Oznaki zapowiadające kontuzję

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Awatar użytkownika
pirx_
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 31
Rejestracja: 09 sty 2004, 13:43

Nieprzeczytany post

Czy można rozpoznać, że organizm daje nam sygnał, że dalsze bieganie grozi kontuzją.
Co wynika z intensywnego treningu, a co świadczy o przeforsowaniu organizmu.
Zapewne sprawa jest indywidualna, ale jeśli możecie udzielić mi jakiś wskazówek to byłbym wdzięczny.
(może robicie jakieś ćwiczenia rozgrzewające / rozciągające podczas których jeżeli odczuwacie jakiś ból to wiecie że coś jest nie tak?).

Biegam dla zdrowia, a nie żeby je tracić (naderwane ścięgna czy zaczepy mięśni itp.)

PS. może pytanie jest głupie, ale nie chodzi mi o sytuację, że coś nas tak boli że nie możemy nawet chodzić, ale o pewne sygnały (np. lekkie kłucie nad kostką od strony achillesa przy wchodzeniu na schody...-przykład)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Mirkas
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 251
Rejestracja: 07 paź 2001, 20:32
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Nieprzeczytany post

Bardzo trudne pytanie.To nie tylko sprawa indywidualna,ale wymaga pewnie lat praktyki.Ja dopiero teraz po 2,5 roku biegania zaczynam łapać i odrózniać pierwsze oznaki kontuzji od przemęczenia.Dopiero teraz doceniłem i powaznie traktuje rozciaganie i cwiczenia siłowe.Do tego zmiana sposobu życia,odzywiania,odnowa biologiczna,sen,stres.To wszystko ma wpływ na kontuzje,a raczej na ich zapobieganie.
Wiem ,ze jezeli odczuwam bół pod kolanem w trakcie chodzenia po schodach,to włacza sie sygnał alarmowy.Jezeli boli mnie ściegno zaraz po wstaniu rano z łózka -to tez.Trzeba odpuscic 1-2 treningi. W tym czasie lód,masaż, masci. Potem lekki bieg.Jak nie boli to dobrze.Jak boli,to przedłuzyc przerwe i zabiegi. Jak trwa dłuzej to do lekarza.A,jeszcze profilaktycznie Zinaxin lub cos innego.
To tylko przykład.Sam musisz wyrobic w sobie te nawyki.A tak naprawde nie wierzę ze początkujący biegacz uniknie kontuzji(wczesniej czy później).
Ja jak zaczynałem przygode z bieganiem i czytałem forum -Zdrowie. to myslałem - to mnie przeciez nie dotyczy :)
Mirek K
Awatar użytkownika
kaktus
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 278
Rejestracja: 08 wrz 2003, 13:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Quote: from Mirkas on 8:40 pm on Jan. 21, 2004

Ja jak zaczynałem przygode z bieganiem i czytałem forum -Zdrowie. to myslałem - to mnie przeciez nie dotyczy :)
Mirkas: Jak ja jeszcze 2 tygodnie temu :)
pirx: nie mam duzego doswiadczenia ale juz po kilkuset kilometrach treningow jakie zrobilem w ciagu kilku ostatnich miesiecy zlapalem pierwsza kontuzje. Pisze o tym dlatego, ze zaczelo sieod objawu o ktorym piszesz: klucie nad kostka od strony achillesa. Zbagatelizowalem sprawe poczatkowo, bo wydawalo mi sie, ze skoro wszystko robie "po bożemu" tzn. rozgrzewka, rozciaganie, tygodniowe przyrosty kilometrazu < 10%, to nic mi nie grozi. Pierwsze objawy potraktowalem tak jak wczesniejsze odczucia (nawet nie bule, raczej objawy obecnosci) sciegien i przyczepow, ktore po kilku treningach mijaly. Sadzilem, ze skoro tylko lekko boli, to zaraz sie wzmocni i bedzie OK. Niestety nie jest OK ale mam nadzieje ze dzieki temu czegos sie nauczylem , a najwazniejsze, ze ortopeda powiedzial ze w trakcie kuracji (jakis preparat wprowadzany jonoforeza) nawet powinienem troszke biegac...
Moj wniosek z tej nauki jest taki: jak cos nie mija po 3-4 treningach to STOP,  analiza dziennika, odkrycie błedu, obniżenie poprzeczki. W moim przypadku wyłączam np. na jakiś czas górki z treningu (szkoda - to najfajniejszy trening był :( ).
Zyczę powodzenia i rozwagi większej od mojej :)
kaktus
GG: 1251017
Tedi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 282
Rejestracja: 05 mar 2003, 18:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

