Grunt to zacząć!

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
Kasiaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 5
Rejestracja: 05 mar 2011, 15:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

O rany, kto by pomyślał że kiedykolwiek dołączę do takiego forum!
Postanowiłam biegać. Doświadczenie nauczyło mnie, że najważniejszy krok to postanowić i zacząć, a wtedy to już wyjdzie. I wczoraj pierwszy raz od 10 lat poszłam "biegać". Dość żałosne to było w moim wykonaniu...

Właściwie nie wiem czego oczekiwałabym od Was, bardziej doświadczonych, chyba jakichś porad i generalnie słów, że dam radę.
No bo...
Mam 21 lat, od 10 lat nie biegam ze względu na astmę. To znaczy tak było kiedyś. Ale astma nie przeszkodziła mi tańczyć i uprawiać aerobic do tego stopnia, że zostałam instruktorem aerobicu. Ale 1,5 roku temu usłyszałam diagnoze nowotwór złosliwy i na 1,5 roku jakakolwiek aktywność fizyczna została przerwana na rzecz długiej chemioterapii, baaardzo ciężkiego dochodzenia do siebie. Teraz dostałam można powiedziec drugie, nowe życie i mam coś z nim zrobić.
Na aerobic wróciłam, do tańca też, z formą nie jest źle, ale psychicznie nie do końca jestem w stanie udźwignąć ciężar choroby w kontekście tego, co stanowiło kiedyś moje życie. Szukając nowego wyzwania stanęło na bieganiu, też dlatego że upatruje w nim duchowy wymiar.

Poszłam wczoraj potruchtać, oczywiście po naczytaniu się programów biegowych chciałam tylko sprawdzić jak tam... No i nie jest dobrze. Okazało się, że w bieganiu uczestnicza inne mieśnie niż w aerobicu, także po kilku minutkach mięśnie piszczelowe odmówiły posłuszeństwa, złapała mnie mega kolka. Ale nie zamierzam się poddawać. Nie i koniec.

Mam mały cel. Na początek. Nakresliłam sobie na mapie pętlę 3,5 km i chce przebieć ten dystans bez żadnej przerwy. Fajnie by było zrobić to w maju, ale nie narzucam sobie konkretnego terminu, bo wszystko zalezy od tego, co będzie mówiło mi ciało.

Dobrze by było gdybym przy okazji zrzuciła jakieś 5 kg!

A piszę tu bo tak czysto na podstawie moich obserwacji te 3,5 km wydaje mi się nieosiągalne. A z drugiej strony wiem, że dla bardzo wielu dzisiejszych biegaczy te pierwsze kilometry tez wydawały się nieosiągalne. I chyba chcę żebyście mi powiedzieli, że dam radę ;) Bardzo napędza mnie do tego i do życia historia Lance'a Armstronga, niestety osobiście nie znam nikogo kto wróciłby po raku do sportu, a bardzo potrzebuję udowodnić sobie, że stać mnie na te 3,5 kilometra za jakiś czas....

Ale się rozpisałam, ale kurcze, liczę na wsparcie!!!

[w kwestii wyjaśnienia: choroba w remisji, mimo zaawansowanego stadium wszystkie organy na swoim miejscu, lekarze powiedzieli, że mogę robić wszystko byle się nie przemęczac i słuchać własnego samopoczucia, które z każdym dniem jest lepsze]
PKO
wykastrowany kot
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1221
Rejestracja: 13 paź 2008, 06:50
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kasiaro, chciałbym napisać Dasz radę! Jednak radzę skonsultuj to z lekarzem. Sami przeciez powiedzieli, że nie możesz się przemęczać a bieganie to męczące zajęcie, bez względu czy się biega wolno czy szybko.
Pozdrawiam!
wykastrowany kot
Kasiaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 5
Rejestracja: 05 mar 2011, 15:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziękuję za pierwsze "Dasz radę" :)
Jestem pod stałą opieką onkologa, radiologa i kardiologa, z którymi konsultowałam powrót do "zawodowego" uprawiania aerobicu i którzy powiedzieli mi, że nie widzą żadnych przeciwwskazań, tylko żebym nie zaczynała z grubej rury. Kardiolog - bo o serce najbardziej sie rozchodzi - powiedział, że wręcz MUSZĘ zacząć ćwiczyć, tylko z głową.
Także nie zamierzam szaleć i zanim zacznę jakieś konkretne bieganie najpierw się roztruchtam na tyle, na ile pozwala mi samopoczucie :)
Anorak
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 26
Rejestracja: 26 paź 2010, 19:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Hej Kasiaro,

Dasz radę. Ja też jestem strasznie początkujący - na powaznie zacząłem szuranie (bo do tej pory według mnie nie mam mowy o bieganiu, w połowiestycznia (wczesniej tylko zakup tanich butów (bo anuż mi się nie spodoba bieganie) w Gosport i dwa pseudo treningi w październiku. Wróciłem w połowie stycznia i z początku mała pętęlka wokół osiedla (2,2km) pół na pół z szuraniem i chodzeniem, ale w pewnym momencie udało się przeszurać cały kawałek.

