Komentarze: Bieganie i dieta wegańska – co z tym białkiem?

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

wege jestem lat 20, vegan - z 6, może 7 już? artykuł, niestety, to lanie wody. niestety - bo sporo niewiedzy jest w społeczeństwie, i sporo postaw anty-wege. w Polsce z kim nie usiadłam do obiadu czy kolacji, starając się unikać tematu i samej go nie poruszać - wystarczyło spojrzenie w mój talerz i zaczynały się "wykłady". łącznie z tekstem koleżanki, która akurat w ciąży była i nie wiedziała, że omega można z orzechów, nie tylko z ryb - że ja zabiję moje dziecko, jak sama w ciązy będę, i ona nie chce mnie znać. wstała, odeszła i zniknęła z mojego życia, obrażona moim wegetarianizmem, na kilka długich miesięcy... a ja sobie sałatkę w szkole zjeść chciałam, ech...
potem ją "pokarało", jak sama stwierdziła, zaprosiwszy mnie do domu już po szczęśliwym porodzie, w okolicach gdy dziecko zbliżało się do roczku - próbowała jogurcik, próbowała kurczaczka, a mała ble i nie, i tylko wege żarcie do ust przyjmowała :sss:

wiele miałam nieprzyjemnych historii w naszym pięknym kraju, nigdy się o nie nie prosząc (ok, od 10 lat się nie proszę, pierwszych 10 krucjatę niewielką prowadziłam, przeszło mi). i naprawdę potrzeba artykułów sensownych, nie ideologicznych (mimo, że u mnie to decyzja zarówno zdrowotna, jak i etyczna), podających fakty, rzetelne badania, a nie - opinie, przekonania i wyznanie wiary.

polecam profil "Wiemy co jemy" na fejsie, prowadzony przez lekarza, dietetyka, Małgorzatę Desmond. Dużo faktów, dużo badań, dużo wątpliwości czytelników - systematycznie rozwiewane.

Barsenthor pisze: O diecie wegańskiej - to chciałbym poznać pediatrę i położnika który by powiedział i przede wszystkim poświadczył że są dobre dla swoich pacjentów. Nie mam nic przeciwko diecie wegetariańskiej, ale wegańska zostawię bez komentarza.

pediatra: Anna Romanowska, poszperaj w sieci
położnika nie znam, ale łatwo znaleźć, interesowałam się nieco "na wypadek", jak bardzo chcesz, mogę poszperać, albo pogugluj śmiało.
dietetyk: Małgorzata Desmond wspominana tu nieraz, a i moja pani dietetyk, bo i nadwagę miałam, nazwisko chcesz?

Co do zostawiania bez komentarza diety wegańskiej - ja się dziwię wegetarianom, że zagłębiając się w szkodliwość produktów odzwierzęcych, wciąż pozostają przy mleku.


Bylon pisze:Przez jakiś czas myślałem, że weganie próbują świadomie komponować jedzenie pod względem aminokwasów i wkuwają te aminogramy, aby wszystko miało ręce i nogi. No ale widzę, że nie: bierzemy różne warzywka, nie zapominamy o orzechach i roślinach strączkowych, liczymy, że to się jakoś zbilansuje. Może tak, może nie.
Dla człowieka: pełnowartościowe białko NIE JEST charakterystyczne dla roślin i tego się zagiąć NIE DA.

1. skoro w wege diecie ma się nie zbilansować, to jaką masz pewność, że bilansujesz w diecie mięsnej? nawet założywszy, że każde mięso zawiera idealne proporcje (co jest nieprawdą, ale wielu "mięsnych" zakłada, że już na nic patrzeć nie muszą, skoro mięsko jedzą codziennie...), wystarczy, ze dodasz trochę orzechów, trochę zboża i nie daj Cię panie fasolkę - i już wedle Twojej teorii jesteś równie niezbilansowany, jak wege ;) nie, nie ciągnijmy, bo trudność w zbilansowaniu mitem jest:
2. nie trzeba wcale siedzieć z kalkulatorem w ręku przy każdym posiłku, żeby dostarczyć aminokwasy egzogenne w odpowiednich proporcjach. wystarczy na przestrzeni dnia zjeść a to ryż, a to brokuły, a to pyr pospolity - najprościej rzecz ujmując. jeśli chcesz poczytać, proszę:
http://www.zostanwege.pl/zostanwege/wp- ... ialka4.pdf
Już nawet wincyj "popularne" portale przytaczają podobne instrukcje: http://kuchnia.wp.pl/kat,1037881,title, ... &_ticrsn=3
http://dietetykawpraktyce.blogspot.ca/2 ... sikow.html
http://www.naturalnamedycyna.pl/leczenie-dieta/zboza
Google, pierwsze wyniki z brzegu. Badań można znaleźć wiele, nie chce mi się, mówiąc szczerze, bo jeśli ktoś krytykuje, a sam nie poszpera wcześniej, to mi ręce opadają i odechciało mi się pod nos broszurki podstawiać. Także google. Serio, znajdzie się sporo, bardzo sporo. SIĘ DA, tylko poszukać trzeba, a w życiu codziennym serio prosto się to robi, o czym na końcu postu machnę krótką instrukszyn. Serio krótką.