U mnie kontuzja przyszła nagle. to było tak na samym początku czerwca, biegałem sobie ju od ładniutkich paru miesięcy, niestety bez planu tylko jak warjat. Doszedłem do tego że pewnego tygodnia codziennie robiłem sobie godzinny bieg (w złych butach na dodatek). nic mnie nie bolało, trochę piszczele ale jak je rozbiegać to przechodziło. Mój ostatni trening to był wyjątkowo kozacki, 3 dzień z rzędu biegałem sobie godzinę, ciągle przyśpieszałem a na końcu sprintów parę zrobiłem. Trochę czułem "obecność" moich tak od połowy biegu, a na drugi dzień- sztywność, coś mi strzelało i przeskakiwało, ogólnie nie wiedziałem nawet co mi dolega, to była łękotka. Dałem sobie spokój prawie na miesiąc i zacząłem jeździć na rowerze, po 36-70 kilosów, raz zrobiłem 230,  za jakieś 3 dni polazłem na bieżnie, pobiegałem z 10-15 minut i z powrotem się zaczęło, następnego dnia pojechałem z kumplem na taką 3 dniową "trasę" rowerową, 1 dnia to było nie wiem coś 130, drógiego niecałe sto a trzeciego tak 70, przez cały czas dzułem łękotki a od drógiego dnia dodatkowo kłujący bul w prawym kolanie, ale przynajmniej przestało mi chrupotać i przeskakiwać. Po tym jeździłem na rowerze aż do końca września, było coraz lepiej, często gdzieś podbiegałem, dużo chodziłem i już prawie to zaleczyłem, dopuki nie dostałem nowych butów do biegania, i nie wpadłem na pomysł żeby stać się maratończykiem:bum:, biegałem 3 razy , raz robiłem ostre przebieżki, w wolne dni rower i kondycja mi rosała, aż pewnego dnia, siedząc sobie spokojnie i pijąc cherbatkę, zdjąłem nogę z nogi i dopadł mnie straszny ból w kolanie, noga zblokowana, przez pół godziny nie mogłem się ruszyć, kontuzja ślicznie ponowiona i ze sportów zostaje mi teraz pływanie, rowerek, wędkowanie, wyczynowe machanie uszami i masturbacja:(
Tedi
gg:5688977
[url=http://www.czarnogrod.prv.pl/][b]Czarnogród- przystań każdego wojownika......[/b][/url]
Awatar użytkownika
kaktus
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 278
Rejestracja: 08 wrz 2003, 13:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Oooops! Tedi, to ja najpozniej od dzisiejszego popoludnia biore sie ostro za cwiczenia silowe wzmacniajace kolana... Musze tylko trohe nakretek na wage kupic zeby sobie dwukilogramowe woreczki dorobic :)
Dzieki za przestroge. Mysle, ze jestem w miare ostrozny ale widze ze w tym sporcie trzeba byc BARDZO OSTROZNYM...
kaktus
GG: 1251017
Awatar użytkownika
przemo
Wyga
Wyga
Posty: 82
Rejestracja: 19 kwie 2003, 02:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Kaktus, prośba o rady jakie udzilił Ci ortopeda (juz pisaliśmy o tym w innym wątku - mamy ten sam problem) - ja jeszcze nie znalazłem dobrego ortopedy. Poza tym jak tam kontuzja -  u mnie nie najgorzej tzn. w ostatnim tygodniu biegałem 3x30 min. i nic nie bolało, mimo to boję się jakoś drastycznie zwiększać kilometraż.
Przemo
Awatar użytkownika
kaktus
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 278
Rejestracja: 08 wrz 2003, 13:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Poradzil mi to co jurz przeczytalem w artykule http://www.medsport.pl/ms/107_06.htm
tyle ze nie Fastum ale Dicloratio i bez krio- i laseroterapii. Uznal ze to lekkie naderwanie przyczepu w wyniku przeciazenia (to z kolei wiedziałem z http://www.north-wales-sports-physiothe ... /calf5.htm ) i kazal biegac ale nie za wiele, bo całkowite zaprzestanie mogloby doprowadzic do jeszcze gorszej kontuzji po powrocie do treningow.
Dal jeszcze cos doustnego przeciwzapalnego ale nazwy nie pamietam, bo lek dopiero zamowilem w aptece i tam zostala recepta.
Co do tych lekow przeciwzapalnych to i aptekarze i moja zona (lekarz) mowia, ze pomijajac ewentualne skladniki dodatkowe to ich dzialanie przeciwzapalne jest bardzo podobne, czyli nie powinno byc wiekszej roznicy miedzy Fastum czy Voltarenem czy tym Dicloratio,
