Komentarz do artykułu Optymista optymalista - rozmowa z Mariuszem „Giżą" Giżyńskim

czyli o rywalizacji na najwyższym poziomie, zarówno na szosie jak i w gó®ach
Awatar użytkownika
bieganie.pl
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1729
Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29

Nieprzeczytany post

New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
infernal
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3330
Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
Życiówka na 10k: 38:36
Życiówka w maratonie: 3:42
Lokalizacja: Kalisz

Nieprzeczytany post

Temat wraca jak rzeka - pieniądze i pieniądze. Temat zrzutki zaraz znowu też wróci.
Potrzebne na wyjazd do Kenii. Ostatnio Chabowski na swoim FB odpowiedział też komuś na komentarz że jest wyczynowcem, a nie zawodowcem bo nie ma pieniędzy na owe wyjazdy.
Czy przypadkiem bracia Robertson nie przenieśli się do Kenii nie mając za bardzo owych pieniędzy? Nie twierdzę że jakiegoś tam wsparcia nie mieli, ale rzucili się na głęboką wodę. Spanie na jednym cienkim materacu etc. Dopiero potem pojawili się sponsorzy.

Fajna rozmowa z Mariuszem. Oczywista oczywistość :taktak:
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.

Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Ricardo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1975
Rejestracja: 17 cze 2019, 09:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wyjazd do Kenii nie jest potrzebny. Można sobie pojechać do Włoch, albo gdzieś indziej w Europie na koło 2000m. No, ale wtedy to już nie jest takie spektakularne, bo nie jedziesz do Afryki i w ogóle.

A takie dla przypomnienia to ile Henryk Szost trenował w Kenii zanim pobiegł 2:07
kubawisniewski1
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 482
Rejestracja: 01 cze 2009, 12:49

Nieprzeczytany post

Ricardo pisze:Wyjazd do Kenii nie jest potrzebny. Można sobie pojechać do Włoch, albo gdzieś indziej w Europie na koło 2000m. No, ale wtedy to już nie jest takie spektakularne, bo nie jedziesz do Afryki i w ogóle.
Można też jechać na Kasprowy;)
Owszem, Kenia nie jest jedynym kierunkiem, ale właśnie nie chodzi o to, by gdzieś pojechać na 3 tygodnie obozu, ale by siedzieć tam i trenować przez większą część roku (weź pod uwagę przygotowania do maratonu wiosennego i to, jaka pogoda jest na wysokości w Europie w tym czasie).
By mieć gdzie biegać, a nie tylko siedzieć.
A Kenia (tam, gdzie się w większości biega) nie jest wcale spektakularna - przynajmniej jeśli chodzi o widoki;-)

Pozdro
Awatar użytkownika
Arti
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4522
Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

We Włoszech można by ładnie zbankrutować siedząc długo i tylko biegać i płacić. W Kenii na miejscu życie i utrzymanie jest znacznie tańsze. Do tego aspekt psychologiczny i oderwanie się od spraw cywilizacyjnych jest bezcenne.

