Córa marnotrawna ;)

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
Peggy
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 03 maja 2014, 22:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

kris_brazylia pisze:
W ogole sie z tym nie zgadzam. Tylko o krok? chyba ze chodzi Ci o taki siedmiomilowy krok!

Chociaz pewnie wiekszosc kanapowcow mysli ze jak tylko by sie Im chcialo to by tez biegali, tylko po co ;)
No tak tak. Jest to taki meeeeeeeega krok.
Ci z kanapy serio myslą, że mogą przecież nawet w lepszym tempie zrobić dystans jaki robi biegacz, ale właśnie "po co?". uwielbiam te pytania. "po co ty w ogołe biegasz, chce się tobie?"
:D
PKO
Katastrofa
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 50
Rejestracja: 03 maja 2014, 19:11
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Peggy pisze:
kris_brazylia pisze:
W ogole sie z tym nie zgadzam. Tylko o krok? chyba ze chodzi Ci o taki siedmiomilowy krok!

Chociaz pewnie wiekszosc kanapowcow mysli ze jak tylko by sie Im chcialo to by tez biegali, tylko po co ;)
No tak tak. Jest to taki meeeeeeeega krok.
Ci z kanapy serio myslą, że mogą przecież nawet w lepszym tempie zrobić dystans jaki robi biegacz, ale właśnie "po co?". uwielbiam te pytania. "po co ty w ogołe biegasz, chce się tobie?"
:D
Taaaa.... " W takim tempie to nie bieganie, spacerkiem bym to szybciej zrobił...Powinnaś biegać trzy razy szybciej, ale ziemia by drżała, to może lepiej nie..."

Dobra, nie ważne :)
Wczoraj drugi trening - bez zmian. Biegło się jakby ciężej, ale ogarnęłam i nie zamierzam rezygnować. Jeszcze raz w takich proporcjach i zmiana na wyższy level ;)
seemoore
Wyga
Wyga
Posty: 100
Rejestracja: 28 kwie 2014, 14:10
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poczytaj mój wątek - początki to też była makabra... Dalej ważę 102 kg, ale moja aktywność i sprawnosć znacznie wzrosła...
Liczę, ze w ciągu 1-2 miesiecy, zejdę również z wagą... Przemiana materii wariuje (3 razy dziennie toaleta), więc jest nadzieja :)...

Ja przebiegam już na koniec treningu w trybie 5/2:30 "nawet" po kilkanaście minut, co jeszcze miesiąc temu było jedynie próżnym marzeniem... :)

Ruszać dupsko i na trasę - to najważniejsze... Ludźmi się nie przejmuje... Zawsze będą gadać.

Po prostu uwierz w siebie i zbuduj się mentalnie. Kompleksy trzeba wydalić razem z potem, podczas biegu :)...
Awatar użytkownika
MEL.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1590
Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
Życiówka na 10k: 46:56
Życiówka w maratonie: 3:43
Lokalizacja: Las Kabacki
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Kobieto, Ty nie masz ponad 100 kg. Ty masz POTENCJAŁ. Po prostu jak zaczniesz chudnąć, to jak rakieta. Ruszaj się dużo, poza bieganiem fajny jest też rower, basen, jakieś ćwiczenia - joga, fitness. Na początku będzie ciężko, może będziesz musiała częściej odpoczywać, ale się nie zniechęcaj, NIE PODDAWAJ.

Oczywiście MUSISZ przestać jeść słodycze. Po prostu to jest TRUCIZNA i NARKOTYK. Nie tylko dla grubych. Dla chudych też. Po prostu nie sięgaj po takie rzeczy. Żadnego cukru. Poczytaj to: http://www.akademiawitalnosci.pl/cukier-juz-nie-krzepi/ i jeszcze inne o cukrze na tym blogu.
I jeszcze jedno Ci zdradzę, bo sama jestem Anonimowym Cukroholikiem, na razie na odwyku, ale wiem, że diabeł czai się wszędzie. Najgorszą dla mnie pułapką jest to, ze raz po coś sięgnę. Potem już leci do końca bez opamiętania. Otóż - jeśli Ci się zdarzy jednak ulec pokusie i czegoś tam uszczknąć, to się na tym zatrzymaj. Obserwuj siebie, obserwuj jak się zachowujesz. Zupełnie jakbyś była obok. Zobacz i pomyśl, co byś tej "biedaczce" poradziła, żeby już dalej nie brnęła w swój nałóg. To nie jest tak, ze skoro zjadłaś pół pudełka ptasiego mleczka, to jesteś do d... i co za różnica, możesz przecież dokończyć to pudełko. Otóż jest różnica. OGROMNA. Każdy kęs to klęska. Więc jeśli Ci się zdarzy małe odstępstwo, to po prostu WALCZ. Nie pozwól sobie na uległość. Odwróć wzrok, wyrzuć diabła gdzie pieprz rośnie. Przepłucz usta wodą. Popij wodą. Zjedz coś kwaśnego. Zapomnij.

