Mieso i nabiał wyniszcza nasz organizm? - prof Campbell

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
kowalus
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 183
Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Yurek3 pisze:
Ja bym był raczej skłonny wierzyć , że średnia długość życia w Chinach jest większa nie z powodu lepszego odżywania lecz z powodu biedy - po prostu nie żrą tyle co europejczycy i nie jedzą takiego syfu
Wypraszam sobie właśnie się przeniosłem z USA do Chin i Polska jawi się na tle Chin jak zapadła dziura wręcz wiocha i to ostro zacofana i bieda jest jak w każdym kraju ,ale na prowincji.

Co do tego Guru to o czym to mowa jak biochemik nie wie ,że w wątrobie są metabolizowane sterydy ,którymi karmione są kurczaki i wątroba będzie się nie nadawała do spożycia ,a nie mięso.

Jego wiedza jak widać jest za skromna ,żeby wiedzieć jak przebiegają procesy biochemiczne i fizjologiczne w organizmach zwierząt i ludzi.

Szkoda klepania w klawiaturę bo do niego nic nie dotrze zaprogramował się na autorytet i będzie bredził to samo co ten Guru.

Jak taki mistrz diety nich poda choć jedno nazwisko mistrza olimpijskiego czy mistrza świata ,który na tej diecie osiągnął sukces hehe
"biochemik nie wie ,że w wątrobie są metabolizowane sterydy ,którymi karmione są kurczaki i wątroba będzie się nie nadawała do spożycia ,a nie mięso." Ale ten biochemik nic z tych rzeczy nie twierdzi!!!! A ty go zmieszałeś z błotem na podstawie włąsnych bzdur nie mających pokrycia z rzeczywistości. W ten sposób można zmieszać każdego.

Biochemik zaś przedstawił wyniki badań nad wpływem metabolizmu kazeiny na potęgowy wzrost/automatyczne powstrzymanie nowotworu np wątroby.

Poza tym na nic sie nie zaprogramowałem, nikt nie jest dla mnie Guru, bredzisz raczej niestety Ty no i ciągle manipulujesz i po prostu ściemniasz tracą 'autorytet' .
PKO
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

7arema pisze: Kij w mrowisko. Jeśli wszystkiemu winny jest zbyt duży wyrzut insuliny to optymalnej diecie bliżej do metody Montignaca niż do paleodiety. Bo czymże różni się micha mięsa z solidną porcją gotowanej marchewki od michy makaronu al dente z sałatką z surowej marchewki?
No chyba jednak nie masz racji. W kilogramie marchwi jest niecałe 100g węglowodanów. Zjesz kilogram marchwi do michy mięsa?
A misce makaronu jest 200g węgli, nie licząc nawet tej surówki. Do tego makaron poza kaloriami nie ma nic innego. Typowe puste kalorie.
Makaron al dente powoduje tylko że wolniej się wchłania i insulina osiąga mniejsze stężenie (dlatego powszechnie uważa się go za mniej tuczący), ale przez dłuższy okres czasu. Czyli jest mniej tuczący, ale tuczy dłużej. Wychodzi prawie na to samo.
Bo indeks glikemiczny to nie wszystko - arbuz będzie mniej tuczący od makaronu, mimo znacznie wyższego indeksu. Bo wprowadza do organizmu znacznie mniej węglowodanów w jednostce masy, i w kilogramie arbuza nie zje się tylu węgli, co w 150g makaronu.
The faster you are, the slower life goes by.
7arema
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 158
Rejestracja: 26 wrz 2011, 20:37
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:No chyba jednak nie masz racji.
Pisząc to, co napisałem nie chodziło mi o rację. Nie przedstawiałem swojego punktu widzenia jedynie pytałem o Twój. W ostatnich postingach w tym wątku coraz bardziej akcentujesz IG, a w zasadzie związek między indeksem, a śmieciowatością jedzenia.
klosiu pisze:Ale śmieciowe żarcie = węglowodany. O wysokim IG i ładunku glikemicznym.
To nie jest tak, że węglowodany = wysokie IG = śmieciowe żarcie. Węglowodany to nie jest śmieciowe żarcie, nie wszystkie produkty o wysokim IG to śmieciowe żarcie.
klosiu pisze:Bo nie ma śmieciowego żarcia składającego się z samego tłuszczu, po prostu człowiek by się za szybko nim najadł.
I to również nie jest tak, że żarcie nie jest śmieciem jak ma dużo tłuszczu (sam tłuszcz).
klosiu pisze:Bo indeks glikemiczny to nie wszystko - arbuz będzie mniej tuczący od makaronu, mimo znacznie wyższego indeksu. Bo wprowadza do organizmu znacznie mniej węglowodanów w jednostce masy, i w kilogramie arbuza nie zje się tylu węgli, co w 150g makaronu.
Wszystko się zgadza. Jednak jeśli do żarcia o wysokim IG (makaron) dorzucisz takie o niskim (marchewka) to IG posiłku będzie gdzieś pomiędzy. I w drugą stronę.