Wtedy i te 3 treningi dziennie ładnie wejdą w dobrym towarzystwie ścigaczy.
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
Ricardo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1975
Rejestracja: 17 cze 2019, 09:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No a Mariusz jest miesiąc w Szwajcarii. Za tą samą cenę by mógł pewnie pojechać na dłużej w miejsce gdzie jest taniej a wysokość podobna. W Sestiere na 2000m tam gdzie trenuje teraz Moen (i niedawno pobiegł 60min w połówce), jak sobie sprawdzisz ceny pokojów to 2 razy taniej niż w Sankt Moritz
Ricardo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1975
Rejestracja: 17 cze 2019, 09:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie wiem czemu cały czas powtarzają o wielkich kosztach mieszkania w Iten. Chyba za miesiąc w Sankt Moritz by można było 10 razy dłużej trenować w Kenii
Awatar użytkownika
Arti
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4522
Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Ricardo pisze:Nie wiem czemu cały czas powtarzają o wielkich kosztach mieszkania w Iten. Chyba za miesiąc w Sankt Moritz by można było 10 razy dłużej trenować w Kenii
Też ne wiem ;/ Może to kwestia tak naprawdę zrobienia tego pierwszego kroku. Choć aby mieć warunki takie jak we Włoszech czy Szwajcarii to u Tegly też ceny konkret. Ale mieszkając i żyjąc jak Kenijczycy to już tanio.
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2244
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Ricardo pisze:Nie wiem czemu cały czas powtarzają o wielkich kosztach mieszkania w Iten. Chyba za miesiąc w Sankt Moritz by można było 10 razy dłużej trenować w Kenii
Koszty w St Moritz są bardzo zróżnicowane. Hotel, tuż przy stadionie, za pokój 2-osobowy/4 tyg to koszt ok. 26 tys.
Znacznie taniej, ale nie tanio jest w apartamencie. Oczywiście, zależy to od dzielnicy i pory roku. Inna cena jest 4 tygodni w sierpniu, inna we wrześniu.
Czy Włochy i np. Livigno są alternatywą dla St Moritz. Dla mnie, który biega turystycznie i nic nie osiąga w bieganiu i nie osiągnie, pobyt w Livigno, jestem tam zwykle 2 miesiące w roku, to znacząca różnica. Dla zawodowego biegacza kosztowo to kilkakrotnie taniej,...ale to nie wszystko. Trasy i możliwości treningowe w St Moritz są lepsze. Łatwiej znaleźć coś płaskiego, tras jest więcej. Miesiąc temu w Livigno oddano stadion lekkoatletyczny. To już coś. Obok kompleks basenów, siłownia, odnowa, itd. Na trasach w Livigno jest dosyć ciasno. Z uwagi na podłoże, w ciągu 10 km asfaltowej ścieżki, trenuje tam sporo biathlonistów, łyżwiarzy szybki, narciarzy, itd. Profil jest taki, że aby w ciągu zrobić 20 km, najpierw lekko do góry należy podbiec 10 km ( start, np. z 1820, góra ok. 1970, suma podbiegów ok. 280-300 m ). Jest problem aby znaleźć ścieżki szutrowe, które nie są mocno pod górę. W praktyce oznacza to, że startując z 1820 m, po 5 km, np. jesteś już na 2000.
Ceny.
Wyżywienie z uwagi na to, że Livinio to strefa wolnocłowa, nie odbiegają od cen w Polsce. Pizza, 7-8€, kawa 1,5€, litr grappy 5€ ( marnej jakości ).
Noclegi.
Tak jak w St Moritz zależy to od pory roku. Dwa tyg. w sierpniu i dwa we wrześniu, apartament kompletnie wyposażony dla czterech osób to np. 1850€ X 4,35pln = ok 8100/4=2tys. Pln za osobę na cztery tygodnie. Tygodniowo wychodzi 500 pln.
Awatar użytkownika
giza
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 23
Rejestracja: 04 cze 2009, 13:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: tam gdzie można trenować
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jeśli chodzi o rozważania, gdzie lepiej trenować, a przy tym taniej itd. to macie rację - ma to ogromne znaczenie!
