Co mnie załatwiło?
-
- Dyskutant
- Posty: 38
- Rejestracja: 27 sie 2012, 20:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam, piszę tutaj bo biegam w sumie jeszcze niedługo, ok. pół roku, 40 l, 189 cm, 82 kg.
Kilka tygodni temu zacząłem plan do półmaratonu, 4xtydz., z dłuższymi dystansami w niedziele.
W ramach planu doszedłem bezproblemowo do 2 kolejnych tygodni kończących się na 14 km i następnego na 16 km,
nie czując zbytniego obciążenia.
Później na dwa tygodnie przerwałem plan przed i po starcie w 10-tce Orlenu. Biegałem wtedy tylko krótkie 5-6 km.
Postanowiłem wrócić do planu w ten sposób, że cofnąłem się o trzy tygodnie, do tygodnia z 14 km na końcu.
W pon. i śr. biegłem wg planu 5 km i 6 km, później niejako w ramach piątkowej 5-tki wystartowałem w biegu Konstytucji.
Bieg Konstytucji pobiegłem na swój rekord życiowy, niemniej ostrożnie, tak na 90%. W sobotę nie czułem w ogóle zmęczenia, czy bólu.
No i wreszcie w niedzielę wyszedłem na 14 km przekonany, że to pryszcz, bo parę razy już zaliczyłem ją bezproblemowo.
I tu zonk, bo ledwie to przebiegłem, myślałem, że wyzionę ducha, po raz pierwszy stoczyłem prawdziwą walkę sam ze sobą i zwątpiłem w swoje siły.
I tu pytanie - co mnie załatwiło?
1) przerwa w bieganiu dłuższych dystansów?
2) brak wystarczającego odpoczynku po starcie na 5 km?
3) temperatura, bo pierwszy raz biegłem w słoneczku przy ok. 20 st., a do tej pory biegałem zimą w chłodzie i zimnisku?
4) błąd, bo nie wziąłem paska HR i pierwsze dwa kilometry na 14 pobiegłem dużo za szybko?
Pozdrawiam.
Kilka tygodni temu zacząłem plan do półmaratonu, 4xtydz., z dłuższymi dystansami w niedziele.
W ramach planu doszedłem bezproblemowo do 2 kolejnych tygodni kończących się na 14 km i następnego na 16 km,
nie czując zbytniego obciążenia.
Później na dwa tygodnie przerwałem plan przed i po starcie w 10-tce Orlenu. Biegałem wtedy tylko krótkie 5-6 km.
Postanowiłem wrócić do planu w ten sposób, że cofnąłem się o trzy tygodnie, do tygodnia z 14 km na końcu.
W pon. i śr. biegłem wg planu 5 km i 6 km, później niejako w ramach piątkowej 5-tki wystartowałem w biegu Konstytucji.
Bieg Konstytucji pobiegłem na swój rekord życiowy, niemniej ostrożnie, tak na 90%. W sobotę nie czułem w ogóle zmęczenia, czy bólu.
No i wreszcie w niedzielę wyszedłem na 14 km przekonany, że to pryszcz, bo parę razy już zaliczyłem ją bezproblemowo.
I tu zonk, bo ledwie to przebiegłem, myślałem, że wyzionę ducha, po raz pierwszy stoczyłem prawdziwą walkę sam ze sobą i zwątpiłem w swoje siły.
I tu pytanie - co mnie załatwiło?
1) przerwa w bieganiu dłuższych dystansów?
2) brak wystarczającego odpoczynku po starcie na 5 km?
3) temperatura, bo pierwszy raz biegłem w słoneczku przy ok. 20 st., a do tej pory biegałem zimą w chłodzie i zimnisku?
4) błąd, bo nie wziąłem paska HR i pierwsze dwa kilometry na 14 pobiegłem dużo za szybko?
Pozdrawiam.
- niuniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 398
- Rejestracja: 14 gru 2010, 16:14
- Życiówka na 10k: 48:46
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
Wiele czynników mogło sie do tego pośrednio i bezpośrednio przyczynić, być może któryś z tych co wymieniłeś, lub zupełnie inny, chociażby taki jak słabe nawodnienie. Na twoim miejscu zrobiłbym dzień, dwa przerwy i wrócił do działania, raczej to nic strasznego, chyba że dalej było by ciężko i sytuacja by się nie polepszyła, daj cynka pomyślimy:)
Pozdrowionka Niuniek
Pozdrowionka Niuniek
- To niemożliwe!!
- Tylko jeśli w to wierzysz.
- Tylko jeśli w to wierzysz.
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Zapewne wszystkie 4 wymienione przez Ciebie punkty miały znaczenie. Jak bieg miał się udać skoro było aż tyle czynników negatywnych. Dałeś radę, więc to dobry trening dla psychiki był. Jeżeli biegasz gdy jest już gorąco to warto zabrać z sobą wodę czy piątaka co by się jakimś sklepie po drodze nawodić (szczególnie dotyczy to biegów znacznie przekraczających 60 minut)ibnexus pisze:Witam, piszę tutaj bo biegam w sumie jeszcze niedługo, ok. pół roku, 40 l, 189 cm, 82 kg.
Kilka tygodni temu zacząłem plan do półmaratonu, 4xtydz., z dłuższymi dystansami w niedziele.
W ramach planu doszedłem bezproblemowo do 2 kolejnych tygodni kończących się na 14 km i następnego na 16 km,
nie czując zbytniego obciążenia.
Później na dwa tygodnie przerwałem plan przed i po starcie w 10-tce Orlenu. Biegałem wtedy tylko krótkie 5-6 km.
Postanowiłem wrócić do planu w ten sposób, że cofnąłem się o trzy tygodnie, do tygodnia z 14 km na końcu.
W pon. i śr. biegłem wg planu 5 km i 6 km, później niejako w ramach piątkowej 5-tki wystartowałem w biegu Konstytucji.
Bieg Konstytucji pobiegłem na swój rekord życiowy, niemniej ostrożnie, tak na 90%. W sobotę nie czułem w ogóle zmęczenia, czy bólu.
No i wreszcie w niedzielę wyszedłem na 14 km przekonany, że to pryszcz, bo parę razy już zaliczyłem ją bezproblemowo.
I tu zonk, bo ledwie to przebiegłem, myślałem, że wyzionę ducha, po raz pierwszy stoczyłem prawdziwą walkę sam ze sobą i zwątpiłem w swoje siły.
I tu pytanie - co mnie załatwiło?
1) przerwa w bieganiu dłuższych dystansów?
2) brak wystarczającego odpoczynku po starcie na 5 km?
3) temperatura, bo pierwszy raz biegłem w słoneczku przy ok. 20 st., a do tej pory biegałem zimą w chłodzie i zimnisku?
4) błąd, bo nie wziąłem paska HR i pierwsze dwa kilometry na 14 pobiegłem dużo za szybko?
Pozdrawiam.
Za tydzień na pewno będzie lepiej. Powodzenia

Krzysiek
-
- Dyskutant
- Posty: 38
- Rejestracja: 27 sie 2012, 20:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dzięki za słowa otuchy. W sumie cieszy mnie to doświadczenie bo sprowadziło na ziemię. Zapewne jak piszesz wszystko po trochu mnie osłabiło. Mam wrażenie, że jednak najbardziej doskwierała mi temperatura, a do tego lekkomyślnie wyrwałem na początku za szybkim tempem. Cieszę się, że wytrwałem i dobiegłem, ale jeżeli taką mordęgę przeżyłem przy głupich 14 km to nie potrafię sobie wyobrazić co się czuje gdy taki kryzys dopadnie podczas maratonu. Dopiero zaczynam prawdziwie doceniać maratończyków.
Ciekaw jestem czy w lecie biegacie w ciągu dnia czy raczej rankiem lub wieczorem? W niedzielę ok. 18 było ok. 20 st. i pełne słońce - na trasie minęła mnie chyba z setka rowerzystów ale tylko 2 biegaczy.
