Dokladnie tak samo wygladalo to u mnie biorac pod uwage, ze z zalozenia nie tykam czegos co ma macki, szczypce itp.Mój kumpel pływający chwalił sobie obecność McDonalda w Azji, bo przynajmniej wiedział co do pyska wkłada![]()
MacDonald czyli samo zło
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Trzeba przyznac ze USA robia dobra robote bo grupa trzymajaca wladze daje pospolstwu na tyle dobre zycie ze znaczna wiekszosc jest z tego zadowolona i jej to wystarcza. Dodatkowo nie bylil nigdy narazeni na wieksze wojny no bo kto i jak mial ich tam napasc (pomijam nieudolna probe Japonii) w zwiazku z tym mieli dobre wrecz inkubacyjne warunki do rozwoju.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czepiałem się jedynie Spurlocka.Chinaski pisze:Ale przecież wszystko w ciągłym nadmiarze powoduje przykre konsekwencje.
Chciałem po prostu pokazać, że to znów jest polowanie na czarownice, rzucanie pustymi hasłami, znajdowanie jednego "winnego" w całym skomplikowanym systemie wzajemnie powiązanych czynników. "Winny cukier! Wyeliminujmy cukier!" "Winny tłuszcz! Wyeliminujmy tłuszcz" i tak w kółko
Nigdzie nie napisałem, że nadmiar czegokolwiek jest zdrowy ani że dieta oparta na MC Donaldsie jest zdrowa.

Wiesz, jakby Ci wszyscy piszący na forum spotkali się przed jakimś maratonem - albo lepiej po - przy piwku czy innym napoju, to pewnie by wyszło, że większość jest za umiarem, środkiem, unika skrajności, lubi czasem zjeść coś wege, czasem pizzę z Pizza Hut czy kurczaka z KFC itp. Sęk w tym, że aby móc podyskutować szuka się różnic, a potem często migruje się - przynajmniej chwilowo, w kierunku bardziej skrajnym.
Przekonani fajterzy to zwykle głośna mniejszość

Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zgodzę się z zastrzeżeniem, że tam migracja "w górę" jednostek chcących jest łatwiejsza niż w Europie. Choć - jak się wydaje - jest to trudniejsze niż kiedyś.fantom pisze:Trzeba przyznac ze USA robia dobra robote bo grupa trzymajaca wladze daje pospolstwu na tyle dobre zycie ze znaczna wiekszosc jest z tego zadowolona i jej to wystarcza.
Jeżeli pominąć Wojnę Secesyjną. Fascynujący, mało znany u nas i kompletnie poboczny wobec MacDonalda wątek, więc na tym skończę ten OTfantom pisze:Dodatkowo nie bylil nigdy narazeni na wieksze wojny no bo kto i jak mial ich tam napasc (pomijam nieudolna probe Japonii) w zwiazku z tym mieli dobre wrecz inkubacyjne warunki do rozwoju.

Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
-
- Wyga
- Posty: 127
- Rejestracja: 29 wrz 2013, 23:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No właśnie, wydaje Ci się że wiesz, a nie wiesz :D Ah, chyba że chodujesz własne krowy, które wypasasz na własnych łąkach, wtedy przepraszam i przyznaję rację![/quote]_dorota_ pisze:Poza tym, nikt mi nie zagwarantuje co tam za mieso jest pomielone w kotlecie. [/qoute]
Nooo, tu masz akurat wiekszą kontrolę, niż w mięsie które kupujesz
_dorota_ pisze:Ja wolę sobie sama mieso zmielić, doprawić, usmażyć i wtedy wiem, co jem.
Krów co prawda nie hoduję, ale widzę jakie mieso kupuję i wiem, że to mięso a nie tluszcz pomielony razem z żyłami. O to mi chodziło. Kurczaki natomiast mam ze sprawdzonego źródła, od sklepowych różnią się diametralnie, kolor, konsystencja mięsa i smak nieporównywalnie lepsze. Rosół wychodzi przepyszny bez dodatku wzmacniaczu smaku.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Tak ale wojen i wojenek domowych i sasiedzkich w Europie bylo bez liku a poza tym w konflikcie Wojny Secesyjnej braly tez udzial zdaje sie mocarstwa europejskie czyz nie ? Bylo nie bylo to one zbudowaly silne podwaliny pod to imperium i to one walczyly tam o rozszerzenie strefy wplywow. Ale masz racje my tu nie o tym...rosomak pisze: Jeżeli pominąć Wojnę Secesyjną. Fascynujący, mało znany u nas i kompletnie poboczny wobec MacDonalda wątek, więc na tym skończę ten OT
- BiegamDlaŁukasza
- Dyskutant
- Posty: 50
- Rejestracja: 04 mar 2014, 14:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Podjąłbym się chętnie powiedzmy 3 miesięcznego okresu przygotowawczego do startu na diecie tylko z MCD. Oczywiście, gdyby sieciówka sponsorowała posiłki 

