Grubasy - tylko dla Was
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 24 paź 2017, 10:07
- Życiówka na 10k: 1:08:46
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Cześć!
Ciekawe czy modelki na swoich forach też zaczynają od wymiarów ?
41 lat 171cm wzrostu i 91,5 kg.
Zacząłem "biegać" w maju tego roku. W cudzysłowie, bo to były spacery z odcinkami biegu. Fakt coraz dłuższymi.
W połowie czerwca włączyłem endomondo. Dzięki temu mam przegląd historii mojej aktywności.
Początki chyba byłe najfajniejsze, bo w zasadzie co dzień to było lepiej. Albo dalej , albo szybciej.
Nigdy nie myślałem, że ubiór jest taki ważny. Na dzień ojca dostałem spodenki i koszulkę do biegania( buty ponad rok czekały w szafie).
Wygoda tego stroju była dodatkową motywacją.
Z czasem sam doszedłem do tego, że dzień odpoczynku jest tak samo ważny jak dzień z bieganiem.
13 września był wielki dzień. Ponad 7 km pokonałem całe biegiem ( no dobra truchtem )i każdy kilometr w czasie poniżej 7 minut. Euforia, radość duma... Tym bardziej, że ostatni kilometr był w najlepszym czasie 6.40 i zrobiłem to świadomie.
Na tej fali radości zapisałem się na Bieg Niepodległości 10km z limitem czasu 90 minut.
Potem dopadła mnie choroba i pogorszenie pogody.
Do biegania wróciłem po 2 tygodniach i było ciężko.
Teraz jest stabilnie. Wczoraj pierwszy raz biegałem w deszczu...
Wydawało mi się, że biegnę szybko, a endomondo mówi, że poruszam się z czasami od 7.19 do 7.31.
Na całe szczęście nie zniechęca mnie to, ale fajnie byłoby się dalej poprawiać, a osiągniecie rezultatu z 13 września wydaje się być teraz poza moim zasięgiem.
Słowo o wadze. Przez wakacje na pewno popełniłem błąd pt" biegam to mi wolno". Efekt tego jest taki, że owszem sylwetka uległa poprawie (samopoczucie też),ale jakiś czas temu zważyłem się na 93kg. ( Jak zaczynałem to było 94 i wielka opona, teraz opona jest zdecydowanie mniejsza). Przeliczyłem spalone kalorie na orzeszki ziemne i wyszło, że zeżarłem kilka opakowań. Postanowiłem ograniczyć jedzenie i widać efekty ok 1 kg na tydzień.
Ostatnio wybrałem się na trasę Biegu Niepodległości. Trasa pagórkowata, a ja blisko domu biegam po płaskim.
Dodatkowo teren z zabudowaniami i z zadymieniem- palone liście. Strasznie mi to przeszkadzało. Ok 3, 4 kilometra zaczęły dziać się ze mną nieprzyjemne rzeczy. Gazy z żołądka wychodziły, pot jak przy obniżeniu cukru, ogólne zmęczenie. Przestałem biec i szedłem dłuższą chwilę raczej wolno. Jak wszystko się uspokoiło to wróciłem do biegu i było przyjemnie i nawet jeden kilometr zrobiłem poniżej 7 minut.
Czy taki stan oznacza, że z moim po prostu bieganiem doszedłem do ściany?
Co zrobić żeby poprawić swoje wyniki?
Czy trzeba wybrać jakiś plan treningowy i się go trzymać?
Mam świadomość, że na 11 listopada niewiele zdziałam, ale wiem, że w tym stanie jestem go:
1. Ukończyć
2. Urwać z limitu 10, może 15 minut
3. MOże nie być ostatni( to jest w sumie najmniej ważne, bo ukończenie go będzie MOIM WIELKIM ZWYCIĘSTWEM).
Pozdrawiam "większych" i wszystkich użytkowników Forum.
R
Ciekawe czy modelki na swoich forach też zaczynają od wymiarów ?
41 lat 171cm wzrostu i 91,5 kg.
Zacząłem "biegać" w maju tego roku. W cudzysłowie, bo to były spacery z odcinkami biegu. Fakt coraz dłuższymi.
W połowie czerwca włączyłem endomondo. Dzięki temu mam przegląd historii mojej aktywności.
Początki chyba byłe najfajniejsze, bo w zasadzie co dzień to było lepiej. Albo dalej , albo szybciej.
Nigdy nie myślałem, że ubiór jest taki ważny. Na dzień ojca dostałem spodenki i koszulkę do biegania( buty ponad rok czekały w szafie).
Wygoda tego stroju była dodatkową motywacją.
Z czasem sam doszedłem do tego, że dzień odpoczynku jest tak samo ważny jak dzień z bieganiem.
13 września był wielki dzień. Ponad 7 km pokonałem całe biegiem ( no dobra truchtem )i każdy kilometr w czasie poniżej 7 minut. Euforia, radość duma... Tym bardziej, że ostatni kilometr był w najlepszym czasie 6.40 i zrobiłem to świadomie.
