Cześć. Mam pewien problem i bardzo proszę osoby doświadczone o pomoc. Jestem kobietą, mam 24 lata. Mam chorą tarczycę i w związku z tym w ciągu dwóch lat przytyłam z 55 do 72 kg. Dodam, że sport uprawiam od dawna. Mniej lub bardziej intensywny, ale przeważnie siłownia i siatkówka. Jeżeli chodzi o bieganie robiłam to raczej sporadycznie. Teraz zależy mi na zrzuceniu wagi, a zatem na wybraniu najlepszego tempa do spalania tkanki tłuszczowej. Wyliczyłam sobie swoje HRmax - 196 - w związku z czym, aby spalić tłuszcz muszę biegać w okolicy 117-138. Właśnie...BIEGAĆ. Problem w tym, że ja, aby mieć takie tętno muszę chodzić. W ogóle się przy tym nie męczę i jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że mój organizm w tym czasie gubi tłuszcz. Biegam codziennie od trzech dni. W pierwszym dniu biegałam/truchtałam tempem 6km/h przez godzinę, a moje tętno w tym czasie wynosiło około 160 uderzeń, w drugim dniu pokonałam ten sam dystans w tym samym tempie, a tętno wynosiło 170 uderzeń. Dodam, że wcale się tym biegiem nie męczyłam, mogłam swobodnie rozmawiać. Wczoraj biegałam 90 minut tym samym tempem, natomiast aby mieścić się w granicy 130-140 musiałam chodzić. Teoretycznie mogłam zmniejszyć prędkość i biegnąć truchtem, ale w moim odczuciu tak już się nie da więc muszę chodzić. Zastanawiam się więc czy na pewno chodząc, nie męcząc się przy tym w ogóle - schudnę? Czy takie tętno jest odpowiednie przy tym poziomie prędkości? Jak wspominałam, ćwiczę regularnie więc z kondycją nie powinno być tak źle, a mimo tego moje wyniki w bieganiu na to wskazują. Czy takie wyniki u początkującej osoby są w normie? Jak Wy uważacie? Nie powinnam się tym przejmować i rzeczywiście biegać, a raczej chodzić w przedziale 130-140? Czy może powinnam truchtać i mieć tętno 150-170? Jeżeli założę, że rzeczywiście spalam tłuszcz w tym niższym przedziale po jakim czasie powinnam widzieć pierwsze efekty, żeby móc zweryfikować czy dobrze pracuję? Dzięki za wszelkie wskazówki