WOW! JA BIEGAM...

Moderator: infernal

Hekate
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 34
Rejestracja: 09 lip 2019, 14:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jak miałam jakieś 8lat, moja Mama postanowiła zmobilizować mnie i moją siostrę do wysiłku fizycznego. Kazała nam założyć buty i poszłyśmy biegać w okół bloku. Nadal pamiętam to zmęczenie, palenie w nogach, ciężki oddech, pot lejący się strumieniami i świadomość, że dopiero wybiegłam za blok... 3/4 drogi nadal przede mną... Podałam się. Resztę przeszłam. Także już od najmłodszych lat żyłam w przekonaniu, że bieganie nie jest dla mnie. Nie to, że nie lubiłam innych sportów. Rower zawsze był dobrym wyborem, jazda konna to młodzieńca pasja... Ale przebiec kilometr było wyzwaniem nie do pokonania. Tak mi się przynajmniej wydawało jeszcze pół roku temu. Dziś przebiegam 5km(nie wiem czemu wydaje mi się to jakąś magiczną cyfrą), albo i więcej jak mnie nogi poniosą. Przez pierwszy miesiąc kiedy regularnie 4 razy w tygodniu wychodziłam na marszobiegi, to za każdym razem zastanawiałam się czy ja to właściwie lubię. Dzisiaj mogę powiedzieć, że lubię. I chcę więcej! Zapisałam się na pierwszy bieg na 5km. Plan na ten sezon to przebiec 10km. Szybkość na razie nie ma znaczenia. Chodzi o samą zabawę, czasem ucieczkę (z moją prędkością raczej o tę mentalną, a nie fizyczną), wyrzucenie emocji, a chwilami poprostu o takie pozytywne zmęczenie się.
Mój blog
Komentarze do bloga
Najlepsze czasy:
5km 32:36
10km Jeszcze przede mną
New Balance but biegowy
Hekate
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 34
Rejestracja: 09 lip 2019, 14:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś dzień treningowy...
6,37 km w 44min 32sek, drugi wg planu bieg z przebieżkami. Poprzedni miał przebieżki prawie na samym początku, ten pod koniec. Po 30min ciągłego biegu dodatkowe przyspieszenie wydawało się wyzwaniem, ale w uszach odpowiedni kawałek i jakoś poszło. I tak najbardziej męcząca wydaje mi się drogą do lasu. Kawałek pola, kawałek asfaltu i jestem w lesie i... Biorę oddech. Lubię ten mój las bo ludzi tu raczej mało, szczególnie w tygodniu. Poza pojedynczymi biegaczami i emerytami na spacerach raczej nikogo nie spotykam, a dziś totalny spokój, ani żywej duszy.

