Trochę kiepsko zaczynać swój pobyt na forum od postu w tym dziale - ale pewnie nie ja pierwsza, nie ostatnia

W niedzielę 2 tygodnie temu podczas szybszego treningu w pewnym momencie dopadł mnie ostry ból zewnętrznej strony podeszwy, w tym miejscu
Nie skojarzyłam tego, żebym źle wykrzywiła stopę, albo na nadepnęła na coś ostrego - po prostu samo z siebie zaczęło boleć. Z błędów jakie popełniłam - z lenistwa nie zrobiłam rozgrzewki, tylko od początku trzymałam tempo

Po paru dniach ból podczas chodzenia zniknął, przez cały tydzień całkowicie odpuściłam sobie bieganie. W kolejną niedzielę, czyli 7 dni od pojawienia się bólu miałam zawody. Diabeł podkusił i wystartowałam

5 dni później ortopeda rozłożył ręce (trafił się chyba z serii tych, którzy nie lubią biegaczy), zalecił masowanie piłeczką. A, że byłam prywatnie, to powiedział, ze mogę zrobić rezonans magnetyczny, a jeśli mnie nie boli, to mogę biegać. Termin rezonansu za miesiąc. Co do biegania, to w niedzielę poszłam kontrolnie na 3 km - coś tam czułam, nie był to jeszcze ból. Dodatkowo pojawił się tak jakby ucisk zaraz za zewnętrzną kostką.
Biegam ok. 40 km tygodniowo, regularnie od ok. 2 lat. Podczas biegania ląduję na pięcie. Jestem częściowo supinatorem, a częściowo pronatorem (tak wiem, poplątane


Nie mam zamiaru czekać bezczynnie tyle czasu na rezonans, który może nic nie wykazać (złamanie zmęczeniowe raczej to nie jest, bo bolałoby chyba też wcześniej?). Czy ktoś miał może podobne dolegliwości i mógłby coś doradzić? Czy jest sens iść z tą przypadłością do fizjoterapeuty? Ratuję się wszystkim, okłady z lodu, masaż piłeczką do tenisa, smarowanie olfenem, moczenie w wodzie z solą, robię ćwiczenia stabilizujące. Dzisiaj spróbuję chyba jeszcze okładów z kapusty, jak to nie pomoże to pozostaną chyba tylko czary


Wybaczcie, że strzeliłam taki referat. Jeśli tylko ktoś mógłby coś doradzić, będę bardzo wdzięczna