Biegam dla Łukasza Berezaka
Dołącz do mnie https://www.facebook.com/groups/biegamdlalukasza/
BLOG TRENINGOWY + KOMENTARZE

Dołącz do mnie https://www.facebook.com/groups/biegamdlalukasza/

BLOG TRENINGOWY + KOMENTARZE

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tylko że, niestety, sponsorowanie przez MacDonalda automatycznie likwidowałoby wiarygodność eksperymentu w oczach większości oceniających.BiegamDlaŁukasza pisze:Podjąłbym się chętnie powiedzmy 3 miesięcznego okresu przygotowawczego do startu na diecie tylko z MCD. Oczywiście, gdyby sieciówka sponsorowała posiłki

Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
-
- Dyskutant
- Posty: 28
- Rejestracja: 14 mar 2014, 15:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Oh, ale przecież rezygnując z tłuszczu pomielonego z żyłami ignorujesz założenia zdrowej diety LCHF!!!! :D Nie, dobra, wiem o co chodzi, nie czepiam się, chodzi mi o zasadę. Sam uważam, że to mięso w MC Donaldsie musi trzymać jakieś normy - na gorsze niespodzianki możesz trafić w budce z hamburgerami czy nawet w restauracji._dorota_ pisze:Krów co prawda nie hoduję, ale widzę jakie mieso kupuję i wiem, że to mięso a nie tluszcz pomielony razem z żyłami. O to mi chodziło. Kurczaki natomiast mam ze sprawdzonego źródła, od sklepowych różnią się diametralnie, kolor, konsystencja mięsa i smak nieporównywalnie lepsze. Rosół wychodzi przepyszny bez dodatku wzmacniaczu smaku.
Ja nawet nie jestem umiarkowany, w tym problem. Uważam po prostu, że każdy sposób odżywiania zależy od potrzeb, strefy zamieszkania, stylu życia itd. Można odżywiać się wegańsko i mieć stały dopływ energii, tylko nikt nie mówi, że trzeba jeść co 1,5 godziny, można jechać na diecie tłuszczowej, tylko nikt nie mówi, że jak jak wtrąbisz pół kilo karkówki, to będziesz miał ciężki żołądek i największa ochotę to miał na drzemkę. Oczywiście przejaskrawiam na potrzeby dyskusji.
To demonizowanie piramidy WHO uważam za lekko przesadzone, bo nie jest ona ułożona pod sporty wyczynowe, tylko pod jakieś tam Kowalskiego, który nie interesuje się dietetyką. Dla niego promocja różnych systemów żywieniowych skutkuje:
dieta wegańska - okej, będe jadł sałatę, pił soki, jadł owocę i miał super energię!
dieta wysokotłuszczowa - a czyli jednak można! no to kasza ze smalcem i ciasto!
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
fantom: miało być lapidarnie, wyszła, jak zwykle demagogia...
co nie zmienia faktu, że lepszego przykładu w tej materii po prostu nie znajdziesz. wnioski - jakie kto lubi.
ja się będę upierał przy takim toku rozumowania: skoro trening elity ( i sub-elity) w skali całego świata jest dużo bardziej homogeniczny niż dieta tejże - a dodatkowo nieustannie zasypywani jesteśmy różnymi zabawnymi case-ami (i filozofiami
) ludzkich zdolności adaptacyjnych do wpierdalania wszystkiego co można sobie wyobrazić - to skupmy się na tym co (w miarę...) poznane i bez żadnych wątpliwości skuteczne:
na treningu.
magiczne diety, suple, koksy, ziółka i wszelkie inne mumbo jumbos zostawiam dla freaków (niejednokrotnie intelektualnie nawet urokliwych) i złamasów.
-------------
co do maca mam duże opory ideologiczne... ale jakby bps do maratonu na jakieś 2:30 zrobić na samej suszonej rybie, wódzie, fajkach i kawie...ehhh ale się rozmarzyłem.
zdrówko
co nie zmienia faktu, że lepszego przykładu w tej materii po prostu nie znajdziesz. wnioski - jakie kto lubi.
ja się będę upierał przy takim toku rozumowania: skoro trening elity ( i sub-elity) w skali całego świata jest dużo bardziej homogeniczny niż dieta tejże - a dodatkowo nieustannie zasypywani jesteśmy różnymi zabawnymi case-ami (i filozofiami