Później rowerem do pracy. Pojechałam się trochę pogubić i wyszło 15km, powrót z pracy 10km.
Ostatnio zmieniony 18 lip 2019, 23:33 przez Hekate, łącznie zmieniany 1 raz.
Mój blog
Komentarze do bloga
Najlepsze czasy:
5km 32:36
10km Jeszcze przede mną
Hekate
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 34
Rejestracja: 09 lip 2019, 14:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kot wczoraj wieczorem mawiał. Normalnie bym się nie przejęła, gdyby nie to, że nie zdążył się jeszcze wygoić po ostatniej eskapadzie, kiedy to wrócił z pokiereszowanym c zadem. W związku z tym na wpół przysypiając, na wpół czuwają, złoszcząc się i martwiąc na zmianę czekałam... JaśniePan wrócił o 5.00 drąc się niemiłosiernie o przynależą mu miskę. Miskę dostał, a potem zwinął się obok na poduszce w kłębek i usnął mrucząc. Zabiję Gada rano. Ja też usnęłam. Obudziłam się o 8.00 i jakoś myśli mordercze mi minęły. Niech mu będzie, łaskawie daruję Rudej Małpie jeszcze jeden dzień życia.
Ogarnęłam się trochę i wsiadłam na rower, żeby dotrzeć do pracy. Stosuję post przerywany więc śniadanie dopiero o 10.00. Jakoś pary w nogach brakowało. Sport na czczo to nie dla mnie. W pracy jakoś zleciało, nawet w miarę spokojnie. Jeszcze 4h w niedzielę i URLOP! Z pracy wróciłam na rowerze, już lepszym tempem i w lepszym nastroju. A później szybki obiad i wycieczka rowerowa na kolejne 20km. Ale to dzień treningu. Także wróciłam, zmieniłam buty na biegowe i poleciałam. No dobra.... Powlokłam się. W sumie trzymałam tempo trochę ponad minimalne zakładane przez endomondo. Dziesięć 30sekundowych przebieżek spowodowało, że ostatnie 10min bardzo spokojnego biegu było katorgą. Nie podałam się jednak i starałam się cały trening przebiec, nawet jeśli minimalnym tempem. Gdy w słuchawkach zabrzmiał koniec treningu przyjęłam to z ulgą. Ostatni kilometr do domu przeszłam spacerkiem wykonując jednocześnie ćwiczenia rozciągające.
Podsumowując dzisiejszą aktywność:
43km na rowerze i 6km biegu(43min)
Myślałam, że po tak aktywnej nocy zabraknie sił na trening, ale jakoś dałam radę.
Mój blog
Komentarze do bloga
Najlepsze czasy:
5km 32:36
10km Jeszcze przede mną
Hekate
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 34
Rejestracja: 09 lip 2019, 14:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W niedzielę 30km na rowerze, wczoraj bieg 6km z 6x 30sek przebieżkami (całość 41:44). Jakoś ciężko mi się biegał, szczególnie ostatnie dwa kilometry. Czasem sama się zadziwiam, bo wszystkie treningi wykonałam zgodnie z zaleceniem. Biegłam gdzie miałam biec, chociaż nogi, płuca i głowa odmawiał współpracy. Z całego planu zaległe mam dwa treningi, których nie wykonałam bo brakło sił po całym dniu na rowerze podczas urlopu (ale nadal planuję je nadrobić). To z czym muszę walczyć i jest najtrudniejsze: to apetyt. Sporty intensywniej pojawiły się u mnie ze względu na chęć schudnięcia. Efektem jest 13kg w dół w ciągu roku. Tylko mam wrażenie, że jazda na rowerze od której zaczynałam nie pobudzała apetytu tak jak bieganie. Liczę Kalorie, staram się mieć deficyt około 500 kcal, ale po jakimś czasie pojawia się niepohamowany apetyt. Na razie trzymam wagę, ale chciałabym jeszcze trochę schudnąć, a stało się to trudniejsze niż na początku.
Mój blog
Komentarze do bloga
Najlepsze czasy:
5km 32:36
10km Jeszcze przede mną
Hekate
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 34
Rejestracja: 09 lip 2019, 14:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Hura!!! Pierwsza dycha za mną. Nie miałam tego w planach kiedy wciągałam dziś buty, nie miałam nawet po pierwszych 4 km. Wyszłam właściwie zaraz po deszczu. Po pierwszej minucie złapała mnie już zadyszka i chwilę wątpiłam czy wytrwam cały trening. Ale lekko zwolniłam i skupiła się na... Omijaniu kałuż, a było ich wiele. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby późnym wieczorem ładować się do lasu. Było ciemno, mokro i dużo wody... I chyba to był plus bo zamiast na biegu, koncentrowałam się na otoczeniu i na tym jak tu pozmieniać trasę, żeby wyjść z lasu szybciej. Więc go przebiegłam... I wróciłam przez bardziej oświetlone, miejskie drogi. Po 6km poprostu stwierdziłam, że się nie zatrzymuję i biegłam do domu... Dom objawił się na kilometrze dziewiątym, ale szkoda mi było... I pobiegłam jeszcze kawałek... No i jest... DYCHA! Po powrocie rozciągałam się pół godziny co by jutro jakoś funkcjonować.

Dziś taki bieg, bo ostatnie dwa treningi przepadły. Byłam kilka dni w Krakowie. Super tereny do biegania, tylko zapomniałam butów. Robiłam podejście w sandałkach... Ale cóż... Po 5minutach biegu wiedziałam, że skończy się obtartymi stopami. Odpuściłam. Za to na rowerze podczas wyjazdu przejechane 100km.

Co jest dziwne różnica odległości między endomondo a suunto wynosi około 100m. Ponieważ na rok dostałam za darmo dostęp do premium runtastic, to z ciekawości też uruchomiłam. Różnica odległości między endomondo a runtastic przy tym dystansie to aż pół kilometra! I komu ufać?

Wg suunto: dystans 10,08km, czas:1:13:04, śr tętno: 154 ud/min
Mój blog
Komentarze do bloga
Najlepsze czasy:
5km 32:36
10km Jeszcze przede mną
Hekate
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 34
Rejestracja: 09 lip 2019, 14:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Pierwsza dycha skończyła się kontuzją. Odezwało się stare złamanie śródstopia. Tydzień minął zanim w ogóle mogłam zacząć chodzić, trzy tygodnie zanim spokojnie przetruchtałam 3km. Jak już zaczęłam się rozkręcać znów to dopadło mnie przeziębienie. Właśnie wróciłam z teoretycznie spokojnej piątki, a tętno mi szalało.

Po tej kontuzji zastanawiałam się czy sobie nie odpuścić. Przebiegłam przecież tylko o 2km więcej niż mój najdłuższy bieg... I skończyło się tym, że nie mogłam chodzić. Na rowerze jadę 50km.. Zgubię się i w efekcie wyjdzie 15km więcej i poza mocno przejściowym bólem pewnych części ciała nic mi nie jest... A tu 2km...
I nie pytajcie czemu, bo nie wiem, biegam dalej. Mało tego, żeby walczyć z przeciwnościami losu, wyposażyłam się w nową parę butów. Najpierw wyprowadziłam kilkakrotnie moje nowe Brooks Ghost na spacer, a później zaliczyliśmy dwie spokojne piątki. I okazuje się, przynajmniej narazie, że lubimy się bardzo(a do tego myślę, że są śliczne :oczko: ).
Mój blog
Komentarze do bloga
Najlepsze czasy:
5km 32:36
10km Jeszcze przede mną
ODPOWIEDZ