Witam
Od trzech miesięcy mam problem z bólem mięśnia czwrogłowego.
Tytułem wstępu mam 40 lat i od 10 lat biegam maratony i ultramaratony, km tygodniowy od 50 do 80km, biegam już raczej dla przyjemności niż na konkretny wynik ale czas powyżej 12h w rzeźniku i 3:20 w maratonie traktuje jako porażkę.
Pod koniec marca czułem napięcie w plecach w dolnej części i przy podnoszeniu dziecka coś mnie zabolało. Takie sytuacje się już zdarzały i mam je rozpracowane. Pracuję także za biurkiem. Zazwyczaj po 2-3 dniach puszczało.
Teraz sytuacja jest inna.
W czasie biegu czuję ból w przedniej części uda, który z czasem puszcza. Natomiast jak się zatrzymam i znów ruszam to się pojawia.
Gdy kaszlę lub kicham czuję ból z boku nogi od biodra do samej stopy. Czuję też spięcie w górnej części pośladków.
Przyznaję, że nie jestem rozciągnięty, skłon do ziemi to dla mnie abstrakcja. Pojawiły się także skurcze, których nie miałem i w czasie jazdy samochodem gdy mam wciśnięte sprzęgło (problem dotyczy lewej nogi) mięsień czworogłowy drga.
Udało mi się ukończyć rzeźnika lekko powyżej 12h ale cały czas czułem dyskomfort zwłaszcza na zbiegach w plecach w dolnej części.
Byłem u lokalnej sławy ortopedii sportowej w Krakowie i mam USG, RTG + badanie. Zmiany zwyrodnieniowe jak na wiek i aktywność w normie, wiec na szczęście konflikt panewkowo-udowy został wykluczony.
Osobiście podejrzewam brak minerałów i spięcie mięśni pośladkowych przez co rozsypuje się cała noga, ale z ciekawości pytam może ktoś miał coś takiego.
W ostatnią sobotę startowałem na 10km i przez pierwsze dwa km czułem ciągnięcie w dolnej części tyłu uda, potem puściło i biegło się dobrze. Na mecie przy rozciąganiu nic nie ciągło i czułem się lepiej niż przed biegiem. Po rzeźniku też czułem się lepiej niż przed.
Może ktoś z Was ma jakieś podobne doświadczenia.
Wprowadziłem rozciągnie mięśni nóg + pośladków, łykam magnez, pije sok pomidorowy i zacząłem ćwiczyć różne planki.
ból mięśnia czworogłowego i biodra
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Jesli czujesz coś w sytuacji kiedy kaszlesz lub kichasz to wyglada na jakiś problem z kręgosłupem.
- charm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1929
- Rejestracja: 28 sty 2014, 15:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: silesia
- Kontakt:
Niestety mnie też....
Poszłabym do jakiegoś dobrego fizjoterapeuty, żeby dobrał ćwiczenia, plank nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem...
Poszłabym do jakiegoś dobrego fizjoterapeuty, żeby dobrał ćwiczenia, plank nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem...
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No cóż, zaglądam tu co jakiś czas właśnie po to, żeby zobaczyć czy ktoś ma z biodrem tak jak ja i co z tym robi/zrobił. :/
Ty masz tak, jak ja miałam w Twoim wieku.
Jeśli na USG/RTG jest w porządku, to znaczy ze do ortopedy na razie już nie chodź bo to juz działka terapeutów manualnych.
Reszta opisu jak ulał parsuje do tego co ja miałam i zapaskudziłam tak, ze doszło do przeciążenia mięśnia powięzi szerokiej + mięśnia czworogłowego uda +_ boli (PIECZE) mnie biodro od jakichś 3-4 miesięcy i rehabilitant obstawia, ze jest to faza przeciążenia już torebki stawowej, czyli pierwszy stopień do zniszczenia stawu biodrowego. Przeciążenie mięśni już wyleczone, biodro nadal mnie piecze, najbardziej podczas spoczynku. + doszło do dużego ograniczenia ruchomości nogi w biodrze w określonych płaszczyznach. W pierwszej fazie było tak źle, że mogłam ruszać nogą tylko przód-tył, a na boki jak ruszyłam to tak bolało, jakby mi ktoś nóż wbijał w pachwinę + okropny ból przeciazonych mięsni. tak wiec , sam widzisz ze sprawa nie jest do olania. Ja już przez to nie biegam, i wątpię, żebym jeszcze kiedykolwiek zaryzykowała regularne bieganie. :/
Mnie ćwiczą już na wszystkie strony, każdy gada co innego, fachowiec przeczy fachowcowi, każdy gada że jego metoda jest najlepsza a reszta jest do bani.