klosiu pisze:Ja bym popatrzył na te przypadki.
Może i dieta wegańska jest zdrowa jak się przy tym dużo myśli, ale jak widać co niektórzy jej nie ogarniają. Ale skoro może działać w ten sposób, jak się nie ogarnia tematu, to znaczy że bezpieczna nie jest.
Ale jak ktoś chce ryzykować nie szczepiąc dziecka, to co tam taka dieta. Drobnostka.
Uprzedzając flamewar - to taka moja próbka argumentacji podobnej do tej użytej w artykule.

jeśli argumentacja jak z artykułu Ci nie odpowiada, może lepiej nie używaj tej samej? bo mi szczena opadła. mam przytoczyć wszystkie przypadki śmierci głodowej i z niedożywienia dzieci "mięsnych"? więcej by było... a może dla rozrywki poszperamy w miejskiej polskiej biedocie i strzelimy tezę, że jak ktoś je codziennie chleb z cebulą i szynką, to dziecko w beczce ląduje? serio w tę stronę chcesz iść? możemy poszaleć, uprzedzając, że uprzedzamy, ale co nam to wniesie sensownego do dyskusji?

fantom pisze:Przepraszam ale to zdanie pani Desmond mnie rozwalilo:
Rodzic dziecka na diecie wegetariańskiej powinien udać się do dietetyka wykwalifikowanego w takiej diecie. Taki specjalista powinien zlecić suplementację witaminy B12 i dać szczegółowe zalecenia odnośnie diety dziecka na 1-2, 3-5 i 5-10 rok życia. Warto też okresowo udać się do lekarza na badania krwi.

Widze ze ta dieta jest tak zajebista ze musi byc ciagle pod kontrola ;-)
Pojawiaja sie tez stwierdzenia ze takie np rosliny straczkowe powoduja duze wzdecia (co oznaczaloby w moim mniemaniu ze organizm nie toleruje ich najlepiej) ale to nic bo po jakims czasie organizm sie przyzwyczaja ;-)

Desmondowa bardzo ostrożna jest, i ponieważ w Polsce generalnie panuje określone nastawienie do wegetarianizmu, woli dmuchać na zimne i wołać dziecko na kontrolę. ale ta kontrola wykazuje raczej, że dzieciaki są dobrze odżywione, i już, a na pewno w porównaniu z "mięsną" populacją. sama przez całe moje życie słyszałam, że przez wegetarianizm na pewno się dorobię tysiąca chorób. mało tego: jak koledzy z klasy mieli grypę - ok, ot, grypa. kiedy ja miałam grypę - słyszałam ja i mama, że na pewno przez ten mój wegetarianizm i umrę zaraz z pewnością...
o życiu na pograniczu anemii ktoś tu pisał - też ręce opadają. mit mitem pogania.
także chuchają na zimne, żeby pokazać społeczeństwu, że serio nic się nie dzieje. w Kanadzie to trochę inaczej wygląda - nikt nie zaleca badań tylko z uwagi na bycie wegetarianinem. byłam na konkretnej rozmowie z lekarzem, miałam mały problem, i przy okazji zapytałam, przyzwyczajona do polskiej mentalności, czy może moje wege ma coś wspólnego. lekarka oczy wybałuszyła, śmiechem wybuchnęła i stwierdziła, że wręcz odwrotnie i skąd mi taki pomysł do głowy przyszedł. z Polski... z wychowania w określonej atmosferze (na wege "mama mnie przeszła" jak miałam 10 lat).

kfadam pisze:Oki trawa i inne zielone zawierają aminokwasy tylko do diabła jest coś takiego jak łańcuch pokarmowy i lew zdycha z głodu w bujnej trawie, dlaczego?? pewnie dlatego że debil nie wie że leży na pełnowartościowych białkach.
(...)Weganizm i witarianizm to nowe trendy i trudno o wiarygodne badania a powoływanie się na słonie i inne trawożerne to czysty idiotyzm bo taki bydlak rusza się tylko wtedy i gdy w wyżre wszystko w zasięgu pyska, o

to możemy powoływać się na lwa, ale powoływanie się na słonia dwa zdania dalej już idiotyzmem jest? logika 5+
malag201 pisze: Skoro ta Pani uważa, że od mięsa rośnie cholesterol, to szacunek dla niej. Generalnie to jedzenie dużych ilości węglowodanów powoduje wzrost złego cholesterolu. Zaraz może dodamy, ze masło to też duży poziom cholesterolu, więc jedzmy margarynę :)

ta pani mówi, że margaryny też nie wolno, bo syf.
MariNerr pisze: Lierre Keith: The Vegetarian Myth, która doprowadza wegan do białęj gorączki, bo kobieta opisuje jakich szkód w zdrowiu sobie wyrządziła po 20 latach bycia weganką, do tego jej siostra i znajome. Oprócz chorób autoimmunologicznych, zniszczonego kręgosłupa, bolesności i tkliwości skóry, z ciekawszych objawów był brak miesiączki przez 20 lat z powodu nie dostarczania cholesterolu organizmowi, która to miesiączka wróciła po 3 tygodniach spożywania mięsa (siostra tego szczęścia nie miała, porobiły się inne komplikacje).