Jak sie upomnialem to ortopeda sprawdzil mi jeszcze czy nie mam plaskostopia. No i mam - poprzeczne wiec bez zwiazku z obecna kontuzja. Zalecil wykonanie wkladki do butow sportowych (w Szczecinie jest osrodek: http://podologia.polska.free.fr/) ale na razie mnie na to nie stac (275PLN lacznie z badaniem) wiec odpuszczam.
Wracajac do tematu ortopedy - nie byl to facet ktory na codzien zajmuje sie biegaczami ale tez sprawil wrazenie ze juz mial do czynienia z nimi. Pytal o kilometraz, czy biegam z zawodowcami, bo wszyscy zawodowcy uzywaja wkladek robunych na miare(? Gebrselassje chyba nie uzywa, co? ;) ), no i ocenil ze powinienem kontynuowac trening... Z drugiej strony jak na moj gust dyskwalifikuje faceta to, ze dopiero na moja prosbe sprawdzil to plaskostopie, a tego typu kontuzja jest z nim silnie skorelowana podobno (czytalem to w wielu miejscach...).
Eeeech... Zobaczymy.
Fajnie masz ze Cie nie boli. Mnie pobolewa ciagle ale nie przyrasta, wiec od przedwczoraj robie sobie po 4km, dzis przerwa i jutro tez sprobuje zeby zobaczyc jak po zabiegu. Na szczescie podloze bardzo miekkie bo wszedzie snieg :) Oczywiscie na razie zakaz biegania po gorkach :(
kaktus
GG: 1251017
Awatar użytkownika
przemo
Wyga
Wyga
Posty: 82
Rejestracja: 19 kwie 2003, 02:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Też mnie nie stać na wkładki, koszt prawie 300 zł to chyba lekka przesada, szczególnie że dopasowuje się je do jednej pary butów i trzeba je wymieniać. Co do rokowań to myślę, że masz lepsze niż ja. Zawsze miałem straszne płaskostopie i do tego ważę ponad 90 kg. (ostatnio nawet dochodzę do 100 :(  ).
Niestety przy leczeniu kontuzji najważniejszy jest rozsądek i cierpliwość, której mi czasami brakuje. Potrafiłem brać środki przeciwzapalne i nie biegać przez 3 tygodnie, a jak już nie wytrzymałem i pobiegłem to od razu 15 km (oczywiście dolegliwości wróciły). Nie radzę biegać nawet jeśli odczuwasz tylko lekki (ale dokuczliwy) ból w trakcie biegu (co innego po, pokrywa się to z zaleceniami z internetu). Teraz w przypadku wystąpienia bólu natychmiast przerywam trening, zdarzało mi się, że kończyłem po 100 m.. Na początku próbowałem jakoś przetrzymać ból i biegać dalej, ale ZAWSZE pogarszało to stan kontuzji.
Jak zacząłeś się fachowo leczyć to pewnie już z górki i w parę tygodni pozbędziesz się kontuzji. ZDROWIEJ!
Przemo
Awatar użytkownika
kaktus
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 278
Rejestracja: 08 wrz 2003, 13:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Przemo dzieki za zyczenia :)
Nie masz zamiaru nic z ta masa robic? Ja wiosna wazylem ok 88 przy 183cm wzrostu. Trzy miesiaca pozniej - ~75 (wzrost bez zmian ;).  Nic nie amputowalem ani nie stosowalem diety cud. Tylko czesty rowerek, no i niejedzenie po 18 z wyjatkiem owocow i czasem garsci platkow kukurydzianych. Polecam.
Dopiero po zejsciu z masa zaczalem regularnie biegac.... Pewnie dzieki przyzwoitej (ale i tak chyba za wysokiej na bieganie) masie  nie mam problemow na razie z kolanami. Niestety kilka tygodni temu wywalilem sie na rowerze. Uderzylem bokiem kolana o asfalt. Niby predkosc nie byla zawrotna, bo to byl zakret ale od tamtej pory czuje ze przy zginaniu kolana cos mi leciutko chrobocze. Zadnego bolu (byl tylko kilka dni po wypadku ale tylko przy wstawaniu np z kucek, przy bieganiu wcale) tylko to chrobotanie. Zastanawiam sie czy to nie wyrok w zawieszeniu.... Brrrr.... Zobaczy sie a poki co bede profilaktycznie stosowal, jak juz pisalem, cwiczenia silowe...
kaktus
GG: 1251017
Awatar użytkownika
Acid
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 303
Rejestracja: 22 lis 2003, 10:51
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Bedlno k/Kutna

