Zacząłem biegać w maju b.r. a gdzieś pod koniec czerwca znalazłem w necie informację o Biegu Nocnym Stadionu Śląskiego. Dystans 5 lub 10 km więc myślę sobie, że 5 km to w sam raz dla mnie. Kondycję jakąś już mam (tak mi się wydawało


Bieg miał się odbywać po pętlach 3 x ok. 1,5 km + brakujący kawałek do "piątki" mieliśmy się cofnąć sprzed linii startu. Biegnący na 10 km mieli się cofnąć trochę więcej tak żeby nakręcić 6 kółek.
Ok, idziemy rozgrzewkowo na start, czekamy aż organizatorzy skoordynują zegarki i wreszcie.... START.
Zacząłem po swojemu ale widzę, że większość mi odchodzi. No to staram się razem z nimi, gdy przebiegam pod bramką mety (ok. 500 m) czołówka już daleko z przodu, mnie zaczynają wyprzedzać, oddech mam już mocno podwyższony.... Lecę

Po 1 kółku (2 km) szczerze mówiąc miałem dość. W głowie miałem myśli "Nie, to nie dla mnie". Zwolniłem znacznie. Nawet nie rozsądek ale organizm odmawiał dalszej współpracy i po prostu nie byłem w stanie biec szybciej. Co chwila ktoś mnie wyprzedzał i to w takim stylu, że to była przepaść - dobiegał z tyłu i po chwili znikał w ciemnościach parku. Wydaje mi się, że to była grupa z dystansu 10 km, bo przecież ci na 5-tkę już dawno byli z przodu. Myślałem sobie "jak to, oni biegną 2x dłuższy dystans i mnie wyprzedzają!. Nie, bieganie stanowczo nie jest dla mnie."

Jakoś dotruchtałem 2-gie kółko, mijając bramkę za sobą usłyszałem komentarz spikera, że właśnie dobiega zwycięzca na dystansie 5 km z czasem 17 minut i ileś tam sekund.... W głowie szybki kalkulator - 2 kółka zrobiłem w 17 min to na 3-cie potrzebuję ok. 8 min. Może uda się zrobić czas 25 min

Sapię, dyszę.... ale wciąż szuram, już mnie tak często nie wyprzedzają, bo po prostu nie ma mnie kto wyprzedzać

Zaczynam myśleć o finiszu.... Gdyby tak te ostatnie 500 m pójść na całość

Niestety prawda jest okrutna - po przedostatnim zakręcie nie jestem w stanie zmusić się do finiszu, bo wiem, że nie dotrwam do mety. Dopiero po ostatnim zakręcie pętli, jakieś 200-300 m przed metą "finiszuję". Ktoś mnie jeszcze wyprzedza na końcówce, na metę wpadam z czasem 25:35. Publika klaszcze, ktoś robi zdjęcia (co prawda nie mnie ale może się załapię gdzieś do kadru

Nie udało się złamać 25 min ale przecież nie ma to znaczenia bo "bieganie nie jest dla mnie i trzeba z tym skończyć".....
To było 5.07.2013 (piątek)....
W poniedziałek poszedłem na swój trening i tak to trwa. I mam nadzieję, że będzie trwało

W sierpniu zapisałem się na kolejne zawody - 10 km - było ciężko (i w trakcie biegu też myślałem "to nie dla mnie").
A dzisiaj zapisuję się na zawody na przyszły rok. Jest CEL i jest WYZWANIE
