Mit produktów pełnoziarnistych i zbóż?! Fityny...
-
- Stary Wyga
- Posty: 158
- Rejestracja: 21 sty 2008, 08:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
trójglicerydy
homocysteina
fibrynogen
troponina (uważaj żeby nie robić po zawodach ultra bo Ci karetkę podstawią pod dom)
ważny jest też stosunek całkowitego choresterolu do frakcji dobrego porównywane rok do roku.
i coś z płytką miażdżycową jak dopytam podeślę na PW
Życzę znalezienia kompetentnego szamana z wolą pochylenia się nad problemem zdrowego człowieka.
homocysteina
fibrynogen
troponina (uważaj żeby nie robić po zawodach ultra bo Ci karetkę podstawią pod dom)
ważny jest też stosunek całkowitego choresterolu do frakcji dobrego porównywane rok do roku.
i coś z płytką miażdżycową jak dopytam podeślę na PW
Życzę znalezienia kompetentnego szamana z wolą pochylenia się nad problemem zdrowego człowieka.
-
- Stary Wyga
- Posty: 183
- Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
kisio pisze:Słynne 'China Study' czy wcześniej 'Seven Countries' to głównie manipulowanie danymi statystyczymi.
CZYTALES CHINA STUDY LUB COKOLWIEK CAMPBELA???? Ok, staystyki tam troszku jest bo musi. Znam statystykę. Nie doszukałem tam się manipulacji. Co innego w Twoim wpisie....
-
- Stary Wyga
- Posty: 183
- Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
klosiu pisze: Podczas jednego z takich badań okazało się też , że podczas jedzenia przez rok wyłącznie mięsa (hodowlanego, europejskiego dla jasności) z organizmem nie dzieje się dokładnie nic szkodliwego. Eksperymentowi poddawało się dwóch Europejczyków, i wcale podczas niego nie prowadzili wybitnie aktywnego życia.
Kolego, eksperymenty na powalającej grupie 2 Europejczyków....?! No bo padnę! Żartujesz czy piszesz po alkoholu...?! Powagi troche, proszę.
Dla własnej edukacji polecam Tobie lekturę np "Jeść by żyć" dr Joel Fuhrman.
Lub Gersona. Lub szeregu innych ale na poczatek to Ci wystarczy