Po prostu indeks, ładunek glikemiczny to tylko jeden z elementów układanki. Często nie wystarczy jedzenie produktów o niskim IG, by cieszyć się dobrym zdrowiem i kondycją. Podobnie z dietami paleo, ze wszystkimi dietami. Jak to napisałeś w tym wątku, często wegetarianie jedzą lepiej, bo są bardziej świadomi. Jeśli bardziej świadomi będą również jedzący tłuszcze czy węglowodany to też będą jeść dobrze. Lepiej.

Bo czasem (a w przypadku osób bardzo aktywnych nawet częściej) puste kalorie nie są śmieciem. Są odpowiedzią na zapotrzebowanie organizmu.
'They saw that the perfect world is a journey, not a place.'
- Terry Pratchett
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

To nie jest tak, że węglowodany = wysokie IG = śmieciowe żarcie. Węglowodany to nie jest śmieciowe żarcie, nie wszystkie produkty o wysokim IG to śmieciowe żarcie.
Nigdy nic podobnego nie pisałem. Napisałem wysokie IG i ładunek glikemiczny. Owoce na przykład, mimo że mają wysokie IG, to mają też niski ładunek glikemiczny, więc wprowadzają do organizmu niewiele węglowodanów. Skok insuliny trwa krótko i co za tym idzie nie jest tak szkodliwy, jak przy dużej porcji makaronu walącej do krwi węglowodany w dużych ilościach przez 3-4 godziny.
I to również nie jest tak, że żarcie nie jest śmieciem jak ma dużo tłuszczu (sam tłuszcz).
Oczywiście, przecież to jasne. Pizza, chipsy, cukierki czekoladowe, chałwa.
Natomiast samego tłuszczu nie jesteś w stanie zjeść dużo. Spróbuj. Po połowie kostki masła jesteś najedzony pół dnia. Dlatego nie uważam samego tłuszczu za śmieciowe żarcie - nie da się go zjeść dużo i mimo że jest kaloryczniejszy od węgli, to jedząc głównie tłuszcz i białko i tak zjesz mniej kalorii niż jedząc dużo węgli. Ot i cała tajemnica odchudzających diet tłuszczowych - nie stymulują nienaturalnie apetytu, ergo je się mniej i nie czuje się głodu.
Jak to napisałeś w tym wątku, często wegetarianie jedzą lepiej, bo są bardziej świadomi. Jeśli bardziej świadomi będą również jedzący tłuszcze czy węglowodany to też będą jeść dobrze. Lepiej.
Świadome jedzenie dla mnie to jedzenie jak najmniej przetworzonych produktów i jako takie jest zupełnie oddzielone od rodzaju diety.
Typowy wegetarianin przykłada więcej wagi do jedzenia świeżego jedzenia i doboru pokarmów, a typowy kowalski mniej. I dlatego wegetarianin będzie zdrowszy od typowego kowalskiego. Ale jeśli ktoś postanowi być wege jedząc przetworzone produkty bezmięsne z marketu, to konsekwencje będą opłakane :).
Bo czasem (a w przypadku osób bardzo aktywnych nawet częściej) puste kalorie nie są śmieciem. Są odpowiedzią na zapotrzebowanie organizmu.
Ale u większości ludzi powodują tycie i problemy ze zdrowiem w dłuższej perspektywie. Żeby były niezbędne trzeba ćwiczyć więcej, niż typowy sportowiec amator jest w stanie, 15-25 godzin tygodniowo.
The faster you are, the slower life goes by.
7arema
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 158
Rejestracja: 26 wrz 2011, 20:37
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:
To nie jest tak, że węglowodany = wysokie IG = śmieciowe żarcie. Węglowodany to nie jest śmieciowe żarcie, nie wszystkie produkty o wysokim IG to śmieciowe żarcie.
Nigdy nic podobnego nie pisałem. Napisałem wysokie IG i ładunek glikemiczny.
Właśnie coś podobnego napisałeś, stąd mój kijek w Twoje mrowisko. Pewnie skrót myślowy, niefortunny zwrot, ale jak dla mnie stwierdzenie:
klosiu pisze:Ale śmieciowe żarcie = węglowodany. O wysokim IG i ładunku glikemicznym.
To spore nadużycie. Podobnie jak to o tłuszczu:
klosiu pisze:Bo nie ma śmieciowego żarcia składającego się z samego tłuszczu, po prostu człowiek by się za szybko nim najadł.
To czy żarcie jest śmieciowe czy wręcz przeciwnie nie zależy od ilości tłuszczu. Bardziej od stopnia przetworzenia danego produktu. Oczywiście mięso z założenia jest mniej przetwarzane niż np. zboża, ale to wciąż nie dowodzi tego, że węglowodany to śmieć.
klosiu pisze:Natomiast samego tłuszczu nie jesteś w stanie zjeść dużo. Spróbuj. Po połowie kostki masła jesteś najedzony pół dnia.
Wątpię. Myślę, że łatwiej będzie mi (i Tobie) zjeść pół kilo boczku niż pół kilo płatków owsianych. Albo nawet chleba. Natomiast masło nie jest dobrym przykładem - idzie się zerzygać, ale nie z przejedzenia (bardziej chodzi o smak i konsystencję).
I znowu, kcal to jedno, czas potrzebny do strawienia posiłku drugie.
klosiu pisze:Typowy wegetarianin przykłada więcej wagi do jedzenia świeżego jedzenia i doboru pokarmów, a typowy kowalski mniej. I dlatego wegetarianin będzie zdrowszy od typowego kowalskiego. Ale jeśli ktoś postanowi być wege jedząc przetworzone produkty bezmięsne z marketu, to konsekwencje będą opłakane :).
Jeśli będą opłakane to nie dlatego, że będzie jadł dużo węglowodanów, a dlatego, że będzie wpieprzał wysoce przetworzone produkty. To w końcu co jest złem? ^^