to ja napiszę książkę, jaką wzorcową mam miesiączkę, będąc wege równiez od lat 20, a miesiączkując nieco krócej, bo na wege przeszłam jako dziecko. może jej wege polegał na kanapce z serem, skoro już na starcie się owego braku miesiączki dorobiła? pieron wie. w każdym razie, tak, ja też mogę napisać książkę. każdy może. dlatego sporo jest również książek o tym, jak mięso zniszczyło komuś życie i jak przejście na wege odrodziło tego kogoś kompletnie. i tatę, i mamę, i dzieci, i nawet znajomego w pracy. dlatego cieszy mnie pani Desmond, która stara się badania na dużych populacjach przytaczać, wieloletnie.

ajajaj, i znowu z tej samej serii:
Suunto pisze: Tak przy okazji: nie tak dawno zekranizowano historię kobiety, która przeprowadziła się do dużego miasta i chcąc być trendi przeszła na dietę vege. Doznała nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego zaszła w śpiączkę. Po wybudzeniu nie pamiętała niczego z 5-letniego okresu pobytu w mieście i zaczęła znów normalnie jeść produkty mięsne. Organizm na różne sposoby broni się przed lekkomyślnością właściciela.

widziałam sporo zekranizowanych historii kobiet i mężczyzn. z dokładnie odwrotnym morałem. jak ja film o wege nakręcę, to będziesz cytować tylko dlatego, że "zekranizowano story"? oh yeah, fajnie by było, ale filmy ludzie kręcą. tak samo, jak książki piszą.
juanita pisze: frazes, frazesem, ale... unikając hormonów, najczęściej (jako weganka) pakujesz w siebie sztuczne białko, odzywki, suplementy. Zamienił stryjek...

frazes frazesem: ja nie pakuję. czemu najczęściej jako weganka mam w siebie pakować? nie kumam.
masterBLASTER pisze: Diety wegańskiej są dietami trudnymi, każdy lekarz to powie, każdy powie że lepiej by ich nie stosować.


matka mnie przerzuciła na wege 20 lat temu. lekarz jej kazał.
rozmawiałeś z każdym lekarzem w swojej przychodni? dzielnicy? mieście? kraju? świecie? znam wielu lekarzy, który mój wegetarianizm akceptują, popierają, tolerują. różnie. na bank wielu z nich nie mówi, że lepiej, żebym zrezygnowała. więc skąd przekonanie, że każdy powie etc etc?
Z drugiej strony byłbym dalece ostrożny przy fundowaniu takiej diety dzieciom i kobietą ciężarnym. Wiem że WHO i wszyscy mówią, że one "nie są złe", ale nikt też chyba nie powie że są dobre. Zawsze takie próby są kwitowane sakramentalnym "ja bym odradzał" a potem stos badań.

nie są kwitowane żadnym sakramentalnym "ja bym odradzał". kwitowane są w naszym kraju - tak jak Desmondowa kwituje, że musi być pod kontrolą lekarza i ułożony jadłospis najlepiej. bo klimat u nas (w sensie mentalnego nastawienia) jest taki, że lepiej dodac to sakramentalne. to tak jak McDonalds daje info na kubku z kawą, że gorąca. idiota wie, że jak sobie spodnie zamoczy, to mu się coś uszkodzić może, ale w Macu nie chcą ponosić odpowiedzialności, jakbyś sobie jednak na te spodnie wylał. idiota wie, kontynuując retorykę, że wegetarianizm to nie znaczy bułka z dżemem, jako pani Desmond m.in. próbuje wykazać, mówiąc, co jeść, a czego nie, ale ponieważ wielu mimo napisu "gorące" (czyt.: nie z samym dżemem) i tak liścia szpinaku w życiu do buzi nie włoży (czyt.: na spodnie kawę jednak wyleje) - to niestety: "pod ścisłą kontrolą lekarza" (Desmond) albo "uważać proszę i może na wszelki wypadek rybkę co wtorek" (inni, różni).
MEL pisze: Tak właśnie twierdzi całe lobby mleczarskie. Polecam lekturę książek prof. Cambella "Nowoczesne zasady odżywiania" oraz szczególnie w tym właśnie temacie "Ukryta prawda". Ja dziękuję.
Wapna od groma jest też w roślinach. Gdyby go tam nie było, to skąd krowie/kozie/wielbłądzie/etc. mleko miałoby je mieć??? Przecież krowa nie pije mleka na pastwisku, nie je serka Almette ani żadnej Jogobelli. A potem jakimś cudem w jej wymionach pojawia się mleko pełne wapnia. Czary normalnie.