Na tej fali radości zapisałem się na Bieg Niepodległości 10km z limitem czasu 90 minut.
Potem dopadła mnie choroba i pogorszenie pogody.
Do biegania wróciłem po 2 tygodniach i było ciężko.
Teraz jest stabilnie. Wczoraj pierwszy raz biegałem w deszczu...
Wydawało mi się, że biegnę szybko, a endomondo mówi, że poruszam się z czasami od 7.19 do 7.31.
Na całe szczęście nie zniechęca mnie to, ale fajnie byłoby się dalej poprawiać, a osiągniecie rezultatu z 13 września wydaje się być teraz poza moim zasięgiem.
Słowo o wadze. Przez wakacje na pewno popełniłem błąd pt" biegam to mi wolno". Efekt tego jest taki, że owszem sylwetka uległa poprawie (samopoczucie też),ale jakiś czas temu zważyłem się na 93kg. ( Jak zaczynałem to było 94 i wielka opona, teraz opona jest zdecydowanie mniejsza). Przeliczyłem spalone kalorie na orzeszki ziemne i wyszło, że zeżarłem kilka opakowań. Postanowiłem ograniczyć jedzenie i widać efekty ok 1 kg na tydzień.
Ostatnio wybrałem się na trasę Biegu Niepodległości. Trasa pagórkowata, a ja blisko domu biegam po płaskim.
Dodatkowo teren z zabudowaniami i z zadymieniem- palone liście. Strasznie mi to przeszkadzało. Ok 3, 4 kilometra zaczęły dziać się ze mną nieprzyjemne rzeczy. Gazy z żołądka wychodziły, pot jak przy obniżeniu cukru, ogólne zmęczenie. Przestałem biec i szedłem dłuższą chwilę raczej wolno. Jak wszystko się uspokoiło to wróciłem do biegu i było przyjemnie i nawet jeden kilometr zrobiłem poniżej 7 minut.
Czy taki stan oznacza, że z moim po prostu bieganiem doszedłem do ściany?
Co zrobić żeby poprawić swoje wyniki?
Czy trzeba wybrać jakiś plan treningowy i się go trzymać?
Mam świadomość, że na 11 listopada niewiele zdziałam, ale wiem, że w tym stanie jestem go:
1. Ukończyć
2. Urwać z limitu 10, może 15 minut
3. MOże nie być ostatni( to jest w sumie najmniej ważne, bo ukończenie go będzie MOIM WIELKIM ZWYCIĘSTWEM).
Pozdrawiam "większych" i wszystkich użytkowników Forum.
R
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 24 paź 2017, 10:07
- Życiówka na 10k: 1:08:46
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Cześć!
Stało się. Jestem po Biegu Niepodległości w Czechowicach Dziedzicach.
Ukończyłem, urwałem z limitu 21minut i 14 sekund co oznacza, że miałem czas 1:08:46 no i nie byłem ostatni (zawdzięczam to między innymi organizatorom, których przedstawiciele zamykali bieg i dodawali otuchy wszystkim na końcu.)
Atmosfera super.
Parę dni przed, dopadła mnie myśl, że Bieg Niepodległości jest na zakończenie sezonu i co potem? Pustaka, nicość.....
Chyba w czasie biegu powiedziałem sobie, że teraz to dopiero początek i mam plan na najbliższy rok.
Minimum to złamać godzinę. Plan ambitny to <50minut.
Realne?
PS.
Największą satysfakcję sprawiły mi gratulacje od Doroty, sąsiadki, zwyciężczyni jednej z kategorii kobiecych.
Człowiek z najwyższego stopnia pudła gratuluje 10 od końca zawodnikowi....Dorota DZIĘKI, jesteś WIELKA. No i dla Ciebie też gratulacje.
Pozdrawiam wszystkich Forumowiczów
RomanS
Stało się. Jestem po Biegu Niepodległości w Czechowicach Dziedzicach.
Ukończyłem, urwałem z limitu 21minut i 14 sekund co oznacza, że miałem czas 1:08:46 no i nie byłem ostatni (zawdzięczam to między innymi organizatorom, których przedstawiciele zamykali bieg i dodawali otuchy wszystkim na końcu.)
Atmosfera super.
Parę dni przed, dopadła mnie myśl, że Bieg Niepodległości jest na zakończenie sezonu i co potem? Pustaka, nicość.....
Chyba w czasie biegu powiedziałem sobie, że teraz to dopiero początek i mam plan na najbliższy rok.
Minimum to złamać godzinę. Plan ambitny to <50minut.
Realne?
PS.
Największą satysfakcję sprawiły mi gratulacje od Doroty, sąsiadki, zwyciężczyni jednej z kategorii kobiecych.
Człowiek z najwyższego stopnia pudła gratuluje 10 od końca zawodnikowi....Dorota DZIĘKI, jesteś WIELKA. No i dla Ciebie też gratulacje.
