Komentarz do artykułu Bieganie kontra kolka
- jedz_budyn
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1881
- Rejestracja: 28 sie 2013, 12:09
- Życiówka na 10k: 46:45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bieruń
Ja kolek nie miałem nigdy, lecz gdy zacząłem pic i jeść przed treningami tak sie przy szybszych akcentach zaczęły pojawiać. Teraz staram sie nie jeść 2-3 godziny przed treningiem i pije min. 30 minut przed, zero kolek....
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 04 wrz 2016, 17:38
- Życiówka na 10k: 45min
- Życiówka w maratonie: brak
Jeśli o mnie chodzi, to oczywiście zdarzyło się podczas półmaratonu, gdy chciałem przyspieszyć na ostatnim kilometrze i musiałem zwolnić do truchtu kilka razy. Wyglądało to, jakbym robił sobie zabawę biegową, aż w końcu, jakieś 500m przed metą odblokowałem się i przyspieszyłem, jak z procy na ostatnich 200m.
Teraz wiem, że trzeba jeść 3 godziny przed startem, a pić na ok 30 minut zanim rozpocznie się bieg. Ale zdarzało się kiedy trenowałem, że gdy pojawiał się lekki ból z lewej strony, to mijał, gdy przyspieszałem na tempo ok. 4min/km i szybciej. To nawet sprawiło, że nie zamierzając poprawiłem niektóre wyniki, choć nie zalecam oczywiście stosowania tego w przypadku ciężkiego bólu, który potęguje się, kiedy przyspiszamy. Organizm człowieka jest dziełem Niedoścignionego. Pozdrawiam
Teraz wiem, że trzeba jeść 3 godziny przed startem, a pić na ok 30 minut zanim rozpocznie się bieg. Ale zdarzało się kiedy trenowałem, że gdy pojawiał się lekki ból z lewej strony, to mijał, gdy przyspieszałem na tempo ok. 4min/km i szybciej. To nawet sprawiło, że nie zamierzając poprawiłem niektóre wyniki, choć nie zalecam oczywiście stosowania tego w przypadku ciężkiego bólu, który potęguje się, kiedy przyspiszamy. Organizm człowieka jest dziełem Niedoścignionego. Pozdrawiam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 447
- Rejestracja: 25 sty 2018, 12:49
- Życiówka na 10k: 40:10
- Lokalizacja: miasto100mostów
Hej, wklejam tutaj relację z Nocnej Połówki we Wrocławiu.
Mocno pracowałem przez ostatnie 2,5 miesiąca żeby pobić swoją życiówkę w połówce z początku kwietnia (1:29:49).
Ostatnio dolega mi jakieś dokuczliwe podziębienie - mam od jakichś 2 tygodni kaszel i wcześniej trochę katar, nie wiem czy to uczuleniowe czy co.
W każdym razie do biegu przygotowywałem się normalnie. Ostatnie 2 tygodnie schodząc już mocno z obciążeń.
We wtorek ostatni mocniejszy trening, 1/3 dystansu połówki zakładanym tempem na zawody. Przebiegłem nawet szybciej, był luz, a biegłem w parku a nie na asfalcie. Tylko pod sam koniec treningu złapała mnie bardzo mocna kolka, ale było to dosłownie na ostatnich 100m. Nigdy wcześniej nie miałem z tym problemu więc to zignorowałem.
W sobotę, w dzień zawodów padła propozycja rodzinki żeby wybrać się na rower w Dolinę Baryczy. Akurat są teściowie u nas, przyjechali z rowerami. OK, jedziemy. Nawet jeśli zamuli mnie to trochę na zawodach, to ważniejsza dla mnie jest dobra zabawa z rodziną niż cyferki w życiówce. Przejechaliśmy 38km, z czego ja większość ciągnąc na holu mojego starszego syna.
Wróciliśmy z tej Doliny Baryczy, jakoś tak zupełnie świeżo to się nie czułem, jednak słońce też swoje zrobiło. Przespałem się godzinkę, wstałem i zebrałem na zawody. Oczywiście też rowerem. Także na starcie biegu miałem w nogach 45 przepedalowanych kilometrów tego dnia.