ano, czary, ale Ci powiedzą, że przykład słonia nie nadaje się, bo lew zwinniejszy, a antylopa zawał miała :P :bum:

masterBLASTER pisze: Nie mniej piszę o problemach wynikających z jej prowadzenia, a już w szczególności dla dzieci, kobiet w ciąży. Cokolwiek byś chciała powiedzieć, to nie powiesz że to jest dieta prosta, trzeba się trzymać zasad żywienia, czego i ile jest w danym produkcie.

jest prosta. 2 zestawy zasad, prostych, obiecane na wstępie:

zestaw 1: KOLORKI - jedz wszystkie kolorki, tj nie tylko marchewkę, brokuł i kapuchę, ale bakłażan, buraki, jarmuż, szpinak (zielonych najwięcej, zwłaszcza liściastych), cukinię żółtą, nie tylko zieloną, rzodkiewki rożowe i białe, paprykę tri kolor, bo wszędzie nieco co innego (badań se szukać proszę, ja upraszczam, żeby pokazać, że serio da się), itp. itd. z reguły jemy non stop 2-3 te same warzywa, tu pomidor, tam ogórek, tam surówka z marchewki, a chodzi o to, żeby jeść całą paletę kolorów, i starać się sięgać po różne warzywa tego samego koloru - czyli z czerwonych nie wystarczy pomidor, a z zielonych ogórek. rozejrzeć się czasem na straganie i sięgnąć po inną fasolę, niż zwykle, inną kaszę, niż tylko gryczana (brązowe), itd. itp. tak, serio, cała tęcza, np. ile z Was jadło ostatnio niebieskie - jagody, różowe - maliny?

już sama palet kolorów i różnorodność w ramach kolorów samych w sobie wystarczy, ale jest zasada nr 2, która pomaga pamiętać o tym, co ważne:

zestaw 2: RODZAJE - trza jeść w każdym tygodniu (ilości nie będę podawała, chociaż mam swoje zasady, to temat na osobną dyskusję, a off topów nie chcem):
a. podstawa talerza: warzywa, w tym dużo zielonolistnych, plus zasada kolorków ;)
b. owoce
c. zboża
d. strączki (max ilość, która zmieści się na dłoni - w ramach dyskusji o nadpodaży białka)
e. ziarna (typu sezam, siemię), orzechy

Stosowanie się do tego pomaga uniknąć monotonii i serio nie trzeba spędzać życia z tabelką i kalkulatorem w ręku. Serio. Tak, teraz można do piramid polecieć i sprawdzić, jest wszystko - w kolorach i rodzajach. W tygodniu mniej więcej trzeba się trzymać. A czemu nie z tabelką i nie z wagą? Ano, zwolennicy diet paleo zwłaszcza przyklasnąć powinni: człowiek pierwotny serio z excelem siedział? Mierzył ilość gram na kilogram? Chyba nie bałdzo...


Elo, pozdro, i tak, zgadzam się z opinią powszechnie w wątku panującą: artykuł jest ideologiczny i ZERO konkretów. Jednak nie jest to argument przeciw wegetarianizmowi, ale niestety w dyskusji wegetarianom takie artykuły szkodzą, bo łatwo strzelić komentarz, żesmy nawiedzeni i nic, poza przekonaniem, za tym sposobem żywienia nie stoi. Bo i ja nic, poza wiarą, w tym artykule nie widzę. Szkoda.
PKO
maniek669
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 316
Rejestracja: 28 sie 2013, 15:20
Życiówka na 10k: 56:00
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Aśka pisze:zestaw 1: KOLORKI
:hej: o jak fajnie się zrobiło... :hahaha:
Aśka pisze:a. podstawa talerza: warzywa, w tym dużo zielonolistnych, plus zasada kolorków
b. owoce
c. zboża
d. strączki (max ilość, która zmieści się na dłoni - w ramach dyskusji o nadpodaży białka)
e. ziarna (typu sezam, siemię), orzechy
Cholera, musiałbym pół supermarketu wykupić i cały dzień jeść a i tak byłbym głodny. Ja wolę 200 gram karkówki, pięć żółtek, kawę z masłem, niż wrzucać w siebie kilogramy zieleniny. A jak jeszcze dorzucę mascarpone z cukrem, to wtedy jest MOC :sss:
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

w języku współczesnym inwersja pretensjonalną jest.

a poza tym, niestety, kolejne lanie wody bez logiki. nie wiem dlaczego tak jest, że część dyskutantów nie potrafi swojego zaangażowania emocjonalnego zostawić przed logowaniem i opowiada historię życia zamiast pisać do rzeczy.

pozwalam sobie na takie offtopowe wtręty bo moim zdaniem rzecz zżera własny ogon. czyli jednak dieta mięsna.
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
Ginger
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 190
Rejestracja: 02 wrz 2013, 10:50
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dużo się tu pisze "wiadomo, jakie jest w Polsce nastawienie do weganizmu/wegetarianizmu".