Ja ze swojej strony powiem tak: nie ma złych metod, są źle używane.
Na Twoim miejscu zrobiłabym tak:
Po pierwsze, znajdź dobrego osteopatę-masażystę. Takiego który Cię całego rozmasuje, rozluźni mięśnie, ponastawia kręgosłup (nastawianie NIE boli, tylko brzmi strasznie). Podejrzewam ze będziesz potrzebował przynajmniej 3 wizyt, a może i całego cyklu. Jesli nigdy nikt nie pracował z Twoim kręgosłupem, może to wymagać czasu i większej ilości wizyt zanim sie go doprowadzi do jakotakiego porzadku.
Potem, lub nawet równolegle, znajdz fizjoterapeutę specjalizujacego się w terapii powięziowej. nastaw sie, ze Cię opitoli za wizyty u osteopaty. :/
Oni jakoś jedni drugich nie akceptują, a ja nie znalazłam takiego który by i masował/nastwiał i stosował terapię powięziową- jakoś jedni plują na drugich, ale na własnym doswiadczeniu wiem, z ete metody jedna bez drugiej g. dają, trzeba sie sciemnić, sobie samemu wykalkulować co działa i robić to co działa a nie to co jest akurat na topie.
Powięziowiec zrobi to, czego klasyczny masażysta-osteopata nie tyka- wejdzie w ciało głębiej miedzy mięśnie i rozmasuje powięzi i ścięgna, potrafi też wykonać masaż torebki stawowej.
już mniej przyjemne, ale nadal nie inwazyjne i w Twoim przypadku IMO konieczne. Też nie jedna wizyta. Powięziowiec też powinien ocenić całą Twoją postawę i powyrównywać dysbalanse z których wnikają bóle, a które z jednej strony powodują problemy z kręgosłupem, z drugiej, powiększają się jak już problemy z kręgosłupem są. To taka samonapędzajaca się maszyna zniszczenia. :/
Oraz co najważniejsze, oceni gdzie tkwi Twój problem, bo może być to faktycznie brak rozciągnięcia i to ta lepsza wiadomość a może być problem w powięziach idący z przewlekłego syndromu przykurczu powięzi- to już ma inne źródła trochę i trzeba tez inaczej przeciwdziałać - tu już oprócz pracy z ciałem, trzeba popracować nad głową i duchem (nauczyć się niwelować stres powodujący przykurcze)
Jak Cię już obrobią" to wtedy( niestety), znajdź zajęcia ze stretchingu, pilatesu a jeszcze lepiej jogi, pochodź na nie, żeby się nauczyć właściwie i kompleksowo rozciągać. A to wcale nie jest proste i łatwe i można sobie zrobić niezłą krzywdę, lub stracić tylko masę czasu robiąc to niewłaściwie.
Najlepsza byłaby joga, jest bezkonkurencyjna, ale stretching, pilates też wystarczy. Byle nie samemu, bo głupim skłonem robionym niewłaściwie (większość ciągnie głową do kolan z zaokrąglonymi plecami i podwiniętą pod siebie miednicą "byle dalej, byle niżej", co po pierwsze NIE rozciąga tego co i jak trzeba, po drugie niszczy odcinek lędźwiowy kręgosłupa!!!!)
Nie wiem czy ja to składnie rozpisałam. Jak masz pytania to pisz, postaram się tu zajrzeć jeszcze.
A, no u mnie też najbardziej dokuczało (zanim doszło do przeciążeń to czasami tylko wtedy mi dawało znać ze coś jest źle i nie były to duże bóle) i nadal dokucza mi staw biodrowy podczas jazdy samochodem, to jest jakiś specyficzny ruch, który właśnie uaktywnia te bóle.
Ty masz tak, jak ja miałam w Twoim wieku.

Jeśli na USG/RTG jest w porządku, to znaczy ze do ortopedy na razie już nie chodź bo to juz działka terapeutów manualnych.