Ciekaw jestem czy w lecie biegacie w ciągu dnia czy raczej rankiem lub wieczorem? W niedzielę ok. 18 było ok. 20 st. i pełne słońce - na trasie minęła mnie chyba z setka rowerzystów ale tylko 2 biegaczy.
- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
Może też być tak, że miałem po prostu gorszy dzień. Takie też się czasem zdarzają. A co do biegania w gorące dni to mój, nazwijmy to "rekordowy bieg", to 28 kilometrów przy 30 stopniach. Aczkolwiek to jednorazowa przygoda była - wyjazd wakacyjny. Normalnie biegam w wakacje wcześnie rano, kiedy słupek rtęci oscyluje wokół kilku - kilkunastu stopni 

- klancyk3
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 539
- Rejestracja: 27 wrz 2007, 21:29
- Życiówka na 10k: 45,05
- Życiówka w maratonie: 3,42,42
- Lokalizacja: katowice
dlatego maratony się biega - poczatek powoli i odpowiednio przyspiesza (negative split)
ostatnio jak biegłem zawody na 12km bez HR to z poczatku popędziłem jak głupi a potem wszyscy po kolei mnie wyprzedzali...
a co do biegania w upały to pamiętam jak rok temu wyszedłem pobiegac w Grecji na 4km bo więcej nie dałem rady - gorąco jak cholera, ludzie sie na mnie patrzeli jak na idiotę, jakaś babcia mnie ostrzegała przed zawałem, w połowie zatrzymałem się i dochodziłem do siebie w cieniu, tam nikt nie biegał, a już na pewno nie o tej porze - potem do konca wczasów odpuściłem sobie bieganie...
mogłem wstawać przed wschodem słońca ale nie chciało mi się
ostatnio jak biegłem zawody na 12km bez HR to z poczatku popędziłem jak głupi a potem wszyscy po kolei mnie wyprzedzali...
a co do biegania w upały to pamiętam jak rok temu wyszedłem pobiegac w Grecji na 4km bo więcej nie dałem rady - gorąco jak cholera, ludzie sie na mnie patrzeli jak na idiotę, jakaś babcia mnie ostrzegała przed zawałem, w połowie zatrzymałem się i dochodziłem do siebie w cieniu, tam nikt nie biegał, a już na pewno nie o tej porze - potem do konca wczasów odpuściłem sobie bieganie...
mogłem wstawać przed wschodem słońca ale nie chciało mi się
regeneracja jest tak samo ważna jak trening
NICe: https://www.facebook.com/Wskrzeszenie/ https://wskrzeszenie.blogspot.com/ 100ultramaratonow: https://klub100ultramaratonow.blogspot.com/
NICe: https://www.facebook.com/Wskrzeszenie/ https://wskrzeszenie.blogspot.com/ 100ultramaratonow: https://klub100ultramaratonow.blogspot.com/
- f.lamer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2550
- Rejestracja: 23 lis 2011, 10:10
- Życiówka na 10k: czydzieści9ipół
- Życiówka w maratonie: czydzwadzieścia
zdecydowanie ranek. bardzo wczesny ranek.ibnexus pisze:czy w lecie biegacie w ciągu dnia czy raczej rankiem lub wieczorem?
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Now, self-destruction…
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 305
- Rejestracja: 19 sty 2013, 20:04
- Życiówka na 10k: 43:52
- Życiówka w maratonie: 3:59:06
- Lokalizacja: Warszawa
Jestem w podobnym wieku i mam podobny staż biegowy (może ciut większy i trochę intensywniej biegam).ibnexus pisze:
I tu pytanie - co mnie załatwiło?
1) przerwa w bieganiu dłuższych dystansów?
2) brak wystarczającego odpoczynku po starcie na 5 km?
3) temperatura, bo pierwszy raz biegłem w słoneczku przy ok. 20 st., a do tej pory biegałem zimą w chłodzie i zimnisku?
4) błąd, bo nie wziąłem paska HR i pierwsze dwa kilometry na 14 pobiegłem dużo za szybko?
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że gdy przygotowywałem się do pierwszego półmaratonu to też miałem takie akcje. Przerwa w bieganiu dłuższych dystansów przy 14km nie powinna być aż tak istotna (ja tego nie odczuwałem).
