Ma 187 stron Kiedyś się przez niego przedzierałam, żeby znaleźć te słynne ćwiczenia, nie było łatwo, kupę czasu na to straciłam. To tak a propos lenistwa.
Poza tym nie każdy początkujący może kojarzyć fakty, że core stability czy rozciąganie to właśnie praca nad techniką.
dzieki Kachita, wlasnie o to chodzi, nie kazdy dysponuje calymi wieczorami na przebijanie sie przez ten watek.
Qba Krause pisze:2. wytłumaczyć, żebyś wiedziała nie tylko co ale i dlaczego coś robić.
dlatego padl pomysl zrobienia takiego w miare zwiezlego kompendium wiedzy dla poczatkujacych, jak zaczac biegac i pracowac nad technika, bez nadmiaru szczegolow, ale z drugiej strony ujmujacy wszystkie podstawowe kwestie typu te co je wczesniej wymieniles, z odnosnikami do tych 187 stron oraz wszytkich innych ciekawych zrodel dla tych bardiej dociekliwych.
I ten pomysl ja uwazam za bardzo dobry
kachita pisze:
Dlatego moim zdaniem prosty i konkretny przekaz typu "ląduj na ugiętym kolanie pod środkiem ciężkości, postaraj się nie podskakiwać, nie napinać ramion, nie wypinać kupra, nie pochylać głowy, wyprostuj się, co jakiś czas weź głęboki oddech i spróbuj rozluźnić całe ciało", itp., itd. da początkującemu leszczowi więcej niż "popracuj na techniką, przeczytaj 187 stron wątku i zwróć uwagę na ruchy dystalne stóp".
Dokładnie tak myślę. Ładnie napisane.
Także pierwszy wpis Qby w tym wątku zawiera dokładnie taką kwintesencję. Jedyne co mi jeszcze przyszło do głowy a propos tegoż skądinąd bardzo trafnego wpisu: stopa to nie tylko swobodna końcówka łańcucha biomechanicznego, radośnie realizująca to, co jej przygotowała reszta ciała. To kluczowy interfejs między naszym ciałem a podłożem. Jej ustawienie i ruch - jak najbardziej - zależy od tego, co się dzieje powyżej, ale to właśnie ona przekazuje informację zwrotną "do sztabu", jest niezbędna w czuciu głębokim, koordynacji, stabilizacji, mikro-kompensacji itd. itd. Więc nie jest tylko zwieńczeniem łańcucha, ale też zwrotnie wpływa na jego działanie.
Wiele początkujących osób koncentruje się na stopie, a jeszcze więcej na butach. No i powstaje pytanie, czy jednak te nieprawidłowe buty potrafią coś pogmatwać, zakłócić i zniekształcić w tym interfejsie i pięknie ukształtowanym łańcuchu biomechanicznym mimo tego (a może właśnie dlatego?), że są na jego wyjściu/końcu. Nie pozwolić stopie na prawidłowe, naturalne, luźne i swobodne funkcjonowanie, co - zwrotnie - utrudni prawidłowe funkcjonowanie reszty łańcucha. Nie tylko czysto biomechanicznie, ale też wygłuszając tę informację zwrotną - przez co ciało nie wie, że stosuje złą technikę bo dzięki obuwniczej technologii nie czuje "kary". Według mnie odpowiedź na to pytanie brzmi "raczej tak", choć prawdą jest też, że osoby o wyrobionej technice potrafią ją zastosować w różnych butach.