-
- Stary Wyga
- Posty: 183
- Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Heh, czy mi się wydaje, czy Ty właśnie zaprzeczasz (zamiast wierzyć) tym, którzy faktycznie badają jak coś działa PRZEZ LATA...kisio pisze:Wolę wierzyć tym, którzy faktycznie badają jak coś działa a nie wróżą ze statystycznych fusów.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
kowalus, Campbell wziął wybiórczo dane z takich rejonów Chin, jakie mu pasowały. Jest tam wiele rejonów o prawie zerowym spożyciu mięsa, i wiele rejonów gdzie mięso się je, i ich wyniki zdrowotne są rozstrzelone po całym zakresie, prawdopodobnie dlatego, że jedzenie czy niejedzenie mięsa nie ma tu decydującego wpływu. Campbell wziął takie dane jakie mu pasowały, i na tym budował swoje teorie.
I tak, uważam że takie badanie (zresztą to nie badanie, to manipulacja statystyką, dziwnym trafem ulubiona przez wegetarian) jest mniej wartościowe (żeby nie powiedzieć bezwartościowe) od badania dwóch ludzi pod ścisłą kontrolą lekarską, na diecie która eksponuje to, co powinno być badane, czyli reakcję organizmu na stricte mięsną dietę.
I tak, uważam że takie badanie (zresztą to nie badanie, to manipulacja statystyką, dziwnym trafem ulubiona przez wegetarian) jest mniej wartościowe (żeby nie powiedzieć bezwartościowe) od badania dwóch ludzi pod ścisłą kontrolą lekarską, na diecie która eksponuje to, co powinno być badane, czyli reakcję organizmu na stricte mięsną dietę.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Stary Wyga
- Posty: 183
- Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wyniki u Campbela nie są rozstrzelone.
Są jednoznaczne na niekorzyść mięsa.
Jedzenie mięsa ma duży wpływ - tutaj Campbel nie jest absolutnie pionierem.
To nie są teorie campbela! Błonnik, bogactwo setek aktywnych biologicznie fitozwiązków roślinnych, antyutleniaczy, błonnik rozpuszczalny, błonnik nierozpuszczalny, alkalizowanie organizmu, oczyszczające enzymy, związki służące wzmacnianiu zamiast obciążania i toksyfikacji wątroby i nerek, IGF-1, olejki eteryczne, saponiny, garbniki, polifenole, sulforafen, alicyna, NKT, chlorofil, enzymy wywołujące u kobiet laktacji, szeroka gama barwników roślinnych zbawiennych dla człowieka, kwercetyna, krzemionka, glikozydy, beta-glukany, kumaryny, esycyna, bromelanina, luteina, izotiocyjaniany, terpeny, tiosiarczany, aktechiny itd itp jeszcze 10 000 mega prozdrowotnych właśniwości typowych roślinom a obcych mięsu - Campbel sobie nie wymyslił - więc nie brał danych jakie sobie wymyslił i "tak budował swoje teorie". Te rzeczy są coraz szerzej opisywane (uznanych nazwisk są dziesiątki - Fuhrman, Gerson, prof Ożarowski nawet itp itd). Chyba jest to jasne...?
Oczywiście żadne badanie na 2 osobnikach, które forsujesz nie jest absolutnie medycznie istotne. To nawet nie wymaga dalszego komentarza.
No, ale wracając do tematu, co z tymi fitynami? :D
Są jednoznaczne na niekorzyść mięsa.
Jedzenie mięsa ma duży wpływ - tutaj Campbel nie jest absolutnie pionierem.
To nie są teorie campbela! Błonnik, bogactwo setek aktywnych biologicznie fitozwiązków roślinnych, antyutleniaczy, błonnik rozpuszczalny, błonnik nierozpuszczalny, alkalizowanie organizmu, oczyszczające enzymy, związki służące wzmacnianiu zamiast obciążania i toksyfikacji wątroby i nerek, IGF-1, olejki eteryczne, saponiny, garbniki, polifenole, sulforafen, alicyna, NKT, chlorofil, enzymy wywołujące u kobiet laktacji, szeroka gama barwników roślinnych zbawiennych dla człowieka, kwercetyna, krzemionka, glikozydy, beta-glukany, kumaryny, esycyna, bromelanina, luteina, izotiocyjaniany, terpeny, tiosiarczany, aktechiny itd itp jeszcze 10 000 mega prozdrowotnych właśniwości typowych roślinom a obcych mięsu - Campbel sobie nie wymyslił - więc nie brał danych jakie sobie wymyslił i "tak budował swoje teorie". Te rzeczy są coraz szerzej opisywane (uznanych nazwisk są dziesiątki - Fuhrman, Gerson, prof Ożarowski nawet itp itd). Chyba jest to jasne...?
Oczywiście żadne badanie na 2 osobnikach, które forsujesz nie jest absolutnie medycznie istotne. To nawet nie wymaga dalszego komentarza.
No, ale wracając do tematu, co z tymi fitynami? :D
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
No właśnie to napisałem. Wyniki u Campbela nie są rozstrzelone, bo tak sobie je dobrał, żeby nie były. Jak już się odpowiednio dobierze dane, to później można wymyślać dokładnie dowolne teorie na ten temat, i co ciekawe - dane będą to potwierdzać! 
Taki sam przypadek był w znanym badaniu Seven Countries Study:

Wszystko w porządku - im więcej tłuszczu, tym więcej śmierci z powodu chorób serca. Już można sobie produkować odpowiednie teorie.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby pełen wykres nie wyglądał tak:

