Kłopot z łydką
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
A było to tak:
Biegam od marca i przygotowuję się do październikowego maratonu. Wszystko szło w miarę gładko do momentu, gdy postanowiłem sprawdzić się w półmaratonie i zrobiłem kilka treningów szybkościowych. Po pierwsze nie było ich w planie - więc błąd. Po drugie - choć czułem się dobrze, moje nogi tego nie wytrzymały i skończyło się naderwaniem przyczepów mięśnia brzuchatego łydki lewej nogi. Mądry początkujący po szkodzie. Trudno, pomyślałem. Schładzanie, smarowanie, lekkie rozciąganie. W sumie minęły tak cztery tygodnie. Moja aktywność w tym okresie sprowadzała się do maszerowania i pod koniec okresu rekonwalescencji do bardzo wolnych truchtów - 15-30minutowych.
Po tym okresie miałem kilka krótkich treningów, ale na jednym z nich, tak po około 40 minutach biegu poczułem coś na kształt skurczu w lewej łydce - mniej więcej w połowie odległosci między kolanem a piętą. Grzecznie przeszedłem do marszu, porozciągałem bolącą nogę, ale nie specjalnie dało się dalej biec, więc domaszerowałem do domu. Dwa dni przerwy. Nie bolało, więc wybrałem się na kolejną próbę. Po 5 minutach truchtu - tępe ukłucie w tym samym miejscu co poprzednio. Marsz. Cztery dni przerwy. Po 2 (!) minutach truchtu, podobne ukłucie w tym samym miejscu...
Rozciągam się regularnie jak zalecają mądre księgi i światli ludzie. Magnez, potas, wapn łykam od momentu wystąpienia pierwszego "skurczu". Pisze "skurczu" w cudzysłowie, bo wierzyć mi się nie chce, że to może być właśnie to. Ale czy naderwanie mieśnia? Kilometraż znikomy, miękkie wprowadzenie po kontuzji, nic na siłę krótko mówiąc. Rozciągam się regularnie.
Po dzisiejszym incydencie także wróciłem marszem do domu. Noga nie boli jakoś specjalnie, ale próba truchtania kończy się irytującym bólem.
Bardzo proszę o sugestie wszystkich, którym przytrafiło się coś podobnego lub wiedzą co mogło się przytrafić mojej łydce.
Pozdrawiam
Biegam od marca i przygotowuję się do październikowego maratonu. Wszystko szło w miarę gładko do momentu, gdy postanowiłem sprawdzić się w półmaratonie i zrobiłem kilka treningów szybkościowych. Po pierwsze nie było ich w planie - więc błąd. Po drugie - choć czułem się dobrze, moje nogi tego nie wytrzymały i skończyło się naderwaniem przyczepów mięśnia brzuchatego łydki lewej nogi. Mądry początkujący po szkodzie. Trudno, pomyślałem. Schładzanie, smarowanie, lekkie rozciąganie. W sumie minęły tak cztery tygodnie. Moja aktywność w tym okresie sprowadzała się do maszerowania i pod koniec okresu rekonwalescencji do bardzo wolnych truchtów - 15-30minutowych.
Po tym okresie miałem kilka krótkich treningów, ale na jednym z nich, tak po około 40 minutach biegu poczułem coś na kształt skurczu w lewej łydce - mniej więcej w połowie odległosci między kolanem a piętą. Grzecznie przeszedłem do marszu, porozciągałem bolącą nogę, ale nie specjalnie dało się dalej biec, więc domaszerowałem do domu. Dwa dni przerwy. Nie bolało, więc wybrałem się na kolejną próbę. Po 5 minutach truchtu - tępe ukłucie w tym samym miejscu co poprzednio. Marsz. Cztery dni przerwy. Po 2 (!) minutach truchtu, podobne ukłucie w tym samym miejscu...
Rozciągam się regularnie jak zalecają mądre księgi i światli ludzie. Magnez, potas, wapn łykam od momentu wystąpienia pierwszego "skurczu". Pisze "skurczu" w cudzysłowie, bo wierzyć mi się nie chce, że to może być właśnie to. Ale czy naderwanie mieśnia? Kilometraż znikomy, miękkie wprowadzenie po kontuzji, nic na siłę krótko mówiąc. Rozciągam się regularnie.
Po dzisiejszym incydencie także wróciłem marszem do domu. Noga nie boli jakoś specjalnie, ale próba truchtania kończy się irytującym bólem.
Bardzo proszę o sugestie wszystkich, którym przytrafiło się coś podobnego lub wiedzą co mogło się przytrafić mojej łydce.
