Kfadam, daj spokój z tym indeksem glikemicznym (IG), bo to jest zbędne komplikowanie sprawy.
Banan dojrzały ma IG bardzo wysoki, jeszcze wyższy mają suszone daktyle - jedzenie niedojrzałych bananów jest po prostu głupie, bo to tak trochę, jakby ktoś zabierał się za jedzenie nieugotowanych ziemniaków (swoją drogą ziemniaki gotowane też mają wyskoki IG), a daktyli i tak za dużo się nie da zjeść na raz (pewnie ze 20 szt), bo słodkie są jak diabli i z tego powodu jednak dość szybko "sycą".
Dość często zajadam daktyle w ilościach dużych wraz z mandarynkami, czy pomarańczami, co pewnie wyrównuje nieco wpływ daktyli na organizm i cholernie dobrze smakuje (oczywiście daktyle nie powinny być błyszczące, czyli polane syropem glukozowo-fruktozowym).
Np. IG fruktozy jest niski, ale jedzenie fruktozy (poza owocami) jest mało sensowne, żeby nie powiedzieć, że raczej bezsensowne.
Jak tego wszystkiego nie zalewasz olejem, oliwą czy innym tłuszczem, to nic tylko jeść, jeść i jeść!
Na to się ma całą tą machinę fizjologiczną, by pracowała, i tak długo jak trzymasz się w miarę produktów "naturalnych" w rozumieniu nieprzetworzonych, tak długo organizm nie powinien mieć z tym problemów. Jak zaczynasz jeść przemysłowo wytworzone jedzenie, no to wtedy bywa już gorzej (ale też bez przesady, jedna tabliczka czekolady krzywdy nikomu nie zrobi, co najwyżej źle się człowiek będzie po niej czuł, i następnym razem zastanowi się czy należy jej tyle zjeść hehe).
Tą różnicę czuć bardzo, gdy przez dłuższy okres czasu nie jesz nic przetworzonego (nic z paczki, no może jedynie groszek lub fasolę z puszki), i wpadnie tobie w ręce jakaś czekolada albo ciacho kupne - organizm kompletnie głupieje i zupełnie nie wyczuwa granic, czyli jesz aż się skończy. Dziwne to jest uczucie, i pokazuje jak niesamowicie dopracowane są produkty sprzedawane na sklepowych półkach - masz tego jeść dużo, bo każdy zjedzony gram to wydana na dany produkt złotówka
Jeśli jednak jesz proste produkty, i nie zalewasz wszystkiego olejem, masłem czy oliwą - bo to przecież też są produkty przetworzone, pomijam kwestię nabiału - to można ładować tyle ile wejdzie do żołądka. Nie ma takiej opcji, żeby ktoś utył nawet na 1kg niesolonych ziemniaków, kalafiorze, i wielkiej misce surowych warzyw (bez majonezu oczywiście, ew. z łyżką musztardy) zjedzonym na jedno posiedzenie.
Po 1 to się nie mieści nawet na największym 1 talerzu - wiem to z własnego doświadczenia - a po 2, w połowie drogi, albo i szybciej nie da się już ani kęsa więcej wepchnąć do buzi, bo człowiek ma wrażenie, że zaraz eksploduje z przejedzenia.
W sumie, z tego co piszesz kfadam wynika, że drogi do sukcesu są dwie:
> mięso jako podstawa kalorii plus dużo warzyw i trochę owoców
> bardzo dużo warzyw, (ew. trochę kasz, ryżu) i bardzo dużo owoców jako podstawa kalorii plus nasiona oleiste itp
Obie drogi wywalają lub prawie całkowicie eliminują nabiał.