Rozgrzewka, start - jedziemy. Od początku tempomat na 4:15 i patrzę co się dzieje. Na początku dość duży tłok. Od 3 kilometra zaczynam czuć kolke pod żebrem w tym samym miejscu... Co jest??? Ale jadę dalej, skupiłem się na oddechu i na pracy. Zakładałem robić każą piątkę po 21 minut. I tak było. 5km odpikało na 21:15, 10km na 42:15; uliczny termometr na ulicy Hallera pokazuje 23 stopnie... Ciepło, mocno ciepło... Na 13km miałem swoich kibiców i dali mi super pałer, biegłem jakiś czas jak na skrzydłach. Potem zaczęło się robić dość trudno. 15km 1:03:30, czyli 50s lepiej niż na Piastowskiej Piętnastce gdzie to był koniec dystansu i dało mi to pudło w M30.
Ale nie było to nic nienormalnego na tym etapie biegu. Wiadomo, że półmaraton zaczyna się po 15km i trzeba dać z wątroby.
Nagle, w połowie 16kma łapie mnie taki ból po prawej stronie pod żebrem, że zgina mnie wpół. Próbuję kontynuować bieg, troche wolniej, oddychać regularnie - nie ma szans. Staję na kilkanaście sekund, rozciągam się. Jest minimalnie lepiej. Biegnę dalej, wolniej, ale biegnę. Mija mnie grupa prowadzona na 1:30. Podłączam się do nich na kilkaset metrów. Po czym ból łapie mnie ponownie pod żebrem i dodatkowo pod prawym obojczykiem. Przystaję ponownie, ludzie mnie mijają. Niefajne uczucie. 3km do mety. Truchtam tempem 5min/km. Do tego trochę zabetonowało mi nogi - zeszło mi już ciśnienie bo wynik sie sypnął, a jednak te kilometry na rowerze chyba też zrobiły swoje. Docieram na metę z czasem sekundę poniżej 1h33. Miejsce 640 na 11 tys ludzi. Na pomiarze po 15km miałem miejsce 416, zakładałem pierwszą 500tkę na ten bieg.
No cóż - mam nadzieję, że to była jednorazowa akcja i nie zaczną mi się permanentne problemy z tą kolką.
Czy ktoś może mi doradzić co może być przyczyną tego nagłego "uaktywnienia" kolki u mnie akurat teraz?
Czy może być powodem to, że ostatnio bardzo dużo kaszlę i czuję brzuch przez to?
Mocno pracowałem przez ostatnie 2,5 miesiąca żeby pobić swoją życiówkę w połówce z początku kwietnia (1:29:49).
Ostatnio dolega mi jakieś dokuczliwe podziębienie - mam od jakichś 2 tygodni kaszel i wcześniej trochę katar, nie wiem czy to uczuleniowe czy co.
W każdym razie do biegu przygotowywałem się normalnie. Ostatnie 2 tygodnie schodząc już mocno z obciążeń.
We wtorek ostatni mocniejszy trening, 1/3 dystansu połówki zakładanym tempem na zawody. Przebiegłem nawet szybciej, był luz, a biegłem w parku a nie na asfalcie. Tylko pod sam koniec treningu złapała mnie bardzo mocna kolka, ale było to dosłownie na ostatnich 100m. Nigdy wcześniej nie miałem z tym problemu więc to zignorowałem.
W sobotę, w dzień zawodów padła propozycja rodzinki żeby wybrać się na rower w Dolinę Baryczy. Akurat są teściowie u nas, przyjechali z rowerami. OK, jedziemy. Nawet jeśli zamuli mnie to trochę na zawodach, to ważniejsza dla mnie jest dobra zabawa z rodziną niż cyferki w życiówce. Przejechaliśmy 38km, z czego ja większość ciągnąc na holu mojego starszego syna.
Wróciliśmy z tej Doliny Baryczy, jakoś tak zupełnie świeżo to się nie czułem, jednak słońce też swoje zrobiło. Przespałem się godzinkę, wstałem i zebrałem na zawody. Oczywiście też rowerem. Także na starcie biegu miałem w nogach 45 przepedalowanych kilometrów tego dnia.