I teraz tak, jeśli jesteś po treningu to możesz i powinnaś (szczególnie wieczorem) zjeść węglowodany. Ale niech to będzie garść kaszy gryczanej, ryżu pełnoziarnistego albo kaszy jaglanej albo pół banana albo nawet cały banan albo jakiś inny owoc. Ale nie żadne kanapki, żadne białe pieczywo, kluchy czy coś takiego. OK? I nie dużo. Tyle ile ma objętość Twojej pięści wystarczy. Może być mniej. Bez cukru. OK?

Trzymaj się, dziewczyno. Masz potencjał!!! Masz siłę. Dawaj!
Peggy
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 03 maja 2014, 22:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Katastrofa pisze:
Taaaa.... " W takim tempie to nie bieganie, spacerkiem bym to szybciej zrobił...Powinnaś biegać trzy razy szybciej, ale ziemia by drżała, to może lepiej nie..."

Dobra, nie ważne :)
Wczoraj drugi trening - bez zmian. Biegło się jakby ciężej, ale ogarnęłam i nie zamierzam rezygnować. Jeszcze raz w takich proporcjach i zmiana na wyższy level ;)
Tylko się nie przećwicz, jak ja teraz. Bo już dzisiaj kombinowałam jak wymknąć się na bieganie, ale jednak nie dało rady. Nie rezygnuj, a jeśli przyjdzie taki moment, że będziesz chciała zrezygnować, to zobacz jak daleko już zaszłaś i czy jest sens rezygnować. Czasami biegnie się ciężej, bo pogoda, bo gorszy dzień, bo cokolwiek. Ale każdy bieg to jednak realizacja planu, nawet jeśli jest krótszy niż by się chciało.
A gadanie innych trzeba odstawić na bok. Ja teraz zakumplowałam się z kilkoma innymi biegaczami i wiedzą o czym km mówię. A starszy znajomi wypominają mi, że oni po rocznej przerwie 7 km potrafią zrobić ot tak. A ja się cieszę tym siódmym jakby to był co najmniej maraton. Biegacze rozumieją każdy dołożony kilometr.
Ja niestety póki co tylko 7. Ale też się nei zniechęcam. "cocodżambo i do przodu" jak mówią w komedii. :)
Katastrofa
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 50
Rejestracja: 03 maja 2014, 19:11
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

MEL, trafiłaś w samo sedno problemu - dzięki za Twój wpis, naświetlił mi parę spraw. Ale z tym chudnięciem to chyba tak spektakularnie nie będzie, bo mam już 38 lat, i wiele, wiele diet za sobą - metabolizm pewnie pod psem, więc zanim zacznę chudnąć, to trochę czasu upłynie. Nie ważne, tak, czy tak upłynie. Nic nie mam do stracenia. Tzn mam - wagę, ale to akurat in plus ;)

Peggy, 7 kilosów :orany: Ja w najlepszym razie zrobiłam 6, jeszcze nigdy nie przekroczyłam 6,5... Pewnie jeszcze nieprędko.
Raczej przeciążenie mi nie grozi - na razie uskuteczniam głównie marsze. Trudno mówić o progresie, porozmawiamy za 6 tygodni :)
Na wadze jakichś super efektów się nie spodziewam, ale zamierzam te pół godziny wciągać nosem ;)
wdk
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 1
Rejestracja: 07 maja 2014, 11:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam.
Założyłem konto specjalnie żeby się wypowiedzieć w tym temacie.

