Troche was podczytuje ale swoja przygode z bieganiem dopiero zaczynam. Po ciazy ze wzgledow zdrowotnych nie moglam rozpoczac biegania, wiec duzo chodzilam z kijkami, plywalam i troche jezdzilam na rowerze. Jednak choc z tamtymi dyscyplinami nie mialam problemu dluzszy bieg jest dla mnie dosyc wyczerpujacy. Zaczelam metoda interwalow i dochodze do 3min biegu/ 1 min spaceru. Od jutra chcialabym zaczac 4/1. Wszystkie plany jakie widzialam sa skierowane do osob chcacych biegac pol godziny. Ja mam tak ulozona trase ze biegnac ode mnie z domu (a wlasciwie zaczynajac 300 metrow dalej od kanalu) po 10-12 minutach jestem nad jeziorem. Gdybym miala robic tylko pol godziny to od razu musialabym zawracac co bardzo mnie demotywuje. Cala trasa ode mnie z domu wokol jeziora i z powrotem to ok. 10 km. Poniewaz biegam rano przed praca i mam do dyspozycji tylko godzine jest to jeszcze nierealne. Biegne wiec mniej wiecej do 40% trasy i zawracam. Calosc tej porannej trasy ma w tej chwili ok. 8 km. Moim celem jest rozciaganie interwalow tak aby po pewnym czasie moc zrobic trase 10 km w 1 godz. ew. 1 godz 15 min to absolutny max czasu do dyspozycji rano. Jak to zaatakowac ? Czy dalej rozciagac interwaly co tydzien? Np. w nastepnym 5/1 potem 6/1 itp ? Dodam ze meczaca jest dla mnie zawsze koncowka tego czasu gdy biegne, minuta wystarcza mi absolutnie na regeneracje puls spada do normalnego w tym czasie. 10 km tez nie jest wielkim problemem dla mnie. Mam poczucie ze w takim tempie i z interwalami moglabym spokojnie biec jeszcze druga godzine.
Z gory dziekuje za wszelkie sugestie