Rozgrzewka, start - jedziemy. Od początku tempomat na 4:15 i patrzę co się dzieje. Na początku dość duży tłok. Od 3 kilometra zaczynam czuć kolke pod żebrem w tym samym miejscu... Co jest??? Ale jadę dalej, skupiłem się na oddechu i na pracy. Zakładałem robić każą piątkę po 21 minut. I tak było. 5km odpikało na 21:15, 10km na 42:15; uliczny termometr na ulicy Hallera pokazuje 23 stopnie... Ciepło, mocno ciepło... Na 13km miałem swoich kibiców i dali mi super pałer, biegłem jakiś czas jak na skrzydłach. Potem zaczęło się robić dość trudno. 15km 1:03:30, czyli 50s lepiej niż na Piastowskiej Piętnastce gdzie to był koniec dystansu i dało mi to pudło w M30.
Ale nie było to nic nienormalnego na tym etapie biegu. Wiadomo, że półmaraton zaczyna się po 15km i trzeba dać z wątroby.
Nagle, w połowie 16kma łapie mnie taki ból po prawej stronie pod żebrem, że zgina mnie wpół. Próbuję kontynuować bieg, troche wolniej, oddychać regularnie - nie ma szans. Staję na kilkanaście sekund, rozciągam się. Jest minimalnie lepiej. Biegnę dalej, wolniej, ale biegnę. Mija mnie grupa prowadzona na 1:30. Podłączam się do nich na kilkaset metrów. Po czym ból łapie mnie ponownie pod żebrem i dodatkowo pod prawym obojczykiem. Przystaję ponownie, ludzie mnie mijają. Niefajne uczucie. 3km do mety. Truchtam tempem 5min/km. Do tego trochę zabetonowało mi nogi - zeszło mi już ciśnienie bo wynik sie sypnął, a jednak te kilometry na rowerze chyba też zrobiły swoje. Docieram na metę z czasem sekundę poniżej 1h33. Miejsce 640 na 11 tys ludzi. Na pomiarze po 15km miałem miejsce 416, zakładałem pierwszą 500tkę na ten bieg.
No cóż - mam nadzieję, że to była jednorazowa akcja i nie zaczną mi się permanentne problemy z tą kolką.
Czy ktoś może mi doradzić co może być przyczyną tego nagłego "uaktywnienia" kolki u mnie akurat teraz?
Czy może być powodem to, że ostatnio bardzo dużo kaszlę i czuję brzuch przez to?
37:52 1:25:24 3:12:11
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Co może być przyczyną, to nie wiem i chyba trudno powiedzieć. Ja też miewałam okresy kolkowe, ale nie wiem, z czym to związane. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to odwodnianie i większe obciążenie wątroby na skutek dużego wysiłku w dużym upale. Chyba trzeba by zapytać fizjologa ...
Takie biegowe kolki mają często pochodzenie skurczowe. Pod wpływem dużego wysiłku mogą się np. nadmiernie kurczyć przewody żółciowe, i to też powoduje ból i problemy i kolka po prawej stronie raczej by na taki mechanizm wskazywała ...
Ale, przypomniałam sobie (to dla mnie tak oczywiste, że nawet o tym nie pamiętam), że przed zawodami - nawet na 5k, profilaktycznie biorę No-spę. Dzień przed i nawet rano przed startem. Znam takich, co na maraton biorą 2-3 tabletki w kieszeń, na wszelki wypadek. To naprawdę pomaga.
Takie biegowe kolki mają często pochodzenie skurczowe. Pod wpływem dużego wysiłku mogą się np. nadmiernie kurczyć przewody żółciowe, i to też powoduje ból i problemy i kolka po prawej stronie raczej by na taki mechanizm wskazywała ...
Ale, przypomniałam sobie (to dla mnie tak oczywiste, że nawet o tym nie pamiętam), że przed zawodami - nawet na 5k, profilaktycznie biorę No-spę. Dzień przed i nawet rano przed startem. Znam takich, co na maraton biorą 2-3 tabletki w kieszeń, na wszelki wypadek. To naprawdę pomaga.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Ale jestes pewien, że to typowy ból kolki, a nic innego?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 447
- Rejestracja: 25 sty 2018, 12:49
- Życiówka na 10k: 40:10
- Lokalizacja: miasto100mostów
Ostry ból po prawej stronie, tuż pod żebrami. To chyba kolka? Na moment pojawił sie również duzo wyżej, w górnej częsci klatki piersiowej, z bou, pod obojczykiem.
