Aśka pisze:wege jestem lat 20, vegan - z 6, może 7 już? artykuł, niestety, to lanie wody. niestety - bo sporo niewiedzy jest w społeczeństwie, i sporo postaw anty-wege. w Polsce z kim nie usiadłam do obiadu czy kolacji, starając się unikać tematu i samej go nie poruszać - wystarczyło spojrzenie w mój talerz i zaczynały się "wykłady". łącznie z tekstem koleżanki, która akurat w ciąży była i nie wiedziała, że omega można z orzechów, nie tylko z ryb - że ja zabiję moje dziecko, jak sama w ciązy będę, i ona nie chce mnie znać. wstała, odeszła i zniknęła z mojego życia, obrażona moim wegetarianizmem, na kilka długich miesięcy... a ja sobie sałatkę w szkole zjeść chciałam, ech...
potem ją "pokarało", jak sama stwierdziła, zaprosiwszy mnie do domu już po szczęśliwym porodzie, w okolicach gdy dziecko zbliżało się do roczku - próbowała jogurcik, próbowała kurczaczka, a mała ble i nie, i tylko wege żarcie do ust przyjmowała
wiele miałam nieprzyjemnych historii w naszym pięknym kraju, nigdy się o nie nie prosząc (ok, od 10 lat się nie proszę, pierwszych 10 krucjatę niewielką prowadziłam, przeszło mi). i naprawdę potrzeba artykułów sensownych, nie ideologicznych (mimo, że u mnie to decyzja zarówno zdrowotna, jak i etyczna), podających fakty, rzetelne badania, a nie - opinie, przekonania i wyznanie wiary.
polecam profil "Wiemy co jemy" na fejsie, prowadzony przez lekarza, dietetyka, Małgorzatę Desmond. Dużo faktów, dużo badań, dużo wątpliwości czytelników - systematycznie rozwiewane.
Barsenthor pisze:
O diecie wegańskiej - to chciałbym poznać pediatrę i położnika który by powiedział i przede wszystkim poświadczył że są dobre dla swoich pacjentów. Nie mam nic przeciwko diecie wegetariańskiej, ale wegańska zostawię bez komentarza.
pediatra: Anna Romanowska, poszperaj w sieci
położnika nie znam, ale łatwo znaleźć, interesowałam się nieco "na wypadek", jak bardzo chcesz, mogę poszperać, albo pogugluj śmiało.
dietetyk: Małgorzata Desmond wspominana tu nieraz, a i moja pani dietetyk, bo i nadwagę miałam, nazwisko chcesz?
Co do zostawiania bez komentarza diety wegańskiej - ja się dziwię wegetarianom, że zagłębiając się w szkodliwość produktów odzwierzęcych, wciąż pozostają przy mleku.
Bylon pisze:Przez jakiś czas myślałem, że weganie próbują świadomie komponować jedzenie pod względem aminokwasów i wkuwają te aminogramy, aby wszystko miało ręce i nogi. No ale widzę, że nie: bierzemy różne warzywka, nie zapominamy o orzechach i roślinach strączkowych, liczymy, że to się jakoś zbilansuje. Może tak, może nie.
Dla człowieka: pełnowartościowe białko NIE JEST charakterystyczne dla roślin i tego się zagiąć NIE DA.
1. skoro w wege diecie ma się nie zbilansować, to jaką masz pewność, że bilansujesz w diecie mięsnej? nawet założywszy, że każde mięso zawiera idealne proporcje (co jest nieprawdą, ale wielu "mięsnych" zakłada, że już na nic patrzeć nie muszą, skoro mięsko jedzą codziennie...), wystarczy, ze dodasz trochę orzechów, trochę zboża i nie daj Cię panie fasolkę - i już wedle Twojej teorii jesteś równie niezbilansowany, jak wege

nie, nie ciągnijmy, bo trudność w zbilansowaniu mitem jest:
2. nie trzeba wcale siedzieć z kalkulatorem w ręku przy każdym posiłku, żeby dostarczyć aminokwasy egzogenne w odpowiednich proporcjach. wystarczy na przestrzeni dnia zjeść a to ryż, a to brokuły, a to pyr pospolity - najprościej rzecz ujmując. jeśli chcesz poczytać, proszę:
http://www.zostanwege.pl/zostanwege/wp- ... ialka4.pdf
Już nawet wincyj "popularne" portale przytaczają podobne instrukcje:
http://kuchnia.wp.pl/kat,1037881,title, ... &_ticrsn=3
http://dietetykawpraktyce.blogspot.ca/2 ... sikow.html
http://www.naturalnamedycyna.pl/leczenie-dieta/zboza
Google, pierwsze wyniki z brzegu. Badań można znaleźć wiele, nie chce mi się, mówiąc szczerze, bo jeśli ktoś krytykuje, a sam nie poszpera wcześniej, to mi ręce opadają i odechciało mi się pod nos broszurki podstawiać. Także google. Serio, znajdzie się sporo, bardzo sporo.