Zacząłem biegać w lipcu 2013. Na początku były to dystanse 1/1.5 km, we wrześniu było to już 5 km ciągłego biegu, tydzień temu przebiegłem już 15 km.
No ale ja nie o tym. Otóż chodzi mi o kwestię chudnięcia. Od lipca do listopada 2013 waga nie spadła mi ani o kilogram ale po ciuchach widziałem że się "zmniejszam". Dopiero pod koniec listopada waga zaczęła spadać i mam już mniej o 12 kg.

Więc nie ma sensu patrzeć na wagę bo jak wiemy 1kg tłuszczu ma 2x większą objętość niż 1kg mięśni.
Awatar użytkownika
MEL.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1590
Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
Życiówka na 10k: 46:56
Życiówka w maratonie: 3:43
Lokalizacja: Las Kabacki
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Hej, kobieto. Jesteś na dobrej, właściwej drodze. Nie będę się do Ciebie zwracać nickiem, który sobie wybrałaś, bo jest nieodpowiedni. Dla mnie będziesz Rakieta. Ale musisz zasłużyć.

Masz 38 lat, czyli masz jakieś pół życia przed sobą. Warto zadbać o to, żeby to była ta lepsza połowa. Zadbaj o siebie.

1! Postaw sobie cel. Ja bym proponowała, żebyś na 42 urodziny przebiegła maraton (42 km z hakiem). Pewnie mogłabyś i wcześniej, ale chcemy, żeby ten maraton był dla Ciebie przyjemnością, a nie jakąś męką. A zatem masz 4 lata (lub prawie 4) na przygotowanie się. Dasz radę? Ja wierzę, że tak. Trzeba tylko podejść do tego rozsądnie i zaplanować sobie cele pośrednie, np. za rok, na 39 urodziny ważysz < 85 kg i spokojnie biegasz 10 km. Kiedy masz urodziny? Ile masz na to czasu?
Czyli dążysz do celu powoli, ale skutecznie. Krok po kroku. Znajdujesz sobie plany treningowe odpowiednie dla aktualnego stanu zdrowia, kondycji, wagi, możliwości. I realizujesz. Jeśli coś tam Ci wypadnie z planu, to nie szkodzi, wypadek losowy. Ale losowy, a nie kolejna, regularna wymówka. Ćwiczysz regularnie. Każda aktywność jest dobra, a na razie przy dużej masie marsze lub marszobiegi są bardzo wskazane. Musisz chronić stawy, więc walenie nogami podczas biegu nie będzie ani przyjemne, ani bezpieczne.
Szuraj sobie na razie spokojnie.

2! Jedzenie ograniczasz. Zresztą sama zobaczysz, że po jakimś czasie apetyt się zmniejszy.
Żeby podkręcić metabolizm i odkwasić organizm to zaczynasz dzień od szklanki letniej wody z sokiem z cytryny lub 1-2 łyżkami octu jabłkowego (można kupić, można zrobić samodzielnie, ale trochę trwa: http://www.akademiawitalnosci.pl/ocet-j ... ego-sluzy/). Wypijasz tę szklankę na czczo, powoli, małymi łyczkami. Potem możesz jeszcze wypić drugą, a nawet trzecią taką szklankę. Ale nie od razu, powoli. Potem dopiero śniadanie. Co powiesz na kiszoną kapustę na śniadanie? Wiem, że brzmi strasznie, ale to naprawdę świetnie działa. Garść kapusty kiszonej. Jak Ci się znudzi jeść to codziennie, to na jakiś czas odstaw, ale zobaczysz, jak to fajnie działa. Potem w ciągu dnia na drugie śniadanie, obiad jesz już normalnie inne rzeczy, ale bez obżerania się, bez cukrów, bez nerwów. Gryziesz wszystko wielokrotnie zanim przełkniesz. Jedzenie dobrze mieszaj ze śliną. Nie popijaj jedzenia. Napijesz się po pół godzinie. I żadnego cukru. OK?

A wieczorem trening. Piszesz, że biegasz co drugi dzień. To fajny plan, ale po jakimś czasie postaraj się go trochę zmodyfikować, żeby za każdym razem nie było tak samo. Czyli raz sobie marszo-biegiem robisz swoje 6 km, a raz marszem (z kijkami?) albo po prostu spacerem robisz 9-10 km. A następnym razem znajdujesz sobie jakaś górkę (lub dłuższe schody) i wchodzisz na nią kilka razy (robisz oczywiście odpoczynki). Trening musi być urozmaicony. W dni, gdy nie biegasz, postaraj się wybrać na rower/basen/rolki/coś tam innego.
Będzie cudnie, zobaczysz.
seemoore
Wyga
Wyga
Posty: 100
Rejestracja: 28 kwie 2014, 14:10
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

MEL. pisze:Hej, kobieto. Jesteś na dobrej, właściwej drodze. Nie będę się do Ciebie zwracać nickiem, który sobie wybrałaś, bo jest nieodpowiedni. Dla mnie będziesz Rakieta. Ale musisz zasłużyć.

