no pelen szacuneczek OOCO
wiem jaka to duma czlowieka rozpiera jak sie udaje i sie czlowiek nie zlamie, sam rzucilem palenie 13 pazdziernika 2007 po prawie 16 latach palenia czesto ponad paczki dziennie ... jak sobie teraz pomysle to..
rzucilem w plowie dnia, w polowie paczki, ktorej reszta lezala dlugi czas w domu. Wyszedl z tego mocny trening psychiki bo odbylo sie bez zadnych gum czy czegokolwiek
mam nadzieje ze teraz juz bez wiekszego problemu wytrwasz bez tego paskudztwa i nie daj sie nigdy skusic na jednego.. nie warto
Również przyłączam się do gratulacji! Ja już nie palę jeden rok i jeden miesiąc. Paliłem przez 14 lat ponad pakę dziennie.
Nie daj się złamać!!! Mysl jak najmniej o paleniu i będzie dobrze.
Jeśli chciało jmi się palić próbowałem papierosa zastąpić ruchem.Bardzo dobrze sprawdzało się zawsze bieganie.
A propos jutro zaczynam nowy sezon po przewie.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości
a i ja się przyłacze do gratulacji ale raczej z podjętej decyzji....sam jestem w trakcie oczyszczania.... przestalem palić pierwszego sierpnia tego roku a trwalo to palenie 25 lat...dlatego musiałem podeprzeć sie plasterkami niquitin....dla niedowiarków mam informacje że działają....dlaczego ja próbuje niepalić....otórz po prostu szkoda mi czasu na palenie...wypalałem okolo trzydziestu dziennie...jedna faja siedem minut.....to zabierało mi ponad trzy godziny dziennie...a dziś palenie nie jest w modzie i jest tępione...przyznam sie że rzucanie palenia nie jest cieżkie.... tyle razy rzucałem.....oczywiście żartuje...jest to straszna męka nie tylko dla nas rzucających ale i otaczających nas ludzi.....bede zagladał do Twego tematu....my palacze oczyszczający sie musimy trwać razem....nic tak nie scala jak kupa.....pozdrawiam
Ja rzuciłem palenie w 1988 roku w Słupsku. Mieszkałem wtedy na ul. Mickiewicza (chyba obok PKS) na stancji. Przeżywałem wtedy trudne chwile, ale też moment zmian w życiu (powrót do wrtości, Kościoła, spowiedź po latch itp..) Paliłem wtedy sporty bez filtra Zrozumiałem wtedy, że palenie ma ścisły związek z przykazaniem "nie zabijaj" więc postanowiłem rzucić. Ostatniego papierosa wypaliłem modląc się. Był to tak zwany papieros skazańca. Wypaliłem go, zgniotłem paczkę z pozostałymi i od tamtej pory nie miałem papierosa w ustach
Wybaczcie ten osobisty wątek!
witam...ktoś z dniem 1 stycznie-09 postanowił pozbyć się choć śmierdzącej ale przyjemnej czynności ?....a może ktoś powrócił do nałogu?...może jakieś rady czego se wystrzegać....pozdrawiam
Mi udało sie rzucić palenie po jednym zabiegu aparatem BICOM.
To samo żona,teściu,teściowa. Wszyscy tego samego dnia. Do dziś nikt nie pali. Każdy z nas palił ponad paczkę dziennie.
Polecam,bo sprawdziłem na swojej skórze choć słyszałem opinie ludzi,którym nie pomogło za pierwszym razem.
Wtedy dawali gwarancję i powtarzali zabieg za free. Zresztą wydatek 50pln to nie majątek.
W Londynie śpiewają sobie nawet do 500 funtów za kurację antynikotynową bicom.
Mały opis http://www.paleniestop.pl/palenie4.php
Mam 28 lat, kiedy zacząłem palić miałem 18. Miałem kolegów, którzy zaczynali palić na koniec podstawówki, w szkole średniej a ja mimo że wcześniej próbowałem, to nałogowo zacząłem palić po osiągnięciu pełnoletności. Nie wiem czemu wtedy, może dlatego że w tamtym okresie zdawałem maturę i jakiś stres się wkradł w moje życie. Na początku nie paliłem dużo.....w zasadzie to do dnia dzisiejszego bardzo rzadko zdażało mi się spalić paczkę dziennie. Pierwszy raz postanowiłem rzucić po jakiś trzech latach palenia, to było lato...ostatni egzamin na studiach, po którym wypaliłem paczkę do końca i stop. Kiedy jednak przyszedł wrzesień i wróciłem na uczelnię, rozpoczęły się poprawki no i stało się...zapaliłem. Był to pierwszy raz, kiedy udało mi się nie palić przez dłuższy okres - 2 miesiące. Do chwili obecnej rzucałem jeszcze dwa razy - na jakieś 5 miesięcy. Niestety za każdym razem wracałem do nałogu, dlatego wiem że kto raz palił to do końca życia pozostaje nałogowcem i zawsze będzie wysokie prawdopodobieństwo powrotu do nałogu...po tygodniu, miesiącu, roku...to bez znaczenia.