kachita, myślę, że w toku dyskusji wychodzi na to, co pewnie potwierdziłoby się w osobistej rozmowie, że nasze zdania sa bliższe sobie niż mozę się wydawać
oczywiście, nie ma sensu od razu robić godzinnego wykładu, ale już 5 minut tłumaczenia potrafi zdziałać cuda. napisalaś:
kachita pisze:prosty i konkretny przekaz typu "ląduj na ugiętym kolanie pod środkiem ciężkości, postaraj się nie podskakiwać, nie napinać ramion, nie wypinać kupra, nie pochylać głowy, wyprostuj się, co jakiś czas weź głęboki oddech i spróbuj rozluźnić całe ciało"
ja bymto jeszcze skrócił o połowę ale tę drugą połowę bym wytłumaczył, DLACZEGO te rady brzmią tak a nie inaczej. wtedy można biegać i kontrolować siebie samemu bo wiemy co powinno być rezultatem zastosowania rad, co powinno nam dać do myślenia, że chyba rade stosujemy niewłaściwie itd.
teraz Bylon - ja te rady kieruję do forumowiczów, ktorzy i tak godziny całe spędzają na forum
gdy rozmawiam z totalną świeżynką nie rzucam linkami do artykułów yacoola, tylko w prostych słowach tłumaczę. mam wtedy niesmak, ze upraszczam ale wiem, że więcej treści od początku nie ma co podawać.
nasze zdania sa więc chyba jednak dość zbieżne, każdy akcentuje nieco inaczej - mocniej te kwestie, które sa dla niego/niej ważniejsze.
jednak sprzeciwiam się takim rozwiązaniom jakie proponuje lisciasty - wysnuł błędny wniosek i zaproponowal błędną tezę jako remedium.
Qba Krause pisze:kachita, myślę, że w toku dyskusji wychodzi na to, co pewnie potwierdziłoby się w osobistej rozmowie, że nasze zdania sa bliższe sobie niż mozę się wydawać
Jest to bardzo prawdopodobne, ale miło się dyskutuje
Qba Krause pisze:oczywiście, nie ma sensu od razu robić godzinnego wykładu, ale już 5 minut tłumaczenia potrafi zdziałać cuda.
No dobra, to już brzmi lepiej. Czyli wtedy mamy coś takiego:
- Ląduj na ugiętym kolanie pod środkiem ciężkości - dzięki temu siła uderzenia o ziemię nie będzie szła prosto przez staw kolanowy aż do kręgosłupa, a zostanie zamortyzowana przez łydkę.
- Nie podskakuj - bieganie to ruch do przodu, a nie do góry, podskakując tracisz energię.
I tak dalej. Jest wytłumaczenie, ale w krótkich żołnierskich słowach, bez wnikania w zaciemniające obraz szczegóły. I końcowa rada - Nie myśl obsesyjnie o prawidłowej technice, bo będziesz spięty i nic z tego nie wyjdzie. Ćwicz technikę tak jak biegasz - krok po kroku.
Qba Krause pisze:
jednak sprzeciwiam się takim rozwiązaniom jakie proponuje lisciasty - wysnuł błędny wniosek i zaproponowal błędną tezę jako remedium.
Moje wnioski są jak najbardziej właściwe, tylko patrzysz na nie ze zbyt wysoka, musisz kucnąć do poziomu leszcza :]
Gdy na rzyci zgolę włoski, jestem piękny, jestem boski!
kachita pisze:
No dobra, to już brzmi lepiej. Czyli wtedy mamy coś takiego:
- Ląduj na ugiętym kolanie pod środkiem ciężkości - dzięki temu siła uderzenia o ziemię nie będzie szła prosto przez staw kolanowy aż do kręgosłupa, a zostanie zamortyzowana przez łydkę.
- Nie podskakuj - bieganie to ruch do przodu, a nie do góry, podskakując tracisz energię.
I tak dalej.
Pomysł bardzo dobry. Niestety samo stwierdzenie, że należy coś robić (np. "Ląduj na ugiętym kolanie pod środkiem ciężkości") to za mało. Jeżeli ktoś biega inaczej (prosta noga przed sobą - overstriding) to nie zmieni tego tylko dlatego bo gdzieś przeczytał, że należy robić inaczej. Trudno jest samemu zmienić czasami wieloletnie wzorce ruchowe. Dlatego moim zdaniem w takim poradniku dla początkujących warto zaprezentować dosłownie kilka podstawowych ćwiczeń które pomogą poprawić technikę. Niech to będzie taki zestaw którego wykonanie zajmie 10 minut, podczas każdego treningu. Ćwiczenia muszą być bezpieczne i na tyle proste aby każdy mógł je prawidłowo wykonywać. Może coś takiego jak "drills" metody Pose: https://www.youtube.com/watch?v=6Pv-qCjYgjM, jakieś przebieżki itp.?