Bywałem w wielu miejscach treningowych po kilka nawet razy. Pierwszy raz w Font Romeu w 2005 roku Corsą na gaz, w najtańszym apartamenciku, jaki się dało znaleźć, przywieźliśmy pełen bagażnik żarcia, a po obozie zrobiłem 5 życiówek w 7 startach i zdobyłem pierwszy medal Mistrzostw Polski w dorosłej lekkoatletyce. Od tego czasu uwierzyłem w góry i do dzisiaj odwiedzam je po kilka razy w roku.
Zawsze bardzo interesują mnie wszelkie tego typu opinie - jakie są gdzie trasy, warunki mieszkaniowe i ceny. Wszystko jednak pod kątem tego, jak można zrealizować trening, żeby ten dał optymalny rezultat w zawodach. Czasem cena nie może być nr 1, bo co z tego, że "pozornie" zaoszczędzimy?
We wpisie są zresztą 2 zdjęcia z Sant Moritz i 2 z Livigno :)
W Kenii byłem 7 razy.
Sant Moritz w porównaniu z Livigno, czy Font Romeu oferuje przede wszystkim kilkukrotnie lepsze trasy biegowe. Nie aż tak strome i naturalne, wszystko jest starannie dopieszczone. Absolutny biegowy raj. Jak robi się ok. 200 km tygodniowo i ma 38 lat na karku, to ma to decydujące znaczenie, czy się zregenerujesz i "odpalisz" na zawodach, czy nie.
Dlatego pewnie we wrześniu Sant Moritz wybrała spora część reprezentacji USA w biegach średnich i długich. Kilku medalistów olimpijskich, czy Świata. Między innymi Mistrz Olimpijski Matthew Centrowitz.
Co ciekawe Amerykanie nie trenowali na stadionie w Sant Moritz, tylko zjeżdżali na główne tempa do Bormio, a Livigno leży w połowie drogi. Gdyby Livigno nadawało się dla nich do treningu, to z pewnością tam, byłoby im łatwiej logistycznie. Do Bormio jedzie się prawie 1h 40 min.
Ja miałem tej jesieni wybór - albo trenuję dłużej w Szklarskiej Porębie, abo jadę w wyższe góry. Grupa zadecydowała, że będzie to Sant Moritz. Ostatecznie jesteśmy tylko z Marcinem Chabowskim w wynajętym apartamencie. W luźniejsze dni Jeździmy na zakupy do Livigno, jedząc przy okazji tańszy i jak to we Włoszech pyszny obiad.
Mam wrażenie, że wielu czytelników artykułu odnosi wrażenie, że my biegacze słabo planujemy swoje przygotowania. Oczywiście macie do tego prawo. Ja przyjmuję wszelkie wskazówki bardzo chętnie. Np. nie wiedziałem o miejscowości, gdzie przebywa teraz Sondre, z którym miałem przyjemność spotkać się i trochę potrenować w Font Romeu i Kenii, kiedy biegał jeszcze na zbliżonym do mnie poziomie. Kiedyś jednego roku w Kenii spotkałem Paulę Radcliffe, a za kilka tygodni minęliśmy się nad Rio Grande. Nasze wybory nie są takie "od czapy".
Mimo wszystko pamiętajcie, że wyjazdy w góry to nie przelewki i trzeba mieć wszystko super zoptymalizowane, żeby góry oddały. Wiele wiem o przygodnych wyjazdach wielu biegaczy do Etiopii, do Kazachstanu, Kirgizi, nawet Peru, które to wyjazdy kompletnie nic nie dawały, a nawet stopowały rozwój. Niedawno w swoim wywiadzie jeden z braci Robertsonów powiedział, że ich młodzieńczego wypadu do Kenii drugi raz by nie powtórzył...
Ja nie twierdzę w żadnym miejscu, że wiem najlepiej. Gdyby tak było, to pewnie biegałbym nawet poniżej 2:10, a tak się nigdy nie stało.
Wielu czytelników wymaga od nas wyczynowców, żebyśmy rzucili wszystko i próbowali np. przeprowadzić się do Kenii... Uwierzcie mi, że gdyby to było takie proste, to wielu by tak zrobiło. Zrobił tak Wanders i biega szybko, choć są też zawodnicy, którzy tego nie zrobili i biegają podobnie. Wyjeżdżali na długie miesiące mocni Holendrzy z życiówkami 2:10-2:12 i tym samym zamykali swoje biegowe przygody.
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2244