Potem udało mi się zwiększyć trochę dystans do większej pętęlki (2,7km). kiedy już doszedłem do czasu w dranicach 20 minut (to niewazne, że tempo jest dla długo biegających śmieszne) postanowiłem wydłużyć te poranki (bo kompletnie nie opłaca się wstawać o 4:20 aby poszurać 20 minut. Więc od tygodnia robię dwie pętle łącznie ok 5,5km. I choć zajmuje to sporo czasu, to zawsze mam wyrzuty jak nie ruszę się z rana, mając wolny poranek :) Chyba złapany już bakcyl...

Najtrudniejsze jest dla mnie na razie utrzymać własnie wolne tempo, aby nie zameczyć się za bardzo, ale by mieć szanse zrobienia całego dystansu. I tak statystyki na dziś to 17 treningów i 52 kilometry.
PS.: zapisałem się na bieg na 10km jesienią, więc jest o co walczyć :)

Trzymam kciuki!
Pozdrovki
-------
Anorak
Find a better Way of Life!
Daro563
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 3
Rejestracja: 04 mar 2011, 19:49
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Hej.Aż się tu zalogowałem żeby coś ci napisać :usmiech: .Ja zacząłem biegać z jakieś 10 lat temu jak miałem 20lat.(sic ale stary już jestem :smutek: )Trwało to ...dwa dni ponieważ miałem takie zakwasy że nie mogłem wstać z łóżka.Potem próbowałem jeszcze parę razy ale efekt był ten sam a nie ukrywam że wtedy chodziło mi głównie o zrzucenie jakiś 10kg.Po paru latkach prób efekt był taki że miałem do zrzucenia już 20kg a i samopoczucie było takie że czułem się jak mops.I zupełnie przypadkiem trafiłem na stronę w której było napisane jak by o mnie czyli o tym jak się czuje "biegacz" którego trening jest porostu nie odpowiedni.Tak naprawdę wszystko się sprowadza do tępa w jakim biegniemy może to banalnie brzmi ale tak naprawdę mało kto zabierając się za bieganie (zwłaszcza ci co próbują schudnąć) zdaje do końca sobie z tego sprawę.Cała tajemnica polega na tym że należy utrzymywać tępo 70-75% swojego maksymalnego tętna.W moim przypadku jest to 120-140 uderzeń serca na min.Najlepiej do tego mieć pulsometr i wtedy jest to banalnie proste po prostu biegnę się do momentu gdy pulsometr wskaże 140 potem odpuszczam aż pulsometr wskaże 120 po czym zaczynam biec do 140itd.Jest też metoda bez pulsometru wtedy należy biec tak żeby się pocić ale nie dopuszczać do sytuacji zeby podczas biegu oddech był tak głęboki zeby nie można było normalnie rozmawiać.Efekt jest tego taki że w 5 m-cy schudłem 20kg!!! bez specjalnej diety cud a i samo poczucie jest świetne a i co równie ważne bieg zaczął mi sprawiać frajdę a po samym biegu (a u mnie trwa 2godz) zmęczenie jest minimalne a o zakwasach mowy nie ma.Polecam i pozdrawiam.
pardita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2236
Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
Życiówka na 10k: 55:43.00
Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham

Nieprzeczytany post

Kasiaro,
na pewno sie uda:) tylko powolutku i spokojnie - co nagle, to po diable;)
Zaloz bloga najlepiej, bo niewiele dziewczyn je prowadzi, a sporo osob podczytuje i na pewno cos Ci pomoga, podpowiedza etc. Ja zaczelam biegac prawie 5 misiecy temu i - tak jak Anorak ;) - z bolem serca zakupilam najtansze buty obmyslajac 5 ewentualnych okazji, kiedy bedzie mozna jeszcze z nich skorzystac, jak bym jednak nie polubila biegania.
No coz... teraz robie prawie 8.5 km trzy razy w tygodniu i planuje za tydzien moje pierwsze zawody!
Trzymaj sie cieplutko!!!! Ty, Anoraku, tez ;)
Kasiaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 5
Rejestracja: 05 mar 2011, 15:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziękuję za odpowiedzi :)
I ja kupiłam buty do biegania, bo te od fitnessu mimo że sa niemal kosmiczne to absolutnie nie nadają się ani do chodzenia ani do biegania. Jak zrezygnuję z biegania to będe miała do chodzenia na spacery, bo z tego nie zrezygnuję ;) Ale i z biegania nie zamierzam rezygnować! Długo nad tym myślałam, podjęłam decyzję żeby zacząć, a jak juz coś zacznę to nie odpuszczę :)

Co do tętna 70% HR - wiem o tym z fitnessu, ale tak sobie myślę, że tym będę się przejmować jak już cokolwiek zacznie się dziać z tym moim bieganiem więcej niż to, co teraz.

