awokado pisze:Hej,
biegam od niedawna (miesiąc), moje wcześniejsze próby konczyły się zwykle po tygodniu-dwóch. Nie jestem typem sportowca, ale bieganie względnie mi 'wychodzi' - 10 km po kilkumiesięcznej przerwie jest zupełnie osiągalne (no, nie wiem czy to powód to dumy już).
Chciałabym wystartować w półmaratonie w marcu. Moje pytanie do doświadczonych: czy plan treningowy to konieczna sprawa? Aktualnie biegam 4-6 razy w tygodniu, 8-12 km. Ostatni rekord to 15, więc zbliżam się do dystansu. Brakuje mi tylko 'schematu' i zastanawiam się czy jest on konieczny, bo nie przepadam za kontrolowaniem tych wszystkich drobiazgów, wolę bardziej skupić się na możliwościach ciała. Co o tym sądzicie? Dodam, że obecnie sporo pedałuję i ruszyłam z Chodakowską :D (4-5 razy w tygodniu).
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.
wiesz co, nie jestem doswiadczona, ale też planuję pobiec połówkę jakoś wiosną.
I też nienawidze planów. Po prostu nienawidzę, więc postanowiłam żadnego nie robić.
Mam jakieś ogólne zasady, które sama sobie ustaliłam, że do wiosny tak robię.
Zakładam 3-4 biegi w tygodniu.
w tym przynajmniej jedno długie wybieganie , wolniutkim tempem. Te wybiegania bardzo nieznacznie wydłużam, na razie nie przekraczam 18 km, przed wiosną mam plan dojść do 23, max 25km.
- 1 raz w tygodniu robię podbiegi
- 1 raz przebieżki
- raz na 2-3 tygodnie robię krótszy szybszy bieg - 3-6 km.
- jak mi się nie chcerobić zadań bo cos tam, to po prostu sobie biegnę jakkolwiek.
Startuję w czym mi się podoba i kiedy mi się podoba.
A czasami olewam i zostaję na kanapie z książką, kotem i pod kocem.
Biegam bo lubię i zeby być zdrowsza i w formie. na Olimpiadę i tak już mnie nie wezmą, więc... jeśli nigdy nie pobiegnę połowki czy czegoś tam "na miarę swoich możliwości, to i co z tego"?
Ważne dla mnie, żeby było komfortowo i żeby mnie od myślenia o bieganiu głowa nie bolała, że ja coś muszę.