na treningu.
magiczne diety, suple, koksy, ziółka i wszelkie inne mumbo jumbos zostawiam dla freaków (niejednokrotnie intelektualnie nawet urokliwych) i złamasów.
-------------
co do maca mam duże opory ideologiczne... ale jakby bps do maratonu na jakieś 2:30 zrobić na samej suszonej rybie, wódzie, fajkach i kawie...ehhh ale się rozmarzyłem.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
-
- Dyskutant
- Posty: 28
- Rejestracja: 14 mar 2014, 15:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No tak, ale to jest znów inna sprawa. Prosi mają życie podporządkowane żyłowaniu wyników i pewne mają zarówno dietę, trening jak i koksy, ziółka i wszelkie inne szyte na miarę. Nie znam się na sportowej diecie, ale przypuszczam, że to raczej jest jakieś żonglowanie proporcjami i ilościami składników pokarmowych zależnie od celów i potrzeb niż na szytwno wyliczone gramy, a i tak w okresach pomiędzy intensywnym przygotowaniem do zawodów pewnie luzują, bo nikt by tak nie wytrzymał :D
Jak ktoś się bawi amatorsko w sport wyczynowy, to jak już ma te buty za 1000 zł (na 10 cm lub 2 mm podeszwie), które poprawiają jego wynik o 3%, oddychającą koszulkę i aerodynamiczną czapkę, to pewnie ma też potrzebę jakiejś tam optymalizacji diety. Planów i filozofii treningowych pewnie jest tyle samo co magicznych diet. Nie wchodziłem w temat, bo nie bardzo mnie interesuje, ale skoro są spore ilości książek o bieganiu i wychodzące co miesiąc magazyny poświęcone tylko i wyłącznie bieganiu, to o czymś muszą tam pisać;)
Jak ktoś się bawi amatorsko w sport wyczynowy, to jak już ma te buty za 1000 zł (na 10 cm lub 2 mm podeszwie), które poprawiają jego wynik o 3%, oddychającą koszulkę i aerodynamiczną czapkę, to pewnie ma też potrzebę jakiejś tam optymalizacji diety. Planów i filozofii treningowych pewnie jest tyle samo co magicznych diet. Nie wchodziłem w temat, bo nie bardzo mnie interesuje, ale skoro są spore ilości książek o bieganiu i wychodzące co miesiąc magazyny poświęcone tylko i wyłącznie bieganiu, to o czymś muszą tam pisać;)
- mary
- Wyga
- Posty: 150
- Rejestracja: 06 sie 2012, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
[quote="Kwiat"]Był już film "Super Size Me", który w sposób dobitny pokazał co się dzieje, jeśli przejdzie się na dietę z McDonald's. Dodatkowo sporo było w sieci eksperymentów z trzymaniem jedzenia z tej sieciówki przez długie miesiące w słoiku, po czym wyglądało ono niemal tak samo, jak w chwili zakupu. Sam robiłem taki eksperyment na własny użytek. I tak "normalne" jedzenie nie wygląda.
Akurat "Super Size Me" to żaden dowód
Nie, żebym broniła McD, nie jadam tam, poza wyjątkami (daleka podróż i same "maki" przy autostradzie), ale przecież ten facet, który przeprowadzał na sobie eksperyment nie jadł normalnie. On żarł! Oglądałam to kilka lat temu, ale pamiętam, że żarł, aż wymiotował. Kupował największe zestawy, dopychał na siłę. Jakby jadł normalnie - żeby się najeść, a nie porzygać, to można by wysnuwać wnioski. A tak?
Co to pomysłu autora wątku - pomijając, że McD jest zwyczajnie niesmaczny, to zdrowy nie jest i nie ma tu co ukrywać. Ich bułki to nie bułki (porównaj sobie bułkę z piekarni z tym gniotem z McD), ich mięso to dziwna maź - kurczaków tam się zwyczajnie brzydzę. To nie jest polowanie na czarownice. Po prostu ciężko się tym nasycić, kupa w tym cukru i soli. Jest łatwo dostępny - nawet wysiadać z auta nie trzeba. I zapewne przyczynił się do "epidemii otyłości" (nienawidzę tego sformułowania, jaka epidemia?). Nie chodzi o samo jedzenie nawet, ale podejście do jedzenia, jakie promuje - szybko, tanio, masowo, niesezonowo. Ja bym się wyzwania nie podjęła - nie ma tam tego co lubię i czego potrzebuję. Wiem, że czułabym się ciężko i treningi byłyby nieudane.
Akurat "Super Size Me" to żaden dowód