Obecnie ponownie jestem niepalący.....nie palę od 26 grudnia i nie narzekam. Najgorzej jest w pracy, bo tam byłem przyzwyczajony do wyjścia na papierosa co jakiś czas...poza pracą jakoś zawsze było lepiej.
Generalnie jest dobrze ale nie podniecam się bo już wiem że te 2-3 tyg. nic nie znaczą....co będzie po 0,5 roku? Czy tym razem mi się uda?
Tak naprawdę brakuje mi motywacji, postanowiłem jej szukać w bieganiu. Biegać jeszcze nie zacząłem bo czekam aż mrozy ustąpią ale wierzę że jak już zacznę to tego rodzaju aktywność fizyczna pozwoli mi wytrwać w niepaleniu. To była by duża zmiana w moim życiu bo od lat nie uprawiam żadnego sportu a jedyny wysiłek fizyczny jaki ponoszę to wchodzenie po schodach lub też niekiedy bardziej ekstremalna wersja tego sportu (wbieganie).
Kiedy paliłem nigdy nie przejmowałem się swoim zdrowiem. Nigdy tez nie liczyłem ile pieniędzy puściłem z dymem, po prostu wydatek na papierosy był wkomponowany w moim budżecie. Chociaż ostatnio to się zmieniło bo paczka już po 8zł a za chwilę będzie jeszcze droższa... to zawsze jakiś dodatkowy bodziec. Kiedy nie palę przez dłuższy czas faktycznie jakbym czuł się lepiej a do tego nie śmierdzę już dymem.
Życzę wszystkim tutejszym nałogowcom i sobie samemu wytrwałości.
Paliłem 15 lat, rzucałem ze 100 razy, aż przyszedł taki dzień, że bez żadnych obietnic, redukcji ilości wypalanych papierosów, po prostu zgasiłem ostatniego papierosa, nie kupiłem kolejnej paczki (1,5 dziennie). Nie stosowałem gum, plastrów i innych czarów-marów. I tak już ponad 12 lat. Co najważniejsze nie ciągnęło mnie nigdy do wznowy.
Do póki - Drodzy palacze - przy próbach rzucenia palenia będziecie się zastanawiać co ja będę robić z łapkami przy kawie, gdzie pogadam ze znajomymi (jak nie przy fajce), co ja będę robić na tej przyrwie (w szkole, na zajęciach, na szkoleniu..............) TO NIC WAM NIE WYJDZIE Z RZUCANIA. Po prostu rzućcie bez oglądania się wstecz.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkich, którzy CHCĄ rzucić
Nigdy nie paliłem i przyznam sie, nie toleleruje palaczy - ich nałóg niszczy nie tylko ich zdrowie, ale i niepalacych i to w sposób który jest wart potępienia. Mój ojciec pali, tesciowa też - nie mam na to żadnego wpływu, ale trzymam kciuki za tych, którzy chociaż próbują rzucić. Skoro inni nie pala albo rzucili to dlaczego reszta nie moze zyc bez papierosa, Nie może, czy nie chce ?
jurwicho pisze:Paliłem 15 lat, rzucałem ze 100 razy, aż przyszedł taki dzień, że bez żadnych obietnic, redukcji ilości wypalanych papierosów, po prostu zgasiłem ostatniego papierosa, nie kupiłem kolejnej paczki (1,5 dziennie). Nie stosowałem gum, plastrów i innych czarów-marów. I tak już ponad 12 lat. Co najważniejsze nie ciągnęło mnie nigdy do wznowy.
Do póki - Drodzy palacze - przy próbach rzucenia palenia będziecie się zastanawiać co ja będę robić z łapkami przy kawie, gdzie pogadam ze znajomymi (jak nie przy fajce), co ja będę robić na tej przyrwie (w szkole, na zajęciach, na szkoleniu..............) TO NIC WAM NIE WYJDZIE Z RZUCANIA. Po prostu rzućcie bez oglądania się wstecz.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkich, którzy CHCĄ rzucić
I o to chodzi. Ważne by rzucić.Nieważne jak. Nikt nie zapamięta jak się męczyłeś rzucając,ale zawsze będziesz local hero wśród palących którzy próbowali rzucić. Efekt końcowy stanowi wynik.