Cześć wszystkim,
Opis przypadku:
W poniedziałek 12km BS. Dwa tygodnie do Orlenu.
Pogoda fajna, to pobiegnę sobie do lasu. W lesie nie biegałem z pół roku. Więc jak
zaczęło mnie boleć w okolicach Achillesa i potem lekki skurcz (chyba płaszczkowatego)po prawej/lekko tylnej stronie łydki (lewa noga), to się nie przejmowałem - wiadomo inne podłoże - nogi się odzwyczaiły.
Niestety ten lekki ból (coś jak lekki skurcz) nie ustępował po treningu. Wtorek-czwartek cały czas czuję ten objaw. Na wszelki wypadek
nie biegałem. W piątek było już w porządku. Dzisiaj rano wskakuję w ciuchy i na trasę. Po około 500 m poczułem, że coś mi puszcza w
okolicach Achillesa i znowu ten sam ból w łydce. Do domu powrót spacerkiem. Coś czuję, że Orlen mi odjechał...
Pytanie: Co to może być za cudo? Długo trzeba pauzować przy takiej kontuzji?
Nie jest to paraliżujący ból, raczej jakby ciągły średnio-lekki skurcz.
A korzystając z okazji : Wszystkim życzę spokojnych i wesołych Świąt Wielkanocnych.
Michał
Płaszczkowaty?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1083
- Rejestracja: 10 lut 2012, 17:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dobrze myślisz. Orlen odjechał... 42 km w zawodach to nie 500 m na treningu. Oczywiście możesz nie godzić się i "udowodnić" twierdzenie : Co? Ja nie dam rady?" Lepiej odpuścić jeden maraton niż bieganie w przyszłych 3 latach...
Na tym forum jest parę wątków o Achillesach.
Na tym forum jest parę wątków o Achillesach.