wydaje mi się że to odpowiednie miejsce na moje pytanie. Otóż wystraszyłem sie wczoraj nie na żarty... Najpierw trochę o sobie:
mam 21 lat, biegam już ok 8 miesięcy, zdarzały mi się przerwy w treningu trwające ok 2 tyg. Jak chyba kazdy zaczynałem od zwyczajnego truchciku, od 3 miesięcy biegam po 11 km, ostatnio co drugi dzien. Pare razy próbowałem siegnąć po coraz dluższy dystans - 15-16 km, ze skutkiem pozytywnym

, ale niestety z ograniczen czasowych obstaję przy 11 km, zajmuje mi to średnio 60 min. Wczoraj właśnie był dzien, kiedy podniosłem sobie poprzeczkę - 14 km, biegło mi sie idealnie, jak nigdy, równy oddech, tetno w granicach 140, - 160 przy podbiegach. Wróciłem do domu, zerkam może po 5 min na pulsometr- tętno 80... pozytywnie sie zdziwiłem, bo nigdy mi tak szybko nie opada. Nie wiem czy to cecha indywidualna czy nie, być może jest to związane z blokiem lewej odnogi pęczka Hissa, którą u mnie zdiagnozowano. No ale do rzeczy: wóciłem, usiadłem na krzeslo, nie zdejmowałem pulsometru, posiedzialem chwilke, wstałem - czuje ze serducho przyspieszyło, na pulsometrze - 120. Za chwile znowu usiadłem, znowiu wstałem - patrze na pulsometr a tam :100, 120, 130, 140, 150, czuje serducho w gardle, zerknąłem w lustro, blady jak sciana, słabo mi sie zrobiło, usiadlem pod sciana i dosłownie miałem strach w oczach. odetchnąłem, puls spadł, wstałem, znowu skoczył... Takie wahania powtarzały mi się jeszcze pare razy tego dnia. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić o co dokładnie chodzi? Czym to jest spowodowane ?Powiem szczerze że boję się iść jutro biegać :PP Miał może ktoś coś podobnego ? Proszę o odpowiedz.
Pozdrawiam !