Jako że to mój 1-wszy post na forum to wypadałoby się z wszystkimi przywitać: Heloł
Na początek coś o mnie: 25l., 176cm i 85kg!!!

. Przydałoby się zrzucić parę kilo z brzucha, więc kilkanaście dni temu zacząłem biegać. Sportów żadnych nie uprawiam już ładnych parę lat. Na początku było tragicznie, bo od jakichś 7 lat paliłem, ostatnio i po 40 fajek dziennie, więc po 15 sekundach okropna zadyszka. Tydzień temu kupiłem e-papierosa i jest super. Nadal popalam 4-5 zwykłe fajki dziennie, ale zadyszki od tego czasu nie miałem

. Biegam codziennie, raz 6-7 km a na drugi dzień 3-4km, jest to marszobieg. Te 7 km robię w 50 min. co jest IMO dość słabym czasem a spowodane jest to bólem podanym w temacie. Otóż bardzo szybko (nieważne czy biegnę czy szybko maszeruję) łapie mnie straszny ból nóg: od kolana do stopy, nogi stają się strasznie ciężkie, muszę stanąć w miejscu na minutę żeby ból przeszedł i dopiero mogę iść dalej. Ogólnie po tych 7 km nie jestem zmęczony, czuję że mógłbym biec bez odpoczynku znacznie dłużej niż obecnie (minuta, może 2) gdyby nie ten denerwujący ból. Aha, buty to jakieś Merrell Waterpro Tawas, których używam do codziennego chodzenia, biegam po lesie. Czym jest ten ból spowodowany i jak się go pozbyć?