 6 km, co zajmuje mi około 40 minut (ciągły bieg). Nie stosuję jak na ten moment żadnego gotowego planu treningowego - staram się "słuchać" swojego organizmu - jeśli czuję, że mogę danego dnia biec dalej i dłużej, to biegnę (oczywiście nie do kompletnego zajechania się). Jeśli zaś widzę, że przydałby się dzień lub dwa odpoczynku, to sobie na takowe lenistwo pozwalam. W ten sposób wychodzi mi około 5 "bieganych" dni w tygodniu, co aktualnie daje dystans mniej więcej 25-30 km.
Biegam po swoim osiedlu - mam wyznaczony kilometrowy odcinek zaczynający się i kończący pod moją bramą, którego nawierzchnię głównie stanowi kostka. Mam świadomość, iż bieganie po twardym podłożu może prowadzić do problemów ze stawami, jednak w moim wypadku nie odczuwam żadnego związanego z tym dyskomfortu - najprawdopodobniej wynika to z faktu, iż mam dobrą bazę jeśli chodzi o nogi, gdyż jestem uzależniony od roweru i mam za sobą tysiące przejechanych na nim kilometrów.
Oczywiście w przeciągu tego pierwszego miesiąca zmagałem się z pewnymi niedogodnościami - niemiłosierna kolka w prawym boku, ból przepony, dość intensywny ból w górnej części prawej łydki. Przeponę i bok "rozbiegałem" i po około 1,5 tygodnia od rozpoczęcia przestały mi dokuczać. Ból w łydce również wyeliminowałem poprzez 4-dniową przerwę od biegania i wprowadzenie delikatnego rozciągania nóg przed każdym biegiem. Aktualnie męczy mnie tylko jeden mankament, a mianowicie denerwujący ból mniej więcej w miejscu, gdzie lewe najniższe żebro łączy się z mostkiem. Poprzez utrzymywanie odpowiedniego tempa jestem w stanie kontrolować jego intensywność i utrzymywać ją na znikomym poziomie, lecz to mnie trochę ogranicza - wiem, że jestem w stanie biec nieco szybciej, ale kiedy przyspieszę, to ból się nasila i jakby przenosi w górę mostka skutecznie zmuszając mnie to zwolnienia. Czy ktoś z Was ma jakiś pomysł, z czego to może wynikać i jak sobie z tym poradzić?
Kolejny początkujący biegacz :)
-
- Stary Wyga
- Posty: 209
- Rejestracja: 30 maja 2011, 12:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
...hej moze powinienes popracowac nad mieśniami brzucha...wiesz do biegania to nie tylko motywacja i chęci jak również mieśnie nóg to tez mieśnie całej górnej części ciała czyli mieśnie brzucha, grzbietu...itd..pozdrawiam i zycze wyleczenia kontuzji....
- KasiaBiega
- Rozgrzewający Się
- Posty: 18
- Rejestracja: 14 lip 2011, 10:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kolka i inne dolegliwości brzuchowe to wina przede wszystkim złego rozgrzania. Miałam identyczne problemy i wszystko minęło gdy przed wyjściem na bieganie zaczęłam robić brzuszki w domu. 10-20 powolnych brzuszków (z napinaniem mięśni by lekko drgały) i wszystko działa jak ta lala. Podczas biegania nic nie boli.
Reszta opisywanych dolegliwości to też może być wina kiepskiej rozgrzewki. Poświęć na nią 10 minut przed treningiem, a potem rozciąganie po treningu, też 10 minut.
Przeczytaj sobie artykuł: http://bieganie.pl/?cat=2&id=88&show=1
Wiem, że rozgrzewka i rozciąganie zazwyczaj przez początkujących są zaniedbywane. Wiem bo sama jestem początkująca i leniwa, ale jak już się przyzwyczaisz do robienia rozgrzewki to poczujesz różnicę, tak samo z rozciąganiem po. To dużo daje. Really.
Dodatkowo tak, jak już wspomniał mój przedmówca. Bieganie to nie tylko bieganie, ale i ćwiczenia całego ciała (ogólnorozwojowe, siłowe). Nie musisz od razu lecieć na siłownię, chociaż jeśli masz taką możliwość to fantastycznie (!), ale możesz takie ćwiczenia robić też w domu.
Powodzenia.
Reszta opisywanych dolegliwości to też może być wina kiepskiej rozgrzewki. Poświęć na nią 10 minut przed treningiem, a potem rozciąganie po treningu, też 10 minut.
Przeczytaj sobie artykuł: http://bieganie.pl/?cat=2&id=88&show=1
Wiem, że rozgrzewka i rozciąganie zazwyczaj przez początkujących są zaniedbywane. Wiem bo sama jestem początkująca i leniwa, ale jak już się przyzwyczaisz do robienia rozgrzewki to poczujesz różnicę, tak samo z rozciąganiem po. To dużo daje. Really.
Dodatkowo tak, jak już wspomniał mój przedmówca. Bieganie to nie tylko bieganie, ale i ćwiczenia całego ciała (ogólnorozwojowe, siłowe). Nie musisz od razu lecieć na siłownię, chociaż jeśli masz taką możliwość to fantastycznie (!), ale możesz takie ćwiczenia robić też w domu.
Powodzenia.

Nie wiem, nie znam się, zabiegana jestem. 

-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 2
- Rejestracja: 06 lip 2011, 13:28
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziękuję za odpowiedzi 
Ogólnie rzecz biorąc, to wszelkiego rodzaju kolki, bóle i uciski ustąpiły same. Wprowadziłem na stałe rozgrzewkę, jednak ogranicza się ona do rozciągnięcia nóg, co by nieco zmniejszyć prawdopodobieństwo nadwyrężenia jakiegoś mięśnia. Chętnie jednak spróbuję dodać brzuszki przed bieganiem - zaszkodzić nie zaszkodzi ^^
Dodam jeszcze, że dziś (a w zasadzie wczoraj) po raz pierwszy przekroczyłem 10 km, co zajęło mi 1 h i 3 minuty. Ogólnie rzecz biorąc to nie był to dla mnie heroiczny wysiłek, ale jestem z siebie zadowolony - nigdy bym nie pomyślał, że będę w stanie pokonać taki dystans biegiem.

Ogólnie rzecz biorąc, to wszelkiego rodzaju kolki, bóle i uciski ustąpiły same. Wprowadziłem na stałe rozgrzewkę, jednak ogranicza się ona do rozciągnięcia nóg, co by nieco zmniejszyć prawdopodobieństwo nadwyrężenia jakiegoś mięśnia. Chętnie jednak spróbuję dodać brzuszki przed bieganiem - zaszkodzić nie zaszkodzi ^^
Dodam jeszcze, że dziś (a w zasadzie wczoraj) po raz pierwszy przekroczyłem 10 km, co zajęło mi 1 h i 3 minuty. Ogólnie rzecz biorąc to nie był to dla mnie heroiczny wysiłek, ale jestem z siebie zadowolony - nigdy bym nie pomyślał, że będę w stanie pokonać taki dystans biegiem.