Piotr Łobodziński pisze:Szkoda, że Karolina zawsze liczy na dzień konia. Życzyłbym sobie aby kiedyś "zaryzykowała" i pobiegła równo a najlepiej negative split.
Dużo mi rozjaśniła ta rozmowa w tej materii.
Zauważcie, że przy tej specyfice przygotowań (dwa miesiące na 2300m,
ZERO treningów race pace (jak sama mówiła drugi zakres po 4.0-4.05, tysiączki/dwójki po 3:40-3:50, nawet dwusetki po 41 sekund/3:25/) - pojęcie negative split jest zupełnie abstrakcyjne - brakuje po prostu punktów odniesienia.
Pozostaje tylko bieg na samopoczucie - co akurat w tym przypadku działa nieźle. Drugą dychę Karolina pobiegła o minutę wolniej. Ile tu było realnie do urwania negative splitem? 30s?
Można się ewentualnie zastanawiać nad sensem włączenia w cykl przygotowań startów kontrolnych/treningów w tempie startowym, celem dokładnego oszacowania formy. Tyle - że to się moim zdaniem kompletnie mija z celem - przez zjazd z wysokości i zaburzenie cyklu przygotowań najprawdopodobniej straci się więcej niż te 30s. Poza tym, częste dotykanie prędkości startowych w treningu nie służy długowieczności sportowca. Kto wie, czy to nie z tego powodu, że Karolina biega tak wolno na treningach (oczywiście w odniesieniu do wyników) jest w stanie wciąż poprawiać życiówki (i rp
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
w wieku 35/36 lat. Jeszcze tych parę sekund w maratonie brakujących jej do rekordu Polski - i będziemy mieli bezdyskusyjnie najlepszą biegaczkę długodystansową w historii kraju.
Reasumując: pitolenie o negative splicie w tym przypadku wydaje mi się kompletnie bezzasadne. Dobrze, że trenuje w ten sposób i dobrze, że startuje na samopoczucie - mamy przynajmniej następny rekord.