Pozdrawiam
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Nie należy rozciągać bolącego mięśnia.
Można po zaleczeniu bliznę.
Skurcze łydek miewałem (coś dawno nie było, więc pewnie się odezwą) ale efekty uboczne (ból) mija po paru dniach- daje się rozchodzić.
Ale nie ma żadnego tępego bólu. Mięsień jest bolący przy dotyku. To jest co innego.
Za długo to trwa, obawiam się, że bez wizyty u medyka się nie obędzie.
Można po zaleczeniu bliznę.
Skurcze łydek miewałem (coś dawno nie było, więc pewnie się odezwą) ale efekty uboczne (ból) mija po paru dniach- daje się rozchodzić.
Ale nie ma żadnego tępego bólu. Mięsień jest bolący przy dotyku. To jest co innego.
Za długo to trwa, obawiam się, że bez wizyty u medyka się nie obędzie.
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Dzieki za odpowiedz, Outsider. W sumie nie boli, ale wczesniej tez nie bolalo przy chodzeniu. Czuje lydke przy mocniejszym wspieciu na palce na przyklad.
A czy to mozliwe, zeby skurcz sie odzywal kilkakroc w tym samym miejscu?
Daje sobie pare dni luzu od biegania i sprobuje jeszcze raz niespiesznie potruchtac. Jak sie sytuacja powtorzy, to poszukam jakiegos znachora. A jak to cos powazniejszego, to sobie po prostu odpuszcze pazdziernikowy start i przetruchtam zime z nadzieja, ze w przyszlym roku bede lepiej przygotowany.
Pozdrawiam
A czy to mozliwe, zeby skurcz sie odzywal kilkakroc w tym samym miejscu?
Daje sobie pare dni luzu od biegania i sprobuje jeszcze raz niespiesznie potruchtac. Jak sie sytuacja powtorzy, to poszukam jakiegos znachora. A jak to cos powazniejszego, to sobie po prostu odpuszcze pazdziernikowy start i przetruchtam zime z nadzieja, ze w przyszlym roku bede lepiej przygotowany.
Pozdrawiam
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
To nie są skurcze.
Skurcze potrafią zdarzać się w czasie snu, ale także nagle w ciągu dnia, jak nieco przekręci się nogą (miałem ją akurat na stole#), było raz w trakcie biegu pod górę. Ból jest dosyć silny. Mięsień twardy,napięty, w pierwszej chwili nie wie się, jak go rozluźnić. Po kilku sekundach, przechodzi, ale noga dojdzie do siebie po paru dniach. Nawroty są po wielu miesiącach.
Raczej jakiś uraz.
Po środku? Tam chyba kończy się Achilles?
Skurcze potrafią zdarzać się w czasie snu, ale także nagle w ciągu dnia, jak nieco przekręci się nogą (miałem ją akurat na stole#), było raz w trakcie biegu pod górę. Ból jest dosyć silny. Mięsień twardy,napięty, w pierwszej chwili nie wie się, jak go rozluźnić. Po kilku sekundach, przechodzi, ale noga dojdzie do siebie po paru dniach. Nawroty są po wielu miesiącach.
Raczej jakiś uraz.
Po środku? Tam chyba kończy się Achilles?
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Dokładnie pośrodku... Ale zachodzę w głowę, o co tym razem chodzi, bo - jak wspomniałem wcześniej - miałem ze 3 tygodnie przerwy po naderwaniu przyczepu mieśnia, a później najpierw maszerowałem, potem truchtałem na 60-65 HRmax. Czyli baaardzo spokojnie i nienerwowo. Naiwnie sobie myślę, że był to czas na zaleczenie kontuzji, a nie na wykreowanie nowej. No bo co by było jej powodem?
Widzę, że bez Doktora Wilczura się nie obejdzie...
Dzięki za odpowiedź, Outsider
Widzę, że bez Doktora Wilczura się nie obejdzie...
Dzięki za odpowiedź, Outsider
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Przypuszczam, że obydwu urazów dorobiłeś się prawie jednocześnie. Tylko pierwszy był odczuwalny od razu.
Z urazami to jest tak:
mogą odzywać się w trakcie treningu czy zawodów
parę godzin po
następnego dnia rano
w trakcie następnego treningu, a z treningu na trening co raz mocniej
Klasyka po zawodach, zwłaszcza maratonie- następnego dnia problemy ze schodzeniem po schodach- bolą uda.
Co więcej, to dowiesz się na pierwszym treningu.
