
Mam na imię Zbyszek. Mam 23 lata i wiosną tego roku postanowiłem coś ze sobą zrobić. Przy wzroście 184 cm było mnie 107,5 kg.. dramat.
Na ten moment zredukowałem masę o 10 km pod wpływem wspomnianej diety (żadne cuda, jem jak człowiek i już), oraz regularnych, dwa razy w tygodniu wizyt na basenie.
Kolega namawiał mnie do biegania, sam jest w trackie planu 10 tygodniowego. Chciałbym się za to zabrać, tylko nie wiem jak, żeby sobie nie zaszkodzić:/
Mam kilka obciążeń, ze tak to ujmę. Po pierwsze od dziecka leczyłem się a astmę oskrzelową,więc z biegania zwolniony byłem nawet na lekcjach w-f. Pływanie zwiększa wydolność oddechowa, więc wierzę, ze nie jest to już ogromną przeszkodą. Poza tym mam problemy z kręgosłupem (to raczej dziedziczne) parę dni temu zrobiłem pierwszy trening i boli do dziś :/ obawiam się ze mogą to być początki rwy kulszowej. Kupiłem jakieś tanie obuwie sportowe, co by miało minimum amortyzacji i usiłuję rozpocząć bieganie, jednak pogoda w ostatnim tygodniu nie sprzyja... obawiam się czy ubrany w koszulkę, bluzę i spodnie dresowe nie przeziębię się,zwłaszcza że na razie stosuję marszobieg... okazem odporności nie jestem. zaczynać mimo wszystko od zaraz, czy poczekać aż pogoda się poprawi? Staram się biegać po miękkich drogach,żeby jak najmniej obciążać kręgosłup... powinienem coś wiedzieć na początek ?