Ja nie mam żadnego. Ot, taka fanaberia, ale mnie tym nikt krzywdy nie robi, może się żywić nawet wyłącznie roszponką i popijać sokiem z brzozy.
Ale... Do białej furii doprowadza mnie nastawienie do "mięsnej" części społeczeństwa, jako do tych ciemnych, nieuświadomionych i jeszcze nienawróconych. Zgoła jak do pogan. Którzy w dodatku na pewno piją soki z kartonów i wcinają mielonkę za 9,99 z hipermarketu. Tak jakby jedzenie mięsa nie mogło być świadomym wyborem, ale wyłącznie przyzwyczajeniem.
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Aśka sorki ale albo ja kiepsko pisze albo ty czytasz. I lew i słoń oraz antylopa jest jako porównanie do d... bo inny żołądek inne kichy inny metabolizm a i styl życia. Podstawą mojej wypowiedzi było zwykłe dostosowanie do pokarmu w wyniku ewolucji i nie twierdze że weganin zejdzie z głodu zastanawiam się jak dieta bliska naszym nierozumnym praprzodką wpłynie w kilku pokoleniach na nasze mózgi ( które już są mniejsze niż u naszych pradziadków)
axell
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 513
Rejestracja: 31 sty 2012, 09:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Aśka pisze:[...] z kim nie usiadłam do obiadu czy kolacji, starając się unikać tematu i samej go nie poruszać - wystarczyło spojrzenie w mój talerz i zaczynały się "wykłady". łącznie z tekstem koleżanki, która akurat w ciąży była i nie wiedziała, że omega można z orzechów, nie tylko z ryb - że ja zabiję moje dziecko, jak sama w ciązy będę, i ona nie chce mnie znać. wstała, odeszła i zniknęła z mojego życia, obrażona moim wegetarianizmem, na kilka długich miesięcy... a ja sobie sałatkę w szkole zjeść chciałam, ech...
potem ją "pokarało", jak sama stwierdziła [...]
Mam wrażenie, ze jednak trochę za subiektywne spojrzenie tu przedstawiłaś. Mam znajomych wegetarian i w większości jakby jakaś osoba postronna przysiadła się do wspólnego posiłku - nikt by nie stwierdził że to wege (mięsożercy tacy jak ja tez nie w każdym posiłku mięsa jedzą), nikomu nie przeszkadza że ktoś jest wege tak samo jak na przykład niekatolikom nie przeszkadza, że ktoś w piątek zamawia pizze wegetariańską kiedy reszta zamawia mięsną - co więcej jak się dzielimy po pół to niekatolicy mięsożercy dodatkowo zgadzają się zjeść 1/2 wegetariańskiej mimo że z większą ochotą zjedliby mięsną. Nie ma jakiejś agresji w stosunku do wege raczej panuje poszanowanie (chociaż dyskusje oczywiście są).

Jednak mam też kilku znajomych, którzy w taki dosyć ostentacyjny, żeby nie powiedzieć pogardliwy dla mięsożerców sposób manifestują swój wegetarianizm. Z czasem nawet nic nie muszą mówić a już się czuje co myślą - więc tutaj obstawiam że też musiała być taka sytuacja - skoro specjalnie starałaś się unikać temat - to widać znajomi już byli do Ciebie agresywnie nastawieni, bo i Ty wcześniej do nich takie miałaś nastawienie inaczej nie wyobrażam sobie żeby ktoś mógł wyjść obrażony i zniknąć z życia.
Jesteśmy gatunkiem społecznym i raczej ważne jest dla nas też zrozumienie innych - na siłę tego się nie osiągnie. Ja czuję że dla mnie mięsna dieta jest dobra i dobrze mi służy, nie mam żadnych problemów alergicznych czy żołądkowych a przede wszystkim bardzo smakuje - sprawia tym samym dużo przyjemności, przejście na wegetarianizm odebrałoby mi całe spektrum potraw które lubię, ale wiem że są osoby którym mięso nie smakuje i świadomie z niego rezygnują, i to jest dla mnie całkowicie OK. Ale jak ktoś zanim przystąpi do posiłku zaczyna ideologię o cierpieniu zwierząt i konieczności jedzenia tylko zieleniny stawiając się jako ten "dobry dla świata" - a mięsożercy są są tymi "złymi", których trzeba nawrócić - to już jest wojna religijna i szukania a często wymyślanie na siłę argumentów jak to mięso szkodzi zdrowiu.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Ginger pisze:Dużo się tu pisze "wiadomo, jakie jest w Polsce nastawienie do weganizmu/wegetarianizmu".

