fotman pisze:
Kłamstwo ma krótkie nogi.
Doświadczenie uczy, e nie ma cudów w sporcie. Podstawą jest niemierzalny talent, dzięki któremu ciężką pracą można dojść do wyników.
Gdy w USA ktoś (w wieku ok. 16-17lat) przychodzi do LA trenować sprint, to na dzień dobry, w trampkach musi pobiec ok. 11,0s/100m.
Dokladnie
Gdy w USA ktoś (w wieku ok. 16-17lat) przychodzi do LA trenować sprint, to na dzień dobry, w trampkach musi pobiec ok. 11,0s/100m.
Niestety bardzo wielu nawet sobie nie zdaje sprawy co oznacza 11,00s
fotman pisze:Z czego to wynika? Nie wiem. Podejrzewam, że chodzi o geny i styl życia.
Jest jeszcze presja środowiskowa. Dlatego dobrze, że Van Nikerk nie nazywa się Waldek Nikerski, bo u nas za babcię z licencją trafiłby do działu humor, a nie na IO.
U nas dowiedziałbyś się o tym fakcie po powrocie Nikerskiego z IO
W kwestii tego jak serio traktuję tę sprawę.
Realność zakwalifikowania się na Igrzyska jest dla mnie sprawą drugorzędną.
Spójrzcie, że generalnie łączy nas jedna pasja, do biegania. Jednych bardziej pasjonuje długi a innych krótki dystans, jednych bardziej kibicowanie "wielkim" a innym skupienie na sobie.
Przykład Tomka, to przykład człowieka z pasją, człowieka, który wyznaczył sobie realny lub nierealny cel.
Teraz spodziewam się pytań: "To będziesz teraz pisał o każdym biegającym człowieku z pasją"?
Chciałem wam zwrócić uwagę, że jeśli te 50 sekund jest realne, to to odpowiada poziomowi w maratonie 2:27 (wg IAAF scoring tables). A ludzie na takim poziomie wydali się wam jednak interesujący (np. Grzegorz Gronostaj czy Marcin Kęsy). Czy to, że Tomek zrobił "coming out", jako ten, który chce zakwalifikować się na Igrzyska, sprawia, że jego historia jest bardziej czy mniej interesująca, niż gdyby ogłosił, że chce zakwalifikować się na Mistrzostwa Weteranów? Chyba bardziej. Czy on to zrobił dlatego, żeby przyciągnąć do siebie zainteresowanie? Nie wydaje mi się. Nie prowadzi żadnego bloga, jego społecznościowa aktywność jest szczątkowa. Wygląda na człowieka skupionego na celu.
Czy ja wierzę, że się zakwalifikuje? Nie.
Ale jeśli mam rację, to przecież to jest ciekawe jak się będzie zmieniała jego świadomość, jak się będzie urealniał cel.
Jeśli nie mam, to tym bardziej ciekawe, i wtedy wszyscy będą mnie chwalili, że miałem nosa, że zacząłem o tym pisać.
Na koniec, lubię pisać o ludziach z pasją. Bardzo często człowiek z pasją nie reprezentuje super wyniku sportowego ale jego osobowość jest ciekawa, niestety rzadko o takich ludziach piszemy, bo funkcjonuje ten miernik "wyniku". (" - O kim wy piszecie? Zaraz zaczniecie pisać o tych co biegają maraton w 4 godziny" ) - i nie chcąc stawiać ich w nieprzyjemnej sytuacji odpuszczam.
Z drugiej strony Ci mega wyczynowcy często wcale nie są ludźmi z pasją, pojęcia nie mają dlaczego biegają tak jak biegają, lub są po prostu młodzi i zdolni i doszukiwanie się jakiejś głębi, czegoś ciekawego w ich historii mnie przerasta. O czym tu pisać? Że w wieku 17-20 lat zrobił super progresję? Trudno, żeby nie zrobił.