SIĘ DA, tylko poszukać trzeba, a w życiu codziennym serio prosto się to robi, o czym na końcu postu machnę krótką instrukszyn. Serio krótką.
klosiu pisze:Ja bym popatrzył na te przypadki.
Może i dieta wegańska jest zdrowa jak się przy tym dużo myśli, ale jak widać co niektórzy jej nie ogarniają. Ale skoro może działać w ten sposób, jak się nie ogarnia tematu, to znaczy że bezpieczna nie jest.
Ale jak ktoś chce ryzykować nie szczepiąc dziecka, to co tam taka dieta. Drobnostka.
Uprzedzając flamewar - to taka moja próbka argumentacji podobnej do tej użytej w artykule.
jeśli argumentacja jak z artykułu Ci nie odpowiada, może lepiej nie używaj tej samej? bo mi szczena opadła. mam przytoczyć wszystkie przypadki śmierci głodowej i z niedożywienia dzieci "mięsnych"? więcej by było... a może dla rozrywki poszperamy w miejskiej polskiej biedocie i strzelimy tezę, że jak ktoś je codziennie chleb z cebulą i szynką, to dziecko w beczce ląduje? serio w tę stronę chcesz iść? możemy poszaleć, uprzedzając, że uprzedzamy, ale co nam to wniesie sensownego do dyskusji?
fantom pisze:Przepraszam ale to zdanie pani Desmond mnie rozwalilo:
Rodzic dziecka na diecie wegetariańskiej powinien udać się do dietetyka wykwalifikowanego w takiej diecie. Taki specjalista powinien zlecić suplementację witaminy B12 i dać szczegółowe zalecenia odnośnie diety dziecka na 1-2, 3-5 i 5-10 rok życia. Warto też okresowo udać się do lekarza na badania krwi.
Widze ze ta dieta jest tak zajebista ze musi byc ciagle pod kontrola 
Pojawiaja sie tez stwierdzenia ze takie np rosliny straczkowe powoduja duze wzdecia (co oznaczaloby w moim mniemaniu ze organizm nie toleruje ich najlepiej) ale to nic bo po jakims czasie organizm sie przyzwyczaja 
Desmondowa bardzo ostrożna jest, i ponieważ w Polsce generalnie panuje określone nastawienie do wegetarianizmu, woli dmuchać na zimne i wołać dziecko na kontrolę. ale ta kontrola wykazuje raczej, że dzieciaki są dobrze odżywione, i już, a na pewno w porównaniu z "mięsną" populacją. sama przez całe moje życie słyszałam, że przez wegetarianizm na pewno się dorobię tysiąca chorób. mało tego: jak koledzy z klasy mieli grypę - ok, ot, grypa. kiedy ja miałam grypę - słyszałam ja i mama, że na pewno przez ten mój wegetarianizm i umrę zaraz z pewnością...
o życiu na pograniczu anemii ktoś tu pisał - też ręce opadają. mit mitem pogania.
także chuchają na zimne, żeby pokazać społeczeństwu, że serio nic się nie dzieje. w Kanadzie to trochę inaczej wygląda - nikt nie zaleca badań tylko z uwagi na bycie wegetarianinem. byłam na konkretnej rozmowie z lekarzem, miałam mały problem, i przy okazji zapytałam, przyzwyczajona do polskiej mentalności, czy może moje wege ma coś wspólnego. lekarka oczy wybałuszyła, śmiechem wybuchnęła i stwierdziła, że wręcz odwrotnie i skąd mi taki pomysł do głowy przyszedł. z Polski... z wychowania w określonej atmosferze (na wege "mama mnie przeszła" jak miałam 10 lat).
kfadam pisze:Oki trawa i inne zielone zawierają aminokwasy tylko do diabła jest coś takiego jak łańcuch pokarmowy i lew zdycha z głodu w bujnej trawie, dlaczego?? pewnie dlatego że debil nie wie że leży na pełnowartościowych białkach.
