Ok, sprawdziłem i makaron jest widocznie podwójnie zabroniony, a inne rzeczy tylko "zabronione"klosiu pisze:Może przytoczysz odpowiedni fragment z Friela, bo książkę znam dobrze i przed chwilą przekartkowałem pierwsze strony - ale nie znalazłem nic o ładowaniu makaronem.
Chyba że w znaczeniu negatywnym.

"Pokarmy, które nie znajdują miejsca w neopaleolitycznej spiżarni, to płatki i kasze, produkty mleczne, wysokoglikemiczne owoce i warzywa, rośliny strączkowe..."
"Jest kilka istotnych wyjątków od tych podstawowych reguł(...) na przykład: tuż przed treningiem lub zawodami, w czasie ich trwania i tuż po nich powinno się jeść określone produkty z czarnej listy, aby przyspieszyć powrót do pełni sił." !!!
Czyli na co dzień nie muszę powracać do pełni sił i mogę jeść coś co mi tego nie przyspiesza, ale jak trenuję mogę jeść rzeczy, które są dla mnie dobre! Absurd!
Nie lepiej cały czas jeść rzeczy, które są dla mnie dobre?

A co jeśli ktoś codziennie jest "po treningu" i jednocześnie "przed treningiem"? Wtedy w zasadzie je prawie tylko rzeczy z "czarnej listy"

Przepraszam, Friel faktycznie odradza makaron przed zawodami, ale zaleca co innego cyt. niżej.
No i strona 23:
"Jednym z podstawowych zadań stojących przed każdą dietą przeznaczoną dla sportowców jest zgromadzenie w mięśniach dużych zapasó glikogenu, paliwa absolutnie niezbędnego do wydajnego działania mięśni przy dużym wysiłku. Produkty mączne i zbożowe, a także cukry, są podstawowymi źródłami, z których nasz organizm produkuje glikogen. Białka i tłuszcze są bezużyteczne. To prawda, którą sportowcy i naukowcy znają od wielu lat.(...) Doszedł także do wniosku[Joe Friel], że niektóre węglowodany odbudowują zapasy glikogenu w mięśniach efektywniej niż inne. Są to przede wszystkim określone rodzaje cukrów, m.in. glukoza, i skrobie zmniejszające kwaśny odczyn krwi, zawarte w bananach, ziemniakach, słodkich ziemniakach i batatach."
Więc de facto ktoś kto dużo trenuje powinien wg paleodiety Friela jeść dużo węgli w postaci owoców i warzyw, żeby się szybciej regenerować. Czyli to co jest polecane w publikacji wspomnianej przez twórcę tego wątku

Dzięki za szczegółowe wyjaśnienie. Widać że kombinujesz i szukasz swojej drogi.klosiu pisze: Pewnie że 40% to niemało, ale przy zalecanych dla sportowców przez niektórych 8-11g na kilogram masy ciała te 200-300g węgli to doprawdy nic.
Zresztą tak jem teraz, bo co tydzień praktycznie mam starty. Zimą nie przekraczam 100-150g węgli dziennie.
Czyli coś ze Scottem Jurkiem mam wspólnego - na oliwie też pewnie wylądowałbym w krzakach :D
Za to zdarzyło się biegać na smażonej na smalcu karkóweczce i bez problemu weszło 21km spokojnym tempem z przyśpieszeniem na ostatnich 5km poniżej 4:40.
Dla mnie dłuższe zawody to 5-7h.
Czy biegłbyś wydajniej 13h zawody na dobrze wyrobionym metaboliźmie tłuszczowym? Moim zdaniem biegłbyś co najmniej tak samo wydajnie. Nie oszukujmy się, w takich zawodach intensywność jest żadna, kluczowe jest utrzymanie długości stosunkowo mało intensywnego wysiłku.
Twoje wątpliwości biorą się stąd, że nigdy nie próbowałeś przestawić się na tłuszcze, a nie wierzysz. Ja też nie wierzyłem, aż w zeszłym roku poświęciłem na to miesiąc po sezonie, i okazało się że trening o spokojnej intensywności (~4:50/km w bieganiu, 30km/h na szosówce) jest jak najbardziej możliwy, a samopoczucie na długich treningach coraz lepsze w miarę dystansu, odwrotnie niż na węglach.
Wiadomo, takie osiągi w sezonie zupełnie mnie nie zadowalają, więc częściowo wróciłem do węgli na lato, ale planuję drugie podejśćie po sezonie.
Nie wiem czy nie przestawiłem się na tłuszcze, bo mimo że na 13 godzinnym biegu zużyłem wg garmina 7800kcal to w postaci żeli i arbuzów zjadłem max ze 3500, więc reszta musiała się wziąć z tłuszczu, którego trochę mi jednak zostało!

Podczas 10 godzinnego Chudego Wawrzyńca zużyłem 5300kcal a zjadłem ok 20 żeli po 100kcal i znowu tłuszcze musiały być w użyciu, a tempo było już zdecydowanie większe, bo to akurat było 86km biegu po górach.
Żeby nie być zupełnie offtop można powiedzieć, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby być na super tłustej diecie tylko z warzyw, np pyszne awokado! I są propagatorzy takich wynalazków!
Więc zupełnie nie wiem skąd takie agresywne zachowanie Yurka, że warzywa to zło tego świata, tym bardziej że jedzą je niemal wszystkie najsilniejsze zwierzęta

Yurkowi pewnie rzeźnia bankrutuje, to by wiele wyjaśniało...