Ja nie mam żadnego. Ot, taka fanaberia, ale mnie tym nikt krzywdy nie robi, może się żywić nawet wyłącznie roszponką i popijać sokiem z brzozy.
Ale... Do białej furii doprowadza mnie nastawienie do "mięsnej" części społeczeństwa, jako do tych ciemnych, nieuświadomionych i jeszcze nienawróconych. Zgoła jak do pogan. Którzy w dodatku na pewno piją soki z kartonów i wcinają mielonkę za 9,99 z hipermarketu. Tak jakby jedzenie mięsa nie mogło być świadomym wyborem, ale wyłącznie przyzwyczajeniem.
ad. 1 - nastawienie: piszę o tym, z czym się spotkałam. porównuję z innymi krajami, bo jeżdżę sporo. więc piszę, co widzę. ale ok, nie mogę, bo zaburzam obraz różowy pokojowego współistnienia i nie zaglądania nam do talerza. kajam się...

ad. 2 - ciemnota: w moim poście gdzieś to jest, czy ogólnie uwaga rzucona do tematu?

z drugiej strony kilku moich znajomych, żyjąc na mielonkach z Biedronki i niczym więcej, poza kebabem z budki, prawiło mi naprawdę długie kazania. więc to, że Wy tutaj jesteście lepiej odżywieni w sensie ogólnych zasad i szukacie składników odżywczych i wiecie, że omega nie tylko w rybach, a białko to nie tylko karkówka - to jedna para kaloszy. to, jakich ludzi spotyka się w szkole, w pracy - to inna rzecz. tak, jeśli widzę na czyimś talerzu sporo warzyw, brązowy ryż i garść orzechów na przekąskę, mimo, że je mięso, to możemy rozmawiać czym się różni moja dieta od jego. ale to nie są częste przypadki.
Qba Krause pisze: a poza tym, niestety, kolejne lanie wody bez logiki. nie wiem dlaczego tak jest, że część dyskutantów nie potrafi swojego zaangażowania emocjonalnego zostawić przed logowaniem i opowiada historię życia zamiast pisać do rzeczy.
pozwalam sobie na takie offtopowe wtręty bo moim zdaniem rzecz zżera własny ogon. czyli jednak dieta mięsna.
Qba, padały tu historie "mięsne" i to jest ok, że Wy na mięsie czujecie się dobrze, plus mięsożerni są obiektywni, mili i uprzejmi, to serio mam nie mówić, co mnie z okazji mojego wege spotyka, tylko dlatego, że to mnie dotyczy, a nie jest szeroko zakrojonym badaniem? liczą się tylko cyfry? ano, liczą się, co starałam się pokazać, wyśmiewając książki i filmy (które jednak staram się czytać i oglądać, szukając nie tylko liczb, ale i jednostkowych historii). poza tym jednostkowa historia służy pokazaniu, że nieprawdą jest, co piszą poprzednicy - o lekarzach chociażby i o tym, dlaczego się "bezpieczne formułki" dodaje. serio nieistotne w temacie?
axell pisze:
Aśka pisze:[...] z kim nie usiadłam do obiadu czy kolacji, starając się unikać tematu i samej go nie poruszać - wystarczyło spojrzenie w mój talerz i zaczynały się "wykłady". łącznie z tekstem koleżanki, która akurat w ciąży była i nie wiedziała, że omega można z orzechów, nie tylko z ryb - że ja zabiję moje dziecko, jak sama w ciązy będę, i ona nie chce mnie znać. wstała, odeszła i zniknęła z mojego życia, obrażona moim wegetarianizmem, na kilka długich miesięcy... a ja sobie sałatkę w szkole zjeść chciałam, ech...
potem ją "pokarało", jak sama stwierdziła [...]
Mam wrażenie, ze jednak trochę za subiektywne spojrzenie tu przedstawiłaś. Mam znajomych wegetarian i w większości jakby jakaś osoba postronna przysiadła się do wspólnego posiłku - nikt by nie stwierdził że to wege (mięsożercy tacy jak ja tez nie w każdym posiłku mięsa jedzą), nikomu nie przeszkadza że ktoś jest wege tak samo jak na przykład niekatolikom nie przeszkadza, że ktoś w piątek zamawia pizze wegetariańską kiedy reszta zamawia mięsną - co więcej jak się dzielimy po pół to niekatolicy mięsożercy dodatkowo zgadzają się zjeść 1/2 wegetariańskiej mimo że z większą ochotą zjedliby mięsną. Nie ma jakiejś agresji w stosunku do wege raczej panuje poszanowanie (chociaż dyskusje oczywiście są).

