Mam 17 lat, co ciekawe w życiu nie wypiłem więcej niż pół szklanki piwa czy innego alkoholu łącznie,co w dzisiejszych realiach jest prawie niemożliwe.

Biegam od września do 6 razy w tygodniu po ok 6km ,wyniki są ,bo pomimo 2,5 miesięcznej przerwy poprawiłem swój czas na 1km o 25% ,na setkę niestety nie wiem. Teraz zacząłem dystans 10km a w wakacji jest plan 20km/doba (rano i wieczorem),oczywiście bez przesady ,żeby się kontuzji nie nabawić. Początki były trudne ,bo biegałem po 5km cały czerwony, zziajany i wykończony , czułem się jak flak , za każdym razem było mi nie dobrze ,ale ,uczucie było fatalne natomiast czułem ,że to lubię

.Teraz tego problemu nie ma , wyrabiam średnim tempem 10km w 40min...
... ale ostatnio rozmawiając ze znajomym który również biega oraz czytając poniższe posty doszedłem do wniosku ,że o co chodzi z tym pulsem i całą resztą bajerów. Fakt przydał by się licznik prędkości i jakiś miernik dystansu ,więc jeśli macie jakieś tanie propozycję co takiego kupić to z góry dziękuję

Natomiast co myślicie o bieganiu na czucie, samemu dochodzenie ile własny organizm jest w stanie znieść i czy elektronika ma sens i co takowego może nam dać.
P.S. Sorry ale jestem nowy