Byłam dzisiaj drugi raz poszurać, w nowych butach, chyba największa motywacja dla kobiet ;) "bieganie" przeplatane z marszem - 2,5 km. byłoby więcej, zwłaszcza chodzenia bo do tego przywykłam gdyby nie kłujący śnieg padający prosto w twarz, co to w ogóle ma być, ja już uznałam ostatnio, że wiosna przyszła!

Generalnie w sklepach z butami miałam problem. Bo buty do biegania okazało się kosztują od 50zł do jakiegoś 1000. I mój problem polegał na tym żeby:
a.) pozbyc się ekspedientki, która za wszelką cenę chciała mi, biednej studentce, wcisnąć Nike za 700zł, zapewniając, że one niemalże bedą za mnie oddychały, myślały, biegły, a ja będę do nich tylko dodatkiem
b.) wybrać takie, które będą trochę lepsze niż te za 49zł, ale nie znowu bardzo profesjonalne i bardzo drogie. Nie jestem zwolenniczką kupowania najdroższego sprzętu i najmodniejszych ciuchów do uprawiania sportu na samym początku, a z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że o stawy dbać trzeba. Wybrałam Addidasy za około 200zł, ponoć klasyczny model idealny dla takich osób jak ja.


Pytanie na teraz brzmi - jak mam założyć bloga, skoro nie moge otworzyć tam nowego wątku?
Awatar użytkownika
Bawareczka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1341
Rejestracja: 04 paź 2010, 21:18
Życiówka na 10k: 59'47''
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

z blogiem to juz nie pamietam chyba trzeba poprosic admina o pozwolenie

Ciesze sie, ze biegasz i wierze, mocno ze do maja to te 3,5 km to bedziesz biegac podwojnie bez przystanku (czyli 7 km).
A buty coz wazne by na poczatku dobrze sie w nich czuc.
Kasiaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 5
Rejestracja: 05 mar 2011, 15:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam :)
Nie odzywałam się około 3 tygodnie, ale nie znaczy to, że się poddałam. Podczytywałam sobie co piszecie, no i walczyłam ze sobą. Swoją drogą - pierwszy raz zobaczyłam i widzę cały czas, dzień po dniu, jak wielką wolę walki wyzwolił we mnie rak i chemioterapia!
Ale przejdę do tego, po co tu dzisiaj przyszłam - pisałam, że chcę przebiec pętelkę 3,5km, niestety pętelka okazała się fajna tylko na mapie ;) w rzeczywistości jest taka ilość ludzi, psów, rowerzystów, dzieci, że to jakiś koszmar, a nie jestem rannym ptaszkiem i NIE ZAMIERZAM ZOSTAĆ :)
Przez pierwsze kilka dni biegania było ciężko - wiadomo, chciałam teraz, już! biec bez przerwy godzinę albo jakąś ładną liczbę kilometrów, więc moje mozliwe 500 metrów było dość frustrujące. Potem dopadła mnie infekcja, z której nie mogłam wyjść, osłabienie, badania i tak dalej. Ale po zaleczeniu choroby i odebraniu wyników badań, w których wszystko było okej poszłam wieczorem biegac i jakiś przełom! Po tygodniu bez biegania nagle przebiegłam 2 kilometry bez zatrzymania! Po moich wcześniejszych 500 metrach! Zaznaczę, że nie biegam z żadnym planem treningowym, bo w mojej sytuacji wydawało mi się to bez sensu - jaki plan, jak ja po kilku krokach dostawałam palpitacji serca i karuzeli w głowie.
Ciągle odbiegam od tematu... otóż dzisiaj przebiegłam 5 kilometrów! :) Co prawda mam świadomość, że to było tak bardzo na granicy i nie jestem na poziomie biegania przy każdym treningu piątki, że dzisiaj zdecydowanie niosła mnie psychika a nogi sie na to zgodziły (jutro może boleć ;)), ale to taka radość! że jest sens, w tym wszystkim jest sens!
między innymi dlatego zaczęłam biegać - żeby widzieć efekty, żeby widzieć, że moge więcej, lepiej, bardziej i żeby czuć totalną wolność. mimo tego wszystkiego co jest minutę przed bieganiem i minutę po skończeniu biegania...
A ja jestem szczęśliwa, mimo że boję się tego słowa, bo jestem ZDROWA mimo że ciężko w to uwierzyć, robie nowe rzeczy, które dają dużo radości i z każdym dniem jestem silniejsza fizycznie i na duchu.