Reasumka - węgle nie są złem, tłuszcze nie są zbawieniem. Ktoś tam stwierdził, że mięso wyniszcza organizm, kolejny, że nabiał, a jeszcze ktoś, że zboża czy owoce. I jeden będzie drugiego do upadłego przekonywał, że ma rację, a może się okazać, że rację mają wszyscy. Albo nikt.

Z filozoficznym pozdrowieniem.
'They saw that the perfect world is a journey, not a place.'
- Terry Pratchett
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Cały czas ignorujesz drugie zdanie: "O wysokim IG i ładunku glikemicznym."
Otóż jednocześnie wysokie IG i ładunek glikemiczny ma wyłącznie jedzenie przetworzone, mąka i cukier we wszystkich kombinacjach.
Osobiście jestem w stanie zjeść pół kilo chleba na jedno posiedzenie jak jestem mocno głodny, za to pół kilo boczku nie zjem na pewno :). Spróbuj kiedyś, a później o tym porozmawiamy.
Ale do brzegu, bo mam wrażenie że próbujesz mnie zapędzić do dyskusji polegającej na tym, że ty będziesz wynajdywał wszelkie nieścisłości i nadinterpretowywał moje zdania, a ja będę się tłumaczył. Tak i 5 stron wątku można natrzepać, tylko szkoda mi na to czasu.