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Mariusz, my ślę, że nikt z czytelników nie próbuje Cię pouczać. Pisząc komentarz i widząc zdjęcia które wstawiłeś z Livigno, mam świadomość tego, że doskonale znasz warunki do biegania w Livigno. Od dziesięciu lat jest bardzo często i długo w Livigno i doskonale zdaję sobie sprawę, że Livigno pod kontem warunków do biegania to nie St. Moritz. Jeżeli chodzi o sam stadion, to znakomita większość biegaczy nie wie, że w Livigno jest stadion. Całość inwestycji zakończy się dopiero w przyszłym roku ale bieżnia już jest.
Mariusz w związku z tym, że odległość od St Moritz do Livigno nie jest taka duża, to znam takich co to mieszkali w Livigno a na treningi kilka razy w tygodniu jeździli do St Moritz, w zależności od jednostki treningowej. :ble:
I na koniec, pamiętaj, że oprócz tego, że sobie biegamy/truchtamy, jesteśmy też kibicami i nie jest nam obojętne czy wam "idzie", czy "nie idzie". Chcemy abyście byli najlepsi.
Awatar użytkownika
giza
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 23
Rejestracja: 04 cze 2009, 13:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: tam gdzie można trenować
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ryszard N. pisze:Mariusz, my ślę, że nikt z czytelników nie próbuje Cię pouczać. Pisząc komentarz i widząc zdjęcia które wstawiłeś z Livigno, mam świadomość tego, że doskonale znasz warunki do biegania w Livigno. Od dziesięciu lat jest bardzo często i długo w Livigno i doskonale zdaję sobie sprawę, że Livigno pod kontem warunków do biegania to nie St. Moritz. Jeżeli chodzi o sam stadion, to znakomita większość biegaczy nie wie, że w Livigno jest stadion. Całość inwestycji zakończy się dopiero w przyszłym roku ale bieżnia już jest.
Mariusz w związku z tym, że odległość od St Moritz do Livigno nie jest taka duża, to znam takich co to mieszkali w Livigno a na treningi kilka razy w tygodniu jeździli do St Moritz, w zależności od jednostki treningowej. :ble:
I na koniec, pamiętaj, że oprócz tego, że sobie biegamy/truchtamy, jesteśmy też kibicami i nie jest nam obojętne czy wam "idzie", czy "nie idzie". Chcemy abyście byli najlepsi.
No i super :)
Bardzo szanuję Wasze opinie i dziękuję za wsparcie!!!
Ricardo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1975
Rejestracja: 17 cze 2019, 09:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cały czas trzeba szukać jak można biegać szybciej. Dużo czynników odgrywa rolę. Różnicy wyników między 2:03, a 2:08 nie da się wytłumaczyć nawet tym, że ktoś sie urodził /trenował na wysokości. Nawet EPO tyle be nie dało.
Wydaje mi się, że za dużo wagi się przywiązuje do VO2MAX i innych. To nie odzwierciedla możliwości biegowych. Najlepsze kiedykolwiek zmierzone rezultaty u kobiet i mężczyzn był w biegach narciarskich. W tym roku Johaug (która jest jedną z najlepszych na świecie) pobiegła na 10.000m 32:20. Myślę, że pod względem wydolności równa się/albo przewyższa taką zawodniczkę jak Almaz Ayana. Almaz pobiegła WR 29:17. Te 3 minuty różnicy. Tutaj liczy się technika biegu, przystosowanie do przeciążeń na dużych prędkościach i dużo innych rzeczy. Trzeba tego szukać

No i powodzenia w przyszłych startach Mariusz!
Awatar użytkownika
Arti
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4522
Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Dziękuje Mariusz za cenne informacje! Szacun! Mam nadzieję, że będę miał okazję skorzystać ze wskazówek o trasach biegowych. To ważne aby znaleźć swoje ulubione i efektywne3 miejsce do obozu . Trzymam kciuki za zdrowie i maraton na wojskowych! Pozdr!
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

wężykiem, wężykiem :
Nie robię teraz treningów na zasadzie, ile fabryka daje. Czyli że na przykład mam trening 4x4 km i biegam go na na maksa możliwości. Biegam raczej po prostu okołoprogowo, kończę z niedosytem. Długie biegi wykonuję w podobny sposób – bezpiecznie i jak ja to nazywam „ładująco”.
ODPOWIEDZ