Nie zamierzam przestać. Dziękuję Wam bardzo. Wasza życzliwość dużo mi dała!
pardita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2236
Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
Życiówka na 10k: 55:43.00
Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham

Nieprzeczytany post

Kasiaro pisze:Witam :)
Nie odzywałam się około 3 tygodnie, ale nie znaczy to, że się poddałam. Podczytywałam sobie co piszecie, no i walczyłam ze sobą. Swoją drogą - pierwszy raz zobaczyłam i widzę cały czas, dzień po dniu, jak wielką wolę walki wyzwolił we mnie rak i chemioterapia!
Ale przejdę do tego, po co tu dzisiaj przyszłam - pisałam, że chcę przebiec pętelkę 3,5km, niestety pętelka okazała się fajna tylko na mapie ;) w rzeczywistości jest taka ilość ludzi, psów, rowerzystów, dzieci, że to jakiś koszmar, a nie jestem rannym ptaszkiem i NIE ZAMIERZAM ZOSTAĆ :)
Przez pierwsze kilka dni biegania było ciężko - wiadomo, chciałam teraz, już! biec bez przerwy godzinę albo jakąś ładną liczbę kilometrów, więc moje mozliwe 500 metrów było dość frustrujące. Potem dopadła mnie infekcja, z której nie mogłam wyjść, osłabienie, badania i tak dalej. Ale po zaleczeniu choroby i odebraniu wyników badań, w których wszystko było okej poszłam wieczorem biegac i jakiś przełom! Po tygodniu bez biegania nagle przebiegłam 2 kilometry bez zatrzymania! Po moich wcześniejszych 500 metrach! Zaznaczę, że nie biegam z żadnym planem treningowym, bo w mojej sytuacji wydawało mi się to bez sensu - jaki plan, jak ja po kilku krokach dostawałam palpitacji serca i karuzeli w głowie.
Ciągle odbiegam od tematu... otóż dzisiaj przebiegłam 5 kilometrów! :) Co prawda mam świadomość, że to było tak bardzo na granicy i nie jestem na poziomie biegania przy każdym treningu piątki, że dzisiaj zdecydowanie niosła mnie psychika a nogi sie na to zgodziły (jutro może boleć ;)), ale to taka radość! że jest sens, w tym wszystkim jest sens!
między innymi dlatego zaczęłam biegać - żeby widzieć efekty, żeby widzieć, że moge więcej, lepiej, bardziej i żeby czuć totalną wolność. mimo tego wszystkiego co jest minutę przed bieganiem i minutę po skończeniu biegania...
A ja jestem szczęśliwa, mimo że boję się tego słowa, bo jestem ZDROWA mimo że ciężko w to uwierzyć, robie nowe rzeczy, które dają dużo radości i z każdym dniem jestem silniejsza fizycznie i na duchu.

Nie zamierzam przestać. Dziękuję Wam bardzo. Wasza życzliwość dużo mi dała!
wspaniale:) wybierz taka pore, ktora Ci bedzie odpowiadac - ja nie przepadam za wczesnoporannym bieganiem, ale jak nie ma wyjscia, to to robie. Normalnie biegam kolo 10 rano (mam.. powiedzmy.. nienormowany czas pracy). Moze pobiegaj weczorem, nie bedzie dzieci i psow. Moze kolo 19 (dobranocka!), a jeszcze w moare jasno powinno byc. Sama widzisz - jak sie chce, to sie moze ! Trzymaj sie zdrowo i cieplutko i zeznawaj, jak Ci idzie!
misthunt3r
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 474
Rejestracja: 27 lip 2009, 13:11
Życiówka na 10k: 48:42
Życiówka w maratonie: 4:14:37
Lokalizacja: Toruń

Nieprzeczytany post

Dasz radę. W końcu nie z takimi drobiazgami jak bieganie dałaś radę :) Trzymam kciuki i czekam na bloga.
Obrazek
Because Running Sucks
Awatar użytkownika
P90Xpl
Wyga
Wyga
Posty: 60
Rejestracja: 25 mar 2011, 09:32
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków/Wieliczka
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Masz racje, wyjście i przebiegnięcie się, przełamanie i potem idzie. U mnie najgorzej było z przełamaniem się, myślałem sobie że ludzie będą się ze mnie śmiać jak kuleje:P ale po 2-3 razie to znikło i teraz biegam sobie na lajcie:)
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