Ciekawa ma być np historia wyczynowca, który od lat stoi wynikowo, nie przesuwa się, nic specjalnego nie osiąga (poza wygrywanymi czasem biegami ulicznymi) ? To jest przypadek 99% naszych zawodników.
Szukam historii z drugim dnem, z jakimś innym wymiarem. 4 godziny w maratonie też mogą być, wszystko zależy od innych okoliczności.
Jedna strona jest "człowiek z pasja", druga, która niestety przygłusza pierwsza, jest: "chłopaki, postanowiłem zakwalifikować sie na olimpiadę, bo dzisiaj wstałem prawa noga."... naiwność.
My tu jesteśmy wszyscy przykładami ludzi z pasja. Ale bez takiej (dużej) naiwności.
Rolli dobrze prawi- wszyscy jesteśmy ludźmi z pasją.
Mnie nawet raczyłeś wyróżnić artykułem- ciekawe, czy decydując się na jego publikację kierowałeś się podobnymi kryteriami, jak w przypadku bohatera dyskutowanego tu artykułu? Mam wrażenie, że nie. Bieganie weterańskie nie ma takiej mocy rażenia medialnego (klikalności) jak przygotowania do IO.
Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszym dziennikarstwie jest ciśnienie na chwytliwy tytuł. To nie jest fajne. Moim zdaniem prowokuje ludzi do, nazwijmy to, nieodpowiedzialnych wypowiedzi (najlepiej widać to wśród celebrytów i polityków).
Czy bohater artykułu miał potrzebę zaistnienia? Czy po prostu nie wie o czym mówi?
Tak czy owak, pierwszy start w prawdziwych zawodach zweryfikuje plany tego pana.
Swoją drogą, jestem bardzo ciekaw wyniku. Bieg na poziomie 50s byłby wielkim sukcesem.
Mimo całego sceptycyzmu, życzę sukcesów. A przede wszystkim życzę satysfakcji.
fotman pisze:Mnie nawet raczyłeś wyróżnić artykułem- ciekawe, czy w kierowałeś się w tym podobnymi kryteriami, jak w przypadku bohatera dyskutowanego artykułu? Mam wrażenie, że nie.
..........
Czy bohater artykułu miał potrzebę zaistnienia? Czy po prostu nie wie o czym mówi?
Oczywiście, że nie, miałeś po prostu dużo ciekawych doświadczeń treningowych.
Co do naszego bohatera. To był mój pomysł, żeby z nim porozmawiać. Pewnie nie wie o czym mówi, ale z drugiej strony jest ta historia z bąkiem który nie wiedział, że naukowo nie ma prawa latać, więc latał. Historia Tomka jest trochę jak historia Barta Olszewskiego, tylko na innym dystansie. Bartek z zupełnie amatorskiego poziomu wszedł na poziom, który jest marzeniem dla 99% długodystansowych biegaczy amatorów.
Fotman, ja zanim to opublikowałem, zadałem sobie pytanie, czy ta historia jest dla mnie interesująca? Odpowiedź była, że tak.
Jako biegacz amator, nie nauczę się wiele ciekawego o ciele z obserwowania treningu Rafała Omelki. On jest na poziomie 45 sekund i próbuje spiłować kolejne setne sekundy.
Tymczasem Tomek jest trochę jak tabula rasa. Każda sekunda będzie ciekawa.
Adam Klein pisze:
Co do naszego bohatera. To był mój pomysł, żeby z nim porozmawiać.
Troche sie pogubilem. Jesli bohater nie ma zadnego konta na szeroko rozumianych portalach spolecznosciowych i nie ma tez "parcia na szklo", to skad wiedziales, ze trzeba z nim o tym porozmawiac?
Adam Klein pisze:
Pewnie nie wie o czym mówi, ale z drugiej strony jest ta historia z bąkiem który nie wiedział, że naukowo nie ma prawa latać, więc latał.
Po pierwsze, trzmiel, a nie bak, a po drugie to jest mit ze stuletnia broda (oparty o nasza wiedze z zakresu aerodynamiki z poczatku XX w). Bo i owszem, skrzydla male, ale predkosc ich poruszania jest wielokrotnie wieksza niz u pszczol, czy os.