Dla mnie zdrowa dieta to dieta jak najbardziej zbliżona do naturalnej, takiej jaką żywił się człowiek przed rewolucją neolityczną. Czyli bez zbóż, nabiału i cukru. Składająca się głównie z mięsa, owoców i warzyw. Proporcje są dyskusyjne, bo i różniły się w zależności od rejonu, ale generalnie to były główne składniki diety którą żywił się człowiek przez 99% swojej ewolucji. Ponieważ te maksymalnie 15 tys lat jakie upłynęły od wprowadzenia uprawy zboża w Syrii to za mało żeby ewolucyjnie się przystosować do nowej diety, nadal taka pierwotna dieta jest dla nas najzdrowsza. I tyle.
The faster you are, the slower life goes by.
7arema
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 158
Rejestracja: 26 wrz 2011, 20:37
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:Cały czas ignorujesz drugie zdanie: "O wysokim IG i ładunku glikemicznym."
Nie ignoruję, czytam co napisałeś. Może gdybyś inaczej sformułował wypowiedź nie byłoby tematu.
klosiu pisze:Osobiście jestem w stanie zjeść pół kilo chleba na jedno posiedzenie jak jestem mocno głodny, za to pół kilo boczku nie zjem na pewno :). Spróbuj kiedyś, a później o tym porozmawiamy.
Spróbowałem na ostatnim grillu. Bez większych problemów.
klosiu pisze:Ale do brzegu, bo mam wrażenie że próbujesz mnie zapędzić do dyskusji polegającej na tym, że ty będziesz wynajdywał wszelkie nieścisłości i nadinterpretowywał moje zdania, a ja będę się tłumaczył.
Mylisz się. Liczyłem po prostu na fajną dyskusję, na argumentową bombę z Twojej strony (bo, przyznam całkiem szczerze, z zainteresowaniem czytam Twoje postingi promujące taki, a nie inny sposób odżywiania). Wtrąciłem się kiedy Twoja argumentacja znalazła się niebezpiecznie blisko diety niskoglikemicznej. I pewnie o to wtrącenie chodzi - Ty uważasz, że się złośliwie czepiam, a mi po prostu coś przestało grać w Twojej argumentacji. Tyle.
klosiu pisze:Dla mnie zdrowa dieta to dieta jak najbardziej zbliżona do naturalnej, takiej jaką żywił się człowiek przed rewolucją neolityczną. Czyli bez zbóż, nabiału i cukru. Składająca się głównie z mięsa, owoców i warzyw.
Dla mnie natomiast zdrowa dieta to dieta optymalna. W swojej optymalności musi zatem uwzględniać m. in. zapotrzebowanie na energię i składniki odżywcze. Oczywistym jest, że inne zapotrzebowanie będzie miał człowiek w okresie wzmożonej aktywności fizycznej, inne w okresie nieróbstwa i obijactwa.

Nie wiem czy dieta zbliżona do tej sprzed rewolucji neolitycznej jest zdrowsza niż inne. Być może zbyt mocno obciążała organizm i miała wpływ, jak dziesiątki innych czynników, na krótkowieczność. Jednak właśnie dlatego, że za dużo 'nie wiem' i 'być może' nie mówię, że jest zła. Ani nawet gorsza. A już z całą pewnością lepsza.

Z mojej strony EOD. Szanuję Twój czas.
'They saw that the perfect world is a journey, not a place.'
- Terry Pratchett
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

7arema -> piszę posty w ten deseń już od jakiegoś roku, od czasu kiedy spróbowałem diety wysokotłuszczowej i przekonałem się, że się tak da schudnąć, samopoczucie jest doskonałe (po paru dniach przyzwyczajenia, bo organizm musi przejść z zasilania węglowodanowego na tłuszczowe) i nie czuje się głodu w stopniu choćby porównywalnym do głodu na diecie węglowodanowej.
Ale co jakiś czas ogarnia mnie irytacja, jeśli oczekuje się ode mnie po raz dziesiąty tych samych argumentów. Więc wybacz :). Polecam książkę "Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym poradzić" Taubesa, jeśli interesują cię te sprawy. Bardzo fajnie się czyta, więc na pewno nie wyrzucisz kasy, nawet jeśli się nie zgodzisz z autorem.

