Szczyt mojej formy biegowej to przełom szkoły podstawowej i liceum, a więc już ponad 10 lat temu ... Wtedy mi się naprawdę chciało, 5treningów w klubie, zawody - najlepiej czułem się na dystansach średnich. Przyszły studia, praca, żona, urósł brzuszek i coraz ciężej powracać do biegania, a próbuję ... !
Co jakiś czas mam zrywy, wyłażę na pobliski stadion i nabijam kilometry.
Co miałem na początku liceum? 63kg, 2:00 na 800m, 32min na 10km
Co prezentuję sobą aktualnie? 27lat/178cm/78kg
Jestem w stanie przebiec 6km < 30minut
Nie mam żadnych biegowych butów, śmigam w marketowych staruszkach, jednak wiem że nieuchronnie nadchodzi ich kres...
Na chwilę obecną nie mam sprecyzowanych planów co konkretnie chciałbym osiągnąć, z jakim dystansem, kiedy i w jakim czasie się zmierzyć.
Chciałbym zrzucić kilka kilo i odzyskać lepsze samopoczucie
Ale po co Wam to wszystko piszę?

Gdyż chcę się doradzić w kilku kwestiach:
- czy istnieje jakiekolwiek uzasadnienie dla zakupu markowych butów biegowych na moim obecnym "poziomie"; jeśli nie, jakie minimum musi posiadać tani but aby nie wyrządzić sobie krzywdy biegając po ziemnej bieżni?
- czy samo ciągłe bieganie (2x w tygodniu 6-10km) pozwoli zbudować "bazę"; jeśli nie, skupić się na przebieżkach czy interwałach, lepiej trzaskać je przed biegiem ciągłym czy po nim?