Chyba, ze sugerujesz, ze nasza obecna aplikowana wiedza w zakresie szeroko rozumianego treningu sprinterskiego jest wlasnie "z początku XX w", a nasz bohater to przeciez czlowiek XXI i bedzie stosowal XXI wieczne podejscie, ktore z magicznego powodu nie jest wykorzystywane przez innych sprinterow?
Adam Klein pisze:
Historia Tomka jest trochę jak historia Barta Olszewskiego, tylko na innym dystansie.
No nie bardzo. Czy napisales artykul o Bartku, jak jeszcze nic od siebie nie pokazal?
W sensie zaraz po tym jak wstal zza biurka i zadeklarowal - "Juz za chwile bede biegal maratony ponizej 2:30".
Gość jeszcze nigdzie nie wystartował na te 400 metrów z tego co rozumiem. A powód podaje taki, że - za bardzo by się tym zmęczył. Twierdzi jednocześnie, że na treningu poleciał "coś koło" 50 sekund. W sprincie nie ma czegoś takiego jak "coś koło", są za to dziesiętne, setne a nawet tysięczne części sekundy. "Coś koło" to może być równie dobrze 49,9 s jak i 52,99 s.
Jak powiedziałem tacie, że na dychę pobiegłem 34 min, to stwierdził - aha, czyli biegasz "coś koło" 30 minut na 10 km. No, coś koło
Odniosłem wrażenie, że sam bohater artykułu przez większość rozmowy sam śmieje się z tego co mówi.
Jedyne w co jestem w stanie uwierzyć, to że w pierwszym biegu na 400m pobiegł w 1:08. Co jest jak najbardziej możliwe jak na gościa który jest wysportowany i od wielu lat trenuje cross-fit.
A że w tej chwili biega w okolicach 50s - być może ma na myśli bardziej "59 sekund", dla niektórych to też 50.
Chciałbym zobaczyć jego jakikolwiek wynik bo póki co wygląda na to że nie przebiegł nawet żadnego biegu ulicznego (nie ma go w bazach wyników) nie mówiąc o żadnych zawodach na bieżni.
Adam Klein pisze:
Co do naszego bohatera. To był mój pomysł, żeby z nim porozmawiać.
Troche sie pogubilem. Jesli bohater nie ma zadnego konta na szeroko rozumianych portalach spolecznosciowych i nie ma tez "parcia na szklo", to skad wiedziales, ze trzeba z nim o
Powiedział mi o tym Marcin Rosłoń, z którym się spotkałem na tym evencie Reeboka, chociaż potem znalazłem info o treningach Reebok Run Crew rozsylane przez Reeboka gdzie była o tym wzmianka.
Bąk czy trzmiel, jaka różnica, chodzilo o symbol.
Adam Klein pisze:W kwestii tego jak serio traktuję tę sprawę.
Realność zakwalifikowania się na Igrzyska jest dla mnie sprawą drugorzędną.
Spójrzcie, że generalnie łączy nas jedna pasja, do biegania. Jednych bardziej pasjonuje długi a innych krótki dystans, jednych bardziej kibicowanie "wielkim" a innym skupienie na sobie.
Przykład Tomka, to przykład człowieka z pasją, człowieka, który wyznaczył sobie realny lub nierealny cel.
Teraz spodziewam się pytań: "To będziesz teraz pisał o każdym biegającym człowieku z pasją"?
Chciałem wam zwrócić uwagę, że jeśli te 50 sekund jest realne, to to odpowiada poziomowi w maratonie 2:27 (wg IAAF scoring tables). A ludzie na takim poziomie wydali się wam jednak interesujący (np. Grzegorz Gronostaj czy Marcin Kęsy). Czy to, że Tomek zrobił "coming out", jako ten, który chce zakwalifikować się na Igrzyska, sprawia, że jego historia jest bardziej czy mniej interesująca, niż gdyby ogłosił, że chce zakwalifikować się na Mistrzostwa Weteranów? Chyba bardziej. Czy on to zrobił dlatego, żeby przyciągnąć do siebie zainteresowanie? Nie wydaje mi się. Nie prowadzi żadnego bloga, jego społecznościowa aktywność jest szczątkowa. Wygląda na człowieka skupionego na celu.