Ale dieta którą zwierzę (człowiek ogólnie to też zwierzę, więc tyczą się go te same prawa) żywi się w swoim naturalnym środowisku, z definicji najlepiej mu służy i jest najlepiej tolerowana. Bo ewolucyjnie jest do niej najlepiej przystosowany.
Jest to dla nas oczywiste w przypadku innych zwierząt, pracownicy ogrodów zoologicznych wiedzą, że co prawda zwierzęta można jakiś czas karmić zamiennikami, ale będą mało odporne, nieruchawe i nie będą się mnożyć.
Żeby mieć zdrowe, energiczne i rozmnażające się zwierzęta, trzeba zapewnić im karmę maksymalnie zbliżoną do naturalnej. Stąd też tabliczki zakazujące dokarmiania zwierząt. Bo ludzkie łakocie im szkodzą, mimo że zwierzęta bardzo je lubią i chętnie jedzą, tak jak my słodycze.
Dlaczego myślimy, że u ludzi jest inaczej?
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
cava
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1701
Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze: No właśnie nie jest takie proste, co cały czas usiłuję tu wyklarować, bo nadmiar węglowodanów w diecie zaburza naturalny apetyt. Później jest się najedzonym i szybciej ponownie odczuwa się głód ze względu na wzmożone działanie insuliny.
A ja Ci próbuję wyklarować, że to zależy jakie węglowodany zjadamy, w jakiej formie. Im bardziej przetworzone tym bardziej masz rację, ale im mniej przetworzone, tym bardziej rację mam ja.
No właśnie nie. Mogę ci powiedzieć, czego na pewno nie jedzono jeszcze kilkanaście tysięcy lat temu. Nie jedzono zbóż, nie jedzono nabiału, nie jedzono cukru. Nie mieliśmy czasu ewolucyjnie się przystosować do tych produktów, więc nie są one dla nas do końca zdrowe.
Abstrahując od różnych poglądów, na to jaki był skład pierwotnych diet, dokładnie można powiedzieć, czego nie jedzono :).


O cukier i nabiał to się my oboje akurat chyba kłócić nie musimy.
Choć stwierdzenie ze od nabiału się nie tyje, jest koślawe. Mleko krowie podawane dzieciom jest odpowiedzialne za późniejszą falę cukrzycy i otyłości.

Ale zlituj się z tym zbożem, ziaren traw "nie jedzono, nie jedzono", aż bach wpadnięto na pomysł siania i orania?
Leząc po sawannie w trawie dookoła, nie sięgano po kłosy traw i nie żuto doskonale przystosowanym do tego garniturem zebów od 5tek w tył??
No proszę Cię!
To skąd im przyszedł w ogóle ten pomysł do głów?
Jakoś niebezpiecznie zbliżamy się do teorii Danikena. :/


I dlaczego , plaga otyłości nie wybuchła od razu jak zaczęli siać i orać tylko czekała aż tyle? W Polsce dopiero się zaczyna w sumie, a rolnictwo mamy już od jakiegoś czasu.

No i faktycznie, nie popadajmy w paranoję, tak jak nikt nie może żywić się tylko tłuszczem, tylko białkiem, tak nikt nie żywi się tylko węglowodanami.
To czemu ktoś miałby zjadać makaron z marchewką tylko? A nawet jakby się uparł, to czemu nie kaszę gryczaną z brokułami?
Jakim cudem ktoś zjadający niskoprzetworzone produkty roślinne, czyli jedzenie wysokowęglowodanowe ale zawierające spore ilości błonnika ma mieć wahania insuliny wywołujące zaraz głód?

Wierzę i nie neguję tego, że znalazłeś dla siebie system odżywiania, który doraźnie Ci służy, daje oczekiwane efekty a przez to wiarę w siebie i jeszcze więcej chęci do jeszcze większego wysiłku. Ale żeby to obiektywnie porównać, no to niestety, musiało by być Cię dwóch w dłuższym okresie czasu.

Ja np. bardzo nie lubię uczucia "zapchania" jakie mam po posiłkach z mięsem i/lub tłustych. Nie odpowiada mi właśnie to uczucie obezwładniającej sytości, już wolę uczucie lekkiego głodu. Ono mnie wręcz napędza. Jak się najem wieprzowiny czy wołowiny, to mam nawet 2 doby zamulania. Ciężko mi się zebrać do jakiejkolwiek aktywności, a jak już sie zbiorę to sapię, dyszę, przeklinam bo mam wrażenie "obijania się" żołądka(?) o wnętrzności i "odpływu" sił w mięśniach. Najchętniej bym wtedy leżała na kanapie i co gorsza, zaraz mam ciśnienie na słodkie.

To mnie prowadzi, do bardzo karkołomnego wniosku, że ludzie to jednak różne som. :hahaha:

I mnie też irytuje, jak w kółko próbujesz tych sztuczek z węglowodanami= śmieciowemu żarciu. Taki hamburger ma wszystkie składniki a nadal to mega śmieciowe żarcie w każdym calu.