Z urazami to jest tak:
mogą odzywać się w trakcie treningu czy zawodów
parę godzin po
następnego dnia rano
w trakcie następnego treningu, a z treningu na trening co raz mocniej
Klasyka po zawodach, zwłaszcza maratonie- następnego dnia problemy ze schodzeniem po schodach- bolą uda.
Co więcej, to dowiesz się na pierwszym treningu.
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Wash&Go... To by miało sens... Pierwszy (odczuwalny) uraz pojawił się dobre dwie godziny po bieganiu. W trakcie treningu nie czułem kompletnie nic. I pewnie przez czas rekonwalescencji byłem tak skupiony na górnej części łydki, że nie zwracałem uwagi, że i dołem coś może pobolewać.
Tak czy inaczej przerzuciłem się przez dni kilka (naście) na marsze. Trochę wolno się przemieszczam, ale lepsze to niż siedzenie w domu.
Schładzam, smaruję naproxenem i pewnie się skontaktuję z jakimś magikiem od urazów sportowych.
Dzięki za odpowiedź, Outsider
Tak czy inaczej przerzuciłem się przez dni kilka (naście) na marsze. Trochę wolno się przemieszczam, ale lepsze to niż siedzenie w domu.
Schładzam, smaruję naproxenem i pewnie się skontaktuję z jakimś magikiem od urazów sportowych.
Dzięki za odpowiedź, Outsider
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Może powinienem założyć kolejny wątek pt. "Pierwsze 45 minut biegu (po kontuzji)", ale jako, że sprawa ma związek z tytułową łydką napiszę słów kilka tutaj.
Dałem sobie biegowego siana i zrobiłem tygodniową przerwę. Kolejną. W sumie jaki to problem - nie mogłem biegać od miesiąca więc kolejnych parę dni różnicy nie robiło. Po tygodniu pokonałem trochę ponad 5 km (połowa trasy bardzo wolno, połowa z zakładaną prędkością maratonu), ale nazajutrz znowu czułem lekki ból, tak jak poprzednio.
Zdecydowałem się więc na "wariant kenijski" - ultraanemiczne bieganie na 60-70% HRmax. Trochę nie czas na coś takiego, bo start w październiku, ale obawiam się, że nie mam wyjścia. Jestem po dwóch takich człapaniach (oba po ok. 5 km) i nic mi nie dolega. Potruchtam tak z tydzień i jak się będę dobrze czuł, wydłużę trochę dystans/przyspieszę.
Bodziec treningowy w postaci marszu został już zaniechany. Jakie to błogie uczucie móc biegać!
Wszelkie rady, twórcza krytyka, wskazówki, podpowiedzi, słowa wsparcia dla początkującego w okresie przedstartowym mile widziane.
Dałem sobie biegowego siana i zrobiłem tygodniową przerwę. Kolejną. W sumie jaki to problem - nie mogłem biegać od miesiąca więc kolejnych parę dni różnicy nie robiło. Po tygodniu pokonałem trochę ponad 5 km (połowa trasy bardzo wolno, połowa z zakładaną prędkością maratonu), ale nazajutrz znowu czułem lekki ból, tak jak poprzednio.
Zdecydowałem się więc na "wariant kenijski" - ultraanemiczne bieganie na 60-70% HRmax. Trochę nie czas na coś takiego, bo start w październiku, ale obawiam się, że nie mam wyjścia. Jestem po dwóch takich człapaniach (oba po ok. 5 km) i nic mi nie dolega. Potruchtam tak z tydzień i jak się będę dobrze czuł, wydłużę trochę dystans/przyspieszę.
Bodziec treningowy w postaci marszu został już zaniechany. Jakie to błogie uczucie móc biegać!
Wszelkie rady, twórcza krytyka, wskazówki, podpowiedzi, słowa wsparcia dla początkującego w okresie przedstartowym mile widziane.
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Musisz startować w październiku??????
Miesiąc to już sporo. Nie chodzi mi o to, że nie wygrasz tylko, że istnieje dużo prawdopodobieństwo, że jak nie odezwie się ta łydka to złapiesz jakiś inny uraz.
Moim zdaniem na początku października to mógłbyś pobiec dychę, żeby sprawdzić jak jest z kondycją i w ogóle.
Miesiąc to już sporo. Nie chodzi mi o to, że nie wygrasz tylko, że istnieje dużo prawdopodobieństwo, że jak nie odezwie się ta łydka to złapiesz jakiś inny uraz.
Moim zdaniem na początku października to mógłbyś pobiec dychę, żeby sprawdzić jak jest z kondycją i w ogóle.
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Nie, nie muszę startować w październiku. Ja poważnie nie jestem masochistą. Chcę wolno pobiegać we wrześniu i wtedy zdecydować co dalej.