Reszta opisu jak ulał parsuje do tego co ja miałam i zapaskudziłam tak, ze doszło do przeciążenia mięśnia powięzi szerokiej + mięśnia czworogłowego uda +_ boli (PIECZE) mnie biodro od jakichś 3-4 miesięcy i rehabilitant obstawia, ze jest to faza przeciążenia już torebki stawowej, czyli pierwszy stopień do zniszczenia stawu biodrowego. Przeciążenie mięśni już wyleczone, biodro nadal mnie piecze, najbardziej podczas spoczynku. + doszło do dużego ograniczenia ruchomości nogi w biodrze w określonych płaszczyznach. W pierwszej fazie było tak źle, że mogłam ruszać nogą tylko przód-tył, a na boki jak ruszyłam to tak bolało, jakby mi ktoś nóż wbijał w pachwinę + okropny ból przeciazonych mięsni. tak wiec , sam widzisz ze sprawa nie jest do olania. Ja już przez to nie biegam, i wątpię, żebym jeszcze kiedykolwiek zaryzykowała regularne bieganie. :/
Mnie ćwiczą już na wszystkie strony, każdy gada co innego, fachowiec przeczy fachowcowi, każdy gada że jego metoda jest najlepsza a reszta jest do bani.

Ja ze swojej strony powiem tak: nie ma złych metod, są źle używane.
Na Twoim miejscu zrobiłabym tak:
Po pierwsze, znajdź dobrego osteopatę-masażystę. Takiego który Cię całego rozmasuje, rozluźni mięśnie, ponastawia kręgosłup (nastawianie NIE boli, tylko brzmi strasznie). Podejrzewam ze będziesz potrzebował przynajmniej 3 wizyt, a może i całego cyklu. Jesli nigdy nikt nie pracował z Twoim kręgosłupem, może to wymagać czasu i większej ilości wizyt zanim sie go doprowadzi do jakotakiego porzadku.
Potem, lub nawet równolegle, znajdz fizjoterapeutę specjalizujacego się w terapii powięziowej. nastaw sie, ze Cię opitoli za wizyty u osteopaty. :/
Oni jakoś jedni drugich nie akceptują, a ja nie znalazłam takiego który by i masował/nastwiał i stosował terapię powięziową- jakoś jedni plują na drugich, ale na własnym doswiadczeniu wiem, z ete metody jedna bez drugiej g. dają, trzeba sie sciemnić, sobie samemu wykalkulować co działa i robić to co działa a nie to co jest akurat na topie.
Powięziowiec zrobi to, czego klasyczny masażysta-osteopata nie tyka- wejdzie w ciało głębiej miedzy mięśnie i rozmasuje powięzi i ścięgna, potrafi też wykonać masaż torebki stawowej.
już mniej przyjemne, ale nadal nie inwazyjne i w Twoim przypadku IMO konieczne. Też nie jedna wizyta. Powięziowiec też powinien ocenić całą Twoją postawę i powyrównywać dysbalanse z których wnikają bóle, a które z jednej strony powodują problemy z kręgosłupem, z drugiej, powiększają się jak już problemy z kręgosłupem są. To taka samonapędzajaca się maszyna zniszczenia. :/
Oraz co najważniejsze, oceni gdzie tkwi Twój problem, bo może być to faktycznie brak rozciągnięcia i to ta lepsza wiadomość a może być problem w powięziach idący z przewlekłego syndromu przykurczu powięzi- to już ma inne źródła trochę i trzeba tez inaczej przeciwdziałać - tu już oprócz pracy z ciałem, trzeba popracować nad głową i duchem (nauczyć się niwelować stres powodujący przykurcze)
Jak Cię już obrobią" to wtedy( niestety), znajdź zajęcia ze stretchingu, pilatesu a jeszcze lepiej jogi, pochodź na nie, żeby się nauczyć właściwie i kompleksowo rozciągać. A to wcale nie jest proste i łatwe i można sobie zrobić niezłą krzywdę, lub stracić tylko masę czasu robiąc to niewłaściwie.
Najlepsza byłaby joga, jest bezkonkurencyjna, ale stretching, pilates też wystarczy. Byle nie samemu, bo głupim skłonem robionym niewłaściwie (większość ciągnie głową do kolan z zaokrąglonymi plecami i podwiniętą pod siebie miednicą "byle dalej, byle niżej", co po pierwsze NIE rozciąga tego co i jak trzeba, po drugie niszczy odcinek lędźwiowy kręgosłupa!!!!)