Pozdrawiam wszystkich Forumowiczów
RomanS
-
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 12 sty 2018, 13:36
- Życiówka na 10k: 58:31
- Życiówka w maratonie: brak
Cześć Wszystkim!
Jaki fajny temacik, i pozdrowienia dla Czechowic-Dziedzic i okolic!
Troszkę o mnie - 45 lat, 182 wzrostu i 117 kg żywej wagi
Moje bieganie - początek 14.11.2016 pamiętam jak dziś, miałem 4 dni wolnego i po powrocie do pracy i zważeniu się wyskoczyło 130 kg - masakra!
Szok, no nic trzeba coś z sobą zrobić, praca od 8 do 16, w domu o 17, później obiad wychodzi że mam czas dopiero około 18 - późno.
Szybka decyzja - komórka 4:15 pobudka i do pracy(plan treningowy: 30 minut ciągłego biegu), i tak już zleciało ponad rok
Teraz jest 117 kg, od trzech miesięcy stoję w miejscu z wagą - ale w tym czasie przeskoczyłem kolejną dziurkę w pasku, a po napięciu brzucha widać zaczątki kaloryfera (mina kumpla którego nie widziałem pół roku, jak z zazdrością patrzył na mój brzuch - lub jego brak - bezcenna)
Biegam regularnie 4 razy w tygodniu a niedziela basen, z małą przerwą około maja zaliczyłem kontuzję ścięgna achillesa( kontuzja zmusiła mnie do kupna jakiegoś lepszego obuwia, i po konsultacjach z fizjoterapeutą codziennie poświęcam 15- 20 minut na ćwiczenia), w deszczu, mrozie(-30 się zdarzało), nie poddaję się bakcyl połknięty.
Na razie 3 razy 6,4 km w sobotę 11 km i niedzielę godzinka basenu, w ciągu pół roku na 5 km zszedłem z 33 min, na 30:20.
Jeśli chodzi o dietę, jem mniej a częściej, unikam cukru i jego pochodnych, więcej warzyw pilnuję się ale bez przesady - w niedzielę placek teściowej zjem, mały kawałek ale zjem.
Dałem sobie trzy lata na zejście poniżej 100 kg, zobaczymy.
Jaki fajny temacik, i pozdrowienia dla Czechowic-Dziedzic i okolic!
Troszkę o mnie - 45 lat, 182 wzrostu i 117 kg żywej wagi
Moje bieganie - początek 14.11.2016 pamiętam jak dziś, miałem 4 dni wolnego i po powrocie do pracy i zważeniu się wyskoczyło 130 kg - masakra!
Szok, no nic trzeba coś z sobą zrobić, praca od 8 do 16, w domu o 17, później obiad wychodzi że mam czas dopiero około 18 - późno.
Szybka decyzja - komórka 4:15 pobudka i do pracy(plan treningowy: 30 minut ciągłego biegu), i tak już zleciało ponad rok
Teraz jest 117 kg, od trzech miesięcy stoję w miejscu z wagą - ale w tym czasie przeskoczyłem kolejną dziurkę w pasku, a po napięciu brzucha widać zaczątki kaloryfera (mina kumpla którego nie widziałem pół roku, jak z zazdrością patrzył na mój brzuch - lub jego brak - bezcenna)
Biegam regularnie 4 razy w tygodniu a niedziela basen, z małą przerwą około maja zaliczyłem kontuzję ścięgna achillesa( kontuzja zmusiła mnie do kupna jakiegoś lepszego obuwia, i po konsultacjach z fizjoterapeutą codziennie poświęcam 15- 20 minut na ćwiczenia), w deszczu, mrozie(-30 się zdarzało), nie poddaję się bakcyl połknięty.
Na razie 3 razy 6,4 km w sobotę 11 km i niedzielę godzinka basenu, w ciągu pół roku na 5 km zszedłem z 33 min, na 30:20.
Jeśli chodzi o dietę, jem mniej a częściej, unikam cukru i jego pochodnych, więcej warzyw pilnuję się ale bez przesady - w niedzielę placek teściowej zjem, mały kawałek ale zjem.
Dałem sobie trzy lata na zejście poniżej 100 kg, zobaczymy.
- ZenFighter
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 01 lut 2018, 13:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Hej!
Pora coś zmienić w swoim życiu na dobre.
Mam 25, 155, i waże ok 72kg.
Z wagą bywa różnie, potrafię dojść do 60kg ale ogólnie całe moje życie to nadwaga.
Podoba mi się ten wątek. Mam nadzieję, że znajdę tu kogoś, z kim będe mogła wymieniać się wzajemnym wsparciem.
Podejść do biegania miałam kilka. Wiele lat temu przebiegnięcie czegokolwiek bylo bardzo dramatyczne. I rezygnowałam. Kilka lat później spróbowałam jeszcze raz, ale dużo wolniej. I z krótkich marszobiegów doszłam do ok 5km biegu. Umiałam biec przez 30 min. Ale potem przestałam, nie wiem czemu.
