
Mam pewien problem ze słodyczami.. a może ze sobą?
Żyję nadzieją, że ktoś mi pomoże.
W swoim jak na razie nie za długim życiu (mam 18 lat), schudłam z wagi 80kg do wagi 48kg (którą utrzymuję do dziś). Biegam od roku, na razie najwięcej ile przebiegłam to 15km, ale póki jest zimno to biegam po 7-10km.
Czasem mam dziwne napady na słodycze, ale chyba nie tak wielkie.. Jednak dzisiaj po obiedzie zachciało mi się słodkiego, więc zaczęłam jesc.. Zjadłam 4 paski gorzkiej czekolady 70% i do tego 5 tych małych batoników toblerone. Ale jak to ja ze strachu, że przytyję, mam pytanie - czy to jest w ogóle możliwe? I czy zjadłam nadprogramowo słodyczy i ogółem kalorii?
Mój dzisiejszy dzień wyglądał tak: śniadanie płatki corn flakes'y z łyżką miodu i mlekiem. na drugie śniadanie bułka z łososiem + mandarynka. później obiad jakieś mięso, pół torebki ryżu i trochę surówki. No a potem te nieszczęsne słodycze. Niedługo idę pobiegac jakies 10 km i na kolację zjem jabłko.
A więc ponawiam pytanie: czy zjadłam za dużo? i jak często można tak jesc? od razu mówię, że zdarza mi się to bardzo rzadko. Głównie jem z pasek gorzkiej na dzień - ale też nie zawsze.
Proszę o zrozumienie, martwię się, że przytyję.. to mnie trochę wykańcza. Przez te wszystkie myśli mam problemy nawet z okresem, który się nie pojawia.
Ważę 48kg przy wzroście 156cm. Biegam co drugi dzień.
Dziękuję z góry za odpowiedzi
