Skąd mam wiedzieć, że nie zaczęłam zbyt ostro?
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Czytamy, czytamy. Ja jednak na razie jakoś nie mogę się przemóc, aby zdjąć buty.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1210
- Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
- Życiówka na 10k: 46:42
- Życiówka w maratonie: 3:56:58
- Lokalizacja: Wrocław
O ile pamiętam Ultramaryna nie biega w Polsce...a nie we wszystkich krajach ludzie rzucają pety na ulicach...
--
Axe
--
Axe
Endomondo: https://www.endomondo.com/profile/16400095
-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Biegam po parku, nie po ulicach :D a park ten jest swego rodzaju wizytówką miasta - ogromna połać równo strzyżonego trawnika poprzecinana równo wyasfaltowanymi chodnikami. Kupy po psach też właściciele sprzątają :D
Ja myślę, że jak ktoś ma głowę, to wie jaki rejon miasta wybrać by sobie krzywdy nie zrobić - ja do swojego parku jadę jakieś 15 minut rowerem (chociaż głównym powodem jest dobra trawa, nie czystość ulicy) - właśnie dlatego, żeby było wygodnie i bezpiecznie
Poza tym psy też biegają na bosaka a jednak nie kaleczą sobie stóp na każdym kroku - nie biegam z zamkniętymi oczyma, potrafię ominąć/przeskoczyć/wyhamować :D
Ja myślę, że jak ktoś ma głowę, to wie jaki rejon miasta wybrać by sobie krzywdy nie zrobić - ja do swojego parku jadę jakieś 15 minut rowerem (chociaż głównym powodem jest dobra trawa, nie czystość ulicy) - właśnie dlatego, żeby było wygodnie i bezpiecznie

Poza tym psy też biegają na bosaka a jednak nie kaleczą sobie stóp na każdym kroku - nie biegam z zamkniętymi oczyma, potrafię ominąć/przeskoczyć/wyhamować :D
-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziś po raz pierwszy odkąd zaczęłam biegać boso wróciłam na starą trasę. Nie chciało mi się zrywać w sobotę o 6. rano, a później jest mi głupio biegać bez butów wsród ludzi :P Wybrałam więc rozwiązanie kompromisowe - wróciłam na starą trasę, ale za to w "minimalistycznych" butach (nie było sensu drałować do parku na trawkę żeby biegać w butach skoro mam piękną trasę tuż pod domem).
Miałam problem z butami, bo obawiałam się, że powrót do starych może skończyć się powrotem do dawnych nawyków, ale rozwiązaniem okazały się stare buty w stylu bikersów - lekkie, super elastyczne, na cieniutkiej podeszwie, przez którą czuć każdy kamyczek :D - strzał w 10! I tak stare buty z Tesco za 12 funtów stały się od dziś moimi butami do biegania :D precz z wypasionymi, markowymi butami
Kiedy zaczęłam biec odkryłam coś niebywałego
nie potrafię już biegać z pięty! Normalnie, najzwyczajniej w świecie - NIE POTRAFIĘ :D być może moje obawy, że jak wrócę do starych butów, to jednak zaznę biegać z pięty okazałyby się bezpodstawne - nie wiem, sprawdzać na razie nie będę - wiem już natomiast, że przez ten miesiąc odkąd biegam boso moje mięsnie zmieniły się na tyle, ze biegać z pięty jest mi niewygodnie - próbowałam z ciekawości i mam wrażenie, ze moja noga (pięta) jest za krótka/za wysoko by biegać z pięty. To dziwne wrażenie - i zaskakujące, bo nie spodziewałam się takiej zmiany w tak krótkim czasie.
Wyjście z parku pozwoliło mi się też przekonać, ze moje możliwości sa znacznie większe niź przypuszczałam - nie potrafię jeszcze przebiec takiego dystansu jak dawałam radę z pięty, ale to z pewnością nie są już 2 czy 4 kilometry zaliczane w parku :D Dziś przebiegłam 7 (oczywiście z przerwami, ale wcześniej też robiłam przerwy) i skończyło się na 7 nie z powodu zmęczenia, ale bólu łydki, bo wczoraj zachciało mi się sprawdzać ile dam radę przebiec po asfalcie
dałam radę 3 długości mojej "trasy pomiarowej" ale zapłaciłam za to kolejnym bąbelkiem na stopie
no i teraz mnie łydka boli, bo inaczej stawiałam stopę przez resztę dnia, żeby nie czuć, że mnie stopa piecze :D
Ale i ze stopami jest coraz lepiej, właściwie mogłabym biegać po trawie jedynie, ale bieganie po asfalcie jest o wiele, wiele przyjemniejsze - trawa zabiera dużo energii i biega się ciężej, za to asfalt pięknie oddaje energię i nogi same niosą (przypuszczam, ze tak samo jest w butach (nie wiem, bo nigdy nie biegałam w butach po asfalcie) ale chyba boso odczuwa się to intensywniej.
A wracając do dzisiejszego dnia - było absolutnie pięknie - nie wiem jak to opisać, ale zmiana sposobu biegania dała mi poczucie większej lekkości, wolności i takiej... harmonii działania całego ciała (?).
Nie muszę się pytać czy biegam dobrze bo teraz to czuję - jak coś jest nie tak to po prostu przestają czuć harmonię - jak jest dobrze, to wpadam w trans i ciało "samo" biegnie. (pewnie piszę o rzeczach oczywistych dla starych wyjadaczy, ale dla mnie to spore odkrycie :P ) Właściwie to stało się teraz moim głównym celem - kilometry przestały być wazne, za to, to poczucie, ze moje ciało działa idealnie (na tyle, na ile może oczywiście
) stało się niemal obsesją (ale pozytywną
) jak wszystko jest ok, to przestaję mysleć o tym jak trzymam rece, jak stawiam stopy, jak oddycham - wszystko się po kolei wyłącza i nagle pojawia się w głowie "Rany! To jest to! O to w tym chodzi! (biega!
).
Oczywiście nadal biegam powoli, nadal szybko się męcze, ale to są już teraz rzeczy mało istotne - to zmieni się z czasem i o to nie muszę się martwić - wystarczy cierpliwość.
Miałam problem z butami, bo obawiałam się, że powrót do starych może skończyć się powrotem do dawnych nawyków, ale rozwiązaniem okazały się stare buty w stylu bikersów - lekkie, super elastyczne, na cieniutkiej podeszwie, przez którą czuć każdy kamyczek :D - strzał w 10! I tak stare buty z Tesco za 12 funtów stały się od dziś moimi butami do biegania :D precz z wypasionymi, markowymi butami