Serio piszę- nie rozumiem tego obłędu antywęglowodanowego. Dużo korzystniej dla wszystkich, byłoby rozpętać obłęd przeciwko jedzeniu śmieciowemu bez względu na jego skład BTW. Bez względu czy to snickers, hamburger, szynka drobiowa (?!) , snaidaniowe płatki kukurydziane, cola bez cukru (to dopiero wynalazek ;/), czy żółty ser z poliestru farbowanego koszenilą.

Wtedy nie trzeba by było wymyślać ciągle nowych diet i na dokładkę teorii ich pochodzenia.
Awatar użytkownika
marcinostrowiec
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 859
Rejestracja: 17 maja 2012, 17:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

kowalus pisze:Chciałem zapytać czy ktoś czytał książkę prof Campbela "Nowoczesne zasady odzywiania"? Jest rewolucyjna, opisuje przełomowe badanie wpływu odzywiania na zdrowie człowieka.
I jak się okazuje mięso i nabiał wyniszczają organizm ludzi i to baaaaardzo, badania nie pozostawiają złudzeń. Zywność odzwierzeca nie jest dla ludzi - oznacza śmierć i choroby w długim terminie. Wniosek iz powinnismy spozywac tylko zywnosc roslinna!
Ja jako biegacz interesujący się odzywianiem jestem w szoku.

Czy ktoś zna temat i potrafi się wypowiedzieć?

pozdro
kiedys czytałem o soli która pewien mądry Pan polecał na choroby serca takie rewelacje mają słuzyć autopromocji i niczemu wiecej bo trudno zabłysnąc teraz czymś zeby zarobić, co jeść ? po prostu zdrowa dieta bez wyrzeczeń ważniejsze jak jesz i ile a nie co
Moje wpisy, moje doświadczenie, każdy jest indywidualnym przypadkiem, ale prawidłowości występują
Forumowym nauczycielom gramatyki ortografii oraz stylu mówie zdecydowane NIE
rudnickir
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 723
Rejestracja: 23 mar 2013, 22:37
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ale teorii się tutaj doczytałem:) Okey zróbmy test- proszę mi ułożyć plan żywienia na cały tydzień bez mięsny. Czyli wszystko ma być super zdrowe, ja chcę być najedzony:) Wiecie pisać co się powinno jeść jest łatwo , ale nie ma tego w sklepach.
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

rudnickir pisze: powinno jeść jest łatwo , ale nie ma tego w sklepach.
Chcesz sam siać zieleninę, i chodować glony? Trochę późno się za to zabierasz, bo sezon wegetacyjny w naszym kraju się powoli kończy.

Przeglądnij forum z naciskiem na użytkownika cava, w niejednym wątku piasała co z czym jeść, tyle że ona raczej jak większość ludzi w EU kupuje półprodukty w sklepach, choćby warzywniakach :bum:

Są książki o żywieniu, są strony z przepisami wege, naprawdę sam dasz radę.

Ten test miałby dotyczyć niby czego? Smaku? Ilości kalorii? Tego, że przeżyjesz, że będziesz najedzony? Nonsens.

---

Czytam wątek od pierwszego wpisu.

Ok, uczciwie będzie jak napiszę, że nie jem mięsa, ryb itd, co nie zmienia faktu, że jestem wstanie zrozumieć potrzeby żywieniowe innych.

Dieta, którą Yurek proponuje (a raczej skrawek tego co je, bo trudno mi uwierzyć, że ciągnie na tatarze z żółtkiem, kremówce i ziołach) jest podejściem ektremalnym nastawionym na wynik. Ja bym to porównał do odchudzania auta budując je z karbonu, montowania podtlenku azotu po to tylko by maszyna dała radę przez jakiś czas ostro popalić na wyścigach. Konstruktor takiego pojazdu nigdy nie zrozumie potrzeb zwykłego Kowalskiego i chęci małego spalania, długowieczności pojazdu itd. To nie idzie w parze, i mam wrażenie, że sposób odżywiania Yurka własnie takim ekstremalnym tuningiem jest. Nie każdy ma NOS w aucie jednak :oczko: I jest to nadzwyczaj interesujące i budujące, że ludzkie ciało można poddać takiemu tuningowi!