Nie wiem czy ja to składnie rozpisałam. Jak masz pytania to pisz, postaram się tu zajrzeć jeszcze.
A, no u mnie też najbardziej dokuczało (zanim doszło do przeciążeń to czasami tylko wtedy mi dawało znać ze coś jest źle i nie były to duże bóle) i nadal dokucza mi staw biodrowy podczas jazdy samochodem, to jest jakiś specyficzny ruch, który właśnie uaktywnia te bóle.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 21 sie 2010, 21:28
- Życiówka na 10k: 40:11
- Życiówka w maratonie: 3:10,40
Cava
Na szczęście dla mnie mój stan jest znacznie lepszy. Nie mam problemów z ruchomością na boki i na codzień w zasadzie to nie przeszkadza. Problem jest tylko przy bieganiu, bo nigdy nie wiem czy będzie boleć czy nie i jak długo. Przez to bałagan się w głowie robi i stres przed treningiem.
Byłem u Kaczmarczyka to taki krakowski fizjoterapeuta na AWF który pracuje tylko ze sportowcami. Mam o nim dobre zdanie, choć nie zawsze udawało mu się mi pomóc. Przy czym nikt inny mi nie pomógł tylko czas.
Faktycznie na wzmiankę o nastawianiu kręgosłupa się skrzywił i powiedział, że to nic nie da ale jadem nie pluł. Pokazałem mu USG, RTG i opis i zasugerował, że z diagnostyką mogę narazie dać spokój bo stan nie wymaga operacji a praca bez dodatkowej diagnostyki czy z nią będzie ta sama.
Pooglądał mnie, pomierzył, popatrzył jak biegam i wnioski są takie:
- lewa noga (czyli ta co boli) jest lekko dłuższa
- miednica niby prosta ale z tyłu po lewej stronie się podwija (czy jakoś tak nie do końca zrozumiałem)
-mięśnie pospinane na maksa
Ponaciągał mi nogi i zalecił:
- wyjąć wkładkę z lewego buta bądź dołożyć drugą do prawego, żeby wyrównać różnicę i sprawdzić czy to coś da.
- rozciągać się 5x/tydzień a zawsze po treningu (pokazał ćwiczenia)
- rolować się po rozciąganiu (150x na każdy obszar) koszmarnie długo to trwa.
Jak nie pomoże to zastanowić się nad całym cyklem spotkań do 12x, przy czym zaznaczył że jak będę solidnie rozlowany to pewnie pójdzie szybciej.
Jak narazie zrobiłem jeden trening z wyjętą wkładką + solidne rozciąganie i uwaga uwaga znacznie się polepszyło. No nie boli.
Dziś próbuje jeszcze raz i zobaczymy.
Co do ćwiczenia pleców, brzucha i planków powiedział, że jak mam wybór rozciągać się czy ćwiczyć brzuch to lepiej żebym się rozciągał. Chyba że starczy mi czasu na jedno i drugie.
O jodze wyrażał się z uznaniem.
Konkluzja jest taka jaką wszyscy znają, że rozciągać się trzeba a trening uzupełniający jest równie ważny, ale i tak pewnie nikt nie posłucha. W mojej 10 letniej karierze biegacza to trzecia kontuzja i zawsze powodem jest brak rozciągania.
Na szczęście dla mnie mój stan jest znacznie lepszy. Nie mam problemów z ruchomością na boki i na codzień w zasadzie to nie przeszkadza. Problem jest tylko przy bieganiu, bo nigdy nie wiem czy będzie boleć czy nie i jak długo. Przez to bałagan się w głowie robi i stres przed treningiem.
Byłem u Kaczmarczyka to taki krakowski fizjoterapeuta na AWF który pracuje tylko ze sportowcami. Mam o nim dobre zdanie, choć nie zawsze udawało mu się mi pomóc. Przy czym nikt inny mi nie pomógł tylko czas.
Faktycznie na wzmiankę o nastawianiu kręgosłupa się skrzywił i powiedział, że to nic nie da ale jadem nie pluł. Pokazałem mu USG, RTG i opis i zasugerował, że z diagnostyką mogę narazie dać spokój bo stan nie wymaga operacji a praca bez dodatkowej diagnostyki czy z nią będzie ta sama.
