Może najpierw coś o sobie.
Mam 25 lat, 180cm wzrostu i 86kg wagi. Jak widać mam lekka nadwagę. Od 4 miesięcy ćwiczę regularnie na siłowni. Moim celem była i nadal jest redukcja wagi z możliwie jak najmniejszą strata mięśni. Zaczynałem z początkową waga około 96-97kg. Dieta którą stosuję jest połączeniem diety zbilansowanej w dni treningowe i low carb w dni bez siłowni. Aeroby wykonywałem jedynie na maszynach typu orbitrek i rowerku, z uwagi na stawy przy ówczesnej wadze.
Od jakiegoś czasu nosiłem się, żeby zacząć biegać. Ćwiczenia na maszynach są nudne jak flaki z olejem. Moje wcześniejsze podejście jakieś pół roku temu, jeszcze zanim zacząłem bawić się na siłce, zakończyło się szybko. Zero przygotowania teoretycznego, nieodpowiednie buty i oczywiście nie zmierzyłem sił na zamiary. Zakończyło się to kontuzją stopy i stratą zapału

Tym razem lepiej się przyłożyłem. Biegam w sumie trochę ponad tydzień, staram się nie przesadzać z intensywnością. Jest to raczej bieg przeplatany z marszem, chociaż coraz więcej tego biegu jest na rzecz marszu. Buty w których biegam to Asics Gel Foundation 8 (mam płaskostopie). Biega się w nich rewelacyjnie, ze stopami żadnych problemów. Natomiast pojawił sie inny problem.
Z tego co wyczytałem na forum wnioskuję, że dorobiłem się czegoś w typie SHIN SPLINTS.
Różnica polega na tym, że mnie boli tylko lekko podczas biegu, natomiast bardziej dotkliwy ból pojawia się jak już poźniej uciskam punktowo na mięsień piszczelowy przedni ze strony zewnętrzej. Wtedy mam wrażenie jakby ból promieniował aż do samej stopy.
Zasadniczą różnicą jest to, że nie boli mnie wewnętrzna strona piszczela, jak wszystkich którzy opisują ta dolegliwość, tylko właśnie zewnętrzna wzdłuż przedniego mięśnia piszczelowego.
Teraz chciałbym się zapytać na ile poważne to może być ?
Czy konieczne jest zaprzestanie treningów biegowych czy może raczej liczyć, że "rozbiegam" to ?
Pozdrawiam!