No i po Biegu Konstytucji

Organizacyjnie, jak już pisałam na innych wątkach, chaos i niespełnione obietnice (strefa opieki na dziećmi, której nie było, utrudniony dostęp do depozytów itp.). To, ze udało mi się w ogóle pobiec, zawdzięczam koleżance, która zajela sie moją córka na czas zawodów.

Dla mnie hardkorowa, bo z przyczyn technicznych biegam zawsze wieczorami, więc jestem totalnie nieprzyzwyczajona do takiej lampy z nieba i skwaru. Mocno wpłynęło to na mój komfort biegania.

Bardzo niechcianym sprzętem był plecak, który planowałam zostawić w depozycie, ale nie zdążyłam przez perturbacje z opieką nad córką. Dziad ważył ok. 3 kg i mega mnie grzał.

Jako że na dzień przed biegiem jak na złość się pochorowałam i dopadły mnie zatoki, to nie nastawiałam się na żadne bicie rekordów, ale na przeżycie i przebiegniecie.

Na szczęście zazwyczaj, kiedy jestem w trakcie uprawiania jakiegoś sportu, to wysusza mi się śluzówka w nosie, wiec obyło się bez wyciągania chusteczki na trasie. Tak czy siak, czułam się otępiała przez zatoki i stan podgorączkowy. Wpływało to też na moja formę, szczególnie w pierwszej połowie biegu.

34:17 na 5 km - moja życiówka to 32:22, ale zdecydowanie biegana w dużo bardziej sprzyjających warunkach, czyli wieczorem, gdy jeszcze byłam zdrowa. Byłam mile zaskoczona, bo biorąc pod uwagę, że podczas zawodów miałam etapy, gdy bardziej maszerowałam niż biegłam, bo czułam, że zaraz zwymiotuję, to na ostatnim etapie trochę nadrobiłam straty.

Nie mogę się tak spieszyć w pierwszym etapie biegu, zwłaszcza jeśli nie czuję się najlepiej. No i muszę włączać pomiar pulsu z bransoletki, żeby bardziej się kontrolować.
Może jeszcze wspomnę na koniec o Biegu z maskotką, czyli imprezie, która poprzedzała bieg właściwy. Z deka dziwny to twór, bo niby podzielili w ostatniej chwili dzieci na dwie grupy (przez co było opóźnienie w starcie i mniej czasu dla mnie na dobiegniecie na mój start), ale druga grupa to były dzieci od 9-latków do 3-latków, do tego w biegu uczestniczyli tez rodzice - trzeba było cały czas uważać, żeby nie nadepnąć na jakiegoś maluszka, który się potknął. Zdecydowanie bardziej wolimy z córką jednak podział na kategorie wiekowe i bieg samych dzieci, bez osób towarzyszących.