(...)Weganizm i witarianizm to nowe trendy i trudno o wiarygodne badania a powoływanie się na słonie i inne trawożerne to czysty idiotyzm bo taki bydlak rusza się tylko wtedy i gdy w wyżre wszystko w zasięgu pyska, o
to możemy powoływać się na lwa, ale powoływanie się na słonia dwa zdania dalej już idiotyzmem jest? logika 5+
malag201 pisze:
Skoro ta Pani uważa, że od mięsa rośnie cholesterol, to szacunek dla niej. Generalnie to jedzenie dużych ilości węglowodanów powoduje wzrost złego cholesterolu. Zaraz może dodamy, ze masło to też duży poziom cholesterolu, więc jedzmy margarynę 
ta pani mówi, że margaryny też nie wolno, bo syf.
MariNerr pisze:
Lierre Keith: The Vegetarian Myth, która doprowadza wegan do białęj gorączki, bo kobieta opisuje jakich szkód w zdrowiu sobie wyrządziła po 20 latach bycia weganką, do tego jej siostra i znajome. Oprócz chorób autoimmunologicznych, zniszczonego kręgosłupa, bolesności i tkliwości skóry, z ciekawszych objawów był brak miesiączki przez 20 lat z powodu nie dostarczania cholesterolu organizmowi, która to miesiączka wróciła po 3 tygodniach spożywania mięsa (siostra tego szczęścia nie miała, porobiły się inne komplikacje).
to ja napiszę książkę, jaką wzorcową mam miesiączkę, będąc wege równiez od lat 20, a miesiączkując nieco krócej, bo na wege przeszłam jako dziecko. może jej wege polegał na kanapce z serem, skoro już na starcie się owego braku miesiączki dorobiła? pieron wie. w każdym razie, tak, ja też mogę napisać książkę. każdy może. dlatego sporo jest również książek o tym, jak mięso zniszczyło komuś życie i jak przejście na wege odrodziło tego kogoś kompletnie. i tatę, i mamę, i dzieci, i nawet znajomego w pracy. dlatego cieszy mnie pani Desmond, która stara się badania na dużych populacjach przytaczać, wieloletnie.
ajajaj, i znowu z tej samej serii:
Suunto pisze:
Tak przy okazji: nie tak dawno zekranizowano historię kobiety, która przeprowadziła się do dużego miasta i chcąc być trendi przeszła na dietę vege. Doznała nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego zaszła w śpiączkę. Po wybudzeniu nie pamiętała niczego z 5-letniego okresu pobytu w mieście i zaczęła znów normalnie jeść produkty mięsne. Organizm na różne sposoby broni się przed lekkomyślnością właściciela.
widziałam sporo zekranizowanych historii kobiet i mężczyzn. z dokładnie odwrotnym morałem. jak ja film o wege nakręcę, to będziesz cytować tylko dlatego, że "zekranizowano story"? oh yeah, fajnie by było, ale filmy ludzie kręcą. tak samo, jak książki piszą.
juanita pisze:
frazes, frazesem, ale... unikając hormonów, najczęściej (jako weganka) pakujesz w siebie sztuczne białko, odzywki, suplementy. Zamienił stryjek...
frazes frazesem: ja nie pakuję. czemu najczęściej jako weganka mam w siebie pakować? nie kumam.
masterBLASTER pisze:
Diety wegańskiej są dietami trudnymi, każdy lekarz to powie, każdy powie że lepiej by ich nie stosować.
matka mnie przerzuciła na wege 20 lat temu. lekarz jej kazał.
rozmawiałeś z każdym lekarzem w swojej przychodni? dzielnicy? mieście? kraju? świecie? znam wielu lekarzy, który mój wegetarianizm akceptują, popierają, tolerują. różnie. na bank wielu z nich
nie mówi, że lepiej, żebym zrezygnowała. więc skąd przekonanie, że każdy powie etc etc?
Z drugiej strony byłbym dalece ostrożny przy fundowaniu takiej diety dzieciom i kobietą ciężarnym. Wiem że WHO i wszyscy mówią, że one "nie są złe", ale nikt też chyba nie powie że są dobre. Zawsze takie próby są kwitowane sakramentalnym "ja bym odradzał" a potem stos badań.
nie są kwitowane żadnym sakramentalnym "ja bym odradzał". kwitowane są w naszym kraju - tak jak Desmondowa kwituje, że musi być pod kontrolą lekarza i ułożony jadłospis najlepiej. bo klimat u nas (w sensie mentalnego nastawienia) jest taki, że lepiej dodac to sakramentalne. to tak jak McDonalds daje info na kubku z kawą, że gorąca. idiota wie, że jak sobie spodnie zamoczy, to mu się coś uszkodzić może, ale w Macu nie chcą ponosić odpowiedzialności, jakbyś sobie jednak na te spodnie wylał. idiota wie, kontynuując retorykę, że wegetarianizm to nie znaczy bułka z dżemem, jako pani Desmond m.in. próbuje wykazać, mówiąc, co jeść, a czego nie, ale ponieważ wielu mimo napisu "gorące" (czyt.: nie z samym dżemem) i tak liścia szpinaku w życiu do buzi nie włoży (czyt.: na spodnie kawę jednak wyleje) - to niestety: "pod ścisłą kontrolą lekarza" (Desmond) albo "uważać proszę i może na wszelki wypadek rybkę co wtorek" (inni, różni).
