Grubaska i zaczyna biegać.
- myśka
- Wyga
- Posty: 143
- Rejestracja: 05 kwie 2011, 12:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Witam.
Wczoraj się zmobilizowałam - zaczynam biegać. Sama nie spodziewałam się, że początki będą tak ciężkie. Te 15 lat temu, to się miało kondycję jakąś (i 30 kg mniej a nie ponad 100 teraz). I tak w duchu sobie mówiłam, że jak kiedyś dałam rade, to co tam teraz. Wyszłam na alejkę. Obrałam zasadę - 5b+10m. Nie spodziewałam się, że będę musiała zrobić mały przelicznik - minuty zamienić na metry. To nie było "pobiec 5 min" tylko "dobiec do tego drzewa". Mięśnie - tzn to co zostało z nich - nie zawiodły aż tak bardzo. Gorzej było ze złapaniem oddechu. Po 22 minutach i 2,4 km miałam dość.
Ale...
Byłam zadowolona z 2 rzeczy - raz - mam nadzieję, że poprawię kondycję i trochę zrzucę - mimo mojego słomianego zapału. Dwa - nie spodziewałam się tylu miłych uśmiechów wśród wędkarzy i innych osób uprawiających sporty nad zalewem 9gdzie zaczynam biegać). I to nie były uśmiechy szydercze typu - o gruba biegnie - ale takie miłe, które odbierałam jakby mówili - dasz radę!!!
Rano myślałam że będę miała zakwasy czy coś. Ale nic w tym stylu. Tylko wieczorem po powrocie do domu trochę nogi czułam.
Mąż mówi, że w takim razie źle ćwiczyłam, ale poważnie - padałam.
teraz siedzę w pracy. Włożyłam adidasy zamiast obcasa i co mi się tez podoba - mam ochotę biegać. Nawet z wc do pokoju biegam truchtem przez korytarz.
Wczoraj się zmobilizowałam - zaczynam biegać. Sama nie spodziewałam się, że początki będą tak ciężkie. Te 15 lat temu, to się miało kondycję jakąś (i 30 kg mniej a nie ponad 100 teraz). I tak w duchu sobie mówiłam, że jak kiedyś dałam rade, to co tam teraz. Wyszłam na alejkę. Obrałam zasadę - 5b+10m. Nie spodziewałam się, że będę musiała zrobić mały przelicznik - minuty zamienić na metry. To nie było "pobiec 5 min" tylko "dobiec do tego drzewa". Mięśnie - tzn to co zostało z nich - nie zawiodły aż tak bardzo. Gorzej było ze złapaniem oddechu. Po 22 minutach i 2,4 km miałam dość.
Ale...
Byłam zadowolona z 2 rzeczy - raz - mam nadzieję, że poprawię kondycję i trochę zrzucę - mimo mojego słomianego zapału. Dwa - nie spodziewałam się tylu miłych uśmiechów wśród wędkarzy i innych osób uprawiających sporty nad zalewem 9gdzie zaczynam biegać). I to nie były uśmiechy szydercze typu - o gruba biegnie - ale takie miłe, które odbierałam jakby mówili - dasz radę!!!
Rano myślałam że będę miała zakwasy czy coś. Ale nic w tym stylu. Tylko wieczorem po powrocie do domu trochę nogi czułam.
Mąż mówi, że w takim razie źle ćwiczyłam, ale poważnie - padałam.
teraz siedzę w pracy. Włożyłam adidasy zamiast obcasa i co mi się tez podoba - mam ochotę biegać. Nawet z wc do pokoju biegam truchtem przez korytarz.
-
- Dyskutant
- Posty: 50
- Rejestracja: 28 lut 2011, 14:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Skoro jak mówisz masz słomiany zapał, to tym bardziej życzę dużo wytrwałości.
PS. Na początku jak się inni do mnie uśmiechali, to myślałam, że może brudna jestem, albo się za mocno spociłam... Dopiero z czasem doszłam do wniosku, że to taki biegowy zwyczaj.
PS. Na początku jak się inni do mnie uśmiechali, to myślałam, że może brudna jestem, albo się za mocno spociłam... Dopiero z czasem doszłam do wniosku, że to taki biegowy zwyczaj.