Nieprzeczytany post

Witam
Mam bardzo podobną historię jak Tedi. Biegam od 8 m-cy. Na początku spokojnie dochodziłem do biegu godzinnego, po osiągnięciu tego celu zacząłem regularnie biegać 4 razy w tygodniu po 10 km. Wszystko było by w porządku gdyby nie chorobliwa chęć bicia rekordów na 10 km. Biegałem bez żadnego planu liczył się tylko czas. Szło mi całkiem nieźle, aż do czasu gdy w lewej nodze z tyłu kolana w miejscu zginania (przepraszam za niefachowe terminy) pojawił się niewielki ból. Podczas biegu przestawało boleć, bagatelizowałem sprawę i biegałem dalej. Następnie ból przeszedł powyżej kolana i stał się bardziej dokuczliwy a ja biegałem dalej. Doszło do tego, że podczas gimnastyki rozciągającej nie mogłem zrobić skłonu w przód z powodu bólu. Wybrałem się do ortopedy (trudno dziś o dobrego lekarza), stwierdził uraz ścięgien ale nic bliżej, zalecił 3 tygodniową terapię. Po trzech tygodniach pierwsze małe rozbieganie i ból wrócił. Udałem się więc do innego specjalisty tym razem prywatnie. Lekarz stwierdził naderwanie ścięgien od przyczepów ścięgnowych, zalecił tym razem 2 tygodnie terapii oraz lek przeciwzapalny mowalis i żel dolorgit, podczas ruchu miałem zakładac opaskę na nogę. Od końca terapii mija 1,5 tygodnia za mną 6 rozbiegań (pierwszy tydzień trucht 2 km 3 razy w tygodniu, kolejne tygodnie zwiększam kilometraż o 10%, biegam oczywiście w opasce). Z nogą chyba w porządku, choć nieraz pojawi się kujący ból by po chwili ustąpić (nie wiem czy będzie tak zawsze czy ból wreszcie minie). Niech ta historia będzie przestrogą dla wszystkich ogarniętych pasją biegania, bez odpowiedniej regeneracji i planu nie zajedziesz daleko, prędzej czy później dopadnie cię kontuzja.
Pozdrawiam wszystkich kontuzjowanych, do zobaczenia na trasach.
Greg
Awatar użytkownika
pirx_
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 31
Rejestracja: 09 sty 2004, 13:43