Pooglądał mnie, pomierzył, popatrzył jak biegam i wnioski są takie:
- lewa noga (czyli ta co boli) jest lekko dłuższa
- miednica niby prosta ale z tyłu po lewej stronie się podwija (czy jakoś tak nie do końca zrozumiałem)
-mięśnie pospinane na maksa
Ponaciągał mi nogi i zalecił:
- wyjąć wkładkę z lewego buta bądź dołożyć drugą do prawego, żeby wyrównać różnicę i sprawdzić czy to coś da.
- rozciągać się 5x/tydzień a zawsze po treningu (pokazał ćwiczenia)
- rolować się po rozciąganiu (150x na każdy obszar) koszmarnie długo to trwa.
Jak nie pomoże to zastanowić się nad całym cyklem spotkań do 12x, przy czym zaznaczył że jak będę solidnie rozlowany to pewnie pójdzie szybciej.
Jak narazie zrobiłem jeden trening z wyjętą wkładką + solidne rozciąganie i uwaga uwaga znacznie się polepszyło. No nie boli.
Dziś próbuje jeszcze raz i zobaczymy.
Co do ćwiczenia pleców, brzucha i planków powiedział, że jak mam wybór rozciągać się czy ćwiczyć brzuch to lepiej żebym się rozciągał. Chyba że starczy mi czasu na jedno i drugie.
O jodze wyrażał się z uznaniem.
Konkluzja jest taka jaką wszyscy znają, że rozciągać się trzeba a trening uzupełniający jest równie ważny, ale i tak pewnie nikt nie posłucha. W mojej 10 letniej karierze biegacza to trzecia kontuzja i zawsze powodem jest brak rozciągania.

- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To Ty i tak jesteś z twardej gliny ulepiony.smrool pisze:W mojej 10 letniej karierze biegacza to trzecia kontuzja i zawsze powodem jest brak rozciągania.
Więc z pomoca rehabilitanta i ćwiczeń pewnie będzie dobrze.
Tylko podpowiem, zebyś sę rozciągał przed lustrem. To naprawde jest wazne, zeby kontrolować swoją pozycję, bo mózg to wielki kłamca, ale to widac dopiero w lustrze włąśnie.
Człowiekowi się wydaje że jest piekny, równy i wyciągniety jak struna, zerka w lustro a tam ... "Quasimodo w przykurczu"

Jak masz kogoś kto lata na stretching, pilates, jogę- to nie krępuj się tylko proś o korektę, pokazuj jak robisz, opowiadaj gdzie Cie ciągnie jak robisz bo nie wystarczy wejśc w pozycję i wygladać, trezba jeszcze się dowiedzieć gdzie co ma być napięte, luźne, proste, zaokraglone, jakieś.
Ja się latami roziągałąm bez sensu, dopiero jak trafiłąm na zajęcia zorganizowane, to mi wiele rzeczy uświadomili, dlaczego robię, robię a efekty sa mizerne.
Nie ma co się krępowac, lustro, korekta, korekta, korekta + pytanie do znudzenia i bedzie OK.
Zycze powodzenia.
Ja uparwiam sporty różne od jakichś 20 lat z przerwami i tez raczej nic mi się nie działo, chyba ze typowo urazowo- skadś spadłam, czy miałam "kłótnię" z koniem to wiadomo- siniaki, krwiaki, złamania, skaleczenia, obtłuczenia.
A niecałe (?) 3 lata biegania zrobiło mi sieczkę z kośca i chyba sobie wróce na to podforum na stałe jako ekspert od kontuzji biegowych wszelakich: zapalenie achillesów, syndrom biodrowo-piszczelowy, zapalenie gesich stopek, schin splits, zapalenie powiezi, złamanie zmęczeniowe, bóle bioder, lędzwi, stóp, niedobór masy miesniowej i tluszczowej itp

Mnie też biodra nie zblokowało od razu. Ale to bieganie spowodowało że zaczęło pobolewać.
Przestałąm biegać przez inną kontuzję i myślałąm ze to się rozejdzie po kosciach, 3 lata na siłce i fitnesach bez żadnej kontuzji przetrwałąm (wiadomo, tam czasami sobie coś naciągnie człowiek, ale 3-7 dni i po problemie) + mocno się odbudowałam , wzmocniąłm i uelastyczniłąm a wystarczył powrót 2 razy w tygodniu na bieznię i sru po 3 tygodniach- biodro sobie przypomniało ze coś zaczęło a nie dokończyło i mam.