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1221
- Rejestracja: 13 paź 2008, 06:50
- Życiówka w maratonie: brak
Widzisz, bo by wędkarze przyjaźni ludzie jesteśmy, chyba że nam ryba nie bierzemyśka pisze:
nie spodziewałam się tylu miłych uśmiechów wśród wędkarzy i innych osób uprawiających sporty nad zalewem 9gdzie

Pozdrawiam!
wykastrowany kot
wykastrowany kot
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 474
- Rejestracja: 27 lip 2009, 13:11
- Życiówka na 10k: 48:42
- Życiówka w maratonie: 4:14:37
- Lokalizacja: Toruń
Nie przejmuj się początkowym bólem mięśni - o ile oczywiście to są mięśnie, a nie stawy
Pamiętaj o rozciąganiu. Mi to bardzo ułatwiło początek biegowej przygody - tzn. nie miałem oprócz "czucia biegu w nogach" żadnych problemów. Poza tym tak jak pisze jumper - powoli, a będzie dobrze.

- myśka
- Wyga
- Posty: 143
- Rejestracja: 05 kwie 2011, 12:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Dziś rano też bez zakwasów. Nie wiem, czy robić sobie jednodniową przerwę. Fajnie rano czułam zalążki mięśni na brzuchu. Czyli coś to daje. A biegając może codziennie uda mi się w końcu zwiększyć wydolność płuc. Zastanawiam się nad "wspomagaczami odchudzania" typu l-karnityna. Może udałyby się szybciej podczas biegania spalić tłuszczyk i lżej by się biegało. Pożyjemy - zobaczymy.
Dzięki za ciepłe słowa.
Biegam powoli - średnia 6-7 km/h (max 11 było)
Dzięki za ciepłe słowa.
Biegam powoli - średnia 6-7 km/h (max 11 było)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1221
- Rejestracja: 13 paź 2008, 06:50
- Życiówka w maratonie: brak
Cześć myśka!
Ja jak zaczynałem biegając na stadionie, to robiłem np. codziennie 5 okrążeń wolno i co tydzień dokładałem 1 okrążenie aż doszedłem do 10. Tak biegałem przez jakiś czas i znowu zacząłem dokładać po jednym okrążeniu tygodniowo. L-Karnitynę też na początku brałem i pomagało, choć nie wiem czy była to zasługa drakońskiej diety i ruchu czy jednego i drugiego, gdyż mówią, że L-Karnityna to zwykłe placebo. Tak czy inaczej, jeżeli uważasz że Ci pomoże - bierz!
Ja jak zaczynałem biegając na stadionie, to robiłem np. codziennie 5 okrążeń wolno i co tydzień dokładałem 1 okrążenie aż doszedłem do 10. Tak biegałem przez jakiś czas i znowu zacząłem dokładać po jednym okrążeniu tygodniowo. L-Karnitynę też na początku brałem i pomagało, choć nie wiem czy była to zasługa drakońskiej diety i ruchu czy jednego i drugiego, gdyż mówią, że L-Karnityna to zwykłe placebo. Tak czy inaczej, jeżeli uważasz że Ci pomoże - bierz!
Pozdrawiam!
wykastrowany kot
wykastrowany kot
-
- Stary Wyga
- Posty: 203
- Rejestracja: 10 maja 2010, 10:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chrzanów/Oslo
Co do l-karnityny. Powiem tak.
Bralem i waga leciala. ale przy okazji oralem 5 dni w tygodniu. (bo jak sie to mowilo l-karnityne trzeba przepalic)
wiec w tym sensie dziala
T>
Bralem i waga leciala. ale przy okazji oralem 5 dni w tygodniu. (bo jak sie to mowilo l-karnityne trzeba przepalic)
wiec w tym sensie dziala