Co to pomysłu autora wątku - pomijając, że McD jest zwyczajnie niesmaczny, to zdrowy nie jest i nie ma tu co ukrywać. Ich bułki to nie bułki (porównaj sobie bułkę z piekarni z tym gniotem z McD), ich mięso to dziwna maź - kurczaków tam się zwyczajnie brzydzę. To nie jest polowanie na czarownice. Po prostu ciężko się tym nasycić, kupa w tym cukru i soli. Jest łatwo dostępny - nawet wysiadać z auta nie trzeba. I zapewne przyczynił się do "epidemii otyłości" (nienawidzę tego sformułowania, jaka epidemia?). Nie chodzi o samo jedzenie nawet, ale podejście do jedzenia, jakie promuje - szybko, tanio, masowo, niesezonowo. Ja bym się wyzwania nie podjęła - nie ma tam tego co lubię i czego potrzebuję. Wiem, że czułabym się ciężko i treningi byłyby nieudane.
- mary
- Wyga
- Posty: 150
- Rejestracja: 06 sie 2012, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
[quote="Kwiat"]Był już film "Super Size Me", który w sposób dobitny pokazał co się dzieje, jeśli przejdzie się na dietę z McDonald's. Dodatkowo sporo było w sieci eksperymentów z trzymaniem jedzenia z tej sieciówki przez długie miesiące w słoiku, po czym wyglądało ono niemal tak samo, jak w chwili zakupu. Sam robiłem taki eksperyment na własny użytek. I tak "normalne" jedzenie nie wygląda.
Akurat "Super Size Me" to żaden dowód
Nie, żebym broniła McD, nie jadam tam, poza wyjątkami (daleka podróż i same "maki" przy autostradzie), ale przecież ten facet, który przeprowadzał na sobie eksperyment nie jadł normalnie. On żarł! Oglądałam to kilka lat temu, ale pamiętam, że żarł, aż wymiotował. Kupował największe zestawy, dopychał na siłę. Jakby jadł normalnie - żeby się najeść, a nie porzygać, to można by wysnuwać wnioski. A tak?
Co to pomysłu autora wątku - pomijając, że McD jest zwyczajnie niesmaczny, to zdrowy nie jest i nie ma tu co ukrywać. Ich bułki to nie bułki (porównaj sobie bułkę z piekarni z tym gniotem z McD), ich mięso to dziwna maź - kurczaków tam się zwyczajnie brzydzę. To nie jest polowanie na czarownice. Po prostu ciężko się tym nasycić, kupa w tym cukru i soli. Jest łatwo dostępny - nawet wysiadać z auta nie trzeba. I zapewne przyczynił się do "epidemii otyłości" (nienawidzę tego sformułowania, jaka epidemia?). Nie chodzi o samo jedzenie nawet, ale podejście do jedzenia, jakie promuje - szybko, tanio, masowo, niesezonowo. Ja bym się wyzwania nie podjęła - nie ma tam tego co lubię i czego potrzebuję. Wiem, że czułabym się ciężko i treningi byłyby nieudane.
Akurat "Super Size Me" to żaden dowód