MEL pisze:
Tak właśnie twierdzi całe lobby mleczarskie. Polecam lekturę książek prof. Cambella "Nowoczesne zasady odżywiania" oraz szczególnie w tym właśnie temacie "Ukryta prawda". Ja dziękuję.
Wapna od groma jest też w roślinach. Gdyby go tam nie było, to skąd krowie/kozie/wielbłądzie/etc. mleko miałoby je mieć??? Przecież krowa nie pije mleka na pastwisku, nie je serka Almette ani żadnej Jogobelli. A potem jakimś cudem w jej wymionach pojawia się mleko pełne wapnia. Czary normalnie.
ano, czary, ale Ci powiedzą, że przykład słonia nie nadaje się, bo lew zwinniejszy, a antylopa zawał miała :P
masterBLASTER pisze:
Nie mniej piszę o problemach wynikających z jej prowadzenia, a już w szczególności dla dzieci, kobiet w ciąży. Cokolwiek byś chciała powiedzieć, to nie powiesz że to jest dieta prosta, trzeba się trzymać zasad żywienia, czego i ile jest w danym produkcie.
jest prosta.
2 zestawy zasad, prostych, obiecane na wstępie:
zestaw 1: KOLORKI - jedz wszystkie kolorki, tj nie tylko marchewkę, brokuł i kapuchę, ale bakłażan, buraki, jarmuż, szpinak (zielonych najwięcej, zwłaszcza liściastych), cukinię żółtą, nie tylko zieloną, rzodkiewki rożowe i białe, paprykę tri kolor, bo wszędzie nieco co innego (badań se szukać proszę, ja upraszczam, żeby pokazać, że serio da się), itp. itd. z reguły jemy non stop 2-3 te same warzywa, tu pomidor, tam ogórek, tam surówka z marchewki, a chodzi o to, żeby jeść całą paletę kolorów, i starać się sięgać po różne warzywa tego samego koloru - czyli z czerwonych nie wystarczy pomidor, a z zielonych ogórek. rozejrzeć się czasem na straganie i sięgnąć po inną fasolę, niż zwykle, inną kaszę, niż tylko gryczana (brązowe), itd. itp. tak, serio, cała tęcza, np. ile z Was jadło ostatnio niebieskie - jagody, różowe - maliny?
już sama palet kolorów i różnorodność w ramach kolorów samych w sobie wystarczy, ale jest zasada nr 2, która pomaga pamiętać o tym, co ważne:
zestaw 2: RODZAJE - trza jeść w każdym tygodniu (ilości nie będę podawała, chociaż mam swoje zasady, to temat na osobną dyskusję, a off topów nie chcem):
a. podstawa talerza: warzywa, w tym dużo zielonolistnych, plus zasada kolorków 
b. owoce
c. zboża
d. strączki (max ilość, która zmieści się na dłoni - w ramach dyskusji o nadpodaży białka)
e. ziarna (typu sezam, siemię), orzechy
Stosowanie się do tego pomaga uniknąć monotonii i serio nie trzeba spędzać życia z tabelką i kalkulatorem w ręku. Serio. Tak, teraz można do piramid polecieć i sprawdzić, jest wszystko - w kolorach i rodzajach. W tygodniu mniej więcej trzeba się trzymać. A czemu nie z tabelką i nie z wagą? Ano, zwolennicy diet paleo zwłaszcza przyklasnąć powinni: człowiek pierwotny serio z excelem siedział? Mierzył ilość gram na kilogram? Chyba nie bałdzo...
Elo, pozdro, i tak, zgadzam się z opinią powszechnie w wątku panującą: artykuł jest ideologiczny i ZERO konkretów. Jednak nie jest to argument przeciw wegetarianizmowi, ale niestety w dyskusji wegetarianom takie artykuły szkodzą, bo łatwo strzelić komentarz, żesmy nawiedzeni i nic, poza przekonaniem, za tym sposobem żywienia nie stoi. Bo i ja nic, poza wiarą, w tym artykule nie widzę. Szkoda.