Masz 38 lat, czyli masz jakieś pół życia przed sobą. Warto zadbać o to, żeby to była ta lepsza połowa. Zadbaj o siebie.

1! Postaw sobie cel. Ja bym proponowała, żebyś na 42 urodziny przebiegła maraton (42 km z hakiem). Pewnie mogłabyś i wcześniej, ale chcemy, żeby ten maraton był dla Ciebie przyjemnością, a nie jakąś męką. A zatem masz 4 lata (lub prawie 4) na przygotowanie się. Dasz radę? Ja wierzę, że tak. Trzeba tylko podejść do tego rozsądnie i zaplanować sobie cele pośrednie, np. za rok, na 39 urodziny ważysz < 85 kg i spokojnie biegasz 10 km. Kiedy masz urodziny? Ile masz na to czasu?
Czyli dążysz do celu powoli, ale skutecznie. Krok po kroku. Znajdujesz sobie plany treningowe odpowiednie dla aktualnego stanu zdrowia, kondycji, wagi, możliwości. I realizujesz. Jeśli coś tam Ci wypadnie z planu, to nie szkodzi, wypadek losowy. Ale losowy, a nie kolejna, regularna wymówka. Ćwiczysz regularnie. Każda aktywność jest dobra, a na razie przy dużej masie marsze lub marszobiegi są bardzo wskazane. Musisz chronić stawy, więc walenie nogami podczas biegu nie będzie ani przyjemne, ani bezpieczne.
Szuraj sobie na razie spokojnie.

2! Jedzenie ograniczasz. Zresztą sama zobaczysz, że po jakimś czasie apetyt się zmniejszy.
Żeby podkręcić metabolizm i odkwasić organizm to zaczynasz dzień od szklanki letniej wody z sokiem z cytryny lub 1-2 łyżkami octu jabłkowego (można kupić, można zrobić samodzielnie, ale trochę trwa: http://www.akademiawitalnosci.pl/ocet-j ... ego-sluzy/). Wypijasz tę szklankę na czczo, powoli, małymi łyczkami. Potem możesz jeszcze wypić drugą, a nawet trzecią taką szklankę. Ale nie od razu, powoli. Potem dopiero śniadanie. Co powiesz na kiszoną kapustę na śniadanie? Wiem, że brzmi strasznie, ale to naprawdę świetnie działa. Garść kapusty kiszonej. Jak Ci się znudzi jeść to codziennie, to na jakiś czas odstaw, ale zobaczysz, jak to fajnie działa. Potem w ciągu dnia na drugie śniadanie, obiad jesz już normalnie inne rzeczy, ale bez obżerania się, bez cukrów, bez nerwów. Gryziesz wszystko wielokrotnie zanim przełkniesz. Jedzenie dobrze mieszaj ze śliną. Nie popijaj jedzenia. Napijesz się po pół godzinie. I żadnego cukru. OK?

A wieczorem trening. Piszesz, że biegasz co drugi dzień. To fajny plan, ale po jakimś czasie postaraj się go trochę zmodyfikować, żeby za każdym razem nie było tak samo. Czyli raz sobie marszo-biegiem robisz swoje 6 km, a raz marszem (z kijkami?) albo po prostu spacerem robisz 9-10 km. A następnym razem znajdujesz sobie jakaś górkę (lub dłuższe schody) i wchodzisz na nią kilka razy (robisz oczywiście odpoczynki). Trening musi być urozmaicony. W dni, gdy nie biegasz, postaraj się wybrać na rower/basen/rolki/coś tam innego.
Będzie cudnie, zobaczysz.
Muszę przyznać, że ta odpowiedź jest tak stymulująca, że podziałała i na mnie :)... Dzięki MEL :)...
DawidK
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 276
Rejestracja: 20 sty 2014, 20:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Polanka Wielka koło Oświęcimia.