Chcę to zmienić. I biegać regularnie. Postanowiłam zapisać się na bieg 5km 11 marca, aby mieć przed sobą jakiś cel i utrzymać motywację.
Nie biegałam półtora roku, zaczełam próbować znowu w styczniu i teraz trzy próby mam za sobą. 2km w niecałe 20min to marny wynik, ale wiem, że jeśli tylko zacznę wychodzić na dwór regularnie, to dojdę do tych 5km i podkręcę tempo.
Kocham biegać. Biegałam w życiu tyle co nic, ale naprawdę kocham to uczucie, kiedy wiem, że podejmuję ten wysiłek. Świadomość, że robię coś, co jest dla mnie tak trudne, choć dla wielu to banał, tym bardzieje mnie podkręca. Najgorzej jest jednak wyjść z domu. Czasami jest to takie trudne. A tak łatwo znaleźć wymówkę: nie dzisiaj, dzisiaj jestem zbyt zmęczona, dzisiaj nie mam czasu, dzisiaj za dużo zjadłam, dzisiaj jest zła pogoda.
Także mój plan na dzisiaj to: wyjść z domu. I pobiec te 2km bo to akurat okrążenie wokół mojego parku. Trzymajcie kciuki za MAŁE SUKCESY. Trzymajcie kciuki za PIERWSZE KROKI. Bo to jest z początku najtrudniejsze.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Pora coś zmienić w swoim życiu na dobre.
Mam 25, 155, i waże ok 72kg.
Z wagą bywa różnie, potrafię dojść do 60kg ale ogólnie całe moje życie to nadwaga.
Podoba mi się ten wątek. Mam nadzieję, że znajdę tu kogoś, z kim będe mogła wymieniać się wzajemnym wsparciem.
Podejść do biegania miałam kilka. Wiele lat temu przebiegnięcie czegokolwiek bylo bardzo dramatyczne. I rezygnowałam. Kilka lat później spróbowałam jeszcze raz, ale dużo wolniej. I z krótkich marszobiegów doszłam do ok 5km biegu. Umiałam biec przez 30 min. Ale potem przestałam, nie wiem czemu.
Chcę to zmienić. I biegać regularnie. Postanowiłam zapisać się na bieg 5km 11 marca, aby mieć przed sobą jakiś cel i utrzymać motywację.
Nie biegałam półtora roku, zaczełam próbować znowu w styczniu i teraz trzy próby mam za sobą. 2km w niecałe 20min to marny wynik, ale wiem, że jeśli tylko zacznę wychodzić na dwór regularnie, to dojdę do tych 5km i podkręcę tempo.
Kocham biegać. Biegałam w życiu tyle co nic, ale naprawdę kocham to uczucie, kiedy wiem, że podejmuję ten wysiłek. Świadomość, że robię coś, co jest dla mnie tak trudne, choć dla wielu to banał, tym bardzieje mnie podkręca. Najgorzej jest jednak wyjść z domu. Czasami jest to takie trudne. A tak łatwo znaleźć wymówkę: nie dzisiaj, dzisiaj jestem zbyt zmęczona, dzisiaj nie mam czasu, dzisiaj za dużo zjadłam, dzisiaj jest zła pogoda.
Także mój plan na dzisiaj to: wyjść z domu. I pobiec te 2km bo to akurat okrążenie wokół mojego parku. Trzymajcie kciuki za MAŁE SUKCESY. Trzymajcie kciuki za PIERWSZE KROKI. Bo to jest z początku najtrudniejsze.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 20 maja 2015, 21:06
- Życiówka na 10k: 53:54
- Życiówka w maratonie: brak
Parę słów ode mnie - aby Was podtrzymać na duchu, oraz że da się.
Wrzesień 2017 - okresowe badania pracownicze
Waga 101 kg, ciśnienie 180/120 i dezaprobata lekarza, cholesterol 237.
Wyszedłem z opuszczoną mordą i wewnętrznym wstydem.
Dziś
Waga 84 kg
Ciśnienie 130/80
Cholesterol 167
Wiek 43 lata
HR max - 189
Cooper - 2650 m
W dużym skrócie- bieg 3x w tygodniu po minimum 5-7 km na początek (mam za sobą jakąś przeszłość sportową, ale to epoka dinozaurów). Początki w tempie około 7 min/ km. Biegałem sumiennie, bez względu na pogodę, temperaturę (zdarzało się biegać przy -10 C) z wyłączeniem 2 tygodni - choroba.
Od połowy marca dorzuciłem 3x w tygodniu siłownię naprzemiennie z bieganiem.