Co to pomysłu autora wątku - pomijając, że McD jest zwyczajnie niesmaczny, to zdrowy nie jest i nie ma tu co ukrywać. Ich bułki to nie bułki (porównaj sobie bułkę z piekarni z tym gniotem z McD), ich mięso to dziwna maź - kurczaków tam się zwyczajnie brzydzę. To nie jest polowanie na czarownice. Po prostu ciężko się tym nasycić, kupa w tym cukru i soli. Jest łatwo dostępny - nawet wysiadać z auta nie trzeba. I zapewne przyczynił się do "epidemii otyłości" (nienawidzę tego sformułowania, jaka epidemia?). Nie chodzi o samo jedzenie nawet, ale podejście do jedzenia, jakie promuje - szybko, tanio, masowo, niesezonowo. Ja bym się wyzwania nie podjęła - nie ma tam tego co lubię i czego potrzebuję. Wiem, że czułabym się ciężko i treningi byłyby nieudane.
- MPOMJ
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 27 sty 2014, 18:47
- Życiówka na 10k: 57 min 51 sec
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3city
nawet nie odważyłabym się zaryzykować...dla mnie ta firma może nie istnieć....rosomak pisze:
Czy ktoś z Was wyrażających się z pogardą na temat "śmieciowego jedzenia" zrobił kiedykolwiek prosty eksperyment: odżywiał się przez jeden sezon treningowy wyłącznie w McDonaldzie i KFC (+ woda, kawa, herbata z marketu) i sprawdzał, czy odżywianie się w tych miejscach faktycznie doprowadziło do pogorszenia wyników (ew. również otyłości)?
A może opinia że McDonald to żarcie śmieciowe to kolejny temat mający sporą szanse na bycie kolejnym "urban legend"?
Może ktoś z Was ma ochotę na eksperyment, 24 tygodnie planu Danielsa ze stołowaniem się jedynie w tej "świątyni ciemnej masy" i sprawdzianem na jakichś zawodach?
Jak to naprawdę jest z McDonaldem, ile jest fikcji a ile prawdy?
Biegam zawsze i wszędzie 
10 km - 57min 51sec
HM - 2h 15min
Teraz maraton? ...będzie próba 17 maja

10 km - 57min 51sec
HM - 2h 15min
Teraz maraton? ...będzie próba 17 maja

- BiegamDlaŁukasza
- Dyskutant
- Posty: 50
- Rejestracja: 04 mar 2014, 14:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Zrobię wycenę takiego eksperymentu, może niekoniecznie 24 tyg, ale powiedzmy 12.rosomak pisze:
Czy ktoś z Was wyrażających się z pogardą na temat "śmieciowego jedzenia" zrobił kiedykolwiek prosty eksperyment: odżywiał się przez jeden sezon treningowy wyłącznie w McDonaldzie i KFC (+ woda, kawa, herbata z marketu) i sprawdzał, czy odżywianie się w tych miejscach faktycznie doprowadziło do pogorszenia wyników (ew. również otyłości)?
A może opinia że McDonald to żarcie śmieciowe to kolejny temat mający sporą szanse na bycie kolejnym "urban legend"?
Może ktoś z Was ma ochotę na eksperyment, 24 tygodnie planu Danielsa ze stołowaniem się jedynie w tej "świątyni ciemnej masy" i sprawdzianem na jakichś zawodach?
Jak to naprawdę jest z McDonaldem, ile jest fikcji a ile prawdy?
Biegam dla Łukasza Berezaka
Dołącz do mnie https://www.facebook.com/groups/biegamdlalukasza/
BLOG TRENINGOWY + KOMENTARZE

Dołącz do mnie https://www.facebook.com/groups/biegamdlalukasza/

BLOG TRENINGOWY + KOMENTARZE

- małymiś
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1527
- Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
- Życiówka na 10k: 0:53:02
- Życiówka w maratonie: brak
prosz:
http://www.theglobeandmail.com/life/hea ... cle587881/
http://running.competitor.com/2011/03/n ... time_23379
http://www.theglobeandmail.com/life/hea ... cle587881/
http://running.competitor.com/2011/03/n ... time_23379