Nieprzeczytany post

Dokładnie macie racje popieram, żadna katastrofa. Wierzę, że dasz radę nie poddawaj się.
Katastrofa
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 50
Rejestracja: 03 maja 2014, 19:11
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Mam nadzieję, że szybko zasłużę na Rakietę :) Daj znać, kiedy mam prosić Admina o zmianę loginu :)
Ale maraton??? JA??? :niewiem:
Ale nie mówię nie - ostatnio robię takie rzeczy, że sama się sobie dziwię :)

Żadnego cukru. Żadnego cukru. Żadnego cukru. Moja mantra. Huczy mi w głowie. Zakodować.

Dzisiejszy trening w deszczu. Leciało się lepiej, pojutrze wyższy level. Chyba nie potrzebuję 2 dni bez treningu na razie. Zobaczę później, ale na razie trzymam rytm co drugi dzień.


Dzięki, MEL...
seemoore
Wyga
Wyga
Posty: 100
Rejestracja: 28 kwie 2014, 14:10
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Napisz tu trochę o swoich wynikach :).

Odpowiemy i zmotywujemy :)...
Katastrofa
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 50
Rejestracja: 03 maja 2014, 19:11
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jakie wyniki :) Ja na razie staram sie realizować plan 6-tygodniowy, na razie bez udziwnień. Właśnie skończyłam pierwszy tydzień i żyję, a tooznacza, że idzie ko dobremu :) O wynikach pogadamy za 6 tygodni :)
seemoore
Wyga
Wyga
Posty: 100
Rejestracja: 28 kwie 2014, 14:10
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja robię ten sam plan! Bardzo dobrze, że masz już kolejny tydzień!

Przetrwaj pierwsze dwa - najtrudniejsze - tygodnie... ZObaczysz, że później jest już tylko lepiej i mocno z górki :).
Sam też jęczałem w drugim tygodniu, że łudki, że piszczele, że kolano, stopa, itd. :)...

Powiem Ci jedno: jeśli chcesz biegać, to nic Cię nie powstrzyma! I nie powinno!

Pamiętaj, zeby każdego tygodnia, minimum 3-4 razy zewrzeć poślady i do biegu :)...

Powodzenia. :)
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja bym tę cukrową mantrę rozszerzył i sobie klepał "mało przetworzona, mało przetworzona, mało przetworzona". Chodzi o żywność, rzecz jasna. Duże przetworzenie zawiera w sobie wszystko, czego warto unikać: chemię (konserwanty, ulepszacze, syficzne dodatki), rafinowanie (biały cukier, biała mąka, zepsute technologią a skądinąd pożyteczne tłuszcze roślinne), utwardzanie i/lub smażenie (tłuszcze trans, bleeeee). Małe przetworzenie to warzywa, pełnoziarniste pieczywo, kasze czy zboża (niestety, nie załatwia to kwestii paskudnego glutenu :), brak klasycznych słodyczy, wartościowe tłuszcze nierafinowane i na zimno, masło zamiast margaryny itd. itd.

Trzeba jeść. Niejedzenie nastawia organizm na łapczywe gromadzenie zapasów na niepewne czasy, zwalnia metabolizm i prowadzi do różnych przykrych zjawisk. Kwestia co, ile i jak często.

Trzymałbym się z dala od reklamowanych magicznych substancji wzmagających, kontrolujących, tłumiących itd. To wszystko załatwi się zbilansowaną żywnością i ruchem.

To wszystko przy założeniu, że hormony nie są znacząco rozregulowane, bo bez porządku w endokrynologii....

Ruch, ruch, ruch. Spokojne, uważne, regularne, konsekwentne i cierpliwe budowanie bazy aerobowej - co przekłada się na spalanie tłuszczu, podbicie metabolizmu, a poza tym wytrzymałość, wydolność tlenowa, stopniowe wzmacnianie i unikanie przeciążeń (zwłaszcza przy nadwadze).

Gratulacje, szacun i do przodu!

P.S. Efekt rozpoczętego ruchu najpierw widzi się po rozmiarach (obwodach) a nie po wadze. Waga z początku mniej zjeżdża bo (a) retencja wody; (b) tłuszcz znika a pojawiają się mięśnie, które są sporo cięższe od tłuszczu.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