Hej, kobieto. Jesteś na dobrej, właściwej drodze. Nie będę się do Ciebie zwracać nickiem, który sobie wybrałaś, bo jest nieodpowiedni. Dla mnie będziesz
Rakieta. Ale musisz zasłużyć.
Masz 38 lat, czyli masz jakieś pół życia przed sobą. Warto zadbać o to, żeby to była ta lepsza połowa. Zadbaj o siebie.
1! Postaw sobie cel. Ja bym proponowała, żebyś na 42 urodziny przebiegła maraton (42 km z hakiem). Pewnie mogłabyś i wcześniej, ale chcemy, żeby ten maraton był dla Ciebie przyjemnością, a nie jakąś męką. A zatem masz 4 lata (lub prawie 4) na przygotowanie się. Dasz radę? Ja wierzę, że tak. Trzeba tylko podejść do tego rozsądnie i zaplanować sobie cele pośrednie, np. za rok, na 39 urodziny ważysz < 85 kg i spokojnie biegasz 10 km. Kiedy masz urodziny? Ile masz na to czasu?
Czyli dążysz do celu powoli, ale skutecznie. Krok po kroku. Znajdujesz sobie plany treningowe odpowiednie dla aktualnego stanu zdrowia, kondycji, wagi, możliwości. I realizujesz. Jeśli coś tam Ci wypadnie z planu, to nie szkodzi, wypadek losowy. Ale losowy, a nie kolejna, regularna wymówka. Ćwiczysz regularnie. Każda aktywność jest dobra, a na razie przy dużej masie marsze lub marszobiegi są bardzo wskazane. Musisz chronić stawy, więc walenie nogami podczas biegu nie będzie ani przyjemne, ani bezpieczne.
Szuraj sobie na razie spokojnie.
2! Jedzenie ograniczasz. Zresztą sama zobaczysz, że po jakimś czasie apetyt się zmniejszy.
Żeby podkręcić metabolizm i odkwasić organizm to zaczynasz dzień od szklanki letniej wody z sokiem z cytryny lub 1-2 łyżkami octu jabłkowego (można kupić, można zrobić samodzielnie, ale trochę trwa:
http://www.akademiawitalnosci.pl/ocet-j ... ego-sluzy/). Wypijasz tę szklankę na czczo, powoli, małymi łyczkami. Potem możesz jeszcze wypić drugą, a nawet trzecią taką szklankę. Ale nie od razu, powoli. Potem dopiero śniadanie. Co powiesz na kiszoną kapustę na śniadanie? Wiem, że brzmi strasznie, ale to naprawdę świetnie działa. Garść kapusty kiszonej. Jak Ci się znudzi jeść to codziennie, to na jakiś czas odstaw, ale zobaczysz, jak to fajnie działa. Potem w ciągu dnia na drugie śniadanie, obiad jesz już normalnie inne rzeczy, ale bez obżerania się, bez cukrów, bez nerwów. Gryziesz wszystko wielokrotnie zanim przełkniesz. Jedzenie dobrze mieszaj ze śliną. Nie popijaj jedzenia. Napijesz się po pół godzinie. I żadnego cukru. OK?
A wieczorem trening. Piszesz, że biegasz co drugi dzień. To fajny plan, ale po jakimś czasie postaraj się go trochę zmodyfikować, żeby za każdym razem nie było tak samo. Czyli raz sobie marszo-biegiem robisz swoje 6 km, a raz marszem (z kijkami?) albo po prostu spacerem robisz 9-10 km. A następnym razem znajdujesz sobie jakaś górkę (lub dłuższe schody) i wchodzisz na nią kilka razy (robisz oczywiście odpoczynki). Trening musi być urozmaicony. W dni, gdy nie biegasz, postaraj się wybrać na rower/basen/rolki/coś tam innego.
Będzie cudnie, zobaczysz.