rudnickir pisze: powinno jeść jest łatwo , ale nie ma tego w sklepach.
Chcesz sam siać zieleninę, i chodować glony? Trochę późno się za to zabierasz, bo sezon wegetacyjny w naszym kraju się powoli kończy.
Przeglądnij forum z naciskiem na użytkownika cava, w niejednym wątku piasała co z czym jeść, tyle że ona raczej jak większość ludzi w EU kupuje półprodukty w sklepach, choćby warzywniakach
Są książki o żywieniu, są strony z przepisami wege, naprawdę sam dasz radę.
Ten test miałby dotyczyć niby czego? Smaku? Ilości kalorii? Tego, że przeżyjesz, że będziesz najedzony? Nonsens.
---
Czytam wątek od pierwszego wpisu.
Ok, uczciwie będzie jak napiszę, że nie jem mięsa, ryb itd, co nie zmienia faktu, że jestem wstanie zrozumieć potrzeby żywieniowe innych.
Dieta, którą Yurek proponuje (a raczej skrawek tego co je, bo trudno mi uwierzyć, że ciągnie na tatarze z żółtkiem, kremówce i ziołach) jest podejściem ektremalnym nastawionym na wynik. Ja bym to porównał do odchudzania auta budując je z karbonu, montowania podtlenku azotu po to tylko by maszyna dała radę przez jakiś czas ostro popalić na wyścigach. Konstruktor takiego pojazdu nigdy nie zrozumie potrzeb zwykłego Kowalskiego i chęci małego spalania, długowieczności pojazdu itd. To nie idzie w parze, i mam wrażenie, że sposób odżywiania Yurka własnie takim ekstremalnym tuningiem jest. Nie każdy ma NOS w aucie jednak

I jest to nadzwyczaj interesujące i budujące, że ludzkie ciało można poddać takiemu tuningowi!
To co pisze klosiu, pokrywa się z propozycją którą kiedyś słyszałem w podcaście rich rolla (veganina), który zaprosił Viniego Tortoricha, zwolennika diety niskowęglowodanowej - mięcho plus dużo warzyw, ale tych o stosunkowo niskiej zawartości węglowodanów (owoce bardzo ograniczone - jego dieta to wynik przebytej choroby nowotworowej, taki dietetyczny miks utrzymuje jego ciało w ryzach).
Bo właśnie kwestia warzyw w diecie wysokotłuszczowej jest często pomijana, i dla kogoś kto nie jest mega sprawą zainteresowany albo szuka szybkich efektów, i nie ma zamiaru się wczytywać i edukować, ten temat może stanowić problem.
Dużo zieleniny, ale o małym udziale wysokowęglwodanowych gatunków (ziemniaczkom na połowie talerza mówimy papa), i unikanie słodyczy i ogólnie żywności przetworzonej plus dobrej jakości mięso, jedzone w formie zdrowej (nie koniecznie przypalone na patelni

) wydaje się być dobrym pomysłem żywieniowym, dla kogoś kto ma ochotę jeść mięso.
A jak ktoś nie ma ochoty jeść mięsa, bo nie ma dostępu do dobrego produktu, tylko może kupić marketowy shit mięsopodobny lub po prostu nie ma ochoty wspierać tego przemysłu, to zamiana mięcha na odpowiednie warzywa plus ew. glony, plus ew. odpowidnie suplementy załatwi sprawę. Owszem wtedy dowali sobie człowiek trochę "węgli", ale w takiej formie, że jak będzie się chciało funkcjonować wytrzymałościowo na metabolizmie tłuszczy, to będzie to możliwe.
Nie tylko masło, boczek i słoninka jest tłuszczem, a spożycie olejów roślinnych (czy rybich jak ktoś chce i lubi) jest również wskazane (tylko zawsze dobrych jakościowo, tak samo jak mięso).
Tylko, że to jest teoria albo praktyka stosowana przez garstkę osób (klosiu, Yurek, cava pewnie jeszcze z 50-100 osób powiedzmy z forum), natomiast większość ma to totalnie w tyle, pompując się np. żelami energetycznymi do tego stopnia, że haftują po krzakach, bo na zawodach trwających 3h dają te dobra za friko, to trzeba je wykorzystać
Niewiele osób zastanowi się nad tym, że na 3h wysiłku ludzki organizm aż tak dużo kalorii z zewnątrz niepotrzebuje, i spokojnie można sobie coś zjeść po wysiłku.
Z drugiej strony przegryzienie podczas wysiłku kawałeczka banana (powiedzmy połowa kęsa, centymetrowej grubości plasterek banana) też raczej (?) nie zrujnuje nam metabolicznie ustawionej machiny na przetwarzanie tłuszczy, a tylko zrobi nam przyjemność (ah te słodkości), czy się mylę?
---
I jeszcze w temacie -
http://wyborcza.pl/1,75477,14468034,Cie ... ie.html#MT