Ćwiczę więc 6 dni, a 7 odpoczywam - jak ten gość z góry
Przez ten okres czasu przebiegłem około 1000 km - czuję się świetnie, pewnie, Żona też inaczej zerka
Pomyślicie - chwalipięta. Tak, częściowo zgoda - jestem zadowolony z wykonanej pracy, ale jeszcze więcej we mnie pokory, bo najlepiej wiem, ile mnie to kosztowało. Ale napisałem tego posta, aby Wam pokazać, że można zawsze powalczyć o siebie ze swoimi słabościami. Trzymam za Was wszystkich rozpoczynających przygodę (choć to raczej walka ze ze samym sobą) kciuki i życzę powodzenia !!!
Tu Wam wklejam mój niedzielny bieg.
Wrzesień 2017 - okresowe badania pracownicze
Waga 101 kg, ciśnienie 180/120 i dezaprobata lekarza, cholesterol 237.
Wyszedłem z opuszczoną mordą i wewnętrznym wstydem.
Dziś
Waga 84 kg
Ciśnienie 130/80
Cholesterol 167
Wiek 43 lata
HR max - 189
Cooper - 2650 m
W dużym skrócie- bieg 3x w tygodniu po minimum 5-7 km na początek (mam za sobą jakąś przeszłość sportową, ale to epoka dinozaurów). Początki w tempie około 7 min/ km. Biegałem sumiennie, bez względu na pogodę, temperaturę (zdarzało się biegać przy -10 C) z wyłączeniem 2 tygodni - choroba.
Od połowy marca dorzuciłem 3x w tygodniu siłownię naprzemiennie z bieganiem.
Ćwiczę więc 6 dni, a 7 odpoczywam - jak ten gość z góry
Przez ten okres czasu przebiegłem około 1000 km - czuję się świetnie, pewnie, Żona też inaczej zerka
Pomyślicie - chwalipięta. Tak, częściowo zgoda - jestem zadowolony z wykonanej pracy, ale jeszcze więcej we mnie pokory, bo najlepiej wiem, ile mnie to kosztowało. Ale napisałem tego posta, aby Wam pokazać, że można zawsze powalczyć o siebie ze swoimi słabościami. Trzymam za Was wszystkich rozpoczynających przygodę (choć to raczej walka ze ze samym sobą) kciuki i życzę powodzenia !!!
Tu Wam wklejam mój niedzielny bieg.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 12 sty 2018, 13:36
- Życiówka na 10k: 58:31
- Życiówka w maratonie: brak
Wagi to Ci zazdroszczę, i krótkiego okresu żeby ją otrzymać.RunForrest pisze: Dziś
Waga 84 kg
Ciśnienie 130/80
Cholesterol 167
Wiek 43 lata
HR max - 189
Ja na razie próbuję zejść do około 97 kg, za kawalerskich czasów jak tyle miałem to się najlepiej czułem. Jak ważyłem mniej to wszyscy się śmiali że chuchro, a jeszcze na dodatek urodziłem się w Oświęcimiu i wszyscy mieli podwójny ubaw.
A ja - kompleksy, dlatego jak na początku przytyłem czułem się świetnie, a później poszło i skończyło się tak jak się skończyło.
Teraz mierzę w mniej więcej 95 - 100 kg, ale od razu mówię że mogę zmienić kiedyś zdanie i skończyć coś w okolicach 80, ale to już się zobaczy później.
Czy dam radę - choćby finansowo bo coś ostatnio za często zmieniam garderobę bo wszystko za duże.
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 20 maja 2015, 21:06
- Życiówka na 10k: 53:54
- Życiówka w maratonie: brak
Jedno niestety jest tu najważniejsze - konsekwencja.
Słabsze okresy się trafiają - to normalne.
Kluczem jest cel - jak popuścisz cugli; pozamiatane. Wracasz na start.
Miałem tak 2 razy - niestety w obu przypadkach powodem był nadmiar ambicji w stosunku do możliwości (ITBS i więzadło).
Podstawa:
-dobre buty,
-właściwe tempo (nie wariować)
-dieta - to w moim przypadku był klucz
Wymiana garderoby to bonus, mimo kosztów - bonus :uuusmiech:
Trzymam kciuki za powodzenie akcji !!!
Słabsze okresy się trafiają - to normalne.
Kluczem jest cel - jak popuścisz cugli; pozamiatane. Wracasz na start.
Miałem tak 2 razy - niestety w obu przypadkach powodem był nadmiar ambicji w stosunku do możliwości (ITBS i więzadło).
Podstawa:
-dobre buty,
-właściwe tempo (nie wariować)
-dieta - to w moim przypadku był klucz
Wymiana garderoby to bonus, mimo kosztów - bonus :uuusmiech:
Trzymam kciuki za powodzenie akcji !!!