Podczas tego biegu miałem uczucie dośc płytkiego oddychania, oddech miałem naprawdę lekki, ale nie czułem wtedy potrzeby oddychać głębiej. Może to był błąd?
Podczas tego biegu miałem uczucie dośc płytkiego oddychania, oddech miałem naprawdę lekki, ale nie czułem wtedy potrzeby oddychać głębiej. Może to był błąd?
37:52 1:25:24 3:12:11
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
To kolka, ale taka napięciowa. Ból pod obojczykiem to też rodzaj kolki (w końcu - kłuje ... ), wynikającej z nadmiernego napięcia mięśni, też tych międzyżebrowych. Może być też tak, że pod wpływem tej kolki wątrobowej (bo tak bym ją jednak nazwała), organizm dostał impuls o bólu i jeszcze bardziej się napiął, żeby ten ból odizolować, wtedy pojawiła się ta druga kolka, podobojczykowa.
Niektórzy radzą na kilka minut puścić ręce swobodnie i spróbować maksymalnie się rozluźnić, ale wg mnie to nie działa (albo ja nie umiem ). Można też spróbować mocno ścisnąć ten prawy bok, ale to też u mnie słabo działa .
Niektórzy radzą na kilka minut puścić ręce swobodnie i spróbować maksymalnie się rozluźnić, ale wg mnie to nie działa (albo ja nie umiem ). Można też spróbować mocno ścisnąć ten prawy bok, ale to też u mnie słabo działa .
- kuczi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1809
- Rejestracja: 20 maja 2014, 13:14
- Życiówka na 10k: 41:20
- Życiówka w maratonie: 3:30:12
- Lokalizacja: Sieradz
- Kontakt:
Z doświadczenia u mnie kolka pojawia się jak za dużo wypije lub zjem a biegnę szybko np na zawodach. Nauczyłem się mieć prawie pusty żołądek przed startem , no może poza bananem 2 godziny przed.
Jak juz dopadnie lub dopada to stosuję trzy wdechy przez nos głęboko do płuc i przytrzymuję. Pomaga.
Jak juz dopadnie lub dopada to stosuję trzy wdechy przez nos głęboko do płuc i przytrzymuję. Pomaga.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 447
- Rejestracja: 25 sty 2018, 12:49
- Życiówka na 10k: 40:10
- Lokalizacja: miasto100mostów
Akurat przed tym biegiem nie jadłem dość długo. Ostatni posiłek chyba o 17 a start był o 22. OK 20.30 zjadłem batonik zbożowy z pakietu startowego, ale to przecież drobiazg.
Wydaje mi się, że byłem dobrze nawodniony. Na punktach łapałem 1 kubek i brałem 2-3 małe łyki.
Od pewnego czasu mam też problem z plecami. Czuję się ogólnie napięty od pasa w górę, jakieś 2-3 tygodnie temu idąc po schodach złapał mnie straszny skurcz pod prawym barkiem i bolał mnie cały bok pleców następne 3 dni. Może to jest jakiś trop. Musze porozciągać i postarać się rozluźnić mięśnie korpusu.
Wydaje mi się, że byłem dobrze nawodniony. Na punktach łapałem 1 kubek i brałem 2-3 małe łyki.
Od pewnego czasu mam też problem z plecami. Czuję się ogólnie napięty od pasa w górę, jakieś 2-3 tygodnie temu idąc po schodach złapał mnie straszny skurcz pod prawym barkiem i bolał mnie cały bok pleców następne 3 dni. Może to jest jakiś trop. Musze porozciągać i postarać się rozluźnić mięśnie korpusu.
37:52 1:25:24 3:12:11
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
A, to w takim razie na bank od tych pospinanych pleców ... Jak ostatnio byłam na "rozluźnianiu" - a problem mam zasadniczo z barkiem - fizjo zabrał się za moją przeponę, też strasznie napiętą. Okazało się, że gdy oddycham to prawa strona tak jakby w ogóle się nie unosiła, tak była zablokowana ...