Sammi pisze:Jutro chciałabym zrobić 8-10 x 400 m ale szybciej niż dzisiaj. I pomiędzy każdym kółkiem np : 2 minuty marszu. Myślicie, że to dobry pomysł

?
Udało Ci się wykonać ten trening?
Dzisiaj miały być podbiegi, a wyszło totalne nic

Bo na w-fie graliśmy w piłkę ręczną i miałem nieprzyjemne spotkanie z podłogą ;/ Biegnę sobie, bo piłka leci ku naszej bramki, a tu nagle BUM, i gleba na miejscu. I tak starłem bardzo małej skóry jak na takie cuś. Nie powiem, że nie bolało, bo bym skłamał. Bolało jak cholera w pierwszej chwili, ale kilka sekund ogarniania się i lecimy dalej

Nawet byłem zdziwiony, że, mimo upadku, jestem w stanie normalnie sprintować. Koniec końców byłem asystentem przy wszystkich golach mego zespołu, a sam nie potrafię wrzucić jednego gola chociaż sytuacji miałem z cztery. Przy chodzeniu trochę pobolewa, dlatego odpuściłem dzisiejszy trening. Ech.. No cóż, podbiegi spróbuję w środę zrobić jak będzie lepiej z biodrem. Jak można mieć takiego pecha w życiu?

Oczywiście "wuefy" kończą się tym, że jest w drużynie 6 ludzi, a w rzeczywistości gra 3, bo reszta gada o grach

A potem niedziwota że mamy co czwarte dziecko (?) z nadwagą.
Albo jest taka sytuacja. Drużyna w której się znajduję, przegrywa 0:2. Inni od razu załamka, teksty typu "i tak nie wygramy", "nie mamy szans" mnie po porostu śmieszą.
Zawsze staram się motywować członków drużyny w takich chwilach i biorę "ciężar gry" (i tak zazwyczaj to robię) na siebie. Lecę do przodu, konstruuję akcję i spadam do tyłu( bo jak wiadomo tam nikogo nie ma

) Oczywiście nie jest tak zawsze, są wyjątki, jednak swój wkład najczęściej mam w wygraną. Nie mówię tutaj, że jestem superbohaterem czy jakimś wybawcą, jednak staram się wierzyć w zwycięstwo i ziarno nadziei zasiać w innych członkach zespołu. Cóż, tak się staram, bo nie lubię przegrywać, akurat na wf-ach to dobra zabawa i zdrowie znajdują się w mojej hierarchii nad zwycięstwem.
Szkoda tego biodra

Oj, szkoda..