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 20 maja 2018, 16:27
- Życiówka na 10k: 58:38
- Życiówka w maratonie: brak
Witam
Proszę o poradę. Zacząłem treningi biegowe w styczniu ze znaczną nadwagą. Ważyłem 116 kg przy wzroście 195 cm. Obecnie waga wskazuje 108 kg, więc kilka udało się zrzucić. Niestety od ponad miesiąca waga stoi mimo regularnych treningów 3-4 razy w tygodniu. Biegam 2-3 razy po 40 minut i raz ok. godziny. Pierwsze pytania czy to normalna sytuacja, że waga stoi w miejscu? Drugie pytanie odnosi się do biegów. W czasie treningu bardzo szybko rośnie mi tętno. Już po 1-2 min. dobijam do 150. Jest tak w zasadzie od stycznia i mimo kilku miesięcy biegania nic się nie zmienia. Obecnie biegam (ok. 5 min biegania 1 minuta marszu przy 40 min. treningach i 3 min biegu 1 minuta marszu przy godzinnych) Trening kończę na tętnie ok.165-170. Czas na 10 km osiągnięty wczoraj 59:01. Chciałbym przebiec w październiku półmaraton poniżej 2h i oczywiście zrzucić kilka kg.
Wszelkie uwagi mile widziane.
Pozdrawiam
Proszę o poradę. Zacząłem treningi biegowe w styczniu ze znaczną nadwagą. Ważyłem 116 kg przy wzroście 195 cm. Obecnie waga wskazuje 108 kg, więc kilka udało się zrzucić. Niestety od ponad miesiąca waga stoi mimo regularnych treningów 3-4 razy w tygodniu. Biegam 2-3 razy po 40 minut i raz ok. godziny. Pierwsze pytania czy to normalna sytuacja, że waga stoi w miejscu? Drugie pytanie odnosi się do biegów. W czasie treningu bardzo szybko rośnie mi tętno. Już po 1-2 min. dobijam do 150. Jest tak w zasadzie od stycznia i mimo kilku miesięcy biegania nic się nie zmienia. Obecnie biegam (ok. 5 min biegania 1 minuta marszu przy 40 min. treningach i 3 min biegu 1 minuta marszu przy godzinnych) Trening kończę na tętnie ok.165-170. Czas na 10 km osiągnięty wczoraj 59:01. Chciałbym przebiec w październiku półmaraton poniżej 2h i oczywiście zrzucić kilka kg.
Wszelkie uwagi mile widziane.
Pozdrawiam
-
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 12 sty 2018, 13:36
- Życiówka na 10k: 58:31
- Życiówka w maratonie: brak
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Dodaj jakieś ćwiczenia siły ogólnej, jakieś półprzysiady, brzuszki, kołyski, wstępowania na stopień itd.
-
- Stary Wyga
- Posty: 221
- Rejestracja: 28 cze 2007, 11:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Witam
Przy okazji akcji "RODO" chciałem o sobie przypomnieć,dalej żyję i biegam i jest SUPER
ze 106 kg zszedłem do 92 teraz po 11 latach jestem na ok 99-98 kg
Dziękuję bieganiu.pl ,że przez te lata z "lekką" nadwagą biegając maratony,półmaratony nie zrobiłem sobie krzywdy w stawach,kolanach ,etc.
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam
Marcin
Przy okazji akcji "RODO" chciałem o sobie przypomnieć,dalej żyję i biegam i jest SUPER
ze 106 kg zszedłem do 92 teraz po 11 latach jestem na ok 99-98 kg
Dziękuję bieganiu.pl ,że przez te lata z "lekką" nadwagą biegając maratony,półmaratony nie zrobiłem sobie krzywdy w stawach,kolanach ,etc.
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam
Marcin
- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
Wątek dla grubasów nieruszany od 5 miesięcy... Albo naród nam się odchudził.... albo rozleniwił
-
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 12 sty 2018, 13:36
- Życiówka na 10k: 58:31
- Życiówka w maratonie: brak
Nie ma czasu, zamiast pisania woli bieganie.
Może coś o moich postępach.
Waga leci coraz słabiej - niestety , od lutego udało m się zgubić tylko 6 kg.
Dalej mam problemy z ilością jedzenia - jest za duża.
W bieganiu małymi kroczkami do przodu, półmaraton z 2:23 godz. teraz udało mi się zejść do 2:16 godz.
Biegam teraz:
Poniedziałek 7,5 km tempem pomiędzy 6:45 do 6:10
Środa 7,5 tempo około 7
Piątek 7,5 tempo 6:30 i przebieżki
Sobota między 10 a 25 km tempo około 7
W tygodniu jeszcze po każdym biegu 10 minut rozciąganie i 20 minut ćwiczeń(mam problemy z krzywym kręgosłupem i jedną nogą krótszą, ćwiczę to co zadała mi fizjoterapeutka)
I właśnie siedzę i kombinuję jak zmienić treningi bo wydaje mi się mógłbym szybciej i dłużej, ale coś robię źle.
Może coś o moich postępach.
Waga leci coraz słabiej - niestety , od lutego udało m się zgubić tylko 6 kg.
Dalej mam problemy z ilością jedzenia - jest za duża.