Nieprzeczytany post

Acid: choroba bicia rekordów ; podobny "wirus" mnie zaatakował ;-)
Póki biegałem weekendowo (organizm ma zawsze te 5 dni żeby się zregenerować) wszystko było oki.
Zegarek zabierałem tylko po to żeby wiedzieć która jest godzina (a nie żeby łapać międzyczasy)

Wszystko zaczęło się od pomysłu wystartowanie w biegu ulicznym na 10 km.
Jak sprawdziłem czasy jakie uzyskują zawodnicy-amatorzy w takim biegu, to byłem w szoku.

Od grudnia zacząłem biegać codziennie (9-14km) bez interwałów (trening szybkościowy później, tempo trucht ;10~12km/h)  czasmi dłuższe marszo-biegi (ponad 20km).

Biegam z planem, prowadzę dziennik; wszysko po bożemu, że zacytuję Kaktusa tyle, żeby nie zostać zdublowanym w takim biegu nie wystarczą weekendowe przebieżki.


Szczęście, że przez wiele lat jeździłem na rowerze szosowym i mięśnie nóg mam nieźle rozbudowane, bo czuję że już bym poległ (na leżance u ortopedy)
Stopy jednak dostają swoje - masaż i maści (polecone przez grupowiczów) pomagają.

Kaktus: też wypadłem na zakręcie na rowerze (jak na razie - odpukać- jedyny groźny wypadek).
Wchodziłem w zakręt przy 43km/h (dobrze to zapamiętałem ;-)) a na szosie były rozsypane małe białe kamyczki - z daleka wyglądały jak płatki akacji. Straciłem przyczepność no i wyleciałem. Tuż przed maską transita nadjeżdżającego z przeciwka!
Poobdzierałem do krwi dłonie (akurat tego dnia nie wziąłem rękawiczek !?!) i obiłem lewy bark. Nic nie złamałem - pewnie dlatego że pije kozie mleko ;-)
Bark chrupał ale powoli chrupanie zanikło (pół roku ).
Życzę powrotu do zdrowia i wysyłam pozytywne wibracje do Twojego kolana i ścięgna ~@#~~~ ;-)

Generalnie  na rowerze nie miałem żadnych urazów wynikających z intensywności treningu - a jak się przekonuję bieganie to zupełnie inna sprawa.

Jak udaje się amatorom-biegaczom zachować zdrowie i być na tak wysokim sportowym poziomie?

Czy ktoś biegał w opasce elastycznej  na staw skokowy?

PS gdzieś przeczytałem, że jak ktoś mówi, że biega dla zdrowia to znaczy że nie biega więcej niż 25km/tydzień  - coś w tym jest ;-)
Tedi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 282
Rejestracja: 05 mar 2003, 18:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Pirx ja kiedyś spadłem z roweru na zużlowej drodze i kamień wbił mi się w rzepkę, bolało jak cholera(okostna) ale było zupełnie niegroźne, do dziś mam jednak bliznę. A co do kontuzyjności roweru to jeżeli z niego nie spaść to raczej kontuzji się nie złapie (chyba że się pojedzie do panienki a ona nam powie wyp*****laj i musimy zawracać xxx kilometrów, nie pytajcie skąd te doświadczenia). Tak czy siak na wakacje będę non stop jeździł dłuuuugie trasy rowerowe i może kntuzja mi się zaleczy, o pełnym wyleczeniu to chyba nie może być mowy:(
Tedi
gg:5688977
[url=http://www.czarnogrod.prv.pl/][b]Czarnogród- przystań każdego wojownika......[/b][/url]
Awatar użytkownika
pirx_
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 31
Rejestracja: 09 sty 2004, 13:43

Nieprzeczytany post

Tedi: pobocze bylo wysypane szutrem - moje dlonie przypominały krwawy befsztyk; ślad był przez długi czas ale teraz to jest już prawie niewidoczne.
(kolana nawet nie miałem draśnięte, rower się ładnie wypioł z butów - generalnie dużo szczęcia w nieszczęściu)