Z kondycją jest paradoksalnie dobrze. Widzę to po długości odcinków przebieganych na poszczególnych zakresach.
A tą dychę to proponujesz tak poważnie, mocno, czy tylko na przebiegnięcie?
Bo trochę bym się obawiał znowu biegać sporo powyżej prędkości startowej w maratonie - coś mi się wydaje, że tak właśnie nabawiłem się tytułowego problemu.
Na razie plan jest taki żeby truchtać i wsłuchiwać się w organizm
Żadnych nerwowych ruchów jak poprzednio. Po dzisiejszym treningu nic nie boli, więc może nie będzie dramatu.
Dam znać jak się sprawy mają za jakiś czas. Dzięki za podpowiedzi.
Z kondycją jest paradoksalnie dobrze. Widzę to po długości odcinków przebieganych na poszczególnych zakresach.
A tą dychę to proponujesz tak poważnie, mocno, czy tylko na przebiegnięcie?
Bo trochę bym się obawiał znowu biegać sporo powyżej prędkości startowej w maratonie - coś mi się wydaje, że tak właśnie nabawiłem się tytułowego problemu.
Na razie plan jest taki żeby truchtać i wsłuchiwać się w organizm

Dam znać jak się sprawy mają za jakiś czas. Dzięki za podpowiedzi.
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Albo noga jest zdrowa albo nie.
Jak jest zdrowa to można biegać 5km, 10km, pólmaraton itd.
Nie ma tak, że z nogą jest OK i można będzie pobiec maraton, a lepiej nie biec 10km bo może ze zdrową nogą coś się stać. To jest nielogiczne.
Jak jest zdrowa to można biegać 5km, 10km, pólmaraton itd.
Nie ma tak, że z nogą jest OK i można będzie pobiec maraton, a lepiej nie biec 10km bo może ze zdrową nogą coś się stać. To jest nielogiczne.
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Zmienilem swoja wypowiedz, bo nie doczytalem, ze o pazdzierniku wspomniales wczesniej. W tym kontekscie ma to sens. Na razie biegam po prostu powoli, jak do tej pory, czyli co drugi dzien. Tak postaram sie dotrwac do proponowanego sprawdzianu i jak nic nie bedzie dolegalo, to pewnie sprobuje pobiec maraton. A jak cos bedzie dawalo sie we znaki - to maraton w przyszlym roku. I tak nie sadzilem, ze bieganie mnie tak wciagnie. Pomimo roznych perturbacji zdrowotnych motywacja jest wciaz wysoka 
Dzieki za pomoc. Zdam relacje z przygotowan.
A jak kolano, Outsider?

Dzieki za pomoc. Zdam relacje z przygotowan.
A jak kolano, Outsider?
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
W pon, nap....o ale tylko punktowo. Niestety dotkliwie. Ciekawe, że jesteśmy w tej samej sytuacji- również mogę chodzić. Przeszedłem ~30km i nic, no w prawym coś tam ale troszkę.
Chodzi mi coś po głowie, ale nie napiszę co bo jeszcze jakiś idiota z bolącym kolanem, naśladując mnie sobie własne rozwali.
U mnie stara blizna się odnowiła, a zaliczyłem rehabilitację w ub.r
Chodzi mi coś po głowie, ale nie napiszę co bo jeszcze jakiś idiota z bolącym kolanem, naśladując mnie sobie własne rozwali.
U mnie stara blizna się odnowiła, a zaliczyłem rehabilitację w ub.r
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 19 wrz 2005, 23:23
Doradzam www.fizjoterapia.pl
Poszukaj fachowca z dyplomem PNF.
Poszukaj fachowca z dyplomem PNF.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Dzięki za link. Poczytam chętnie.
Jak terapia nie pomoże, pozostaje zawsze:
http://www.fizjoterapia.pl/sklep/produc ... cts_id=113
ale nie wiem, czy dopuściliby mnie do startu w maratonie z takim wspomaganiem. Do koszyczka można włożyć bidony i odżywki. No i jest ławeczka, gdybym za szybko przebył pierwszą część trasy.
Pozdrawiam i idę pobiegać...
Jak terapia nie pomoże, pozostaje zawsze:
http://www.fizjoterapia.pl/sklep/produc ... cts_id=113
ale nie wiem, czy dopuściliby mnie do startu w maratonie z takim wspomaganiem. Do koszyczka można włożyć bidony i odżywki. No i jest ławeczka, gdybym za szybko przebył pierwszą część trasy.
Pozdrawiam i idę pobiegać...