Jednak mam też kilku znajomych, którzy w taki dosyć ostentacyjny, żeby nie powiedzieć pogardliwy dla mięsożerców sposób manifestują swój wegetarianizm. Z czasem nawet nic nie muszą mówić a już się czuje co myślą - więc tutaj obstawiam że też musiała być taka sytuacja - skoro specjalnie starałaś się unikać temat - to widać znajomi już byli do Ciebie agresywnie nastawieni, bo i Ty wcześniej do nich takie miałaś nastawienie inaczej nie wyobrażam sobie żeby ktoś mógł wyjść obrażony i zniknąć z życia.
Jesteśmy gatunkiem społecznym i raczej ważne jest dla nas też zrozumienie innych - na siłę tego się nie osiągnie. Ja czuję że dla mnie mięsna dieta jest dobra i dobrze mi służy, nie mam żadnych problemów alergicznych czy żołądkowych a przede wszystkim bardzo smakuje - sprawia tym samym dużo przyjemności, przejście na wegetarianizm odebrałoby mi całe spektrum potraw które lubię, ale wiem że są osoby którym mięso nie smakuje i świadomie z niego rezygnują, i to jest dla mnie całkowicie OK. Ale jak ktoś zanim przystąpi do posiłku zaczyna ideologię o cierpieniu zwierząt i konieczności jedzenia tylko zieleniny stawiając się jako ten "dobry dla świata" - a mięsożercy są są tymi "złymi", których trzeba nawrócić - to już jest wojna religijna i szukania a często wymyślanie na siłę argumentów jak to mięso szkodzi zdrowiu.
może nieświadomie to robię. jest taki rodzaj rozumowania, który mówi, że skoro coś się dzieje wokół mnie, to ja jestem przyczyną, ale to rozumowanie nie zawsze jest prawdziwe. nie staram się na siłę, nie rzucam spojrzeń, a o ideologii rozmawiam tylko, jak ktoś mnie zapyta i da znać, że nie jest to pytanie dla sportu, tylko serio chce pogadać. ok, zabrzmiało, jakbym zmuszała się do niepuszczania komentarzy itd., ale nie, po prostu siadam i jem, i się trochę dłużej zastanawiam nad menu, bo zwykle mi ciężko wybrać, muszę kelnera podpytać o jajko, masło, więc od razu uwaga się na mnie skupia. tutaj (Kanada) raczej po prostu rechoczą, że nie mam co jeść, bo samo mięcho w knajpie (starzy kumple, ci pytają też, jak urozmaicić nieco swoje żarcie warzywami, żeby było smacznie i zdrowiej). w PL starzy kumple raczej strzelają tekst "oj, Popek, Popek (tak, to ja :D), marudzisz znowu". marudzę? serio? bo proszę o warzywa bez masła? tudzież: "no i Aśka znowu będzie myślała godzinę...". niby neutralnie, niby git, ale jak słyszysz to za każdym razem, to serio w końcu Ci się robi przykro, że zwyczajnie poczekać nie mogą, szanując mój wybór. ja mam szanować mięsojedzących, ale w tę drugą stronę te komentarze są nierzadkie, maruda to najlepsze słowo, jakim się mnie określa. jakbyście uczuleni na marchewkę byli i zawsze pytali, czy na pewno nie ma wiórków w sałatce i w zupie, to marudzenie by to było?
nowo poznani ludzie/spotkania biznesowe - Kanada: niemal zawsze w takiej sytuacji się szczerze martwią, że w złym miejscu się umówiliśmy i mogliśmy iść do knajpy wege... w PL NIGDY W ŻYCIU nie zdarzyło mi się nic podobnego. w PL często gęsto natychmiast "ale jak to? i masła też nie? ale to niedobrze" - i wyliczanie, co mi się stanie - niezależnie od stopnia znajomości, co chyba zwyczajnie niezbyt kulturalne jest w przypadku nowo poznanych ludzi.
może w PL jestem wyniosła i rzucająca spojrzenia, a za granicą jestem cool? :spoczko:
wiem, że z pewnością teraz połowa forumowiczów napisze, że oni nigdy tak, chwała Wam i krzewcie tę postawę szerzej, że się znowu do retoryki odniosę :ble:

a ostentacyjnych wege znam... owszem. nie pochwalam. dużo złego robi taka postawa, nie wnosząc konkretów.
MariNerr
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 499
Rejestracja: 02 wrz 2013, 22:54
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Tak z ciekawości Aśka ile kalorii dziennie średnio zjadasz? Rzuciłem okiem na bloga i tam pierwsze postanowienie to zrzucenie 10kg przez bieganie. A jak nietrudno wyliczyć byłaś już wtedy 3 lata na diecie wegańskiej.
kiss of life (retired)
Chinaski
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 28
Rejestracja: 14 mar 2014, 15:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Sprowokowaliście mnie do zarejestrowania się, ale od dłuższego czasu przeglądam forum i dyskusję w tym wątku.

Na temat diety wegetariańskiej/wegańskiej chyba nie mogę się wypowiadać, bo moje doświadczenie obejmuje jeden miesiąc i szczerze mówiąc skutki były dokładnie odwrotne niż opisane w artykule.

Jednak
Aśka pisze: Qba, padały tu historie "mięsne" i to jest ok, że Wy na mięsie czujecie się dobrze, plus mięsożerni są obiektywni,
Wszystkożerność – sposób odżywiania się (pobierania pokarmu) polegający na braku specjalizacji pokarmowej i – w konsekwencji – odżywianiu się różnorodnym pokarmem, zarówno mięsnym, jak i roślinnym – żywym lub martwym.

Zwierzęta wszystkożerne – nazywane też pantofagami (łac. pantophaga), omniwora (omnivora) lub wszystkożercami – stanowią w ekosystemie drugi i trzeci (lub dalszy) poziom konsumentów.

