Sobota- las, kleszcze, padnięty zaskroniec (lub coś wężowatego), piach, pot i świeże powietrze, jeden sukces- wyprzedziłem panią z kijkami. Zmiana trasy dla psychicznego odpoczynku i tempo jakieś 8min/km, 40 min truchtu z marszem i przyspieszeniami (ok 60-70 kroków). Waga ruszyła. 110 kg. Dwa kilo w dół. Zmiana żywienia, lepsze samopoczucie. teraz przerwa dwa dni i regeneracja stawów.
Parafrazując Mickiewicza:
Gdy się nie męczę, nie wzdycham nie płaczę
Nie tracę zmysłów gdy trasę zobaczę
jednak gdy długo nie pobiegam
Czegoś mi braknie i po dres sięgam
I znowu sobie powtarzam pytanie
Czy to już bieg czy jeszcze szuranie"
Ave szuracze.
Na śmieszno czyli grubasa bieg po zdrowie
- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
Szybko odpowiedzi możesz się nie doczekać:Hanna77 pisze:Hej i jak z Twoim szuraniem?
Ostatnia wizyta: Pn, 20 maja 2013, 12:05