Kondycja - zerowo. Dzień pierwszy z planu 10 tygodniowego.
Opis:
Ubrałem buty do kosza firmy Puma ;), włożyłem w nie moje wkładki na płaskoskopie (a raczej na silną pronacje) i poszedłem biegać do lasu. Rozgrzewka krótka bez razciągania. Raczej rozruch... no i marsz. Razem z 12 minut. W lesie zacząłem biec ale po śniegu troche cięzko szło-mała stabilność. Ale ogólnie dobrze. Super lekki trucht (tak żebym mógł rozmawiać :). Tak minęło te półgodziny... Razem przebiegłem (i przeszedłem) chyba ze 3 km ;D. Powodem dla którego to pisze nie jest jednak moja grafomania (czy jakoś) ale dolegliwości biegu.
Właściwie byłem nastawiony na bół kolan, stóp lub bioder (stare kontuzje + słabe mięśnie + (over)pronacja + buty do kosza :). Ale nie!!! Ku mojemu zaskoczeniu w czasie biegu bolał mnie tylko mięsień w prawej pachwinie. Nie wiem co o tym myśleć...
Poza tym jak już kończyłem - ostatni dwu minutowy kawałek :) to akurat wbiegłem w głęboki śnieg i tak trchę bardziej się zmęczyłem, że mi przyciemniało w oczach i oddech miałem świszczący. Tętno 165. Lat 19 :P. Czyżby skurcz oskrzeli? Czy to od zimnego powietrza? Jakby jakaś astma, chociaż nigdy na nic takiego nie chorowałem.
Więc co o tym myślicie? Łajza ze mnie?
PS Z połączonych mocy powstaje JA- Kapitan Planeta
My story day one
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Quote: from lepsze on 10:50 pm on Feb. 14, 2006
to akurat wbiegłem w głęboki śnieg i tak trchę bardziej się zmęczyłem, że mi przyciemniało w oczach i oddech miałem świszczący. Tętno 165. Lat 19 :P. Czyżby skurcz oskrzeli? Czy to od zimnego powietrza? Jakby jakaś astma, chociaż nigdy na nic takiego nie chorowałem.
Hipochondria.
Typowe objawy u początkującego, który oczami wyobraźni widział siebie za olimpiadzie.
Ps.A pachwina to pewnie efekt braku rozgrzewki.
Posmaruj jakąś maśtygą.
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.