Zwierzęta wszystkożerne spotykane są wśród gatunków małych i dużych, w różnych biocenozach, wśród ssaków (niedźwiedzie, naczelne, świniowate, wiele gatunków gryzoni), ptaków (kaczki, kruki), ryb (sumy, węgorze), nieliczne owady – praktycznie w niemal wszystkich typach zwierząt.

Przeciwieństwem pantofagów są zwierzęta ze specjalizacją pokarmową – stenofagi.
axell
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 513
Rejestracja: 31 sty 2012, 09:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Aśka - jeśli chodzi o weganizm to u nas jest to nieznana religia - stąd całkowite niezrozumienie. Ja w kręgach towarzyskich nie mam żadnego wegana i dla mnie też byłoby to niezrozumiałe dlaczego nie może być masłem polane. Wegańskiego menu w knajpach w sumie też nie widziałem.
Jakby mój znajomy był weganem to też bym był ciekaw jego motywów a to że długo wybierasz jedzenie to pewnie jest dla reszty w jakimś stopniu uciążliwe. Ja jak wybieram się do pubu gdzie wcześniej nie byłem - to jestem wybredny jeśli chodzi o piwo - zazwyczaj nie mają takich które lubię - i z tych co mają - też trwa zanim wybiorę odpowiednie, co jest wyrażane kpiną - chociaż ostatnio coraz więcej osób podziela mój wybór.
Awatar użytkownika
Morfeusz
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 34
Rejestracja: 15 sty 2014, 10:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gdańsk

Nieprzeczytany post

kfadam pisze: zastanawiam się jak dieta bliska naszym nierozumnym praprzodką wpłynie w kilku pokoleniach na nasze mózgi ( które już są mniejsze niż u naszych pradziadków)
sugerujesz, że od jedzenia roślinek skurczą nam się mózgi?
:hahaha:


Aby jakiś czynnik wpłynął na ewolucję gatunku, musi wpływać (pozytywnie lub negatywnie) na zdolność do przekazywania genów. W dodatku korelacja musi zachodzić w długim okresie i mieć w miarę liniowy charakter. Żadna dieta nie ma takich mocy sprawczych.


@Aśka

niestety w naszym kochanym kraju jest bardzo wielu ludzi dla których każdy kto myśli inaczej niż oni jest:
a) w błędzie
b) głupcem
c) niebezpiecznym szaleńcem.

z tymi pierwszymi da się chociaż wymienić poglądy, jednak raczej bez nadziei na przekonanie kogokolwiek....
Chinaski
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 28
Rejestracja: 14 mar 2014, 15:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Morfeusz pisze:
@Aśka

niestety w naszym kochanym kraju jest bardzo wielu ludzi dla których każdy kto myśli inaczej niż oni jest:
a) w błędzie
b) głupcem
c) niebezpiecznym szaleńcem.

z tymi pierwszymi da się chociaż wymienić poglądy, jednak raczej bez nadziei na przekonanie kogokolwiek....
Pełna zgoda!

JEdnak dotyczy to całego gatunku ludzkiego, w tym wegetarian i wegan.
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Morfeusz pisze:
kfadam pisze: zastanawiam się jak sprawdieta bliska naszym nierozumnym praprzodką wpłynie w kilku pokoleniach na nasze mózgi ( które już są mniejsze niż u naszych pradziadków)
sugerujesz, że od jedzenia roślinek skurczą nam się mózgi?
:hahaha:


Aby jakiś czynnik wpłynął na ewolucję gatunku, musi wpływać (pozytywnie lub negatywnie) na zdolność do przekazywania genów. W dodatku korelacja musi zachodzić w długim okresie i mieć w miarę liniowy charakter. Żadna dieta nie ma takich mocy
Patrz a byłem przekonany że to że zeszliśmy z drzewa
zawdzięczamy białku czyli diecie. No cóż pewnie masz
inną wiedze o ewolucji naszego gatunku.
Od 20 tys. lat nasze mózgi się kurczą nie znaczy to że
stajemy się mniej inteligentni ale jednak. Dziwnym
trafem owo 20 tys lat to czas gdy diecie człowieka
pojawiły się płody rolne.
maniek669
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 316
Rejestracja: 28 sie 2013, 15:20
Życiówka na 10k: 56:00
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Morfeusz pisze:sugerujesz, że od jedzenia roślinek skurczą nam się mózgi?


głupim kurczą, mądrym rosną (albo wolniej kurczą) :hahaha:

ps. proponuję zapoznać się ze skutkami np. cukru w diecie dzieci i wpływie na inteligencję. Jeżeli cukier ma wpływ, to każdy inny składnik odżywczy raczej też...
kowalus
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 183
Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

maniek669 pisze:
Cholera, musiałbym pół supermarketu wykupić i cały dzień jeść a i tak byłbym głodny. Ja wolę 200 gram karkówki, pięć żółtek, kawę z masłem, niż wrzucać w siebie kilogramy zieleniny. A jak jeszcze dorzucę mascarpone z cukrem, to wtedy jest MOC :sss:
nieszczelne jelita, chore własne dziecko i dalej onkologia są kolejnym etapem przy tej filozofii zycia
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