przed chwilą pierwszy raz z nieprzymuszonej woli, bez bata nad głową ani rozpędzonym psem za rogiem, ruszyłem BIEGIEM przed siebie. Czułem się jak dziwak ale tylko przez pierwsze 30 sekund, później starałem się złapać oddech. Po 100 metrach miałem już dość, przebiegłem jeszcze 200 metrów i zesztywniały mi mięśnie nóg (od kolan w dół). Nie wiem czy znajdę dość siły i motywacji, aby to kontynuować. Czy zawsze początki są takie trudne?
c.d.n
