Bartku, fajne wyniki
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
w pewien sposób, z tego co widzę, jesteś moim "bliźniakiem" - 28 lat, podobne początki biegania... no i obecnie podobne wyniki i podobne podejście (maraton zrobiłem ostatnio w... 2:43
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
- czyli może też jestem w "ekstraklasie maratonu"? nie przypuszczałem). Będę musiał zerkać na Twoje postępy od czasu do czasu (po części jako motywator
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
) trzymam kciuki!
no... znacznie więcej zarobiłeś, bo ja to tylko kilka gadżetów, no i bon na 20€, którego nie wykorzystam
być może i dla wielu biegaczy takie wyniki to kosmos, taki jak dla mnie 2:10, ale stawianie biegaczy na poziomie 2:40 jako zawodowców, to jednak pomyłka... nawet wyniki na poziomie 2:25 nie dają żadnego zarobku, nie mówię o okazyjnych zarobkach na zawodach (zazwyczaj niskiej rangi...), ale żeby być zawodowcem i mieć jakikolwiek dochód z biegania (a nie straty) to nie wystarcza, chyba że ma się dobre wtyki w pobliskim bogatym zakładzie, którego prezes rzuci groszem... ale wątpię żeby było to, dajmy na to, jakieś 2000/mies... bo nie oszukujmy się - bieganie kosztuje, życie kosztuje... a za 2000 mies to co można mieć? nawet doliczając drobniaki z wygranych finansowych od czasu do czasu.
to że ktoś ma profesjonalne podejście (zorganizowany trening, ogólnie pojęte dbanie o siebie - to można robić na każdym poziomie sportowym) i robi dobre wyniki (które można osiągać i bez profesjonalnego podejścia, wielu zawodników na bardzo wysokim poziomie, nieosiągalnym dla "zwykłych śmiertelników", podejście ma delikatnie mówiąc mało sportowe) nie znaczy od razu, że jest zawodowcem...
co nie zmienia faktu, że bieganie i trenowanie na maxa proste nie jest w momencie, kiedy utrzymać się trzeba, a jeszcze zarobić nie tylko na siebie, na bieganie, ale i rodzinę. Niestety treningi na poziomie "zaawansowanym" to już nie jest to samo, co treningi, kiedy przygodę z bieganiem się zaczynało, lekka, czysta przyjemność, relaksik itd - to już zamienia się w kolejną ciężką harówkę, szczególnie, że sporą część życia dostosowywać trzeba do biegania, a nie bieganie do życia, żeby było wygodnie. Szczególnie u takich "beztalenci" jak Bartek (i ja
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
), gdzie wyniki pochodzą pewnie z jakiś pokładów potencjałów, ale wypracowywanych w pocie (nie tylko czoła) i bólu.
Oczywiście jest coś w zamian... ta niesamowita satysfakcja z prawdziwego pokonania swoich kolejnych barier, przesunięcia tej granicy o ten kawałeczek, minutę czy dwie dalej. Jest to warte setek godzin treningowych.