W bieganiu małymi kroczkami do przodu, półmaraton z 2:23 godz. teraz udało mi się zejść do 2:16 godz.
Biegam teraz:
Poniedziałek 7,5 km tempem pomiędzy 6:45 do 6:10
Środa 7,5 tempo około 7
Piątek 7,5 tempo 6:30 i przebieżki
Sobota między 10 a 25 km tempo około 7
W tygodniu jeszcze po każdym biegu 10 minut rozciąganie i 20 minut ćwiczeń(mam problemy z krzywym kręgosłupem i jedną nogą krótszą, ćwiczę to co zadała mi fizjoterapeutka)
I właśnie siedzę i kombinuję jak zmienić treningi bo wydaje mi się mógłbym szybciej i dłużej, ale coś robię źle.
-
- Dyskutant
- Posty: 38
- Rejestracja: 10 paź 2015, 09:50
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Berlin
Dodam trochę motywacji od siebie
Nie ukrywam zainspirował mnie maly89 i inny bloger runeat. Poczytałem ich posty i stwierdziłem, że kurde chyba się da. Startowałem z 98kg przy wzroście 176cm. Mój "rekord" to było 108kg. Kiedyś miałem problemy z kolanami, dlatego postanowiłem zacząć od marszobiegów i Galloweya. 3 razy w tygodniu coraz dłuższy marsz. Pamiętam jak się cieszyłęm jak w końcu przebiegłem ciągiem 15 minut.
Moim zdaniem: bieganie to jedno, ale duuuużym procentem naszego sukcesu to odpowiednie żywienie. Przeczytałem wiele artykułów i książek i od 3 lat mam zawsze ze sobą wagę Ludzie już się nie dziwią jak idę do kuchni w biurze i waże wszystko. Używam aplikacji i tam zapisuję wszystko.
W tym momencie mam 75kg - minimum było 72kg. Zmieniłem prawie całą garderobę - 3 rozmiary w dół. Ost. nawet kupiłem pierwszy raz koszulkę S. Gdzie kiedyś XXL/XL to była norma.
Za sobą mam pół maratony i powoli przygotowuje się na maraton!
Tak samo nie chcę się chwalić, bo to nie oto chodzi! Chcę pokazać, że się DA!
Trzymam kciuki za wszystkich!
Rafał - Kamyk
Nie ukrywam zainspirował mnie maly89 i inny bloger runeat. Poczytałem ich posty i stwierdziłem, że kurde chyba się da. Startowałem z 98kg przy wzroście 176cm. Mój "rekord" to było 108kg. Kiedyś miałem problemy z kolanami, dlatego postanowiłem zacząć od marszobiegów i Galloweya. 3 razy w tygodniu coraz dłuższy marsz. Pamiętam jak się cieszyłęm jak w końcu przebiegłem ciągiem 15 minut.
Moim zdaniem: bieganie to jedno, ale duuuużym procentem naszego sukcesu to odpowiednie żywienie. Przeczytałem wiele artykułów i książek i od 3 lat mam zawsze ze sobą wagę Ludzie już się nie dziwią jak idę do kuchni w biurze i waże wszystko. Używam aplikacji i tam zapisuję wszystko.
W tym momencie mam 75kg - minimum było 72kg. Zmieniłem prawie całą garderobę - 3 rozmiary w dół. Ost. nawet kupiłem pierwszy raz koszulkę S. Gdzie kiedyś XXL/XL to była norma.
Za sobą mam pół maratony i powoli przygotowuje się na maraton!
Tak samo nie chcę się chwalić, bo to nie oto chodzi! Chcę pokazać, że się DA!
Trzymam kciuki za wszystkich!
Rafał - Kamyk
-
- Dyskutant
- Posty: 46
- Rejestracja: 01 sty 2019, 18:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam. Oczywiście Nowy Rok nowe postanowienia
Opiszę trochę moją aktywność fizyczną w ostatnim okresie, a potem przejdę do rzeczy
Więc ponad 2 lata temu przy wzroście 170 ważyłam 97 kg. Piłam codziennie jakieś 1,5 - 2 litry coli zero . Tak gdzieś dwa razy w tygodniu odwiedzałam McD . Poza tym generalnie siedzący tryb życia z weekendami na świeżym powietrzu.
Spojrzałam na jedno zdjęcie z wyjazdu i - nagłe postanowienie nagle wprowadzone w życie. Zaczęłam regularnie, pod okiem trenera, korzystać z siłowni. Treningi mam 3 x w tygodniu, są dość wyczerpujące. Trwa to listopada 2016 r.
