Szczerze mówiąc dokładnie to mnie najbardziej przeraża w tym całym zdarzeniu ... też miałem to poczucie.gwynbleidd pisze:W zasadzie wiadomo już czarno na białym ile trwało oczekiwanie na karetkę - 9min od kiedy chłopak zatrzymał się krążeniowo i 24min od momentu przekroczenia mety i wezwania pomocy.
Ciekawe że dotychczas cisnąc ostatnie 400m na zawodach w przysłowiowego trupa czułem się dość bezpiecznie, licząc się z tym że choć zaczyna mnie już mroczyć i biegnę "samymi nogami", już nawet praktycznie nie na długu tlenowym ale na zupełnym bezdechu i bólu - nie ma się czego bać, na mecie jest karetka, jak im padnę to ma mi kto pomóc. Żyłem złudzeniami...
I przez myśl by mi nie przeszło, że jak człowiek padnie na mecie (np ja sam), to będą "ratownicy" dookoła chodzili przez 15 minut (bo monitorowanie tylko pulsu - nawet nie saturacji - i przykrycie folią trudno określić jako pomoc), aż się (odpukać w niemalowane) człowiek zatrzyma ...
Tu nawet nie chodzi o czas dojazdu karetki. Ona nie zdziała cudów - moim zdaniem zwalanie całej winy na karetkę nie załatwia wszystkiego, gdyż faktycznie może być więcej osób poszkodowanych i trzeba ich rozwozić.
Zespół ratowników medycznych pozostający w takim miejscu musi mieć podstawowy zestaw do resuscytacji !!! I reagować adekwatnie a nie chodzić i dzwonić (z czym był zresztą olbrzymi problem, gdyż sieć była przeciążona - sam nie mogłem się dokładnie w tym samym czasie nigdzie dodzwonić).
Przecież chłopak tam dłuższy czas leżał - co prawda bez kontaktu, ale z oddechem i akcją serca.
Natomiast patrząc na materiały ze zdarzenia bardzo podziwiam postawę tych biegaczy/biegaczek, którzy prawie sami ciągnęli akcję reanimacyjną do przyjazdu karetki ("ratownicy piesi" bardziej chodzili w kółko niż reanimowali - przynajmniej na filmach i zdjęciach). Szkoda że im się nie udało ...
Jako przykład zupełnie innego zorganizowania pomocy mogę podać tegoroczny półmaraton w Pile (bo miałem pośrednio kontakt). Ciepło było ... więc ludzie padali.
Na mecie namiot z łóżkami polowymi i pomocą medyczną. Jak zaprowadziliśmy tam kolegę, którego odcięło jakieś 800m przed metą tak że go woluntariusze przyprowadzili i później po 15 minutach na trawie nadal nie mógł ustać na nogach (przyszedłem do nich dopiero w momencie jak "próbowali iść po makaron"

I to była impreza na 3000 biegnących ... a nie 12 000.
Generalnie zastanawiam się, czy może są jakieś wskazówki jak postępować w takiej konkretnej sytuacji "biegowej" (poza pozycją "ustaloną boczną", monitorowaniem pulsu i sztucznym oddychaniem/masażem serca w przypadku zatrzymania i tel. 112). Chodzi oczywiście o porady fachowe, a nie "co nam się wydaje".
Na pewno nie ma jednolitego sposobu i może "cywil" nie zawsze może pomóc, ale może chociaż niekiedy ...