Mnie załatwiał za szybki początek - nawet jak później zwalniałem to już nic to nie dawało (teraz już mniej jestem na to czuły, ale wcześniej nawet przy krótszych dystansach jak za szybko otworzyłem to później zdychałem).
Zauważyłem też, że czasami kończyło mi się "paliwo". Biegam rano "na czczo" i jak poprzedniego dnia mało jadłem (szczególnie wieczorem) to miałem takie efekty.
No i ogólne zmęczenie - bardziej intensywne bieganie, poza tym normalne życie (w sumie poza bieganiem jednak coś istnieje

Dla pocieszenia mogę powiedzieć, że już teraz prawie nie "zdycham"

Także nie ma się co martwić - może po prostu w słabsze dni trochę wolniej?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1427
- Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Myslę, że nawet nie ma co analizować. Forma to nieustanna sinusoida, raz lepiej, raz gorzej, nie ma, że ciągle jest dobrze i ciągle biegasz na maxa i nie odczuwasz zmęczenia. Piszesz, że pobiegłeś dychę w Orlenie i potem 5-kę na maxa - to jasne, że potrzebujesz po tym odpoczynku i mysle, ze oczekiwanie, że 2 dni po kolejnym starcie pobiegniesz sobie na luzie 14 km mogło być na wyrost. Bo mogło być albo ok, albo nie ok. Organizm jest madry, sam wie, co mu potrzebne, więc trzeba go sluchac i dac odpocząc.
PS. po biegu konstytucji (ktory byl moim trzecim startem w krotkim okresie) zrobilam sobie odpoczynek 3 dniowy i wyszłam biegac dopiero wczoraj. I też nie czułam mocy. Nic by się nie stało, gdybym przeznaczyłam dzień czy 2 dłużej na regenerację. Bo wiem, ze takie przerwy są konieczne i może paradoksalnie, ale podbijają formę (o ile trwają kilka dni, a nie m-cy)
PS. po biegu konstytucji (ktory byl moim trzecim startem w krotkim okresie) zrobilam sobie odpoczynek 3 dniowy i wyszłam biegac dopiero wczoraj. I też nie czułam mocy. Nic by się nie stało, gdybym przeznaczyłam dzień czy 2 dłużej na regenerację. Bo wiem, ze takie przerwy są konieczne i może paradoksalnie, ale podbijają formę (o ile trwają kilka dni, a nie m-cy)

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1337
- Rejestracja: 10 cze 2009, 16:59
- Życiówka w maratonie: brak
ibnexus dlatego potrzeba jest opracowywania roku biegowego. Wybierasz 2-3 główne starty i pod nie się przygotowujesz. Po drodze wybierasz starty pośrednie, testowe lub treningowe. Fachowo nazywa się to bezpośrednie przygotowanie startowe, które powinno trwać około 2 miesięcy -10 tygodni (10km). Wszystko poza tym jest spokojnym bieganiem, aktywnym odpoczynkiem, relaksem.
-
- Dyskutant
- Posty: 38
- Rejestracja: 27 sie 2012, 20:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, faktycznie moje bieganie jak dotąd nie miało konkretnego planu, a i nie sprawiało mi większych problemów (oprócz niewielkich kontuzji, a to kolano, a to kostka, a to coś innego
). Pierwszy raz założony dystans dał mi w kość i stąd zaskoczenie. Węzme sobie Wasze rady do serca, będę baczniej zwracał uwagę na czas potrzebny na regenerację i postaram się lepiej słuchać co mówi ciało, choć strasznie mnie wzięło, usiedzieć nie mogę i biegam nawet jak mnie coś boli, a z tego to potem tylko kłopoty. A po tej nieszczęsnej niedzieli to się jeszcze okazało, że coś mi się stało z czterogłowym w prawej nodze, chodzić mogę ale podbiegnięcie dość ostro boli. Widocznie jednak za dużo było biegania dla mnie na ten moment i przeforsowałem. Pozdrawiam wszystkich biegających wariatów.