T>
- myśka
- Wyga
- Posty: 143
- Rejestracja: 05 kwie 2011, 12:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
No może jestem chwalipięta, no ale komu się pochwale jak nie Wam.
Dziś dotarł do mnie zamówiony pulsometr (Sigma pc9). Wg obliczeń z bieganie.pl max winnam mieć 192. Pulsometr podał, że 183. Ale to nieważne, bo i tak nie dobiłam do tej wartości. Podczas biegania miałam 150-175 - w zależności od intensywności ofc.
Zauważyłam podstępy, mimo, że to 3 dzień mojego biegania. Robię dłuższy dystans truchtem, nie ma już "do tego drzewa" tylko jest "jeszcze to, tamto i może uda się jeszcze tamto".
Nie bolały mnie dziś piszczele. Czułam za to uda (od południa w sumie), trochę brzuch, kolka i dalej nie mogłam złapać oddechu, ale i tak już było lepiej.
Udało mi się również skrócić czas okrążenia 2,4 km o 2 minuty. Ale o ile więcej biegałam niż chodziłam o tyle chciałam chyba sprawdzić jak się zmienia puls podczas szybszego przemieszczania się.
Aha. I wreszcie się spociłam. Wiem, głupie to, ale się cieszę. Podejrzewam, że tu zadziałała w dużej mierze L-karnityna. Ale może mój wysiłek tez miał wkład w to.
Jaa, ale jestem zadowolona, że zaczęłam biegać. Co najśmieszniejsze, wykupiłam w styczniu karnet open na siłownie i byłam może 7 razy w ciągu 2 m-cy. A tu za darmo i mi się chce.
Dziś dotarł do mnie zamówiony pulsometr (Sigma pc9). Wg obliczeń z bieganie.pl max winnam mieć 192. Pulsometr podał, że 183. Ale to nieważne, bo i tak nie dobiłam do tej wartości. Podczas biegania miałam 150-175 - w zależności od intensywności ofc.
Zauważyłam podstępy, mimo, że to 3 dzień mojego biegania. Robię dłuższy dystans truchtem, nie ma już "do tego drzewa" tylko jest "jeszcze to, tamto i może uda się jeszcze tamto".
Nie bolały mnie dziś piszczele. Czułam za to uda (od południa w sumie), trochę brzuch, kolka i dalej nie mogłam złapać oddechu, ale i tak już było lepiej.
Udało mi się również skrócić czas okrążenia 2,4 km o 2 minuty. Ale o ile więcej biegałam niż chodziłam o tyle chciałam chyba sprawdzić jak się zmienia puls podczas szybszego przemieszczania się.
Aha. I wreszcie się spociłam. Wiem, głupie to, ale się cieszę. Podejrzewam, że tu zadziałała w dużej mierze L-karnityna. Ale może mój wysiłek tez miał wkład w to.
Jaa, ale jestem zadowolona, że zaczęłam biegać. Co najśmieszniejsze, wykupiłam w styczniu karnet open na siłownie i byłam może 7 razy w ciągu 2 m-cy. A tu za darmo i mi się chce.
- P90Xpl
- Wyga
- Posty: 60
- Rejestracja: 25 mar 2011, 09:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków/Wieliczka
- Kontakt:
W bieganiu dosyć szybko łapie się formę także teraz może być już tylko coraz lepiej:) Powodzenia!
MÓJ BLOG
http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=22357
KOMENTARZE DO BLOGA
http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=22358

http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=22357
KOMENTARZE DO BLOGA
http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=22358

- Earendil
- Wyga
- Posty: 122
- Rejestracja: 18 lut 2011, 11:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Cześć,
Ja ze swojego krótkiego doświadczenia biegacza z extra kg do dźwigania mogę Cię zapewnić, że biegając na umiarkowanej intensywności (te słynne +/- 75% HRmax), postępy u takich osób jak my widoczne są już po bardzo krótkim okresie czasu, co dodatkowo motywuje do dalszego działania
Truchtając te 3-4 razy w tygodniu praktycznie z tygodnia na tydzień będziesz widziała, że idzie Ci coraz lepiej
Ja sam zaczynałem od tempa ok 8:40/km przy 75% HRmax (w lutym tego roku!), a teraz truchtam już w granicach 7:00/km
No i sumienie każe mi się odnieść do l-karnityny - jedna wielka ściema. Po prawdzie, każdy człowiek ma jej w organizmie w ilości ok. kilkudziesięciu mg, a syntezowana jest w wątrobie
Najlepszym wspomagaczem odchudzania jest niskomineralizowana woda. Te literaturowe 1.5 litra dziennie nie pije się po to, żeby się "zapchać" i nie czuć głodu, a dlatego, że niekorzystne produkty przemiany tkanki tłuszczowej wydalane są z organizmu wraz z moczem. Po prostu trzeba się solidnie płukać 
I na koniec - żeby nie wiem co się działo: nie poddawaj się, dasz radę!
Ja ze swojego krótkiego doświadczenia biegacza z extra kg do dźwigania mogę Cię zapewnić, że biegając na umiarkowanej intensywności (te słynne +/- 75% HRmax), postępy u takich osób jak my widoczne są już po bardzo krótkim okresie czasu, co dodatkowo motywuje do dalszego działania



No i sumienie każe mi się odnieść do l-karnityny - jedna wielka ściema. Po prawdzie, każdy człowiek ma jej w organizmie w ilości ok. kilkudziesięciu mg, a syntezowana jest w wątrobie


I na koniec - żeby nie wiem co się działo: nie poddawaj się, dasz radę!

