Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Obecnie czuję się dobrze nadal zażeram się antybiotykiem. Ucho po kontrolnym badaniu wygląda lepiej jednak na kolejne pytanie p. Lekarz o bieganie- zabroniła.
Jestem z wykształcenia pielęgniarzem, praktykującym pielęgniarzem. Do czynienia mam z wieloma lekarzami różnych specjalności. Z doświadczenia wiem, że diagnozy się sprawdzają jednak terapia znacząco się różni. Jedni lekarze stosują tony leków, natomiast inni "babcine" sposoby na różne dolegliwości. Moja p Laryngolog (z która miałem przyjemność pracować) jest typem lekarza który właśnie na byle kaszel lub katar wypisuje antybiotyk i siedzenie w domu. Stąd moje pytanie czy ktoś z Was przechodził podobne perypetie z uchem.
Kiedyś przechodziłem porażenie nerwu twarzowego (wynik biegania, gdy przy -10 zatrzymałem się po 5 km by sobie poćwiczyć na drążku) efekt- wygląd twarzy JOKERA. pół twarzy było nieruchome. Do czego zmierzam? Otóż Neurolog, do którego się udałem również zabronił mi jakiegokolwiek ruchu bo może być gorzej, natomiast kazał mi porozmawiać z fizykoterapeutą odnośnie ćwiczeń porażonych mięśni. Na moje stwierdzenie że lekarz zabronił mi biegać fizykoterapeuta się zaśmiał. Powiedział że stan ostry już nastąpił i całość się cofa. Jedynie muszę uważać by nie przewiać tego miejsca ponownie. I Oczywiście mogę biegać. Jak łatwo zgadnąć w ten sam dzień i przez kolejne (15 dni zastrzyków) biegałem jak zazwyczaj i nic się nie wydarzyło. Twarz mam normalną (trochę brzydką ale to tak od urodzenia

).
Wydedukowałem sam sobie że skoro stan ostry się cofa, ucho nie boli, nie gorączkuję, to co szkodzi zrobić kilka kilometrów (oczywiście zaopatrzony w czapkę i wacik w uchu). Kolejna sprawa, biegając powodujemy szybszy przepływ krwi przez narządy i tkanki, powodując zwiększony przepływ systemów obronnych przez chore miejsca. de facto szybsze gojenie się miejsc zapalnych ( poprawcie mnie jeśli się mylę).
Wiadomo ucho to śliski narząd znajduje się zbyt blisko "centrum dowodzenia" stąd moje obawy. Ale nie ukrywam, że chętnie pobiegałbym. A perspektywa spędzenia w domu kolejnego tygodnia w bez ruchu jakoś mnie nie napawa optymizmem.