To co pisze klosiu, pokrywa się z propozycją którą kiedyś słyszałem w podcaście rich rolla (veganina), który zaprosił Viniego Tortoricha, zwolennika diety niskowęglowodanowej - mięcho plus dużo warzyw, ale tych o stosunkowo niskiej zawartości węglowodanów (owoce bardzo ograniczone - jego dieta to wynik przebytej choroby nowotworowej, taki dietetyczny miks utrzymuje jego ciało w ryzach).
Bo właśnie kwestia warzyw w diecie wysokotłuszczowej jest często pomijana, i dla kogoś kto nie jest mega sprawą zainteresowany albo szuka szybkich efektów, i nie ma zamiaru się wczytywać i edukować, ten temat może stanowić problem.
Dużo zieleniny, ale o małym udziale wysokowęglwodanowych gatunków (ziemniaczkom na połowie talerza mówimy papa), i unikanie słodyczy i ogólnie żywności przetworzonej plus dobrej jakości mięso, jedzone w formie zdrowej (nie koniecznie przypalone na patelni :hej: ) wydaje się być dobrym pomysłem żywieniowym, dla kogoś kto ma ochotę jeść mięso.

A jak ktoś nie ma ochoty jeść mięsa, bo nie ma dostępu do dobrego produktu, tylko może kupić marketowy shit mięsopodobny lub po prostu nie ma ochoty wspierać tego przemysłu, to zamiana mięcha na odpowiednie warzywa plus ew. glony, plus ew. odpowidnie suplementy załatwi sprawę. Owszem wtedy dowali sobie człowiek trochę "węgli", ale w takiej formie, że jak będzie się chciało funkcjonować wytrzymałościowo na metabolizmie tłuszczy, to będzie to możliwe.

Nie tylko masło, boczek i słoninka jest tłuszczem, a spożycie olejów roślinnych (czy rybich jak ktoś chce i lubi) jest również wskazane (tylko zawsze dobrych jakościowo, tak samo jak mięso).

Tylko, że to jest teoria albo praktyka stosowana przez garstkę osób (klosiu, Yurek, cava pewnie jeszcze z 50-100 osób powiedzmy z forum), natomiast większość ma to totalnie w tyle, pompując się np. żelami energetycznymi do tego stopnia, że haftują po krzakach, bo na zawodach trwających 3h dają te dobra za friko, to trzeba je wykorzystać :hej:
Niewiele osób zastanowi się nad tym, że na 3h wysiłku ludzki organizm aż tak dużo kalorii z zewnątrz niepotrzebuje, i spokojnie można sobie coś zjeść po wysiłku.

Z drugiej strony przegryzienie podczas wysiłku kawałeczka banana (powiedzmy połowa kęsa, centymetrowej grubości plasterek banana) też raczej (?) nie zrujnuje nam metabolicznie ustawionej machiny na przetwarzanie tłuszczy, a tylko zrobi nam przyjemność (ah te słodkości), czy się mylę?

---

I jeszcze w temacie - http://wyborcza.pl/1,75477,14468034,Cie ... ie.html#MT
Awatar użytkownika
cava
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1701
Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

rudnickir pisze:Ale teorii się tutaj doczytałem:) Okey zróbmy test- proszę mi ułożyć plan żywienia na cały tydzień bez mięsny. Czyli wszystko ma być super zdrowe, ja chcę być najedzony:) Wiecie pisać co się powinno jeść jest łatwo , ale nie ma tego w sklepach.

Czego konkretnie nie ma w sklepach?
Bo teraz to chyba już tylko małpy na drucie i węża w lukrze nie ma.
Jeśli "bezmięsny tydzień" jest dla Ciebie "niedowyobrażenia", to naprawdę powinieneś spróbować , bo to znaczy że Twoja dieta jest BARDZO monotonna.

Poza tym, co to za kolejna figura retoryczna to "super zdrowe kontra bezmięsne"? To Tobie się wydaje, że jak jesz mięso to jesz super zdrowo bo jesz mięso :niewiem: ?
rudnickir
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 723
Rejestracja: 23 mar 2013, 22:37
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cava to dawaj mi proponowany jadłospis na tydzień - bo pisać pierdoły o indeksach składach i innych rzeczach może każdy.
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

http://www.zostanwege.pl/zostan-wege-na-30-dni/

Zapisz się, a przez miesiąc będziesz dostawał info żywieniowe.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