- myśka
- Wyga
- Posty: 143
- Rejestracja: 05 kwie 2011, 12:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Dziś zrobiłam sobie dzień przerwy. Raz, że baaardzo wiało - że aż auto ledwo dało się prowadzić a dwa - robię 3 dni biegu, dzień wolnego, 2 dni biegu, dzień wolnego. I tak w kółko. No i właśnie wypadł ten wolny.
Ale masakra, jaki mam niesmak i niedosyt, że mam ten dzień wolnego. Cały czas myślę, że może nie powinnam, że mogłam spróbować. ehhh
Ale masakra, jaki mam niesmak i niedosyt, że mam ten dzień wolnego. Cały czas myślę, że może nie powinnam, że mogłam spróbować. ehhh
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2236
- Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
- Życiówka na 10k: 55:43.00
- Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
- Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham
Myska,
zamiast sie tu uzewnetrzac - zakladaj bloga
A dni wolne musza byc, koniecznie! jak Cie nosi, to lec na basen
zamiast sie tu uzewnetrzac - zakladaj bloga

A dni wolne musza byc, koniecznie! jak Cie nosi, to lec na basen

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 474
- Rejestracja: 27 lip 2009, 13:11
- Życiówka na 10k: 48:42
- Życiówka w maratonie: 4:14:37
- Lokalizacja: Toruń
pardita dobrze gada
Ja też wczoraj sobie zrobiłem wolne, w środę u mnie już wiało, poszedłem i było kiepsko, a wczoraj już mi się nie chciało, więc dałem nogom dodatkowy dzień odpoczynku, raz na jakiś czas nie zaszkodzi, a nawet pomoże bo na kolejny bieg ten niedosyt da Ci większą energię.

-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 24
- Rejestracja: 29 mar 2011, 20:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Hej Myśka !!! Ja też tu jestem nowa. Biegam dopiero drugi tydzień (a może już drugi tydzień?) i powiem Ci jedno. Nadwagi dużej nie mam, więc nie miałam na samiutkim początku aż takich problemów jak Ty i na prawdę podziwiam Cię za to, że postanowiłaś zmienić swoje życie i zrobić coś dla swojego zdrowia
. Ja biegam 3-4 dni w tygodniu (jak obowiązki pozwolą) a w dni kiedy nie biegam mam to samo co Ty! Nogi mnie same chcą nosić i ciężko mi w domu usiedzieć. Mam jednak mały problem z kolanem i nie chcę go forsować i chyba tylko to mnie powstrzymuje przed założeniem butów i wyskokiem do parku. I powiem Ci też, że jak tak sobie truchtam to czasami widząc ludzi spacerujących po parku to czasem sobie myślę, że zamiast łazić też powinni pobiegać bo to jest takie fajne
...Z całego serca życzę Ci (i sobie też) samozaparcia i czerpania radości z biegania
!!!



-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 13
- Rejestracja: 27 sty 2011, 10:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam, jeżeli moge coś doradzić to proponuję bieganie 30x130 czyli 30minut tetno 130 - nawet jezeli nie miałby to być bieg. Gwarantuje znacznie lepsze efekty bo obciążenie podane przez ciebie wydaje mi się za wysokie, póki co entuzjazm do biegania pozosaje, ale w miare upływu czasu organizm bedzie się coraz bardziej przemęczał w związku z czym może dojść do przetrenowania co cię strasznie zniechęci bo efektów też nie będzie. Pamietaj też o zdrowym i regularnym odzywianiu to jest tak naprawdę 70% sukcesu. Najważniejsza rzecz to zdrowie! dlatego lepiej wolno i ciągle tracić kg a niżeli szybko i tylko jakoś czas. Wiem coś o tym za mną 30kg:)