Przeczytałem pierwsze 3, ostatni przejrzałem i zostawiam sobie na później. Ciekawa lektura. Ogólnie na rok 2018 nie ma tam niczego odkrywczego, nawet w programach popularnonaukowych się o tym efekcie mówi, tzn. o tendencji do niepublikowania badań, które nie potwierdziły przyjętej na wstępie tezy.
Teksty pokazują czym jest i jak działa Nauka oraz jakie ma wady, które należało by wyeliminować. W warstwie odnoszącej się do medycyny, pokazuje kilka ciekawych zagadnień.
1. Wszystkie wartościowe badania działania jakiejś substancji, a zwłaszcza jakiejś grupy substancji (diety) nie przekładają się 1:1 na pojedynczą osobę. Czyli wszystko co możemy zrobić, to zarządzać prawdopodobieństwem, zmniejszać ryzyko. Czy się to komuś podoba czy nie, życie to jak gra w kości. Można co najwyżej przypiłować kostkę tu i ówdzie, żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo porażki.
2. Słuszna krytyka nachalnego przekazu reklamowego różnych pigułek i trafna ocena jej konsekwencji:
Po pierwsze, nachalny przekaz reklamowy jest dzisiaj taki, że leki nie tylko służą do leczenia konkretnych schorzeń, ale zapewniają też lepsze samopoczucie, warunkują realizację planów zawodowych oraz pozwalają prowadzić udane życie osobiste i rodzinne. Innymi słowy, nawet jeśli nie pomogą, to na pewno nie zaszkodzą. Siła takich komunikatów sprawia, że ludzie, a szczególnie osoby starsze, zaczynają w dobrej wierze traktować różne farmaceutyki jako nieodłączny składnik codziennej „zdrowej diety”.
Dodałbym tu tylko nie mniej nachalny przekaz reklamowy w sieci, dotyczący magicznych właściwości różnych spirulin, jęczmieni, soli himalajskich itp. Siła takich komunikatów sprawia, że ludzie, a szczególnie osoby mniej bystre, zaczynają w dobrej wierze traktować różne proszki jako nieodłączny składnik codziennej „zdrowej diety”.
3.
Okazuje się, że dowody naukowe mają zaskakująco krótki żywot. Najczęściej umierają już po roku, rzadko dożywając kilku lat. Jeśli to jest prawdą, to dobrze świadczy o mechanizmach kontroli w nauce, bo oznacza bardzo szybką weryfikację wyników badań przez inne zespoły.
4.
Jego zdaniem, problem nieprawidłowości w nauce rozwiąże się częściowo sam, jeśli opinia publiczna przestanie oczekiwać od naukowców, że zawsze muszą mieć rację. Błądzenie jest w nauce zjawiskiem normalnym, a czasem nawet koniecznym, pod warunkiem że naukowcy wiedzą i potrafią publicznie się do tego przyznać.
Ten fragment "opinia publiczna" powinna sobie wydrukować i powiesić na lodówce.
5. Do tego oczywiście informacja, że koncerny farmaceutyczne działają dla zysku oraz że otrzymaniu grantu w dużej mierze zależy od miejsca w "rankingu" pracowników naukowych oraz o tym, jakie są słabe strony tego systemu. Oczywiście należy przemyśleć, w jaki sposób ten system można poprawić by przynosił lepsze efekty. Z drugiej strony trzeba się pogodzić z tym, że liczba ludzi uprawiających naukę wzrosła w ostatnim czasie zdecydowanie, więc trudno też o to, żeby wszystkie ich prace były jednakowo rzetelnie recenzowane. Z drugiej strony, w takim fermencie jest większe prawdopodobieństwo, że ważne odkrycia nastąpią wcześniej.
Ostatnia grafika na tej stronie daje jakieś pojęcie o tym, jaki jest to przyrost.
Nie widzę więc tego g. w wiatraku, chyba że miałeś jakąś konkretną część na myśli. Oczywiście wszystko zależy od odbiorcy tekstów i tego, czy będzie je sobie potrafił przyswoić, wyłączając przy tym swoje wbudowane błędy poznawcze, analogicznie do fragmentu:
Zjawisko „selektywnego raportowania wyników” jest skutkiem fundamentalnej wady poznawczej występującej u człowieka. Polega ona na tym, że lubimy udowadniać naszą słuszność, a nienawidzimy być w błędzie.. Bo reakcją na taki tekst może być uświadomienie sobie czym jest medycyna oparta na dowodach a czym nie jest, oraz działanie na miarę swoich możliwości w kierunku wyeliminowania jej niedociągnięć i słabych stron. Ale ktoś inny może dojść do błędnych wniosków, zanegować postęp naszej cywilizacji i zawierzyć życie oraz zdrowie różnej maści oszustom, którzy bez przygotowania merytorycznego proponują różne "terapie". Próbują się przy tym uwiarygodnić wynikami co najwyżej kilkudziesięciu badań wybranych ze zbioru kilkuset tysięcy, w którym wg. Prof. Ioannidisa nawet 80 % może być błędnych.