Jak widać, nie ma żadnej tendencji. Są kraje z dużym spożyciem tłuszczu, ale bardzo niską śmiertelnościa. Nie ma żadnego powiązania między spożyciem tłuszczu, a śmiertelnością. Prawdopodobnie dlatego, że od siebie nie zależą. Dlatego trzeba taki wykres zmodyfikować, żeby pokazywał to co chcemy. Równie dobrze można go zmodyfikować tak, żeby pokazywał, że między dwudziesto a czterdziestoprocentowym spożyciem tłuszczu jest znaczny spadek śmiertelności, dlaczego nie?
Błonnik i miliony cennych substancji - co ciekawe, ludzie tak nie jedli nigdy! Ludzie przed wprowadzeniem zboża jedli monotonnie, cały czas tak samo - zimą więcej mięsa, bo tylko to było dostępne, latem więcej roślin, bo były pod ręką. Nie latali po całej okolicy szukając innych roślinek, żeby sobie urozmaicić dietę, jak mieli pod ręką hektar leszczyny i pełno orzechów. I zawsze cenili bardziej mięso jako bardziej gęste kalorycznie.
Tak jedzą wszystkie zwierzęta - nie cudują w doborze składników, żeby było urozmaicenie, tylko jedzą jedno i to samo non stop, aż się nie skończy. Nawet krowy na łące nie jedzą wszystkiego jak leci, tylko mają swoje ulubione rośliny, które jedzą, a resztę zostawiają.
Wniosek z tego taki, że te wszystkie cuda na kiju nie są nikomu potrzebne.
Biochemia to jest nauka ścisła, dobrze wiadomo jak działa przetwarzanie pożywienia do energii, i co do tego jest potrzebne. Tu nie ma miejsca na gdybanie. Dobrze wiadomo, dlaczego mięso i tłuszcz sprzyjają zdrowiu i chudnięciu, a dieta bogata w weglowodany nie. Niektórzy, jak twój Campbel wolą to ignorować, być może się na tym nie znając, i skupić się na takim dobieraniu danych, żeby im pasowały do teorii. Nic nowego zresztą, na takim podejściu opiera się cała współczesna dietetyka, której zalecenia zwyczajnie nie działają.
Jeśli chcesz w to wierzyć, to proszę bardzo.
Acha, ja nie forsuję żadnych badań. Podałem to badanie jako przykład, że takie rzeczy wiedziano i sprawdzano już prawie 100 lat temu. A wiesz, że nie zrobiono ŻADNYCH badań, które bez żadnych wątpliwości udowodniłyby, że tłuszcz nasycony szkodzi? Mimo że próbowano wiele razy i wydano na to grube miliony dolarów.

Taki sam przypadek był w znanym badaniu Seven Countries Study:

Wszystko w porządku - im więcej tłuszczu, tym więcej śmierci z powodu chorób serca. Już można sobie produkować odpowiednie teorie.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby pełen wykres nie wyglądał tak:

Jak widać, nie ma żadnej tendencji. Są kraje z dużym spożyciem tłuszczu, ale bardzo niską śmiertelnościa. Nie ma żadnego powiązania między spożyciem tłuszczu, a śmiertelnością. Prawdopodobnie dlatego, że od siebie nie zależą. Dlatego trzeba taki wykres zmodyfikować, żeby pokazywał to co chcemy. Równie dobrze można go zmodyfikować tak, żeby pokazywał, że między dwudziesto a czterdziestoprocentowym spożyciem tłuszczu jest znaczny spadek śmiertelności, dlaczego nie?
Błonnik i miliony cennych substancji - co ciekawe, ludzie tak nie jedli nigdy! Ludzie przed wprowadzeniem zboża jedli monotonnie, cały czas tak samo - zimą więcej mięsa, bo tylko to było dostępne, latem więcej roślin, bo były pod ręką. Nie latali po całej okolicy szukając innych roślinek, żeby sobie urozmaicić dietę, jak mieli pod ręką hektar leszczyny i pełno orzechów. I zawsze cenili bardziej mięso jako bardziej gęste kalorycznie.
Tak jedzą wszystkie zwierzęta - nie cudują w doborze składników, żeby było urozmaicenie, tylko jedzą jedno i to samo non stop, aż się nie skończy. Nawet krowy na łące nie jedzą wszystkiego jak leci, tylko mają swoje ulubione rośliny, które jedzą, a resztę zostawiają.
Wniosek z tego taki, że te wszystkie cuda na kiju nie są nikomu potrzebne.
Biochemia to jest nauka ścisła, dobrze wiadomo jak działa przetwarzanie pożywienia do energii, i co do tego jest potrzebne. Tu nie ma miejsca na gdybanie. Dobrze wiadomo, dlaczego mięso i tłuszcz sprzyjają zdrowiu i chudnięciu, a dieta bogata w weglowodany nie. Niektórzy, jak twój Campbel wolą to ignorować, być może się na tym nie znając, i skupić się na takim dobieraniu danych, żeby im pasowały do teorii. Nic nowego zresztą, na takim podejściu opiera się cała współczesna dietetyka, której zalecenia zwyczajnie nie działają.
Jeśli chcesz w to wierzyć, to proszę bardzo.
Acha, ja nie forsuję żadnych badań. Podałem to badanie jako przykład, że takie rzeczy wiedziano i sprawdzano już prawie 100 lat temu. A wiesz, że nie zrobiono ŻADNYCH badań, które bez żadnych wątpliwości udowodniłyby, że tłuszcz nasycony szkodzi? Mimo że próbowano wiele razy i wydano na to grube miliony dolarów.
The faster you are, the slower life goes by.