Przy długich trasach pow. 200km to boli kark i nadgarstki ale trudno mówić o kontuzji (chyba że ktoś jeździ po kocich łbach ;-))
Awatar użytkownika
kaktus
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 278
Rejestracja: 08 wrz 2003, 13:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dzieki pirx za pozytywne wibracje - juz czuje ze mi lepiej :)
Ciekawy plan miales ze codziennie biegales >= 9km, bo te ktore ja spotkalem i ten ktory zaczalem realizowac zakladaja znacznie mniejsze dystanse w tygodniu i tylko raz w weekend dluuuugi bieg. Pewne kazdy autor planu ma swoje racje.

Miales mnostwo szczescia w tym wypadku...Brak slow.
Zeby napiecie podkrecic jeszcze bardziej wspomne o jeszcze jednej historii ktora przytrafila sie mi i mojej 30letniej corce. Zatytulowalbym ta historie: "Nieodpowiedzialny idiota".
Kumpel zadzwonil do mnie, zebym mu oddal pozyczony kilka dni temu rowerek. Oczywiscie wczoraj twierdzil, ze nie musze sie spieszyc , bo na razie i tak nie jezdzi. Ja mu na to, ze nie moge wlasnie teraz, bo jestem sam z corka, a fotelik z mojego roweru ma inne mocowanie fotelika dzieciecego niz jego (on taz ma corke, a nawet dwie ), wiec nawet z nia nie da rady . Nalegal i zasugerowal zebym jednak sprobowal, a mocowanie bedzie pasowalo. Tak tak Moi Drodzy - Idiota (ja) dal sie przekonac. Zamocowalem, bylo nieco luzu ale ogolnie w miare pasowalo. Poprobowalem na podworku, widze ze wszystko sie trzyma wiec wio na ulice. Oczywiscie powoli, tak gora 14km/h, co jakis czas hamowanie, sprawdzanie czy wszystko gra - i gra. Jedziemy sobie dalej, obok sznurek samochodow i dokladnie pod billboardem z napisem "Dziecko ufa tobie" (przestrzega przed nieostrozna jazda!) corka pieknie wywinela orla z calym fotelikiem, metr od kol pedzacych obok samochodow. Okazalo sie ze mikroruchami fotelik systematycznie wyjezdzal do gory... Na szczescie nie wpadla pod samochod, a kask uratowal glowe od uszkodzenia....
No to juz wiecie z kim macie do czynienia.
Aaaa! Jeszcze puenta: rowerek okzazal sie tego dnia zupelnie niepotrzebny temu kolesiowi, bo sie rozmyslil....
kaktus
GG: 1251017
Tedi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 282
Rejestracja: 05 mar 2003, 18:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Kaktus jeżeli jest jakiś luz w rowerku to to wcześniej czy puźniej odpadnie. Ja kupiłem nowy rower na początku lipca, wszystko podokręcałem elegancko, ale błotniki i bagażnik całkiem mi poodpadały, a woże na nich naprawdę dużo. Zawsze na długie trasy przypinam do bagażnika z jednej strony duży wojskowy pojemnik na zupę, idą do niego napoje, jedzenie albo roślinki wodne jeśli jadę nad jezora%-), z drógiej strony plecak z kluczami, śrubkami, dętkami, butami na zmianę, nożem, saperką i raz zapasowym siodełkiem. Na górę ładuje największy ładunek namiot, śpiwór jakiś plecak. A i do ramy jeszcze przypinam odpowiedni kij, 130 cm długości, nie wiadomo kiedy się może przydać. Kiedy jedziesz długą trasę to śrubki odpadają i nawet tego nie słychać, dlatego teraz ponakręcałem wszystko na nowe śrubki, z podkładkami zwykłymi i sprężynującymi, teraz nie ma prawa się popsuć.
Tedi
gg:5688977
[url=http://www.czarnogrod.prv.pl/][b]Czarnogród- przystań każdego wojownika......[/b][/url]
ODPOWIEDZ