Kiedy zaczęłam biec odkryłam coś niebywałego

Wyjście z parku pozwoliło mi się też przekonać, ze moje możliwości sa znacznie większe niź przypuszczałam - nie potrafię jeszcze przebiec takiego dystansu jak dawałam radę z pięty, ale to z pewnością nie są już 2 czy 4 kilometry zaliczane w parku :D Dziś przebiegłam 7 (oczywiście z przerwami, ale wcześniej też robiłam przerwy) i skończyło się na 7 nie z powodu zmęczenia, ale bólu łydki, bo wczoraj zachciało mi się sprawdzać ile dam radę przebiec po asfalcie


Ale i ze stopami jest coraz lepiej, właściwie mogłabym biegać po trawie jedynie, ale bieganie po asfalcie jest o wiele, wiele przyjemniejsze - trawa zabiera dużo energii i biega się ciężej, za to asfalt pięknie oddaje energię i nogi same niosą (przypuszczam, ze tak samo jest w butach (nie wiem, bo nigdy nie biegałam w butach po asfalcie) ale chyba boso odczuwa się to intensywniej.
A wracając do dzisiejszego dnia - było absolutnie pięknie - nie wiem jak to opisać, ale zmiana sposobu biegania dała mi poczucie większej lekkości, wolności i takiej... harmonii działania całego ciała (?).
Nie muszę się pytać czy biegam dobrze bo teraz to czuję - jak coś jest nie tak to po prostu przestają czuć harmonię - jak jest dobrze, to wpadam w trans i ciało "samo" biegnie. (pewnie piszę o rzeczach oczywistych dla starych wyjadaczy, ale dla mnie to spore odkrycie :P ) Właściwie to stało się teraz moim głównym celem - kilometry przestały być wazne, za to, to poczucie, ze moje ciało działa idealnie (na tyle, na ile może oczywiście



Oczywiście nadal biegam powoli, nadal szybko się męcze, ale to są już teraz rzeczy mało istotne - to zmieni się z czasem i o to nie muszę się martwić - wystarczy cierpliwość.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.