thomekh pisze:Kiedy tego nie robiłem chorowałem jak najęty. Dla mnie jest dowód namacalny, chyba że stałem się jakimś wybitnie odpornym supermanem.
Masz słabą odporność jeżeli chorujesz raz do roku

Dla przykładu moja żona nic nie robi a nie choruje w ogóle, wszystko zależy od tej bramy w nosie i ustach. Od siły wydzieliny jaką produkuje śluzówka, im silniejsza od przeciętnych substancji, tym bardziej blokuje i zabija bakterie w pierwszej fazie infekcji, kiedy to bakteria przylega(adhezja) do śluzówki i próbuje się przedostać do organizmu albo zająć błonę śluzową. Bardzo ważne znaczenie ma też ilość ciałek odpowiedzialnych za bezpośrednią walkę z intruzem itd. itp. na to wszystko składa się tyle czynników że my szaraczki nie mamy nawet takiej wyobraźni i wiedzy żeby sobie to zobrazować. Jeżeli ktoś mi mówi jaki to on nie jest odporny i kozaczy chodząc w koszulce po dworze, bez czapki bo i takich mam w pracy to żal mi go.
bleez pisze:Przed ślubem mieszkałem na osiedlu w bloku, gdzie zimą grzali jak wściekli. Kaloryfery bez regulatorów, w domu gorąco i suche powietrze. Chorowałem przynajmniej raz w roku, wysoka temperatura antybiotyki i tydzień leżenia plackiem. Od ośmiu lat mieszkam w domku i temperatura zależy od tego jak mi się chce napalić i ile do pieca wrzucę. Jest zdecydowanie zimniej i wilgotność tez zupełnie inna. Odpukać od 8 lat nie miałem grypy, anginy ani ostrego przeziębienia. Jedyne co się zdarza to lekkie przeziębienia (kichanie, katar), które po 2-3 dniach mijają. A od 2 lat nawet i to nie miało miejsca. Specjalnie nie zażywam jakiś pastylek, jedynie jak czuję, że coś nadchodzi to dawka rutinoscorbinu, szczepiony też nigdy nie byłem. W moim przypadku wszelkie dolegliwości zniknęły po zmianie temperatury powietrza w jakiej przebywałem.
I w tym rzecz. Obserwuje to już wiele lat że, na swoim w niewysokiej temperaturze, raz - daje komfort psychiczny który bardzo pomaga, dwa - daje porządne warunki do prawidłowego funkcjonowania śluzówki nosa, nosogardzieli, gardła. W środowisku lekarzy wiadomo od dawna że niższa temperatura w granicach 16-19 stopni i odpowiednia wilgotność najlepiej taka jak na zew. daje prawie zerowe warunki do rozwoju bakterii. Higieniczny tryb życia, częste mycie rąk i unikanie bezpośrednich kontaktów w trakcie małych infekcji zapobiega rozprzestrzenianiu się chorób. Jedyne co może nam zburzyć nasze rodzinne gniazdko to współpracownicy którzy mają w nosie to jakie mamy patrzenie w tej sprawie i przychodzą do pracy chorzy, tym samym zarażając nas i już. W tych czasach mieć infekcję raz to nie takie wielkie zło a szczęście bym powiedział. Organizm by był odporny potrzebuje odpowiednich czynników ku temu i samo jedzenie tranu tu nic nie da. Obserwuje że częste przebywanie na dworze w okresie jesienno-zimowym daje nam więcej jak ten cały tran i inne dupsy. Więc suma suma sumarum najlepiej zakręcić kaloryfery tak by w domu było czuć lekki chłodek a temperatura nie schodziła poniżej 17 stopni, mieć na kaloryferach nawilżacze a i nawilżacz elektroniczny też dobrze kupić, często wietrzyć pomieszczenia, jeść ten tran i w ogóle dobrze się odżywiać i przestać pić wody z butelki plastikowej
DariaB pisze:przeciwko grypie szczepimy sie od zawsze
To bym odpuścił bo nie ma sensu...Infekcji wirusowej stricte grypą nie notowałem u siebie i najbliższych z 16 lat, wszytko to nagonka i marketing wywołany zastraszaniem szarej masy. Poza tym grypa mutuje tak szybko około 1000x na dzień że nie jesteśmy stworzyć szczepionki która była by na czasie, a mechanizmy oszukiwania organizmu i ukł. obronnego są różne, wirus wchodzi do organizmu jak chce i kiedy chce dla tego jest taki niebezpieczny, tworzy ogniska zapalne i to jest jego broń człowiek schodzi na powikłania.
pozdro