Dzisiaj oczywiście też miałam iść na trening ale wymyślałam różne ważne rzeczy do zrobienia aby tylko nie iść.
Bardzo często czytam w postach zdania: "biegam dla przyjemności", "biegam bo chcę", "czuje potrzebę biegania". Najgorsze jest to, że ja czegoś takiego nie czuję. Dla mnie nadal, po 2 miesiącach treningów, bieganie jest ogromnym wysiłkiem. Oczywiście mam satysfakcje, poprawiła mi się sylwetka itd. Wiem, ze robie jakieś postępy...ale to trochę mało a za bardzo nie wiem co zrobić aby było lepiej.
Perspektywa treningu jest dla mnie czymś co wiąże sie z jakimś obowiązkiem i dlatego idę. Jak na razie bieganie kojarzy mi sie z wysiłkiem i dużym wkładem pracy. Chciałabym aby było inaczej.
I nie wiem czy w takiej sytuacji powinnam może zmienić treningi. Nie biegać wg. planu ( obecnie ten na 10km. ) tylko przebiec sobie 2-3 km. swoim żółwim tempem??? Tylko co mi to wtedy da??
A jeśli będę kontynuować wyznaczony trening to co robić w chwili takiego kryzysu: Zmuszać sie do dalszego biegu czy odpuścić??
poradźcie mi coś bo jest mi źle

włożyłam tyle pracy w to co teraz mam i nie chciałabym tego tak zostawić...