Na początku trochę parametrów:
-21lat
-183cm
-102kg
-205 Rhmax
- od czasu do czasu zażywający ruchu
Stwierdziłem, że przekroczenie magicznej trzy cyfrowej bariery to już nie przelewki i trzeba się wziąć za siebie. Zdecydowałem się na cykl treningowy odchudzanie, ale jak zobaczyłem na rozpiskę, to stwierdziłem, ze ominę pierwszy tydzień, bo nie ma po ci na 10min z domu w taki mróz wychodzić

Wiec:
-dzień pierwszy 20min ciągłego biegu zacząłem ambitnie, ale z każdą chwilą było coraz gorzej, zasapałem się, ale przebiegłem w tym czasie ok 4,4km
-Dzień drugi: stwierdziłem, ze pewnie pierwszego dnia trochę za mocno zacząłem, wiec po prostu sobie truchtałem, zrobiłem sobie troszkę dłuzszy dystans w 25min(co prawda w planie było 15 min, ale biegło mi się znacznie lepiej niż dzień wcześniej) jakieś 4,8km szybki oddech, ale wszystko w normie, bo uprawiam rożne sporty zespołowe i wydawało mi się, że tak musi być.
-trzeci dzień: odgrzebałem w domu jakiś pulsometr, na dworze lekkie zamiecie śnieżne, ale nic wybiorę się na 15 min zobaczyć jak to działa i zmierzyć Rhmax. Z wszystkich źródeł jakie wcześniej czytałem jasno wynikało, ze powinienem biegać na pulsie 65%-75% Rhmax, aby spalać najwięcej tłuszczu. Jednak po 5 min truchtu tetno wynosiło 180 i rosło tak, że po kontunuacji truchtu skoczyło do 190! Aby utrzymywać tętno na poziomie 65-75% musiałbym maszerować i to chyba nie za szybko.
Co powinienem zrobić? przemęczyć się i spokojnie sobie truchtać na b,wysokim pulsie i liczyć na to, że z biegiem czasu spadnie? czy spowolnić tempo i zamiast truchtu maszerować. Co do diety to na razie nie podjąłem radykalnych kroków, skończyłem jakiekolwiek podjadanie miedzy daniami, ograniczyłem wielkość posiłków i wyraźnie ograniczyłem spożywanie ziemniaków i chleba. Głównym celem jest zrzucenie kilogramów fajnie jakby z 15 się udało :P i poprawa kondycji.
Z góry dzięki za odpowiedzi