Nasze ciało potrafi nam wiele powiedzieć. Niestety, zamiast go słuchać chcemy mu zamknąć japę. Boli mięsień? Rozciągać, bo na pewno nadmiernie przykurczony. Boli kolano? Maść, okład, suplement. Boli stopa? Więcej amortyzacji w bucie. Bo my, ludzie, uwielbiamy szybkie i fajne rozwiązania, które nam "przyplastrują" sytuację zamiast ją rozwiązać, co już wydaje się nam zbyt żmudne i skomplikowane.
Więc oprócz instrukcji, ćwiczeń wzmacniających itp. procedur warto pamiętać, aby słuchać ciała. MSZ jego komunikaty są najbardziej wyraziste jeśli się zdejmie buty i przebiegnie trochę po wymagającym podłożu (tj. nie miękka trawka). Nie namawiam tu do biegania na bosaka. Namawiam do przebiegnięcia się na bosaka. Może to nie wystarczy do cyzelowania, ale zgrubnie potrafi nas to ustawić, bo jeśli coś robimy ewidentnie źle (typu jechanie z pięty prostą nogą przed ciałem), to bosak nam to dotkliwie uświadomi - albo po prostu nie pozwoli tego zrobić bo będzie bolesne, nienaturalne itp.
P.S. Wiem, że się powtarzam jak zdarta płyta... no ale ten wątek jakoś nam wyewoluował na "meta-wątek" instruktażowy, więc swoje marne 3 grosze też tu zostawiam.
Tak, tak, to ostatnie zdanie Hassiego jest bardzo słuszne. Przebiegnięcie się an bosaka nie musi pełnić podstawowego środka trenującego technikę, ale zawsze pozwoli zobaczyć te największe wykroczenia w stosunku do naszego ciała. A to bardzo ważne.
Jeszcze kwestia "podśrodku" ciężkości, to ja bym się nie zgodził. Wg mnie powinniśmy lądować delikatnie przed nim. Ugięte kolano już jak najbardziej, ale wyprostowane kolano jest możliwe chyba tylko przy pięcie, prawda? Nie da się lądować na wyprostowanym kolanie biegnąc na śródstopiu (znacie kogoś, kto tak biega?). Dlatego też często namawiam do niezmieniania osobno każdego elementu, tylko przejścia na śródstopie, bo samo to już wiele daje. A później można (i należy) zawsze doskonalić te rzeczy, których przejście na śródstopie nie wymusiło.
Przy okazji, jako że to wątek techniczny, co sądzicie o delikatnym wychyleniu do przodu poprzez zmniejszenie kąta w stawach skokowych? Właśnie się zastanawiam, jak duże/jak małe ma to znaczenie dla naszego biegu?
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
Wyobrażam sobie sytuacje, w których ktoś biegnie naprawdę pokracznie mimo, że ze śródstopia. A mihumor dodatkowo widzi, jak pisze, takie przypadki. Więc samo "ze śródstopia" owszem, parę kostek domina może ładnie ułożyć, ale nie musi, a poza tym co z pozostałymi kostkami?
Jak wynika z naszej dyskusji, tych kluczowych "kostek": elementów poprawnej techniki (bo przecież finezji i perfekcji nie musimy osiągnąć - zresztą często nie jesteśmy już w stanie; zwłaszcza początkującemu czy niewyczynowcowi wystarczy poprawność) nie jest wcale tak dużo. Owszem, zmienianie osobno każdego elementu może nie być skuteczne, ale przypilnowanie naraz paru kluczowych, i w dodatku często współzależnych rzeczy (a nie tylko jednej) nie musi być bardzo skomplikowane. Wtedy kostki domina łatwiej nam się ułożą.