Czy ja wierzę, że się zakwalifikuje? Nie.
Ale jeśli mam rację, to przecież to jest ciekawe jak się będzie zmieniała jego świadomość, jak się będzie urealniał cel.
Jeśli nie mam, to tym bardziej ciekawe, i wtedy wszyscy będą mnie chwalili, że miałem nosa, że zacząłem o tym pisać.
Na koniec, lubię pisać o ludziach z pasją. Bardzo często człowiek z pasją nie reprezentuje super wyniku sportowego ale jego osobowość jest ciekawa, niestety rzadko o takich ludziach piszemy, bo funkcjonuje ten miernik "wyniku". (" - O kim wy piszecie? Zaraz zaczniecie pisać o tych co biegają maraton w 4 godziny" ) - i nie chcąc stawiać ich w nieprzyjemnej sytuacji odpuszczam.
Z drugiej strony Ci mega wyczynowcy często wcale nie są ludźmi z pasją, pojęcia nie mają dlaczego biegają tak jak biegają, lub są po prostu młodzi i zdolni i doszukiwanie się jakiejś głębi, czegoś ciekawego w ich historii mnie przerasta. O czym tu pisać? Że w wieku 17-20 lat zrobił super progresję? Trudno, żeby nie zrobił.
Ciekawa ma być np historia wyczynowca, który od lat stoi wynikowo, nie przesuwa się, nic specjalnego nie osiąga (poza wygrywanymi czasem biegami ulicznymi) ? To jest przypadek 99% naszych zawodników.
Szukam historii z drugim dnem, z jakimś innym wymiarem. 4 godziny w maratonie też mogą być, wszystko zależy od innych okoliczności.
W 100% podpisuję się pod powyższym. Oczywiście statystycznie rzecz biorąc szanse na sukces są nikłe, może bardzo bliskie zeru, ale na pewno nie zerowe. Z Cliffa Younga też się wszyscy najpierw śmiali, a potem okazało się, że on nie wiedział, że naukowo stwierdzono, że niemożliwe jest to i owo i to zrobił. Zmienił pewne sprawy na zawsze.
Niech próbuje. Nikogo o nic nie prosi. W najgorszym wypadku, po prostu nie uda mu się
Dla mnie takie wyzwanie (nawet jeśli z punkty racjonalnego mało realne) jest dużo "normalniejsze" niż laury i "bieganie" 24h na dobę, "biegi" na dystansie 100 km, 200 km itp.
A to czy jest to temat na czołówkę ogólnopolskiego portalu, gazety, tv to zupełnie inna para kaloszy.
Jak dla mnie temat jest dobry, co też widać po dużym zainteresowaniu artykułem czytelników portalu. Ja bym tylko oczekiwał większej ilości konkretów, a nie takiego lania wody z logo Reeboka w tle. Że Bolt, że luz, że "coś tam koło" 50 s, że najbardziej kocham biegać 200 metrów
magicslim pisze:Dla mnie takie wyzwanie (nawet jeśli z punkty racjonalnego mało realne) jest dużo "normalniejsze" niż laury i "bieganie" 24h na dobę, "biegi" na dystansie 100 km, 200 km itp.
Tak z ciekawosci, czemu piszesz o bieganiu na 100km i wiecej w cudzyslowiu?
Wyglada jakbys deprecjonowal te wyniki.
A tak dla przypomnienia np. najlepszy wynik na 100km osiagniety przez Takahiro Sunada to 6:13:33.
Oznacza to, ze jego srednia predkosc na km to 3:44.
Sadze, ze bylbys przeszczesliwy mogac taka predkosc utrzymac przez 10km, co ja mowie przez 5.