Wywalając tylko colę i McD z diety udało mi się w pierwsze 10 miesięcy ćwiczeń zjechać z wagą o 12 kg. Po tym okresie nastąpiła stagnacja, a następnie wzrost wagi o 7 kg w kolejnym roku. Spowodowało to spadek motywacji do ćwiczeń, ale nadal się trzymam Niemniej jednak gdzieś tak po wakacjach zaczęłam rozglądać się za jakąś dodatkową aktywnością i padło na bieganie. Zaczęłam w połowie września od lekko modyfikowanego planu 10 tygodniowego. Równoległe czytałam wątki na tym forum, a wątek założony przez Leo przeczytałam od deski do deski
Prawdę powiedziawszy biegałam regularnie mniej więcej do końca października, a więc do momentu, kiedy mi się ten wątek skończył
Teraz miałam dwutygodniową przerwę w swoich treningach na siłowni - nazwijmy to przerwą regeneracyjną Ale po upływie kilku dni przerwy zaczęło mnie nosić. Gdzieś tam wpadłam na basen, gdzieś tam się przespacerowałam. Poza tym znowu zaczęłam sobie szurać.
Do rzeczy Poprzednio, w tym pierwszym zrywie szuracza, bardzo motywowało mnie czytanie tego forum. A czytanie wątku Leo to była mega motywacja Czego się obawiam? Obawiam się, że jak mi wrócą regularne treningi na siłowni 3 x w tygodniu, to odpuszczę bieganie. Chciałabym wytrwać w dwóch treningach szuraczowych w tygodniu. Pomyślałam sobie, że jak czasem coś tu napiszę, a czasem ktoś inny zapyta, jak mi idzie, to wytrwam
Naprawdę czytanie Was jest dla mnie ogromnie motywujące. Czasem tylko mi przykro było, jak jakieś fajne wątki nagle się urywały i nie wiem, czy szuracze stamtąd nadal szurają, czy odpuścili.
W każdym razie zapraszam do wzajemnej motywacji. A jeśli jeszcze ktoś mi pomoże odpowiadając na jakieś moje pytania, to będzie już w ogóle cudownie
Opiszę trochę moją aktywność fizyczną w ostatnim okresie, a potem przejdę do rzeczy
Więc ponad 2 lata temu przy wzroście 170 ważyłam 97 kg. Piłam codziennie jakieś 1,5 - 2 litry coli zero . Tak gdzieś dwa razy w tygodniu odwiedzałam McD . Poza tym generalnie siedzący tryb życia z weekendami na świeżym powietrzu.
Spojrzałam na jedno zdjęcie z wyjazdu i - nagłe postanowienie nagle wprowadzone w życie. Zaczęłam regularnie, pod okiem trenera, korzystać z siłowni. Treningi mam 3 x w tygodniu, są dość wyczerpujące. Trwa to listopada 2016 r.
Wywalając tylko colę i McD z diety udało mi się w pierwsze 10 miesięcy ćwiczeń zjechać z wagą o 12 kg. Po tym okresie nastąpiła stagnacja, a następnie wzrost wagi o 7 kg w kolejnym roku. Spowodowało to spadek motywacji do ćwiczeń, ale nadal się trzymam Niemniej jednak gdzieś tak po wakacjach zaczęłam rozglądać się za jakąś dodatkową aktywnością i padło na bieganie. Zaczęłam w połowie września od lekko modyfikowanego planu 10 tygodniowego. Równoległe czytałam wątki na tym forum, a wątek założony przez Leo przeczytałam od deski do deski
Prawdę powiedziawszy biegałam regularnie mniej więcej do końca października, a więc do momentu, kiedy mi się ten wątek skończył
Teraz miałam dwutygodniową przerwę w swoich treningach na siłowni - nazwijmy to przerwą regeneracyjną Ale po upływie kilku dni przerwy zaczęło mnie nosić. Gdzieś tam wpadłam na basen, gdzieś tam się przespacerowałam. Poza tym znowu zaczęłam sobie szurać.
Do rzeczy Poprzednio, w tym pierwszym zrywie szuracza, bardzo motywowało mnie czytanie tego forum. A czytanie wątku Leo to była mega motywacja Czego się obawiam? Obawiam się, że jak mi wrócą regularne treningi na siłowni 3 x w tygodniu, to odpuszczę bieganie. Chciałabym wytrwać w dwóch treningach szuraczowych w tygodniu. Pomyślałam sobie, że jak czasem coś tu napiszę, a czasem ktoś inny zapyta, jak mi idzie, to wytrwam
Naprawdę czytanie Was jest dla mnie ogromnie motywujące. Czasem tylko mi przykro było, jak jakieś fajne wątki nagle się urywały i nie wiem, czy szuracze stamtąd nadal szurają, czy odpuścili.
W każdym razie zapraszam do wzajemnej motywacji. A jeśli jeszcze ktoś mi pomoże odpowiadając na jakieś moje pytania, to będzie już w ogóle cudownie
Ostatnio zmieniony 01 sty 2019, 20:00 przez gąska, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog viewtopic.php?f=57&t=60193
tu się znęcacie viewtopic.php?f=28&t=60194
tu się znęcacie viewtopic.php?f=28&t=60194