Ostatnio pochłania mnie lektura książki o bieganiu na bosaka, do której elektroniczny dostęp uzyskałem dzięki uprzejmości Klangera. Bosak to nie w butach, ale pewne biomechaniczne pryncypia chyba i tu, i tu obowiązują. Tam sporo jest przykładów na to, jak jeden element łańcucha biomechanicznego wywiera wpływ na drugi. Koronny przykład: właśnie to ugięcie kolan - większe, niż nam się wydaje, że jest już wystarczające. Przy dobrze ugiętych kolanach - jak słusznie zauważa Bylon - nie da się walić z pięty, bo ścięgna i mięśnie łydki powodują, że pięta podjeżdża nam do góry. (Tu dygresja: w tym celu ponoć lepiej nie mieć nadmiernego zakresu ruchu w stawie skokowym i przyzwoity tonus spoczynkowy mięśni łydki, więc religijne rozciąganie na maksa może osłabić ten efekt; w tym sensie ludzie, którzy nie potrafią zrobić pełnego przysiadu na płaskich stopach mogą się czuć trochę pocieszeni). Ponadto lądujemy wtedy bliżej środka ciężkości ciała (krok mniej wyciągnięty). Jeśli więc - wg autora - popilnujemy, żeby góra ciała, od głowy do miednicy, była prosta i swobodna/rozluźniona, biodra do przodu i ugięte kolana, to wtedy swobodnie pracująca stopa na końcu tego łańcuszka (to, co pisze Qba) sama nam się ułoży tak, że będziemy dotykać ziemi poduchami u nasady palców. Ten kontakt pewnie następuje tuż przed środkiem ciężkości, ale ułamki sekund później, w fazie pełnego podparcia, ciało jest już podparte równomiernie na całej stopie pod środkiem ciężkości (jeśli jest inaczej, czuje się jakieś mięśnie).
Jak już widzisz, Bylon, autor ww książki nie opowiada się za pochylaniem z kostek, co jest charakterystyczne dla metody Pose czy Chi. Wg niego jest to uzasadnione i naturalne w przypadkach, kiedy przyspieszamy albo biegniemy pod wiatr. Utrzymanie pochylonego ciała (tak, wiem, że ono niby "upada") kosztuje więcej pracy niż prostego. Ja tam nie kombinuję i staram się aby było komfortowo i naturalnie i prosto. W szybach mijanych witryn widzę, że jestem ciut pochylony, ale nie wynika to ze świadomego stosowania np. zasad Pose.
Hm, czy to oznacza, że jeśli jestem dobrze rozciągnięty (skłon - kąt prosty w łokciach przy całych dłoniach na ziemi i prostych nogach), to moja technika biegu może na tym trochę cierpieć? Eh, sprzeczność źródeł. ;D
W gruncie rzeczy - z tym pochyleniem to nie będę niczego wymuszać, tylko biegać, jak mi pasuje.
Jak na koszu robię 25-metrowe sprinty na maxa, to zazwyczaj instynktownie prostuję się najbardziej, jak to możliwe, wręcz wychylam do tyłu. Oczywiście, że technika sprintowania to zupełnie co innego, niż technika biegania długodystansowego, ale to potwierdza tezę, że pochylenie nie musi równać się wyższej prędkości.
Na marginesie zupełnym, zastanawiam się, jak bardzo bieganie długodystansowe koślawi technikę naturalnego "sprintowania". Nie mówię tu nawet o włóknach IIx--->IIa, tylko samej technice, którą przecież przez setki kilometrów zamieniamy na pozwalającą biegać jak najbardziej ekonomicznie... Ale to offtop, nie oczekuję, że ktoś odpowie.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!